Rozdział 19
*Zdjęcie odnosi sie do tego co wydarzy sie w tym rozdziale.
* Piosenka Thinking Out Loud -Ed Sheeran bo Ed'a nigdy za dużo.
WEŹCIE GŁĘBOKI WDECH I PRZYGOTUJCIE SIE. WYDARZY SIE COŚ NA CO BARDZO DŁUGO WSZYSCY CZEKALIŚMY.
Carter Kelly P.O.V
Od kiedy wróciłam do łóżka nie mogę spać. Wraz z Tyler'em poleżeliśmy chwilkę na tej kanapie, prawię do północy. Oczywiście, zasnęłam jakoś po dziesiątej, mimo iż próbowałam moje powieki były zbyt ciężkie.
Przysięgam, jestem jak stara panna. O dziesiątej idę do łóżka. Ale rano jestem w pełni nastolatką i chce spać do południu.
Po kolejnej godzinie przekręcania sie z boku na bok, postanowiłam wziąć kąpiel. Kocham to, uspokaja mnie i sprawia że sie rozluźniam. I może tak a może nie oczywiste jest to że muszę mieć kulę do kąpieli. Ale leżenie w różowej wodzie, z zapalonymi świecami wokół mnie i dobrą książką w ręce- nie ma nic lepszego na tej planecie.
Oto miejsce w którym obecnie sie znajduję. I to jest niebo. Odprężam sie, rozluźniam mięśnie i oczyszczam umysł.
Kąpiel to życie.
Cóż, relaksująca kąpiel. Do wyszorowania sie- prysznic jest o wiele lepszy. Ale wciąż, kąpiel jest cudowna.
-So, baby now, take me into your loving arms..- śpiewam cicho do melodii. - Kiss me under the light of a thousand stars, oh darling, place your head on my beating heart.
Prawdopodobnie brzmię jak umierający kot.
No cóż.
Wychodzę, wycieram sie i owinięta ręcznikiem wybieram nową piżamę- spodenki moro i białka koszulka. Wygodnie.
-I'm thinkig out loud, maybe we found love right where we are, oh baby, we found love right where we are- tańcze niezdarnie, powoli sie ubierając- we found love right where we are...
Piosenka sie kończy, przestaje tańczyć i dopada mnie wyczerpanie. Ale sen nie jest mi dany. Nie czuje sie dobrze. Zeszłej nocy spało mi sie naprawdę dobrze, a teraz...
Nie za bardzo.
Zwijam sie w kulkę szukając wygodnej pozycji. Szczerze nie jest to możliwe.
Nigdy nie była tak rozbudzona będąc wyczerpana w całym moim życiu. Czy to w ogóle możliwe? Naprawdę jestem bardzo zmęczona, ale nie mogę zasnąć. To nie ma sensu.
Czuje ból, nie tylko w tym przeklętym brzuchu, ale także w piersi. Nie czuję się dobrze. To dziwne uczucie. Jakby ktoś chwycił mnie za dłoń i siłą próbował wyciągnąć z łóżka .
Więc to właśnie robię.
Wstaje z łóżka, otwieram drzwi, przechodzę przez korytarz i staje przed drzwiami pokoju Tyler'a.
Co ja tu robię?
Robisz to co uważasz za słuszne.
Co jeśli mnie tam nie chce?
Kocha cie, oczywiście że chce.
Ale...
Idź.
Pukam cichutko do drzwi i czekam chwilę aż drzwi powoli sie otwierają. Staje w nich Tyler, jedną rękę ma opartą o ścianę. Uśmiecha sie do mnie lekko aż jego twarz nabiera poważnego wyrazu.
-Wszystko w porządku, księżniczko?-pochyla sie do przodu. Kręcę głową i cofam sie o krok, walcząc ze sobą czy zostać czy wrócić do pokoju i nigdy o tym nie wspominać. -O co chodzi?
-Ja uh...-zakładam pasmo włosów za ucho i obejmuje sie ramionami.
-Może powinnam wyjaśnić całą sytuację.- myślę- Albo.. nic nie mówić.
-Carter?- Tyler zwraca moją uwagę- Od dawna nie byłaś tak cicha przy mnie. Jesteś pewna że wszystko w porządku?
Kiwam głową i spuszczam wzrok. Powoli przechodzę obok niego. Wymawia moje imię, próbując sprawić bym na niego spojrzała.
-Carter?
Kręcę głową i podchodzę do drugiej strony łóżka, odchylam kołdrę i powoli pod nią wchodzę. Odwracam sie do niego tyłem.
-Malutka?- pyta po raz kolejny, tym razem trochę inaczej. Uśmiecha sie, słyszę to w jego głosie.- Carter, spójrz na mnie.
Powoli sie odwracam, przytulam poduszkę i kładę dłoń przy twarzy.
-Jesteś pewna?- tylko o to pyta.
-Jestem gotowa- mówię cicho.- I śpiąca.
-W takim razie, chodź tu. -Tyler uśmiecha sie do mnie, obejmując w tali i przyciągając do piersi. Moje plecy przyciśnięte są do jego klatki piersiowej a jego twarz jest schowana w mojej szyi. -Bardzo cię kocham, sprawiasz że jestem taki szczęśliwy.
Uśmiecham sie, jestem tak zdenerwowana że to aż boli. Chce sie rozluźnić, uspokoić. Jestem w łóżku. Z Tyler'em. By spać. Będę spać z Tyler'em. Nic poza spaniem, ale spanie to wciąż spanie.
-Jesteś pewna co do tego, skarbie? Twoje serce bije zbyt szybko,- mówi, składając delikatne pocałunki na moim ramieniu.
-Jestem- spoglądam na niego- To po prostu coś do czego nie przywykłam.
-Nie przywykłaś?- marszczy brwi. -A co robimy zawsze po kolacji?
-Spędzamy czas na kanapie- odpowiadam.
-A co robię gdy czujesz niepokój? Albo gdy jesteśmy w miejscu publicznym? Albo gdy czuje że muszę ci pokazać jak mi na tobie zależy?- pyta mnie- Obejmuje cie, trzymam za rękę, całuje i owijam ramię wokół twoich ramion albo tali.. Carter, robimy to cały czas. Każdego dnia.
-Ale tym razem jest inaczej, nieprawdaż?- kładę sie na plecach wiec nie jest aż tak dziwnie gdy do niego mówię.Plus, przekręcam głowę by na niego spojrzeć. - Jestem w łóżku. Śpię tu dziś. I ty także. Śpimy tu dziś. Razem. W tym samym łóżku. Całą noc.
-Nie sądzę że jesteś już na to gotowa- mówi Tyler- Nie chce na ciebie z niczym naciskać, kochanie. I to nie jest różnica, jest po prostu wyjątkowo.
Wyjątkowo.
To żadna różnica. Od czasu spędzonego na kanapie albo siedzenia obok siebie obejmując sie. Nie, to nie jest różnica. To jest wyjątkowe.
Spoglądam na niego i nieśmiało podnoszę rękę, po czym przyciskam moje usta do jego. To delikatny pocałunek, nic głębokiego ani wielkiego. Krótki i słodki. Gdy sie odsuwam, uśmiecham sie do niego.
-Jestem gotowa- mówię.
-Jesteś pewna?- pyta po raz ostatni.
-Jestem, Tyler- przerzucam rękę przez jego tors. Głowę opieram o jego pierś. Czeka krótką chwilę po czym obejmuje mnie i przytula bliże do siebie.
-Mógłbym to robić wiecznie- całuje mnie w czoło.
-Ja też- plącze moje nogi z jego.
Właśnie tak zasypiamy, razem.
<3 <3 <3
Coś sie za mną rusza, czuje coś na mojej kostce i tali. Jęczę przekręcając sie i powoli otwieram oczy by zobaczyć Tyler'a wpatrzonego we mnie.
-Dzień dobry, piękna- szepcze-Przepraszam, nie chciałem cie obudzić, skarbie. Zrobię śniadanie.
-Która godzina?- chrypie
-Prawie ósma- całuje mnie w czubek głowy-Śpij dalej, kochanie. Za chwile wrócę ze śniadaniem dla ciebie.
Kiwam głową, trochę sie podnoszę i rozglądam sie. I wtedy odkrywam że jedna moja noga owinięta jest wokół niego niemal w seksualny sposób.
Cholera.
Szybko sie od niego odsuwam i przekręcam sie na drugi bok, zwijając w kulkę by ukryć rumieńce.
-Hej o co chodzi, kochanie-Tyler zawisa nade mną tak by na mnie spojrzeć. - Chodzi o to jak spaliśmy, prawda?
-Nie mówmy o tym...-chowam twarz w poduszkę i podciągam kolana pod brodę. Czuje że sie przybliża i już wiem co zamierza zrobić. - Nie! Nie!
-Co ja mówiłem o chowaniu sie przede mną?-Tyler chichocze i zaczyna mnie łaskotać wywołując mój głośny śmiech. Krzyczę i wyrywam sie ale kończę i tak ze łzami w oczach.
-O-okay! Okay! Nie będzie więcej cho-chowania sie, obiecuje! - sapię między napadami śmiechu. - Proszę!
-Tylko dlatego że tak ładnie prosisz...- trzyma mi ręce nad głową i pochyla sie bardzo, bardzo blisko mnie. Mój oddech jest urywany podczas gdy jego jest spokojny.
-Hej- w końcu mogę normalnie mówić.
-Hej- chichocze pochylając sie jeszcze niżej i całując mnie w nos.
-A co z "śpij dalej, kochanie" i "za chwile wrócę ze śniadaniem dla ciebie"?- pytam
-Schowałaś sie przede mną- uśmiecha sie do mnie- Obydwoje wiemy że kocham twoją piękną twarz i przeurocze rumieńce więc grzechem byłby je chować.
-Pogarszasz całą sytuację...- mamrocze zanurzając twarz w jego szyi, wiedząc że to jedynie miejsce gdzie mogę sie bezkarnie schować.
-Jesteś taka słodka, malutka- chichocze, całując mnie w skroń.
-Tyler..- jęczę i opadam z powrotem na łóżko.
-Śniadanie, skarbie?- pyta.
-Tak proszę- próbuje wstać ale Tyler mnie powstrzymuje.
-Przyniosę ci je do łóżka, księżniczko- uśmiecha sie- Chciałem to zrobić wcześniej ale przez przypadek cie obudziłem.
-To była moja wina. Cóż praktycznie cie zakotwiczyłam....
-Kocham gdy to robisz.- śmieje sie- Nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy niż dziś rano. Obudziłem sie przy tobie a to wszystko czego pragnę.
-Przeprasza...
-Nie masz za co. - kręci głową- Czekałbym jeszcze tysiąc lat, było warto.
-Naprawdę dobrze spałam zeszłej nocy.- mówię.
-Yeah ja też. - chichocze- Podczas snu często mamrotałaś moje imię. Kręciłaś sie trochę ale przestałaś gdy sie do mnie przytuliłaś.
-Możesz iść zrobić mi śniadanie..- mówię pragnąc zmienić temat. -Pójdę z tobą, mogę pokroić owoce albo coś...
-Nic nie musisz robić, skarbie- Tyler wstaje i podaje mi rękę bym także wstała.
-Nie muszę, ale chce- mówię, podążając do kuchni, czyli miejsca gdzie potrafię zrobić jedynie jakieś ciasteczka lub babeczki.
-Może zrobię ci cynamonowe bułeczki a ty możesz zrobić lukier?- chichocze odwracając mnie do siebie.
-Jeśli zajmę sie robieniem lukru, może jedna bułeczka będzie udekorowana bo resztę polewy zjem.
-Okay, możesz pomóc- wzdycha- Po prostu lubię sie tobą zajmować.
-Yeah, yeah. Słysze to każdego dnia. - żartuje. Otwiera usta by coś powiedzieć ale wyprzedzam go wiedząc dokładnie co zamierza powiedzieć.- wiem nigdy nie ma powodu by przestać mówić komuś ile dla nas znaczy wiem
Uśmiecham sie do niego i chowam twarz w jego piersi. Obejmuje mnie w tali ale po chwili odsuwamy sie od siebie i udajemy sie do kuchni.
-Co ty na to: bułeczki cynamonowe, sok leżenie w łóżku i oglądanie filmu?- pyta
-Idealnie- odpowiadam.
-Tylko to chce dziś robić, chce go spędzić z tobą w naszym łóżku.
-Nie mam nic przeciwko- mówię- Szczerze, dlaczego nie pozwoliłeś mi spać w swoim łóżku gdy tylko sie tu wprowadziłam?
-Bo byłaś zbyt osamotniona- chichocze- Widziałaś rozmiar łóżka? Jesteś niziutka w sumie o połowę mniejsza niż ja i naprawdę drobna, wiec czułabyś sie tam osamotniona.
-Co jeśli teraz czuje sie tam osamotniona gdy śpię?- śmieje sie
-Nie ma takiej mowy byś spała w tym łóżku sama. Nie przez długi czas. - pochyla sie i całuje mnie w usta.
-Rozumiem- chichocze, opierając głowę o jego ramie. -Nie mogę sie zbytnio skarżyć. Kiedy po raz pierwszy cie spotkałam, nie myślałam że jesteś typem który lubi sie przytulać.
Tyler jest wielkim facetem. Ma prawie 6'4 wzrostu i do tego jest bardzo umięśniony. Nie wygląda na taką osobę która mówi pieszczotliwie do swojej dziewczyny i poświęca jej tyle uwagi i troski.
-Nie możesz mnie winić. Jesteś zbyt słodka by cie nie przytulać. Cóż spójrz na siebie. -odsuwa sie odrobinę i spogląda na mnie- Nie można nie chcieć cie przytulać. Jesteś w mojej koszulce, wyglądasz cudownie zaspana, wysyłasz takie sygnały że po prostu muszę cie przytulać.
-Poczekam na ciebie w takim razie.- mówię- Muszę sie przebrać i w ogóle.
-Nic fantazyjnego. I żadnego makijażu. Jesteś zbyt piękna na to. - całuje mnie w nos.-I załóż jakąś moją koszulkę.
-Yeah, yeah. Wywracam oczmi i wstaje.
-Ty i te twoje 'yeah, yeah' - Tyler kręci głową-Weź te swoje ' yeah, yeah' i swój piękny tyłeczek i idź sie przebrać i wróć do łóżka. Naszego łóżka. Niedługo będzie śniadanie.
-Dziwak- mamrocze stając na palcach i całując go w policzek.
-Kocham cie- krzyczy za mną.
<3 <3 <3
Po przebraniu sie w różowe spodenki w serduszka i koszulkę Tyler'a umyłam zęby i generalnie ogarnęłam swoją twarz.
Szczerze, tęsknie za tym łóżkiem. Szybko przebiegam korytarz wracając do pokoju Tyler... naszego pokoju. To dziwne. Wszystkie moje ciuchy i ogólnie rzeczy są w innym pokoju.
Robię tak jak każe mi instynkt i biegiem wskakuje do łóżka. To normalne... prawda?
Słysze pukanie do drzwi i od razu do moich nozdrzy dociera zapach cynamonu. Tyler. Przekręcam sie na plecy i powoli siadam patrząc mu w oczy.
-A mnie nazwałaś dziwakiem- chichocze ukazując swoje dołeczki. -Ty jesteś słodkim dziwakiem.
-A ty.. wielkim dziwakiem- śmieje sie - Dobra wygrałeś.
-Mogę znieść to że jestem wielkim dziwakiem- uśmiecha sie chytrze i kładzie obok mnie tacę z pięknie pachnącym jedzeniem.-Sama przyznałaś że jestem wielki.
-Cóż yeah jakieś dwie sekundy temu- mamrocze opierając głowę na jego ramieniu.
-Nie, wcześniej też to mówiłaś- chichocze- Zaczniesz sie przede mną chować jeśli powiem coś jeszcze więc po prostu cie przytulę i upewnię sie że zjesz.
-Jesteś naprawdę wielkim dziwakiem- śmieje sie patrząc na niego. On tylko kręci głową i sadza mnie sobie na kolanach.
-Wiesz co sprawia że jestem naprawdę szczęśliwy?- pyta-To to co będziemy robić do końca naszego życia. Zwykłe proste chwile jak teraz. Spanie w jednym łóżku także.
-Chyba nie będę miała dużego problemu by do tego przywyknąć- uśmiecham sie do niego.
-Długo tu nie zostaniemy- mówi- Nasz dom jest już prawie gotowy.
-Chciałabym go już zobaczyć. Dlaczego jeszcze mnie tam nie zabrałeś?
-Bo chce dopracować każdy szczegół dla ciebie księżniczko. - całuje mnie w czubek głowy.- Kilka dni, może tydzień i będzie skończony. Wtedy cie tam zabiorę.
-To nie śmieszne- spoglądam na niego- Będę tęskniła za tym miejscem.
-Będziesz?- posyła mi zdziwione spojrzenie.
-Widziałeś moją sypialnie? Jest godna tumblera! Zrobienie go zajęło wieczność, a i tak nie jest dokończony.- żartuje- Plus moja łazienka to cudo.
-Twój stary pokój- poprawia mnie.
-Yeah yeah- mamrocze- Ale wciąż- to świetny pokój. Potrzebuje tego łóżka.
-Będziemy mieli jeszcze lepsze w naszym domu.- chichocze i odstawia pustą tacę na podłogę.
-To w ogóle możliwe?- rozkładam sie wygodnie na pościeli- Mogłabym wyjść za to łóżko.
-Jakim cudem sprawiasz że jestem zazdrosny nawet o martwą rzecz?- przybliża swoją twarz do mojej, jedną ręką głaszcze mnie po plecach a drugą zakłada pasmo włosów za ucho.
Uśmiecham sie, sprawiając że to odwzajemnia i pochyla sie tak że nasze usta sie stykają. To delikatny, słodki pocałunek. Spokojny. Zanurza dłoń w moich włosach a ja go obejmuje.
Sadza mnie na swoich kolanach i schodzi pocałunkami na moją szczękę a później na szyje.
-Za szybko- szepcze nieśmiało- Na zewnątrz jest tak dużo ludzi..
-Wiem, przepraszam- szepcze- Straciłem kontrole gdy uciekłaś ode mnie.
-Nic sie nie stało. -wzruszam ramionami.
-Nie, zasługujesz na wiele więcej niż to.- kręci głową i całuje swoje oznaczenie. -Zasługujesz na najlepsze. Powinienem poczekać aż poczujesz sie lepiej. Zasługujesz na coś wyjątkowego.
-W porządku- potakuje, kładąc dłoń na jego ramieniu.
-Nie, nie w porządku- przeczesuje dłonią włosy. -Zrobiłem to przy wszystkich, twojej siostrze, Aleksie, Landonie...
-Tyler- obejmuje go za szyje i łącze nasze czoła.-Oznaczysz mnie ponownie, prawda? Ja powinnam to zrobić ale nawet nie wiem czy to możliwe, ale powinnam mieć dwa oznaczenia. Pamiętasz?
-Yeah, ale to nie tylko my uh...
-Wiem- potakuje, ignorują rumieniec wykwitający na moją twarz.- Tylko... Pamiętaj że to druga szansa. Nie za dużo pamiętam z pierwszego razu.
-Kocham cie-mówi przyciskając swoje usta do moich.-Bardzo mocno, skarbie. Bardzo.
-Wiem, dziwaku- mamrocze.
<3 <3 <3
-Tyler! Nie mamy ani chleba, ani soku, ani kaszy, ani jajek ani Nutelly!- krzyczę z kuchni. -W tym domu nie ma jedzenia!
-Okay, kochanie-wchodzi do kuchni bez koszulki jedynie w spodenkach. Cały poranek chodził bez koszulki, ale powiedział że sie ubierze. To nie jest ubrani sie Ty. - W takim razie chodźmy na zakupy spożywcze.
-Tysiąc razy powtarzałeś rano że nigdzie nie idziemy.- śmieje sie zamykając lodówkę i podchodzę do zlewu by umyć ręce.
-Chce tylko spędzić ten dzień z tobą- mówi podchodząc do mnie i całując mnie w czubek głowy. -Z tobą nawet robienie zakupów będzie lepsze.
-Oczywiście- śmieje sie wycierając dłonie.- Ale najpierw musisz założyć koszulkę...
-Czy ty widziałaś moje mięśnie brzucha?- chichocze, całując mnie. To nie był krótki i słodki ale gorący i pełen pasji. - Chodź, idziemy. Nie chce by moja dziewczyna głodowała wieczorem.
-Już to robiłam...
-Ale to sie nie powtórzy, nigdy więcej. Zamierzam sie tobą zająć. -zakłada mi pasło włosów za ucho. Zbyt dużo dla mnie znaczysz by to sie powtórzyło.
-Więc chodźmy.-uśmiecham sie
-To zakładaj płaszcz i buty.- mówi-Sądzę że muszę zakryć mój brzuch...
Szepcze powodując mój śmiech. Na co on sie tylko uśmiecha i całuje mnie w czoło.
Rozdzielamy sie a gdy spotykamy sie ponownie Tyler ma na sobie białą koszulkę.
-Pomogę ci z płaszczem, malutka- przytrzymuje mi wierzchnie nakrycie. On natomiast zakłada kurtkę Nike.- Gotowa?
-Yeah- potakuje
Splata nasze palce razem i otwiera dla mnie drzwi, przepuszcza pierwszą.
Przywykłam już do jeżdżenia po okolicy. Do sklepu. Do baru z najlepszymi szejkami. Kwiaciarni. Sklepu z książkami. Jeżdżenie do miejsc które już znam nie jest wcale takie złe. Może to dlatego że gdziekolwiek jesteśmy Tyler nie puszcza mojej dłoni...
Wkrótce Tyler otwiera mi drzwi a ja wskakuje na siedzenie. Tyler ma dwa samochody, Ferrari i Pickup, szczerze wole tego drugiego.
-Masz listę?- pyta.
-Nie potrzebujemy listy- śmieje sie- Musimy kupić wszystko, dosłownie.
-Przypuszczam że robiliśmy zbyt dużo naleśników i pizz..-chwyta moją dłoń.-I często wychodziliśmy by coś zjeść. Nie zauważyliśmy.
-Nie żartuj- wzdycham.
-No cóż, skarbie, każdy by tak chciał.- uśmiecha sie po czym mnie całuje.
<3 <3 <3
-Na słono czy na słodko?- pyta Tyler trzymając dwa różne pudełka masła orzechowego.
-Oba- mówi, sprawiając że chichocze- To i tak mało.
-Widzę, od teraz to będą nasze ulubione.- wkłada je do wózka. Podchodzi do mnie i całuje w głowę. - Obydwoje uwielbiamy masło orzechowe.
-Dziwak- mamrocze stając na palcach i całując go w policzek jednocześnie rumienie sie bo zrobiłam to w miejscu publicznym. -Nie zapominajmy o Nutelli.
-Naprawdę kochasz te rzeczy, co?- chichocze, wkładając słoik do wózka.
-Jak można nie kochać Nuttelli?- mówię pchając wózek. Tyler idzie tuż za mną obejmując mnie i trzymając ręce na wózku tak że moje plecy dotykają jego klatki piersiowej. -Uwielbiam je zwłaszcza gdy coś źle mi idzie. To moja słabość.
-Nie chce żebyś kiedykolwiek znowu przez to przechodziła. -opiera podbródek o moją głowę. - Zbyt mocno cie kocham by oglądać jak cierpisz.
Spoglądam na niego, robię dzióbek bo z tej pozycji nie mogę go pocałować. Pochyla sie i łączy nasze usta w delikatnym pocałunku.
-Potrzebuje jeszcze precli- mówię- Aleks zjadł wszystkie.
-Zbliżyliście sie do siebie z Aleksem, huh?- zauważa.
-Dużo rzeczy nas łączy, obydwoje dużo przeszliśmy.- mówię. I obydwojgu nam zależało na Samie.- Nie wiem, najpierw sprawiał że bardzo sie denerwowałam w jego towarzystwie ale po tym jak obudziłam sie w szpitalu staliśmy sie pewnego rodzaju przyjaciółmi, chyba.
-To ma sens- Tyler potakuje. Wygląda jakby było coś jeszcze, coś o czym mi nie mówi. Chyba po prostu nie chce wracać do tematu żywienia.
-Piekarnia! -podskakuje w miejscu. Tyler chichocze i przyspiesza kroku a ja zawisam na wózku śmiejąc sie. Wiem że mógłby iść jeszcze szybciej, przecież to Tyler ale uważa by nic mi sie nie stało. Nigdy by mnie nie skrzywdził.
-Mówiłem ci że będzie fajnie- szepcze mi do ucha po czym całuje w skroń.
-Jak można kupować słodki chleb?- śmieje sie.
-Ty możesz.
-Sprawdźmy- mówię wspinając sie na wózek a on prowadzi mnie dookoła. - Czekaj, może jeszcze gdzieś później zajść? Jest jesień więc pora kupić kilka świec i kul do kąpieli i może moglibyśmy wybrać jakieś dekoracje do naszego nowego domu.
-Oczywiście, skarbie- chichocze- Kocham gdy sie czymś ekscytujesz.
-Yeah, yeah- wywracam oczami przez co pochyla sie i znów mnie całuje.
Płacimy za zakupy, pakujemy je do samochody i jedziemy do domu. Musimy wypakować rzeczy które muszą być w lodówce. Następnie do sklepu skąd wychodzimy z zbyt dużą liczą świec, perfum i kul do kąpieli. To podchodzi już pod chorą obsesje...
Upss
-Zapłacę...
-Nie- przerywa mi Tyler- Opiekuje sie tobą więc muszę dbać o twoje potrzeby.
-Ale...
-Żadnych ale.- całuje mnie w policzek- Teraz to są nasze pieniądze, nie tylko moje.
Przygryzam dolną wargę i tylko stoję obok gdy płaci. Dziewczyna która nas obsługuje patrzy na mnie dziwnie więc instynktownie chowam sie za Tyler'a. Chwyta moją dłoń a w drugą torbę z zakupami i wychodzimy.
-Dziękuję- mówię.
-Oczywiście, kochanie- uśmiecha sie do mnie- Weźmy jeszcze jakieś ozdoby na Halloween a później pójdziemy coś zjeść. Nie mam ochoty gotować.
-Więc po co robiliśmy spożywcze zakupy?- śmieje sie.
-Bo przygotuje ci jutro pyszne śniadanie- chichocze obejmując mnie w tali i przyciągając do swojego boku. Odrobinę sie spinam bo nie przywykłam do robienia takich rzeczy w miejscu publicznym. Ale muszę nauczyć sie jak mądrze wybrnąć z tej sytuacji.
Chwytam jego dłoń na mojej tali, podnoszę ją i robię obrót tak jakbyśmy tańczyli. Chichocze i zaczyna kołysać naszymi rękami. Jedynym minusem jest to że muszę dawać naprawdę wielkie kroki na moich krótkich nóżkach.
-Jesteś taka słodka, księżniczko- Tyler całuje mnie w czubek głowy.
Nie zrozumcie mnie źle, lubię nasze wspólne chwile na kanapie i spanie w tym samym łóżku. Ale nie mogę robić tego cały czas. O ile to ma jakiś sens. Zawsze sie odrobinę spinam, nic na to nie poradzę. Nie dzieje sie za każdym razem. Po prostu trudniej mi jest robić takie rzeczy publicznie bo czuje że ludzie sie na mnie patrzą.
-Kocham cie. Właśnie myślałem o tym jaki jestem szczęśliwy w tym momencie.
-Wiesz co?- spoglądam na niego- Ja też jestem bardzo szczęśliwa.
Tyler uśmiecha sie do mnie i całuje namiętnie. Odsuwam sie od niego pierwsza bo czuje na sobie ostre spojrzenie innych ludzi.
-Dziś był cudowny dzień- odwzajemniam uśmiech.
Słyszę jakieś poruszenie obok i od razu dotyk na tali. Czuje iskierki i już wiem o co chodzi. Wiem co to oznacza:
Kolejny uścisk.
Chichocze gdy nasze oczy sie spotykają. Uśmiecha sie do mnie a ja również go obejmuję w tali.
-Lubie te nasze iskierki.- mówię.
-Ciesze sie- Tyler szczerzy sie szeroko.- Uwielbiam gdy sie uśmiechasz.
-Dziwak.- śmieje sie.
<3 <3 <3
Kom i *** są mile widziane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro