Rozdział 28
Carter Kelly P.O.V
Pamiętasz to uczucie gdy budzisz sie w swoje urodziny jako małe dziecko? Całe te podekscytowanie, niespokojny sen i podwyższony cukier spowodowany szalejącymi emocjami.
To właśnie moje uczucia kiedy drzwi otwierają sie gdy Tyler wraca z pracy. Szybko wyskakuje z łóżka i pędzę na dół zatrzymując sie na ostatnim stopniu. Otwiera drzwi frontowe i uśmiecha sie gdy mnie widzi.
-Kochanie! Kochanie!- krzyczę wyciągając do niego ręce gdy podbiegam do niego i rzucam sie na jego szyje. On uśmiecha sie i szybko odstawia torbę na ziemię.
-Ostrożnie kochanie- obejmuje mnie w tali i unosi do góry. Owijam nogi wokół jego bioder i przylegam do niego. Niesie mnie z powrotem na górę.
-Tęskniłam- chowam twarz w jego szyi i składam tam kilka całusów na co chichoczę. Przyciąga mnie jeszcze bliżej o ile to możliwe.
-Ja też tęskniłem-całuje mnie w skroń- Nienawidzę cie zostawiać.
-Nienawidzę być z dala od ciebie- odpowiadam gdy niesie mnie do naszej sypialni.
Odsuwa sie i całuje mnie delikatnie- Nie mogę na ciebie patrzeć i nie chcieć cie pocałować.
Uśmiecham sie. Kocham go, tak bardzo go kocham. Jestem zakochana w moim najlepszym przyjacielu. Jest najlepszą rzeczą jaka mi sie przydarzyła. Kocham go. Dlaczego nie potrafię mu tego wyznać?
Moje oczy spotykają jego, a na jego twarzy widzę szeroki uśmiech. Zostawia kilka pocałunków na mojej twarzy, upewniając sie, że jestem tu z nim
-Jesteś cudowny- śmieje sie, chwytając jego twarz w moje dłonie.
-Takie geny- mamrocze wywołując u mnie uśmiech. Pochylam sie i łącze nasze usta.-Tym razem pozwolę...
Tyler całuje mnie ponownie, ty razem z większą pasją. Jego język ociera sie o mój i zaczynamy toczyć walkę, którą oczywiście wygrywa on.
Gdy pocałunek powoli sie kończy...
delikatnie kładzie mnie na łóżko po czym znika w łazience by przygotować sie do snu. Spoglądam na zegar, który pokazuje, że już prawie północ.
W ciągu ostatnich dni pracował do bardzo późnych godzin. W przeciwieństwie do jego wcześniejszego zachowania tym raz podzielił sie ze mną tym co dzieje sie w stadzie. Oczywiście nie wiele mi powiedział, ale zawsze to coś.
Podobno na naszym terenie pojawiła sie grupa zbuntowany nie informując wcześniej Ty'a. Dowiedziałam sie, że zbuntowani mogą podróżować gdzie chcą, ale wcześniej muszą uprzedzić Alfę danego terytorium o swoim przybyciu. A teraz Landond próbuje ich wyrzucić.
Naprawdę ciesze sie, że Tyler pozwala mi wiedzieć co sie dzieje dookoła. To również moje stado i muszę sie wdrażać w bycie 'matka Luną' jak to mówi Lee. Ale nie informuje co dzieje sie z Sam'em, ale nie spodziewałam sie niczego innego.
Kilka minut później Tyler wraca w samych bokserkach. Pewnie myślicie, że już przywykłam do tego widoku, ale i tak zawsze braknie mi tchu na jego widok. Jest moim mate, to oczywiste, że sie na niego gapię.
-Wydarzyło sie dziś coś ciekawego?- pytam gdy kładzie sie obok mnie.
-Nie dziś- jęczy. Ostatnio chodzi naprawdę zestresowany, a kiedy pytam jak mogę mu pomóc mówi, że wszystko jest okay i chce tylko spędzić ze mną czas.
-Tak jak tu- wzdycham. Obejmuje mnie w tali i przyciąga do siebie. Szybko chowam twarz w zagłębieniu jego szyi i oddycham głęboko.
-Nie lubię gdy zostajesz tu sama na cały dzień- mówi cicho, przyciskając usta do mojego czoła. -W ogóle nie lubię zostawiać cie samej.
-Jest okay- spoglądam na niego.
-Nie, nie jest. Widziałem właśnie jak samotnie sie czułaś gdy wróciłem do domu.-tłumaczy-Nie przekonasz mnie. Nie śpisz do późna bo czekasz na mnie, a ja tego nienawidzę.
-Czasami...- odpowiadam. -Czasami kiedy cie nie ma, a ja nie mogę zasnąć, przesuwam sie na twoją połowę łóżka i leże tak mówiąc sama do siebie to co chciałabym powiedzieć ci gdy wrócisz. To upewnia mnie, że o niczym nie zapomnę.
-Więc co chciałabyś mi dziś powiedzieć?- uśmiecha sie do mnie.
-Aleks przyniósł dziś swoją kotkę.- mówię.
-Nie wiedziałem, że Aleks ma kota...
-Yeah- kiwam głową- Jest cudowna. W schronisku zaczyna brakować miejsc więc próbują znaleźć jak najwięcej domów dla tych biednych zwierząt.
-Kiedy zaczął lubić koty?
-Kiedy poznał kluseczkę- śmieje sie.
-Nazwał kota swoim ulubionym jedzeniem?- spogląda na mnie zdziwiony. -Proszę powiedz mi, że nie pozwolimy mu nazwać naszego pierwszego dziecka.
Śmieje sie i przybliżam sie do niego bardziej. Całuje mnie w czoło.
-Skarbie?
-Yeah?- spoglądam na niego.
-Denerwujesz sie jutrem?- nawiązuje do mojego spotkania z psychologiem.
-Nie jestem jakoś bardzo szczęśliwa- odpowiadam- Ale będzie dobrze.
-Nie lubię słowa 'dobrze'-mówi- Bądź ze mną szczera.
-Sama nie wiem...- odpowiadam- To taka sytuacja gdzie nie wiem jak sie czuje aż nie nadejdzie moment spotkania.
-Obiecasz że mi powiesz jeśli coś będzie nie tak?-pyta.
-Obiecuje- uśmiecham sie i cmokam go w usta- Teraz możemy iść spać?
-Oczywiście, kochanie- chichocze, całując mnie w nos. Opieram głowę o jego pierś, a on swój policzek o czubek mojej głowy.
-Kochanie?-pytam. Mruczy w odpowiedzi- Dziękuję.
-Za co?- odpowiada.
-Za wszystko- mówię- Jesteś dla mnie całym światem.
-Kocham cie księżniczko- całuje mnie w czubek głowy kilka razy- A teraz idź spać.
<3 <3 <3
-Carter?- czuje jak ktoś potrząsa moim ramieniem- Obudź sie, kochanie.
-Nie- mamroczę przykrywając sie bardziej- Jeszcze pięć minut.
-To samo mówiłaś pięć minut temu- powoli otwieram oczy i widzę Tyler siedzącego na brzegu łóżka tuż obok mnie. -Będziesz mogła zrobić sobie drzemkę gdy wrócimy do domu, jeśli będziesz chciała.
Wzdycham siadając. Uśmiecha sie do mnie i całuje mnie w czoło.- Dzień dobry, piękna.
-Dobry- uśmiecham sie po czym wstaje z łóżka. Wyjmuję z szafy różową sukienkę i idę do łazienki by sie wyszykować.
Tyler staje przy zlewie obok mnie by umyć zęby. Teraz czuje sie jakbyśmy byli starym małżeństwem.
Gdy kończy, wraca do pokoju, ale zatrzymuje sie jeszcze by pocałować mnie w policzek.
Kocham go.
Za pierwszym razem na myśl o małżeństwie wariowałam. Teraz powoli sie do tego przyzwyczajam. Tyler i ja nie znamy sie zbyt długo, ale chyba w wilczym świecie długość związku nie ma zbytnio znaczenia.
Kiedy wracam do naszej sypialni Tyler siedzi na brzegu łóżka z komórką w dłoni. Siadam obok niego i bez wahania obejmuje mnie.
-Gotowa?- pyta.
-Yeah- wzdycham.
-Wyglądasz dziś ślicznie- uśmiecha sie co odwzajemniam nim całuje go w policzek. Kocham go.
Musimy jechać do domu stada na spotkanie z dr. Candice. Droga mija nam w ciszy na słuchaniu Justin'a. Tak lubię Bieber'a.
-Hej, Ty?- pytam.
-Tak kochanie?- odpowiada.
-Gdybym wydała własny album kupiłbyś moją płytę?- śmieje sie na moje pytanie po czym mówi już całkiem poważnie.
-Byłbym twoim największym fanem.
Spogląda na mnie na co wybucham śmiechem. Chwyta moją dłoń i całuje jej wierzch.
-Jesteś idealna.
Docieramy do domu stada, a moje serce odrobinę przyspiesza. Ty ściska moją dłoń, a ja biorę głęboki oddech.
-Gotowa, kochanie?
-Yeah- posyłam mu mały uśmiech. Wysiada po czym otwiera mi drzwi, obejmuje mnie w tali i razem ruszamy do drzwi.
Docieramy do gabinetu dr. Candice, a Tyler przyciąga mnie do siebie. -Chcesz bym wszedł z tobą?
-Nic mi nie będzie, Ty. - szepcze.
-Mogę tam tylko siedzieć i cie obejmować, nie muszę nic mówić. -sugeruje, opierając czoło o czubek mojej głowy.
-Coś czuje, że nie do końca ci sie to uda- śmieje sie.
-Nie chce cie zostawiać, księżniczko.
Staje na palcach i przyciskam swoje usta do jego po czym oddalam sie. Pukam do drzwi i naciskam na klamkę, ale to Tyler otwiera mi drzwi przytrzymując je dla mnie.
-Byłam umówiona na 8 do dr. Candice- mówię do kobiety za biurkiem. Tyler staje za mną i obejmuje mnie w tali.
-Carter?- pyta na co kiwam głową- Zaraz przyjdzie.
-Dziękuję- mówię. Tyler prowadzi mnie do jednej z kanap gdzie siadamy. Przyciąga mnie do swojej piersi.
-Ty, nie musisz ze mną zostawać- mówię.
-Już na samym początku powiedziałem ci, że zawsze będę przy tobie. - całuje mnie w czubek głowy. -Powinnaś już to wiedzieć.
-Dziękuję, kochanie. - spoglądam na niego po czym go całuję.
<3 <3 <3
Krzyżuje nogi i ręce by powstrzymać tik nerwowe. Głęboki wdech, Carter. Jest okay.
-Dawno sie nie widziałyśmy.- uśmiecha sie dr. Candice- Słyszałam, że przeprowadziłaś sie do nowego domu.
Kiwam głową.
-Tyler mówił, że dobrze sobie radzisz w nowym otoczeniu- mówi dalej.
-Yeah, podoba mi sie- odpowiadam. Milczy czekając aż powiem coś jeszcze. Tego właśnie nie lubię w terapeutach, ale to przecież część jej pracy. Muszą na nas naciskać byśmy wszystko im powiedzieli.
-Jak sie rzeczy mają odkąd sie przeprowadziliście?
-Trochę bardziej urozmaicone, chyba- mówię- Ty pewnie opowiedział ci o Samie i o tym wszystkim.
-Mogę spytać jak poznałaś Sam'a?-pyta
-Spotkaliśmy sie w grupie wsparcia kiedy mieliśmy po 9-10 lat. Obydwoje dużo przeszliśmy i to nas do siebie zbliżyło, tak mi sie wydaje- odpowiadam- Był moim najlepszym przyjacielem.
-Wciąż nim jest?
-Nie- mówię szybko- Wciąż mi na nim zależy, ale zmienił sie. Część mnie myśli, że on chce by wróciła ta mała, smutna, załamana dziewczynka, którą już nie jestem.
-Możesz powiedzieć, że teraz jesteś bliżej z Tyler'em?
-Tak- odpowiadam bez wahania.
-Jak myślisz kto wie o tobie więcej?- dr. Candice pochla sie nad swoim biurkiem.
-Sam- przyznaje.
-Czy to ci przeszkadza?
-Nie do końca. Tyler wie już wszystko o mojej przeszłości i teraźniejszość plus będzie towarzyszył mi w przyszłość. Czego nie mogę powiedzieć o Samie.
-W bardzo dobry sposób na to patrzysz. Przeszłaś długa drogę od naszej pierwsze sesji. - uśmiecha sie- Zostawmy temat chłopaków, chce posłuchać coś o tobie. Jak sie masz?
-Lepiej- przyznaje szczerze- Jestem zestresowana i może trochę przytłoczona. Ale jest lepiej.
-Jak dużo jesz ostatnio?
-Około trzech posiłków dziennie. -odpowiadam- Ty zawsze sie upewnia, że mam co jeść.
-Dobrze- szybko coś notuje i przechodzi do następnego pytania.-Czy okaleczałaś sie od naszego ostatniego spotkania?
Kręcę głową
-To naprawdę dobrze- pisze coś jeszcze- Jesteś szczęśliwa?
Milczę. Minął prawie miesiąc od kiedy ostatni raz wstanie z łóżka nie wchodziło w grę. Nie nienawidzę siebie za to, że jem. Uśmiecham sie do siebie. Maluje sie i szykuje. Jestem zakochana.
-Tak.
-To Tyler sprawia, że jesteś szczęśliwa czy po prostu ty?
-Ja- odpowiadam krótko- Tyler jedynie to wszystko jeszcze polepsza.
Dr. Candice uśmiecha sie- Jesteś w nim zakochana?
-I to bardzo- spuszczam wzrok na moje dłonie i przygryzam dolną wargę.
-Carter?- mówi- Wszystko w porządku?
-Nie potrafię mu tego powiedzieć
-Czego?
-Nie potrafię powiedzieć mu, że go kocham.
-Dlaczego nie, coś cie powstrzymuje?- pyta zdezorientowana.
-Byłam już tak blisko tak wiele razy, ale za każdym razem gdy te słowa mają opuścić moje usta coś mnie powstrzymuje. - zaczynam. -Jest tak jakby jakiś głos z tyłu mojej głowy przypominał mi, że nigdy nie będę w pełni na niego zasługiwać.
-Nie wierzysz, że jesteś wystarczająco dobra dla niego?
-Widziałaś jak on mnie traktuje?-pytam. -Na samym początku nienawidziłam rozmawiać z nim. Nienawidziłam być z nim. On chciał tylko żebym poczuła sie kochana, a ja to odrzucałam.
-Carter wszystko co mówisz wydarzyło sie w przeszłości. - mówi- Alfa kochał cie od samego początku, a za nim pokochasz kogoś innego musisz pokochać samą siebie. Takie rzeczy zajmują dużo czasu, a ty masz go pod dostatkiem.
-Możliwe- spuszczam wzrok.
Przygryzam wargę. Ma rację. Ważne jest by nauczyć sie kochać samego siebie zanim nauczysz sie kochać kogoś innego. Może to właśnie dlatego nie potrafię tego powiedzieć. Mogę być szczęśliwa, ale nie kocham siebie.
Kocham Tyler'a, jest dla mnie wszystkim. On czuje to samo. Wiem też, że jako swój priorytet wyznaczył sobie bym pokochała siebie samą.
Jeśli powiem mu, że go kocham, owszem będzie szczęśliwy. Cóż jeśli chodzi o Tyler'a pewnie skończyło by sie na tym, że został by w domu na cały tydzień by słyszeć jak powtarzam w kółko i w kółko te słowa. A później dążyłby bym powiedziała, że kocham siebie.
-W porządku- wzdycha- Może to przećwiczymy? Zacznij od powiedzenia mu co w nim kochasz i dziękować za to wszystko, uznaj to za takie wprowadzenie.
-Spróbuje - odpowiadam.
Zawsze kończy sie tak samo. Mówimy o moim życiu prywatnym, randkach z Ty'em, o naszym domu. Dochodzimy do tematu Aleksa. Martwi mnie jak dużo je na raz.
-Nie widzę konieczności powrotu do naszych cotygodniowych spotkań, gdyby coś sie wydarzyło możemy spotkać sie raz w miesiącu.- dr. Candice wstaje i odprowadza mnie do drzwi. Tyler podochodzi do nas gdy tylko docieramy do poczekalni.
Uśmiecha sie ciepło i obejmuje mnie w tali.
-Jak poszło?- pyta.
-Całkiem dobrze- uśmiecham sie do niego.
Gdy opuszczamy budynek, spogląda na mnie nerwowo.
-Co tam?- zagaduje.
-Wiem, że dość niepewnie sie czułaś tego ranka więc chciałem coś dla ciebie zrobić. Kupiłem ci kwiaty i zaplanowałem wypad na brunch.- mówi Ty.
-Ołł- uśmiecham sie i całuje go w policzek- Dziękuję.
-Dzwonił Aleks i pytał jak sie trzymasz i wtedy przypomniałem sobie o czym rozmawialiśmy wczoraj w nocy i wpadłem na pewien pomysł. -drapie sie po karku- Może to szaleństwo i najpierw powinienem był porozmawiać z tobą ale...
-Co zrobiłeś?
-Powiedzmy, że w domu czeka na ciebie pewna niespodzianka....-otwiera mi drzwi od auta.
-Powinnam sie denerwować?- pytam gdy zajmuje miejsce obok mnie.
-Przy mnie, nigdy kochanie- chwyta moją dłoń i rusza.
<3 <3 <3
-Księżniczko?- pyta gdy wracamy z brunchu.
-Tak kochanie?- odpowiadam spoglądając na niego.
-Podoba ci sie imię Malakai?
-Co?- śmieje sie.
-Podoba ci sie imię Malakai?- uśmiecha sie do mnie.
-Dla kogo?
-Po prostu myślę, że to ładne imię- wzrusza ramionami.
Marszczę brwi, próbując odgadnąć o co mu chodzi. Kiwam głową, ale sie nie odzywam. Ściska moją dłoń, a resztę drogi pokonujemy w ciszy.
Gdy dojeżdżamy na miejsce zauważam samochód Landona. Widzę również auto Aleksa.
-Co wszyscy tu robią?- pytam.
-Aleks przyjechał wcześniej- spogląda na mnie Ty. -I nie jestem pewien co robi tu Landon.
Parkujemy w garażu i gdy tylko Ty otwiera mi drzwi pojawia sie Lee. Uśmiech wykwita na mojej twarzy i biegnę ją przytulić.
-Spokojnie, widziałyście sie wczoraj...- mamroczę Landon.
-Po prostu jest smutny, że nie reaguje tak na jego widok.- śmieje sie dziewczyna zarzucając mi rękę na ramiona.
-Jesteś co do tego pewna?- mruga do niej, a ja czuje sie strasznie niekomfortowo.
-Chciałbyś.- kierujemy sie do domu gdy słyszę kolejny samochód. Odwracam sie i widzę jak Sam wysiada z auta i podchodzi do nas powoli.
Macha mi na co sie uśmiecham.
Gdy Tyler otwiera drzwi, słyszę szczekanie z drugiej strony. Spogląda na niego, a on sie do mnie szczerzy.
-Nie...- oczy mam rozmiaru pięciozłotówki.
-Może...- chichocze.
Otwiera drzwi, a moim oczom ukazuje sie najpiękniejszy na świeci husky który biegnie w naszą stronę.
Klękam i przygarniam go do siebie po czym zaczynam głaskać. Zawsze chciałam mieć husky, ale nie sądziłam, że zdarzy sie to tak szybko. Jego oczy są moją ulubioną częścią, jedno było piękne niebieskie, a drugie brązowe.
-Jest idealny- czuje jak łzy spływają mi po policzkach.
-Oh kochanie...- Ty klęka obok mnie i obejmuje. Spoglądam na niego, a on całuje mnie w nos. -Nie płacz.
-Przepraszam, to ze szczęścia- śmieje sie i obejmuje go. Przytula mnie, a po kilku minutach puszcza.
-Kupiłeś jej psa?- słyszę szept Sam'a, ale go ignoruję.
-Wabi sie Malakai?- pytam Tyler'a na co on kiwa głową.
-Chodź Malakai, do środka.
Husky pędzi do kuchni, a ja podążam za nim. Na wyspie stoi torba pełna przysmaków. Śmieje sie i częstuje malca jednym z nich.
Przychodzi Tyler i obejmuje mnie w tali. Obraca mnie w swoich ramionach.
-Bardzo ci dziękuję- owijam ręce wokół jego karku. Musiał sie trochę schylić, ale nie przeszkadza to żadnemu z nas.
-Dla ciebie wszystko- ponownie całuje mnie w nos. Jest taki słodki.
-Nie mogę uwierzyć, że mamy psa.- śmieje sie.
-Ja też nie- uśmiecha sie- Myślałem o tym o czym rozmawialiśmy wczoraj w nocy. Wiesz, jak to nie możesz zasnąć dopóki nie ma mnie obok i że nie chcesz być w domu sama przez cały dzień. I wtedy pomyślałem o Aleks'sie i Noodles i wymyśliłem coś takiego.
-Jest idealny- całuje go w policzek- Ty jesteś idealny.
Wracamy do salony, a gdy dostrzegam Aleks'a podbiegam do niego i przytulam.
-Cześć dzieciaku- uśmiecha sie i ściska mnie mocno.
-Hej- również sie uśmiecham.
Lee i Landon przyjechaliśmy bo Aleks nie mógł znaleźć nic do jedzenie, a nie mógł zostawić Malakai samego. Nie miał przy sobie pieniędzy, więc jedyne co mógł zrobić to zadzwonić do Landona.
Dlaczego Sam tu jest?
Nie wiem.
Wszyscy wyszli krótko po poznaniu Malakai, a ja z Tyler'em przytulaliśmy sie do siebie na kanapie, a nasz piesek leżał przy naszych nogach i bawił sie zabawką.
Ty zrobił małe zakupy przed przygarnięciem go.
-Dlaczego Sam był z Lee i Landonem?-pytam.
-Ktoś przez cały czas musi go pilnować- odpowiada- Po tym wszystkim nie możemy zostawić go samego.
-Oh- kiwam głową . Nie wiem co innego mogłabym powiedzieć.
-Kochanie, wiesz że nie lubię słowa 'oh' w twoich ustach. - spogląda na mnie.
-Nie wiem- wzdycham siadając- Sam nigdy taki nie był, to po prostu dziwne myśleć, że współpracuje ze zbuntowanymi.
-Powiedział ci dlaczego sfingował swoją śmierć?- pyta.
-Nie- kręcę głową- Powiedział tylko, że było warto.
Całuje mnie w czoło i siada obok- Niedługo będę musiał wyjść.
-Wiem- jęczę. Uśmiecha sie i pochyla by przygryźć moją wargę po czym łączy nasze usta.
-Wrócę przed północą, Aleks przyniesie obiad za kilka godzin. -opiera czoło o moje. -Spróbuj nie wpuszczać Kai na żadne meble.
-Wiem-uśmiecham sie i przyciskam swoje usta do jego. Odsuwam sie, ale on mi na to nie pozwala i całuje mnie ponownie.
Sadza mnie sobie na kolanach, obejmuje mnie w tali i przyciąga jeszcze bliżej. Zarzucam mu ramiona na szyję i wplątuje palce we włosy.
Odsuwa sie od moich ust i przenosi sie na szczękę, a później na szyję składając małe pocałunki wokół oznaczenia. Kidy w końcu łączy nasze usta, poruszam delikatnie biodrami przez co z jego ust wydobywa sie ciche warknięcie.
-Kurwa...- mamrocze przy mojej skórze po czym głaszcze mnie po policzku. Wzdycham cichutko i opieram czoło na jego ramieniu.
-Tyler- jęczę gdy ponownie obcałowuje moją szyję.
Jego dłonie wędrują do góry po czym zjeżdżają na biodra i powtarza ten ruch jeszcze kilka razy, jakby próbował zapamiętać każdą krzywiznę mojego ciała.
-Powtórz to- jego ciepły oddech owiewa moją szyję nim odchyla moją głowę i zjeżdża pocałunkami na mój dekolt.
-Ty-Tyler.
Przenosi sie na drugą stronę mojej szyi, skubiąc ją i liżąc. Przyciskam usta do jego skroni kiedy delikatnie sunie zębami po moim karku.
Odsuwa sie i uśmiecha gdy jego dłonie wsuwają sie pod moją koszulkę i wędrują na plecy. Już chciał ponownie mnie pocałować gdy coś spadło na podłogę
Oboje odwracamy sie i widzimy jak Kai bawi sie radośnie swoimi zabawkami. Naglę czuje sie nieswojo w tej sytuacji. Właśnie obmacywaliśmy sie przy niewinnym piesku.
Tyler chichoczę nim ponownie całuję mnie w szczękę.
-Kochanie nie możemy tego robić przy nim- kładę dłonie na jego piersi i opieram o nią czoło.
-I tak powinniśmy przestać- wzdycha, próbując cmoknąć mnie w usta. Jestem trochę rozczarowana, że po prostu nie podniósł mnie i nie zaniósł na górę. Zawsze przestaje w najbardziej intymnym momencie.
-Kiedy musisz wyjść?- pytam.
-Musze tam być za dwadzieścia minut- wzdycha, przeczesując palcami moje włosy.
-Musisz iść?- już znam odpowiedź.
-Tak kochanie- chwyta moją twarz w dłonie i całuje mnie w nos. Wzdycham i próbuje z niego zejść.
-Awe, chodź tu jeszcze na chwilę.- przyciąga mnie w swoje ramiona i tak spędzamy następne pięć minut nim musiał wyjść.
Gdy to zrobił, zsunęłam sie z kanapy i zawołałam Kai po czym chwytam go i siadam z powrotem na kanapie.
-Nie mów Ty, okay?-śmieje sie cichutko gdy go odkładam. Kładzie sie obok mnie a ja włączam film Disney'a ,ale dobrze wiem że w ciągu 20 min zasnę.
<3 <3 <3
-Wróciłem suko!- słyszę krzyk, który budzi mnie i Malakai ze snu. Ziewam i przeciągam sie po czym wstaje.
-Danie ci kluczy było złym pomysłem- powoli do niego podchodzę. Przytula mnie i kieruje nas do kuchni gdzie na stole stawia kilka toreb z jedzeniem z mojej ulubionej restauracji.
-Nie wiem o czym mówisz- śmieje sie- Przywiozłem ci jedzonko.
-Dzięki- zaglądam do toreb. Podekscytowanie buzowało we mnie gdy ujrzałam katalogi z dekoracjami, ale nic nie było tak ekscytujące jak to. Dopóki nie ujrzałam małej koperty z moim imieniem. Pismo wydawało sie znajome, ale postanowiłam że zostawię to na później.
-Przepraszam za spóźnienie.- mówi- Noodles obsikała mnie gdy miałem już wychodzić.
-Poważnie?-śmieje sie.
-Tak!- krzyczy żartobliwie-Musiałem sie wykąpać i wybrać nowy strój
-Aleks, masz na sobie spodnie i zwykłą koszulkę.
-Nie mówię, że mam wyglądać słodko w tym stroju.- śmieje sie- To pozostawiam tobie.
-Ołł- wywracam oczami i niosę moje jedzenie do salonu, a on podąża za mną.
-Hej mam pytanie- siada na kanapie gdy ja stawiam jedzenie na stole.
-Więc pytaj.
-Jak myślisz co zrobi Tyler gdy zajdziesz w ciąże?
Biorę kawałek pizzy- Co?
-Chodzi o to, że pracuje w domu gdy masz te swoje napady lękowe-śmieje sie- I dał ci psa tylko dlatego, że denerwowałaś sie wizytą u lekarza.
-Może...
-Jest taki dobry
-Tak to prawda- szepcze z uśmiechem na twarzy. -Jest najlepszy.
-Um, że co proszę- Aleks sie oburza.
-Oh, przepraszam, jest na drugim miejscu- kłamię.
-Tak myślałem- uśmiecha sie nim zaczyna jeść.
Aleks wyszedł ok. 9, zostawiając mnie samą z Malakai. Idę do kuchni by wziąć tabletkę i załadować zmywarkę. Obowiązki domowe mnie odprężają.
Pamiętam o liście na wyspie, więc decyduje sie go otworzyć, a później pójdę sie położyć. Chwytam kopertę w palce.
Otwieram go powoli czytając słowa. Poje serce przyspiesza z każdym kolejnym słowem.
Carter
Minęło sporo czasu ,ale w końcu jesteśmy gotowi. W końcu cię odnalazłam. Nie mogę sie doczekać naszego spotkania, a i przekaż swojemu mate, że Daman też sie niecierpliwi.
Mama <3
Upuszczam list, ręce mi sie trzęsą. To jej pismo, pamiętam je. Zaczynam panikować, a Malakai widząc, że coś jest nie tak przybiega do kuchni i siada przy moich noga patrząc na mnie.
Szybko chwytam telefon i bez myślenia wykręcam jego numer.
-Kochanie?
-Co sie dzieje, kochanie?- Tyler pyta poważnie.
-Potrzebuje żebyś teraz tu przyszedł. - mamroczę cicho, próbując sie nie rozpłakać.
-Czemu? Co sie dzieje?'
-Dostałam list- ciężko mi sie mówi.
-Od kogo malutka?
-Od mojej matki.
-Weź Kai i idź na górę, zadzwoń do Aleksa i nie rozłączaj sie aż nie przyjadę.- słyszę, że sie przemieszcza. - Będę za dziesięć minut.
-Okay- mamroczę
-Kocham cię- rozłącza sie nie dając mi szansy na odpowiedź.
-Ja ciebie też kocham- ciche westchnienie opuszcza moje usta, ale jest za późno by mógł mnie usłyszeć.
***
Kom i *** są mile widziane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro