Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Zdjęcie Mirandy Kerr jako Hudson

Carter Kelly P.O.V

Jutro spotykam sie z mamą Tyler.

Stwierdzić, że jestem zdenerwowana to wielkie niedopowiedzenie.

Jeśli zawale albo urażę ją w jakiś sposób, zniszczę wszystko. Szczerze, dziwie sie że mnie zaakceptował.

Co gorsze, Tyler nie będzie przez cały dzień i wróci dopiero około 21. Więc nie może mnie uspokoić. Cóż powiedział że w każdej chwili mogę do niego zadzwonić ale to nie to samo.

Plus, nie jestem całkiem sama, Lee i Liam siedzą cały dzień ze mną. Tyler twierdzi że to środki bezpieczeństwa w razie gdyby zbuntowani zaatakowali ale sądzę że ma po prostu paranoje że mogłabym znowu... to zrobić.

Ale nie zamierzam. To ostatnie co mam ochotę zrobić. Tu jest dobrze. Widuje sie z siostrą, mam nowych przyjaciół i mam Tylera.

Aktualnie Lee siedzi na stołku barowym i obserwuje jak Liam krząta sie po kuchni. Widzę to wszystko z drzwi na korytarz a po chwili do niech dołączam.

-Hej- Lee uśmiecha sie do mnie gdy siadam obok niej.

-Dzień dobry Luna- odwraca sie do mnie Liam po czym wraca do robienia śniadania.

-Jak ci sie spało?- pyta dziewczyna opierając policzek na dłoni.

-Okay-odpowiadam machając nogami ze zdenerwowania.

-Śniłaś o mnie?- mówi głos za mną. Wiem że to nie Tyler bo nie czuje żadnych dreszczy, Lima za bardzo mnie szanuje by powiedzieć coś takiego i nie jest to też moja siostra bo zdecydowanie jest to męski głos.

Zostaje tylko jedna osoba.

-Cześć Aleks.- uśmiecham sie odwracając do niego.

-Dzień dobry Carter- nachyla sie nade mną.

Aleks ma ok 6' ale to jak sie zachowuje sprawia że mam wrażenie że jest o wiele wyższy. Zawsze gdy patrze w jego brązowe oczy uspokajam sie. Nie tak bardzo jak przy Tyler ale wciąż.

-Co tu robisz?- pyta Liam- Myślałem że dziś pracujesz.

-Miałem ale Ty chciał bym dołączył do was jako niańka. - czochra moje włosy- Wspominał coś że przydałby sie tu lekarz w razie co.

-Sprawiasz że brzmi to jakbym miała dziesięć lat. - udaje małe dziecko.

-Wyglądasz na dziesięć- śmieje sie zabierając miskę z kremem od Liam i oblizuje łyżkę.

-No dalej- Lee chwyta mnie za ramiona i prowadzi korytarzem.

-Gdzie idziemy?- pytam.

-Jestem jedyną osobą która pomyślała o tym obiedzie wcześniej. Pomogę ci wybrać co założyć. -tłumaczy wprowadzając mnie do mojej sypialni a ja jestem wdzięczna że nigdzie nie leżą brudne ubrania.

Siadam na łóżku gdy ona otwiera moją szafę.

-To nie musi być nic wielkiego. Tylko prostego. - mówi- Ma pokazać kim jesteś. Sądzę że pójdziemy w jakiś sweter i spódnicę, może rajstopy.

-Okay- mówię.

Szczerze, jestem jej za to wdzięczna. Świrowałam co założyć na ten obiad od kiedy Tyler mi o nim powiedział.

-Co sądzisz o tym?- Pyta Lee trzymając czarną spódnicę i różowy sweter. - Prosta, słodka, dziewczęca.

-Może- zgadzam sie z nią. -Mogłabym związać włosy w koński ogon i zakręcić końcówki.

-Yeah- potakuje.

-Nie! Źle to robicie!- Alek otwiera szeroko drzwi wchodząc do pokoju. - Jest zbyt niewinna na czerń. To musi pokazać kim ona jest tak naprawdę. Jestem tu cały czas i nigdy nie widziałem cie w tym kolorze.

-Co założyłaś?- pytam jej.

-Mała chłopczyca założyła sukienkę.

-Założyłam szeroką sukienkę do kolan.- odpowiada Lee- Landon pozwolił mi ją zachować. Powiedział że pewnego dnia gdy będziemy mieli córeczkę- o ile będzie to dziewczynka- gdy ona będzie sie szykowała na swój pierwszy obiad z teściową mam jej pokazać tą sukienkę.

-Alfa zapewne zrobi to samo z tobą, Luna- mówi Liam. Oczywiście nim wszedł do środka to zapukał.

-Mam pomysł!- krzyczy Aleks- Każdy z nas wybierze ci po dwa outfits które przedstawią naszą mała Carter i ten kto wygra wybierze imię dla twojego pierworodnego.

-C-co?- mamroczę.

-Jestem już gotowy nazwać dziecko Landona i Lee. Jeśli to będzie chłopiec będzie to Aleksander a jeśli dziewczynka Aleksandra.- mówi Alek.

-Kto powiedział że nazwiesz moje pierwsze dziecko!- Lee krzyczy z garderoby.

-Pierwszy wymyśliłem co założysz.- wzrusza ramionami.

Lee wraca i rzuca sie na łóżko tuż przy mnie. Kładzie sie na brzuchu.

-Cóż, jeśli nazwie moje dziecko to twoje też musi.- mówi- Najlepsi przyjaciele.

Warczę opadając na plecy i zakrywając twarz poduszką. Nie mam jak protestować.

-Liam, no dawaj. Wybierz dla niej dwa stroje. - zachęca Aleks- Grasz z nami.

-Nie jestem pewien czy powinniśmy to robić....- mówi drapiąc sie po karku- Alfie sie to nie spodoba.

-Tylko nie dotykaj pewnych rzeczy w szafie- mówię- Przeżyje tak długo jak będziesz ich unikał.

-Jesteś pewna Luna?- spogląda na mnie. Kiwam głową. Wzdycha i dołącza do Aleks i Lee w garderobie.

To będzie długi dzień.

-Carter? Dlaczego trzymasz bokserki Tyler w swojej szafie?- krzyczy Aleks.

<3 <3 <3

-Okej ludzie? Czas minął- mówię w końcu.- Po prostu pokazujcie.

-W porządku, w porządku- odpowiada dramatycznie Aleks- Oto moje propozycje.

Aleks wybrał prostą, luźną, szarą, długą sukienkę i do tego parę długich białych skarpet oraz buty na koturnie. Następnie jest biała obcisła sukienka i zielony sweter.

-Myślę że Mila to odpowiednie imię dla twojego dziecka.- mówi drapiąc sie po policzku.

-Oh błagam mówisz tak tylko dlatego że kochasz Milę Kunis- jęczy Lee- A teraz, zwyciężczyni.

Pierwszy zestaw to jasna niebieska długa przyległa bluzka i biała, zwiewna spódnica. Kolejna to fioletowa sukienka z lekko błyszczącym paskiem w tali.

-Fiolet to za ciemny kolor- komentuje Aleks.

-Zamknij sie- Lee wywraca oczami i pada na łóżko- Dalej Liam! Pośpiesz sie!

-Okay, okay- wychodzi z dwoma sukienkami- To dziwne.

-Zgadzam sie- wzdycham- Ale nie ma innego wyjścia. Proszę, Liam?

Najpierw jest jasno szara spódnica i biały sweter. A potem krótka różowa sukienka.

Serce mi staje na ostatnią kreację. Nie chodziłam w niczym na krótki rękaw od kiedy skończyłam dziesięć lat. I nie zamierzam tego zmienić.

-W sumie podoba mi sie ostatnia wersja- komentuje Lee, podchodząc do Liam i odbierając od niego ubrania.

-Jestem pod wrażeniem- zgadza sie Aleks- Spróbuj Carter.

-Uh..- przygryzam dolną wargę i wychodzę z pokoju szykować sie do pokazania im tego.

Nagle dzwoni telefon.

Szybko biegnę do kuchni i podnoszę telefon by go odebrać. Uśmiecham sie na to kto dzwoni.

-Hej- mówię do telefonu.

-Cześć księżniczko- odzywa sie Tyler- Jak mija ci dzień?

-W porządku- odpowiadam- Dziękuje tak w ogóle. Uratowałeś mnie przed przymiarką sukni.

-Dlaczego mierzysz sukienki?- chichocze.

-Lee próbowała mi pomóc co założyć na jutrzejszy obiad i wtedy Aleks wpadł na świetny pomysł by każdy z nich wybrał po dwa outfits a kto wygra ten nazwie nasze pierwsze dziecko. - rumienie sie mówiąc ostatnią część.

-Przypomnij mi żebym następnym razem wezwał twoją siostrę gdy zostawię cie samą.- wzdycha- Dlaczego nie chcesz ich mierzyć?

-Bo- odwracam sie by sprawdzić czy pozostała trójka wciąż jest czymś zajęta. Wychodzę na balkon nim kończę szeptem zdanie- Ma krótki rękaw. Nie chce by zobaczyli moje blizny.

Tyler pozostaje cicho przez chwile, na pewno zastanawia sie co powiedzieć.

-Zajrzyj do mojej szafy. Jest tam pudełko z twoim imieniem. Kupiłem to dla ciebie w dniu gdy zabrałem cie do sklepu.- mówi w końcu. Robię tak jak powiedział- Zobaczyłem to i od razu pomyślałem o tobie.

-Masz racje.- śmiej sie cicho.Jest to luźny kremowy sweter, i rozkloszowana spódniczka w kwiaty.- To coś w moim stylu.

-Ciesze sie że ci sie podoba, kochanie- mogę wręcz usłyszeć jak sie uśmiecha.- Nie pozwól żeby Liam, Alek albo Lee zobaczyli jak sie przebierasz. Chce żebyś przebrała sie w łazience i potem im sie pokazała.

-Wiem wiem- wzdycham z uśmiechem- Jestem twoja, wiem. Przerabialiśmy już to.

-Dobra dziewczynka- mówi Tyler- Tęsknie. Nie lubię być z dale od ciebie przez tak długi czas.

-Yeah, dziwnie jest nie mieć cię obok.- zgadzam sie z nim.

-Będę w domu tak szybko jak sie da, kochanie. - przypomina mi- Obiecuje. Nienawidzę gdy nie mogę cie przytulić. Boże tak bardzo za tobą tęsknie.

-Ja za tobą też- zapewniam go,

-Musze kończyć, wrócę nim sie obejrzysz- Tyler wzdycha- I obiecaj mi dwie rzeczy. Nie pokazuj im blizn jeśli nie chcesz by je zobaczyli. I nie pokazuj nikomu sowich piersi i tyłka. One są dostępne tylko dla moich oczu.

-Wiem, wiem- śmieje sie- Jestem twoja.

-Kocham to słyszeć.- mówi- Do zobaczenia wkrótce, kochanie.

-Pa, Tyler- mówię cicho nim sie rozłączam.

Cieszę sie że pomyślał o tym że źle sie czuje w krótkim rękawie. I ciesze sie bo to mój ulubiony kolor. Szybko sie przebieram i wraca do pokoju.

-A co myślicie o tym?- pytam całej trójki.

-Skąd to masz?- Lee uśmiecha sie łagodnie podchodząc- Jest idealna dla ciebie!

-Kto to wybrał?- pyta Aleks.

-Tyler- odpowiadam- Gdy zapytał co robimy a ja opowiedziałam mu że wybieramy strój na jutro powiedział mi że kupił coś dla mnie kilka tygodni temu.

-Więc to Alfa nazwie twoje pierwsze dziecko. - uśmiecha sie Liam- Dobrze to brzmi.

-Bez żartów- śmieje sie.

- W porządku, cóż, Landona nie będzie przez następną godzinę. Alfa jest na spotkaniu, Bet także nie ma. - wzdycha Lee, wychodząc z pokoju. Podążamy za nią do kuchni gdzie zgarnia swoją torebkę. - Idziemy na lunch. Do zobaczenia ludzie.

-Czekaj! Też chce iść!- krzyczy Aleks zakładając kurtkę i goniąc za nią.

-Ludzie! Nie sądzę żeby to był dobry pomysł bym został sam z naszą Luną!- woła za nimi Liam.

-Nie martw sie- odzywa sie nowy głos- Ja tu jestem.

Odwracam sie by zobaczyć moją siostrę stojącą w drzwiach. Nic na to nie poradzę ale szybko do niej podbiegam by ją przytulić. Właśnie jej potrzebowałam.

-Cześć, Cake- śmieje sie Hudson gdy ją puszczam.

-Widzimy sie następnym razem Luno- Liam kłania sie mi nim wychodzi. Źle sie czuje z tym że pozwoliłam mu tak szybko wyjść.

-Nie wierze że to robię- mówię jej.

-Ja też nie- Hudson kręci głową- To będzie dla ciebie dobre, dla nas obu.

-Wiem- wzdycham-Ale to wszystko dzieje sie tak szybko.

-Cóż, znacie sie od sierpnia a jest prawie październik- mówi- Zazwyczaj nie trwa to tak długo, ale wasz przypadek jest inny.

-Denerwuje sie- mówię.

-Nie potrzebnie, Tyler będzie tam z tobą. Plus, jeśli zamierzasz w tym iść jego mama pomyśli że jesteś piękna.

-Wszystko od tego zależy- myślę na głos- Jeśli to zawale to Tyler będzie zawiedziony, a i tak zniszczyłam mu życie kilka miesięcy temu, nie mogę znów tego zrobić.

-Ej, spójrz na mnie- Hudson chwyta mnie za ramiona i spogląda na mnie- Nigdy go nie zawiodłaś, nie wmawiaj tego sobie. Wiesz jak bardzo mu na tobie zależy, że zrobi dla ciebie wszystko, że kocha cie bezwarunkowo.

-Wciąż sie denerwuje.- szepcze- Mam mętlik.

-Tyler tam będzie tuż obok ciebie. Okay?- mówi spokojnie- Nie martw sie tym. Słyszałam że jego mama jest bardzo miłą kobietą, pokocha cie, Carter.

-Naprawdę mam taką nadzieje- wypuszczam drżący oddech.

Chciałabym żeby był tu Tyler.

<3 <3 <3

Hudson wychodzi ok. 22:30 kiedy decyduje sie położyć. Od tamtej pory minęły dwie godziny, najdłuższe dwie godziny w moim życiu. Jest już prawie 1 a ja jestem strasznie zmęczona.

Nie byłam zdolna zasnąć bez Tyler. Siedzącego na brzegu łóżka każdej nocy gładzącego mnie po plecach albo bawiącego sie moimi włosami. Plus, budzę sie zawsze gdy wychodzi i zakładam jego koszulkę do łóżka.

Wzdycham i siadam na łóżku, związując włosy w niechlujnego koka. Jestem tylko w koszuli Tyler i spodenkach, ale jestem zbyt zmęczona by o to zadbać.

Po wyjściu z pokoju podążam korytarzem do kuchni gdzie planuje zrobić sobie gorącą czekoladę. Siadam na krześle i okrywam sie kocem.

Nie mam nic lepszego do roboty niż czekać aż wróci- nie żebym mogła zasnąć.

I właśnie słyszę jak drzwi sie otwierają. Szybko wstaje, odstawiając kubek na stół i zrzucając koc by pobiec do wejścia.

Tyler stoi tam, odwieszając kurtkę nim sie do mnie odwraca. Uśmiecha sie kierując w moją stronę. Owijam ręce dookoła jego toru a on robi to samo.

-Tęskniłem, malutka- mówi Tyler, zjeżdżając dłońmi na moje biodra by mnie podnieść. Owijam nogi wokół jego bioder a ręce dookoła szyi.

-Też za tobą tęskniłam- chowam głowę w jego ramieniu.

-Dlaczego wciąż nie śpisz?- mówi teraz poważniej. Zapomniałam że nie lubi gdy zarywam noc.

-Nie mogłam spać. - odpowiadam.

-Przepraszam że jestem tak późno, kochanie. Wyszedłem tak szybko jak mogłem- całuje czubek mojej głowy.- Jak miną ci dzień?

-Okay- mówię- A ci?

-Długo- wzdycha, niosąc mnie z powrotem do salonu by usiąść na kanapie. -Nie lubię być z dala od ciebie. Wszystko o czym myślałem przez cały dzień to wrócić do domu, obudzić cię i trzymać w ramionach aż znów zaśniesz.

-Nie mam nic przeciwko.- mówię ziewając.

-Wyglądasz na zmęczoną, malutka- chwyta moje policzki i całuje mnie w nos- Cały dzień na to czekałem.

-Zabierzmy cie do łóżka, kochanie- wstaje ze mną na rękach.- Nigdy mi sie to nie znudzi.

-D-dupek- mamroczę. On jedynie całuje czubek mojej głowy.

Gdy docieramy do mojej sypialni stawia mnie delikatnie. Biegnę i skacze na łóżko lądując na brzuchu. Co wywołuje śmiech Tyler.

-Chodź tu do mnie- Tyler kładzie sie na plecach na łóżku. -Wyjdę gdy tylko zaśniesz, wiem że nie jesteś na to gotowa.

Potakuje, przybliżając sie i kładą na jego piersi.

-Denerwowałam sie cały dzień.- szepcze.

-Dlaczego?- spogląda na mnie.

-Jeśli jutro zawale wszystko legnie w gruzach.- przygryzam wargę- Zrobiłam już tak wiele głupich rzeczy a ty przez to też dużo wycierpiałeś po prostu nie mogę znowu tego zrobić...

-Ej, ej spójrz na mnie- chwyta moją twarz w dłonie i zmusza do spojrzenia sobie w oczy- Wszystko przez co przeszliśmy doprowadziło nas do tego momentu, tutaj. Jesteś najbardziej troskliwą, słodką, miłą, śliczną, inteligentną, kochającą kobietą na tej planecie i wiem że moja mama pokocha cie niemal tak mocno jak ja. Nie kłopocz tej swojej pięknej główki.

-Jestem kłębkiem nerwów- szepcze

-Ale moim kłębkiem.

<3 <3 <3

Kom i *** są mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro