Rozdział 12
Zdjęcie Mirandy Kerr jako Hudson
Carter Kelly P.O.V
Jutro spotykam sie z mamą Tyler.
Stwierdzić, że jestem zdenerwowana to wielkie niedopowiedzenie.
Jeśli zawale albo urażę ją w jakiś sposób, zniszczę wszystko. Szczerze, dziwie sie że mnie zaakceptował.
Co gorsze, Tyler nie będzie przez cały dzień i wróci dopiero około 21. Więc nie może mnie uspokoić. Cóż powiedział że w każdej chwili mogę do niego zadzwonić ale to nie to samo.
Plus, nie jestem całkiem sama, Lee i Liam siedzą cały dzień ze mną. Tyler twierdzi że to środki bezpieczeństwa w razie gdyby zbuntowani zaatakowali ale sądzę że ma po prostu paranoje że mogłabym znowu... to zrobić.
Ale nie zamierzam. To ostatnie co mam ochotę zrobić. Tu jest dobrze. Widuje sie z siostrą, mam nowych przyjaciół i mam Tylera.
Aktualnie Lee siedzi na stołku barowym i obserwuje jak Liam krząta sie po kuchni. Widzę to wszystko z drzwi na korytarz a po chwili do niech dołączam.
-Hej- Lee uśmiecha sie do mnie gdy siadam obok niej.
-Dzień dobry Luna- odwraca sie do mnie Liam po czym wraca do robienia śniadania.
-Jak ci sie spało?- pyta dziewczyna opierając policzek na dłoni.
-Okay-odpowiadam machając nogami ze zdenerwowania.
-Śniłaś o mnie?- mówi głos za mną. Wiem że to nie Tyler bo nie czuje żadnych dreszczy, Lima za bardzo mnie szanuje by powiedzieć coś takiego i nie jest to też moja siostra bo zdecydowanie jest to męski głos.
Zostaje tylko jedna osoba.
-Cześć Aleks.- uśmiecham sie odwracając do niego.
-Dzień dobry Carter- nachyla sie nade mną.
Aleks ma ok 6' ale to jak sie zachowuje sprawia że mam wrażenie że jest o wiele wyższy. Zawsze gdy patrze w jego brązowe oczy uspokajam sie. Nie tak bardzo jak przy Tyler ale wciąż.
-Co tu robisz?- pyta Liam- Myślałem że dziś pracujesz.
-Miałem ale Ty chciał bym dołączył do was jako niańka. - czochra moje włosy- Wspominał coś że przydałby sie tu lekarz w razie co.
-Sprawiasz że brzmi to jakbym miała dziesięć lat. - udaje małe dziecko.
-Wyglądasz na dziesięć- śmieje sie zabierając miskę z kremem od Liam i oblizuje łyżkę.
-No dalej- Lee chwyta mnie za ramiona i prowadzi korytarzem.
-Gdzie idziemy?- pytam.
-Jestem jedyną osobą która pomyślała o tym obiedzie wcześniej. Pomogę ci wybrać co założyć. -tłumaczy wprowadzając mnie do mojej sypialni a ja jestem wdzięczna że nigdzie nie leżą brudne ubrania.
Siadam na łóżku gdy ona otwiera moją szafę.
-To nie musi być nic wielkiego. Tylko prostego. - mówi- Ma pokazać kim jesteś. Sądzę że pójdziemy w jakiś sweter i spódnicę, może rajstopy.
-Okay- mówię.
Szczerze, jestem jej za to wdzięczna. Świrowałam co założyć na ten obiad od kiedy Tyler mi o nim powiedział.
-Co sądzisz o tym?- Pyta Lee trzymając czarną spódnicę i różowy sweter. - Prosta, słodka, dziewczęca.
-Może- zgadzam sie z nią. -Mogłabym związać włosy w koński ogon i zakręcić końcówki.
-Yeah- potakuje.
-Nie! Źle to robicie!- Alek otwiera szeroko drzwi wchodząc do pokoju. - Jest zbyt niewinna na czerń. To musi pokazać kim ona jest tak naprawdę. Jestem tu cały czas i nigdy nie widziałem cie w tym kolorze.
-Co założyłaś?- pytam jej.
-Mała chłopczyca założyła sukienkę.
-Założyłam szeroką sukienkę do kolan.- odpowiada Lee- Landon pozwolił mi ją zachować. Powiedział że pewnego dnia gdy będziemy mieli córeczkę- o ile będzie to dziewczynka- gdy ona będzie sie szykowała na swój pierwszy obiad z teściową mam jej pokazać tą sukienkę.
-Alfa zapewne zrobi to samo z tobą, Luna- mówi Liam. Oczywiście nim wszedł do środka to zapukał.
-Mam pomysł!- krzyczy Aleks- Każdy z nas wybierze ci po dwa outfits które przedstawią naszą mała Carter i ten kto wygra wybierze imię dla twojego pierworodnego.
-C-co?- mamroczę.
-Jestem już gotowy nazwać dziecko Landona i Lee. Jeśli to będzie chłopiec będzie to Aleksander a jeśli dziewczynka Aleksandra.- mówi Alek.
-Kto powiedział że nazwiesz moje pierwsze dziecko!- Lee krzyczy z garderoby.
-Pierwszy wymyśliłem co założysz.- wzrusza ramionami.
Lee wraca i rzuca sie na łóżko tuż przy mnie. Kładzie sie na brzuchu.
-Cóż, jeśli nazwie moje dziecko to twoje też musi.- mówi- Najlepsi przyjaciele.
Warczę opadając na plecy i zakrywając twarz poduszką. Nie mam jak protestować.
-Liam, no dawaj. Wybierz dla niej dwa stroje. - zachęca Aleks- Grasz z nami.
-Nie jestem pewien czy powinniśmy to robić....- mówi drapiąc sie po karku- Alfie sie to nie spodoba.
-Tylko nie dotykaj pewnych rzeczy w szafie- mówię- Przeżyje tak długo jak będziesz ich unikał.
-Jesteś pewna Luna?- spogląda na mnie. Kiwam głową. Wzdycha i dołącza do Aleks i Lee w garderobie.
To będzie długi dzień.
-Carter? Dlaczego trzymasz bokserki Tyler w swojej szafie?- krzyczy Aleks.
<3 <3 <3
-Okej ludzie? Czas minął- mówię w końcu.- Po prostu pokazujcie.
-W porządku, w porządku- odpowiada dramatycznie Aleks- Oto moje propozycje.
Aleks wybrał prostą, luźną, szarą, długą sukienkę i do tego parę długich białych skarpet oraz buty na koturnie. Następnie jest biała obcisła sukienka i zielony sweter.
-Myślę że Mila to odpowiednie imię dla twojego dziecka.- mówi drapiąc sie po policzku.
-Oh błagam mówisz tak tylko dlatego że kochasz Milę Kunis- jęczy Lee- A teraz, zwyciężczyni.
Pierwszy zestaw to jasna niebieska długa przyległa bluzka i biała, zwiewna spódnica. Kolejna to fioletowa sukienka z lekko błyszczącym paskiem w tali.
-Fiolet to za ciemny kolor- komentuje Aleks.
-Zamknij sie- Lee wywraca oczami i pada na łóżko- Dalej Liam! Pośpiesz sie!
-Okay, okay- wychodzi z dwoma sukienkami- To dziwne.
-Zgadzam sie- wzdycham- Ale nie ma innego wyjścia. Proszę, Liam?
Najpierw jest jasno szara spódnica i biały sweter. A potem krótka różowa sukienka.
Serce mi staje na ostatnią kreację. Nie chodziłam w niczym na krótki rękaw od kiedy skończyłam dziesięć lat. I nie zamierzam tego zmienić.
-W sumie podoba mi sie ostatnia wersja- komentuje Lee, podchodząc do Liam i odbierając od niego ubrania.
-Jestem pod wrażeniem- zgadza sie Aleks- Spróbuj Carter.
-Uh..- przygryzam dolną wargę i wychodzę z pokoju szykować sie do pokazania im tego.
Nagle dzwoni telefon.
Szybko biegnę do kuchni i podnoszę telefon by go odebrać. Uśmiecham sie na to kto dzwoni.
-Hej- mówię do telefonu.
-Cześć księżniczko- odzywa sie Tyler- Jak mija ci dzień?
-W porządku- odpowiadam- Dziękuje tak w ogóle. Uratowałeś mnie przed przymiarką sukni.
-Dlaczego mierzysz sukienki?- chichocze.
-Lee próbowała mi pomóc co założyć na jutrzejszy obiad i wtedy Aleks wpadł na świetny pomysł by każdy z nich wybrał po dwa outfits a kto wygra ten nazwie nasze pierwsze dziecko. - rumienie sie mówiąc ostatnią część.
-Przypomnij mi żebym następnym razem wezwał twoją siostrę gdy zostawię cie samą.- wzdycha- Dlaczego nie chcesz ich mierzyć?
-Bo- odwracam sie by sprawdzić czy pozostała trójka wciąż jest czymś zajęta. Wychodzę na balkon nim kończę szeptem zdanie- Ma krótki rękaw. Nie chce by zobaczyli moje blizny.
Tyler pozostaje cicho przez chwile, na pewno zastanawia sie co powiedzieć.
-Zajrzyj do mojej szafy. Jest tam pudełko z twoim imieniem. Kupiłem to dla ciebie w dniu gdy zabrałem cie do sklepu.- mówi w końcu. Robię tak jak powiedział- Zobaczyłem to i od razu pomyślałem o tobie.
-Masz racje.- śmiej sie cicho.Jest to luźny kremowy sweter, i rozkloszowana spódniczka w kwiaty.- To coś w moim stylu.
-Ciesze sie że ci sie podoba, kochanie- mogę wręcz usłyszeć jak sie uśmiecha.- Nie pozwól żeby Liam, Alek albo Lee zobaczyli jak sie przebierasz. Chce żebyś przebrała sie w łazience i potem im sie pokazała.
-Wiem wiem- wzdycham z uśmiechem- Jestem twoja, wiem. Przerabialiśmy już to.
-Dobra dziewczynka- mówi Tyler- Tęsknie. Nie lubię być z dale od ciebie przez tak długi czas.
-Yeah, dziwnie jest nie mieć cię obok.- zgadzam sie z nim.
-Będę w domu tak szybko jak sie da, kochanie. - przypomina mi- Obiecuje. Nienawidzę gdy nie mogę cie przytulić. Boże tak bardzo za tobą tęsknie.
-Ja za tobą też- zapewniam go,
-Musze kończyć, wrócę nim sie obejrzysz- Tyler wzdycha- I obiecaj mi dwie rzeczy. Nie pokazuj im blizn jeśli nie chcesz by je zobaczyli. I nie pokazuj nikomu sowich piersi i tyłka. One są dostępne tylko dla moich oczu.
-Wiem, wiem- śmieje sie- Jestem twoja.
-Kocham to słyszeć.- mówi- Do zobaczenia wkrótce, kochanie.
-Pa, Tyler- mówię cicho nim sie rozłączam.
Cieszę sie że pomyślał o tym że źle sie czuje w krótkim rękawie. I ciesze sie bo to mój ulubiony kolor. Szybko sie przebieram i wraca do pokoju.
-A co myślicie o tym?- pytam całej trójki.
-Skąd to masz?- Lee uśmiecha sie łagodnie podchodząc- Jest idealna dla ciebie!
-Kto to wybrał?- pyta Aleks.
-Tyler- odpowiadam- Gdy zapytał co robimy a ja opowiedziałam mu że wybieramy strój na jutro powiedział mi że kupił coś dla mnie kilka tygodni temu.
-Więc to Alfa nazwie twoje pierwsze dziecko. - uśmiecha sie Liam- Dobrze to brzmi.
-Bez żartów- śmieje sie.
- W porządku, cóż, Landona nie będzie przez następną godzinę. Alfa jest na spotkaniu, Bet także nie ma. - wzdycha Lee, wychodząc z pokoju. Podążamy za nią do kuchni gdzie zgarnia swoją torebkę. - Idziemy na lunch. Do zobaczenia ludzie.
-Czekaj! Też chce iść!- krzyczy Aleks zakładając kurtkę i goniąc za nią.
-Ludzie! Nie sądzę żeby to był dobry pomysł bym został sam z naszą Luną!- woła za nimi Liam.
-Nie martw sie- odzywa sie nowy głos- Ja tu jestem.
Odwracam sie by zobaczyć moją siostrę stojącą w drzwiach. Nic na to nie poradzę ale szybko do niej podbiegam by ją przytulić. Właśnie jej potrzebowałam.
-Cześć, Cake- śmieje sie Hudson gdy ją puszczam.
-Widzimy sie następnym razem Luno- Liam kłania sie mi nim wychodzi. Źle sie czuje z tym że pozwoliłam mu tak szybko wyjść.
-Nie wierze że to robię- mówię jej.
-Ja też nie- Hudson kręci głową- To będzie dla ciebie dobre, dla nas obu.
-Wiem- wzdycham-Ale to wszystko dzieje sie tak szybko.
-Cóż, znacie sie od sierpnia a jest prawie październik- mówi- Zazwyczaj nie trwa to tak długo, ale wasz przypadek jest inny.
-Denerwuje sie- mówię.
-Nie potrzebnie, Tyler będzie tam z tobą. Plus, jeśli zamierzasz w tym iść jego mama pomyśli że jesteś piękna.
-Wszystko od tego zależy- myślę na głos- Jeśli to zawale to Tyler będzie zawiedziony, a i tak zniszczyłam mu życie kilka miesięcy temu, nie mogę znów tego zrobić.
-Ej, spójrz na mnie- Hudson chwyta mnie za ramiona i spogląda na mnie- Nigdy go nie zawiodłaś, nie wmawiaj tego sobie. Wiesz jak bardzo mu na tobie zależy, że zrobi dla ciebie wszystko, że kocha cie bezwarunkowo.
-Wciąż sie denerwuje.- szepcze- Mam mętlik.
-Tyler tam będzie tuż obok ciebie. Okay?- mówi spokojnie- Nie martw sie tym. Słyszałam że jego mama jest bardzo miłą kobietą, pokocha cie, Carter.
-Naprawdę mam taką nadzieje- wypuszczam drżący oddech.
Chciałabym żeby był tu Tyler.
<3 <3 <3
Hudson wychodzi ok. 22:30 kiedy decyduje sie położyć. Od tamtej pory minęły dwie godziny, najdłuższe dwie godziny w moim życiu. Jest już prawie 1 a ja jestem strasznie zmęczona.
Nie byłam zdolna zasnąć bez Tyler. Siedzącego na brzegu łóżka każdej nocy gładzącego mnie po plecach albo bawiącego sie moimi włosami. Plus, budzę sie zawsze gdy wychodzi i zakładam jego koszulkę do łóżka.
Wzdycham i siadam na łóżku, związując włosy w niechlujnego koka. Jestem tylko w koszuli Tyler i spodenkach, ale jestem zbyt zmęczona by o to zadbać.
Po wyjściu z pokoju podążam korytarzem do kuchni gdzie planuje zrobić sobie gorącą czekoladę. Siadam na krześle i okrywam sie kocem.
Nie mam nic lepszego do roboty niż czekać aż wróci- nie żebym mogła zasnąć.
I właśnie słyszę jak drzwi sie otwierają. Szybko wstaje, odstawiając kubek na stół i zrzucając koc by pobiec do wejścia.
Tyler stoi tam, odwieszając kurtkę nim sie do mnie odwraca. Uśmiecha sie kierując w moją stronę. Owijam ręce dookoła jego toru a on robi to samo.
-Tęskniłem, malutka- mówi Tyler, zjeżdżając dłońmi na moje biodra by mnie podnieść. Owijam nogi wokół jego bioder a ręce dookoła szyi.
-Też za tobą tęskniłam- chowam głowę w jego ramieniu.
-Dlaczego wciąż nie śpisz?- mówi teraz poważniej. Zapomniałam że nie lubi gdy zarywam noc.
-Nie mogłam spać. - odpowiadam.
-Przepraszam że jestem tak późno, kochanie. Wyszedłem tak szybko jak mogłem- całuje czubek mojej głowy.- Jak miną ci dzień?
-Okay- mówię- A ci?
-Długo- wzdycha, niosąc mnie z powrotem do salonu by usiąść na kanapie. -Nie lubię być z dala od ciebie. Wszystko o czym myślałem przez cały dzień to wrócić do domu, obudzić cię i trzymać w ramionach aż znów zaśniesz.
-Nie mam nic przeciwko.- mówię ziewając.
-Wyglądasz na zmęczoną, malutka- chwyta moje policzki i całuje mnie w nos- Cały dzień na to czekałem.
-Zabierzmy cie do łóżka, kochanie- wstaje ze mną na rękach.- Nigdy mi sie to nie znudzi.
-D-dupek- mamroczę. On jedynie całuje czubek mojej głowy.
Gdy docieramy do mojej sypialni stawia mnie delikatnie. Biegnę i skacze na łóżko lądując na brzuchu. Co wywołuje śmiech Tyler.
-Chodź tu do mnie- Tyler kładzie sie na plecach na łóżku. -Wyjdę gdy tylko zaśniesz, wiem że nie jesteś na to gotowa.
Potakuje, przybliżając sie i kładą na jego piersi.
-Denerwowałam sie cały dzień.- szepcze.
-Dlaczego?- spogląda na mnie.
-Jeśli jutro zawale wszystko legnie w gruzach.- przygryzam wargę- Zrobiłam już tak wiele głupich rzeczy a ty przez to też dużo wycierpiałeś po prostu nie mogę znowu tego zrobić...
-Ej, ej spójrz na mnie- chwyta moją twarz w dłonie i zmusza do spojrzenia sobie w oczy- Wszystko przez co przeszliśmy doprowadziło nas do tego momentu, tutaj. Jesteś najbardziej troskliwą, słodką, miłą, śliczną, inteligentną, kochającą kobietą na tej planecie i wiem że moja mama pokocha cie niemal tak mocno jak ja. Nie kłopocz tej swojej pięknej główki.
-Jestem kłębkiem nerwów- szepcze
-Ale moim kłębkiem.
<3 <3 <3
Kom i *** są mile widziane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro