Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Zdjęcie Nic Bateman jako Tyler.

-Autor.

Carter Kelly P.O.V

Minęło kilka tygodni od pojawienia sie Sam'a i tej sprawy ze zbuntowanymi.

Ja i Tyler byliśmy... inni. Było trudniej wrócić nam do normalności niż przypuszczałam. W pierwszym tygodniu po mojej ucieczce, Ty nie zostawiał mnie w domu samej. Zawsze przyprowadzał Aleks'a albo Lee by mnie pilnowali choć czasami byli zajęci więc musiał zaufać mi, że nie ucieknę.

Nigdy bym nie zostawiła Tyler'a. Jest najlepszą rzeczą jaki mnie spotkała.

Kiedy Tyler był w pracy, ja rozpakowuje pudełka i zamawiam nowe rzeczy przez internet. Cieszę sie, że nie musimy już jeść posiłków na podłodze, teraz mamy prawdziwy stół.

Reszta domu już też wygląda dość przyzwoicie. Jeszcze trochę to zajmie.

Aktualnie czytam "Girl Online" Zoe Sugg, leżąc na łóżku i słuchając nowego albumu One Direction. Przed chwilą sie obudziłam... sama.

Kiedy Tyler i ja idziemy do łóżka, ja odwracam sie do niego plecami podczas gdy on pracuje na laptopie i zazwyczaj zasypiam nim kończy. Minęło trochę czasu od kiedy siedzieliśmy i rozmawialiśmy przed pójściem spać.

Niespodziewanie słyszę skrzypienie drzwi na dole. Mimo iż nie wróciliśmy jeszcze do normy, wciąż jestem szczęśliwa kiedy wraca do domu. Każdego dnia pracuje w domu stada, a gdy wraca przynosi ze sobą papiery by pracować w domu. Chce móc więcej pracować domu.

-Hej, malutka. Sądziłem, że będziesz już spała.- chichoczę na co sie uśmiecham. Jest prawie 23 więc jest już dość późno jak na mnie. Podchodzi do mnie i całuje w czubek głowy.

-Jak w pracy?- pytam wkładając zakładkę do książki w miejscu, w którym skończyłam i odkładam ją na szafkę nocną. Związuje włosy w niechlujnego koka co pewnie wygląda okropnie.

-Długo- odpowiada znikając w łazience.

Decyduje sie przejrzeć Tumbler'a więc przesuwam sie na swoją stronę łóżka. Uszczęśliwia mnie każde odświeżenie przeglądarki.

Pewnie brzmię jakbym miała obsesje.

Czuje jak Tyler wchodzi na łóżko po czym słyszę jak mamroczę. -Pieprzyć to.

Jego ramie chwyta mnie w tali i przyciąga do siebie, tak że moje plecy dociśnięte są do jego klatki piersiowej. Atakuje mój kark pocałunkami, które powodują, że motyle w moim brzuchu szaleją, a ja chichoczę. Blokuje telefon i odkładam go.

-Tyler!- chichoczę kręcąc sie w jego ramionach. Czuje jak sie uśmiecha i przytula mnie mocniej.

-Nie wytrzymam ani sekundy dłużej, Carter.- mamrocze całując moją szczękę. -Nie wytrzymam więcej rozmów prowadzących donikąd i kładzenia sie do łóżka gdy ty mnie ignorujesz. Nie wytrzymam kolejnego dnia bez trzymania cię za rękę albo całowania albo rozmawiania jak dawniej.

-Ja też nie- odpowiadam cicho. Te ostatnie tygodnie były okropne. Gdy mnie usłyszał szybko obrócił mnie twarzą do siebie. Cichy śmiech opuszcza moje usta gdy na niego spoglądam.

-Carter, nie wiem czemu sie zmieniliśmy, ale chce by było jak dawniej. - mówi.

-Też tego pragnę- odpowiadam- Tylko o tym myślę od kilku tygodni.

Tyler nie czeka długo i ponownie przyciska usta do moich. Kolejny raz motyle w moim brzuchu szaleją, a bicie mojego serca przyspiesza. Zmienia naszą pozycję tak że ja leżę na plecach a on zwisa nade mną. Liże moją dolną wargę prosząc o dostęp, którego mu udzielam. Bada moje podniebienie, a ja wplątuje palce w jego włosy.

Jedną ręką zjeżdża po moim boku, śledząc moje krągłości .... o ile jakieś mam. Gdy dociera do biodra podąża ponownie do góry. Patrzę na niego zdezorientowana gdy sie ode mnie odsuwa, ale on sie jedynie uśmiecha.

Łapie za kołnierzyk mojej koszuli. Nie wiem co sie dzieje... aż nagle rozrywa moją koszulkę.

-Znacznie lepiej- Tyler patrzy na mnie z uśmiechem. Gdy mówię na mnie, mam na myśli to, że patrzy mi w oczy. Nawet na chwilę nie spojrzał w dół. Wie, jak niepewna jestem co do mojego ciała i szanuje mnie, gdy jestem bezbronna. To sprawia, że go nie powstrzymuję.

-Wiesz, że to była twoje koszulka- śmieje sie patrząc na niego. Również sie śmieje  po czym całuje mnie po szyi i zjeżdża w dół. Teraz cieszę sie, że postanowiłam zostać w sportowym staniku.

-Carter jesteś przepiękna. - Tyler spogląda mi w oczy. Jego słowa sprawiają, że odrobinę sie odprężam. Chyba zauważył moje zdenerwowanie- Nie posunę sie dalej....

-Ufam ci- odpowiadam- Bardziej niż komukolwiek.

Czeka aż powiem coś jeszcze, ale ja jedynie kiwam głową. Wiem, że nie posunie sie za daleko. Wciąż wygląda na niepewnego, więc to ja pierwsza go całuje.

Tyler szybko przejmuję kontrolę nad pocałunkiem i rozplątuje moje włosy. Lubi gdy są rozpuszczone.

Sposób w jaki jego dłonie jeżdżę po mojej nagiej skórze powodują iskierki na moim ciele. Mimo iż ma tylko ramiona owinięte wokół mojej tali aby mnie do siebie przytulić, co jest niewinnym gestem wciąż czułam, że płonę. Zwłaszcza, że od czasu do czasu przejeżdża dłońmi po moim kręgosłupie albo zjeżdża na mój tyłek. Najbardziej pociąga mnie gdy przejeżdża dłonią pod mój biust, a później w dół na biodra.

Schodzi pocałunkami w dół mojej szyi a potem składa pocałunki wokół swojego oznaczenia ledwo go dotykając. Drażni sie ze mną, wie jaki ma na mnie wpływ. Każdy jego dotyk sprawia, że podniecenie w moim brzuchu rośnie. Przyjemność przejmuję kontrolę nad moim ciałem i nim mogę coś zrobić moje ciało mimowolnie odpręża sie.

-Kurwa księżniczko- gorący oddech Tyler'a owiewa moje oznaczenie sprawiając, że rumienie sie jeszcze bardziej. Gdy w końcu jego usta opadają na znak, muszę zacisnąć usta by nie wydać z siebie głośnego jęku.

Odsuwa sie ode mnie i chce mnie pocałować, ale wtedy... jego telefon zaczyna dzwonić. Wzdryga sie i ja łapie oddech.

-Zamierzasz odebrać?- pytam, a wtedy połączenie sie urywa. Tyler uśmiecha sie szczęśliwy.

-Później- odpowiada po czym ponownie sie pochyla. Pocałunek jest krótki bo telefon zaczyna znowu dzwonić.  Odsuwa sie ode mnie, siadając obok i odbiera, krzycząc do słuchawki- Czego?!

Chichoczę i również siadam. Wstaje po koszulkę, ale Tyler łapie mnie za dłoń i sadza sobie na kolanach. Przyciska usta do mojego policzka i obejmuje mnie w tali przyciągając do swojej klatki piersiowej.

-Lepiej żeby to było coś ważnego, Anthony- warczy do telefonu. Mówi do swojego Gammy, z którym chyba nigdy jeszcze nie rozmawiałam- Jestem w trakcie czegoś ważnego.

Słysze jak Anthony coś mówi, ale nie wiem co.

-Nie, nie pozwolę by do tego doszło- warczy Tyler- Nie obchodzi mnie to, po tym co sie stało, nie zamierzam sie na to zgodzić.

Kładę swoje dłonie na jego, które spoczywają na mojej tali po czym całuje go w policzek, próbując go uspokoić. Przytula mnie do siebie mocniej i przyciska swoje usta do czubka mojej głowy.

-Trzymaj go tam, musi poczekać do jutra- mówi nim sie rozłącza.

-Wszystko w porządku?-pytam.

-To tylko zbuntowani.- kręci głową i odkłada telefon po czym chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi i wzdycha głęboko. - Jestem z tobą i tylko to sie liczy.

Siedzi tak w ciszy przez jakiś czas. Co jakiś czas całuje mnie w kark i przejeżdża po nim nosem. Wiem, że czymś sie denerwuje i próbuje sie uspokoić.

Cisze przerywa wibracja mojego telefonu, ogłaszając, że odstałam wiadomość. Wychylam sie by po niego sięgnąć, ale Tyler mnie powstrzymuje.

-Żadnych więcej telefonów.- mamroczę- Chce sie skupić na nas.

Uśmiecham sie sama do siebie. Brakowało mi tego, tak bardzo, że to aż boli. Spoglądam na niego i cmokam go w usta.

-Wyglądasz na zmęczoną, skarbie- chwyta moją twarz w dłonie, głaszcząc kciukami moje policzki- Wiem, że nie sypiasz dobrze od kiedy...

-Skupmy sie po prostu na nas.- powstrzymuje go przed wracanie do śmierci Aiden'a. Od tamtej pory co noc mam koszmary. Nigdy nie wspominałam o nich Tyler'owi, ale wiedziałam, że on wie o czym są.

Tyler uśmiecha sie po czym całuje mnie ponownie. Ten pocałunek jest krótki i słodki. Przekłada mnie na łóżko i kładzie sie obok.

Przyciąga mnie do swojej piersi i rysuje małe kółeczka na moim biodrze. Wzdycha i opieram głowę na jego piersi.

-To dobre uczucie, nieprawdaż?- pyta cicho- To, że jesteśmy tu razem, teraz.

-Oczywiście, że tak- odpowiadam. Mówił tak jak kiedyś, nim pojawił sie... Sam. Ty wspomina jak dobrze sie czujemy będąc razem. a jak dziwnie gdy sie ignorujemy lub nie jesteśmy obok siebie. -Od kiedy sie poznaliśmy dobrze sie przy tobie czuje.

-Carter, wiesz co mam namyśli. - spogląda na mnie.

-Tyler, ja...- zaczynam. Obejmuje go w pasie i przytulam sie- Nigdy nie miałam kogoś takiego w swoim życiu jak ty. Wiem, że to dobre uczucie, wiem, że to dobre, ale...

-Ale co?- marszczy brwi.

-Nim sie poznaliśmy i przed "śmiercią" Sam'a nie miała nikogo kogo darzyłabym takim uczucie. Żaden chłopak nawet sie do mnie nie zbliżył chyba, że po to by mnie gnębić. Sam był jedynym chłopakiem w moim życiu i założyłam, że to z nim wezmę ślub bo nikogo innego nie znałam- tłumaczę.- Nie sądziłam, że coś do mnie czuje, w każdym razie nie coś tak silnego. Myślałam, że z czasem moje uczucie dorówna jego, ale tak sie nie stało i nigdy do tego nie dojdzie bo mam ciebie. To wszystko odeszło bo jesteś jedyną osobą z jaką mogę wyobrazić sobie przyszłość, jedyną osobą jaką kiedykolwiek...

Zabija mnie to, że nie mogę tego powiedzieć. Fizycznie nie jestem w stanie wyznać mu miłości. Próbowałam tak wiele razy, ale wypowiedzenie tego na głos...Jest tak jakbym miała wewnętrzną blokadę.

-Jedyną osobą przy której czuje sie tak swobodnie i pewnie. - kończę patrząc mu w oczy. Widzę w nich, że oczekiwał i miał nadzieje, że powiem to słowo na 'K'. Wygląda na odrobinę zawiedzionego, że tego nie zrobiłam, ale również szczęśliwego z moich słów.- Tyler, chce ciebie i tylko ciebie. Jesteś moim mate. Jesteś jedynym, z który chce być. Dlaczego wciąż to kwestionujesz?

-Carter...-wplątuje palce w moje włosy- Czasami ciężko stwierdzić co czujesz. Po prostu sposób w jaki na niego patrzyłaś tamtej nocy... mogłem powiedzieć, że naprawdę go kochasz.

-Pamiętasz dzień gdy pierwszy raz wyszłam ze szpitala i jechaliśmy do domu stada? Zasnęłam i śniłam o nim i nieświadomie wypowiedział jego imię na głos. -mówię i cicho sie śmieje- Byłeś tak zazdrosny, że gwałtownie zahamowałeś i uderzyłam głową o szybę budząc sie.

-W mojej obronie, znaliśmy sie dwa no może trzy tygodnie a przez połowę tego czasu byłaś nieprzytomna. - chichoczę mówiąc ostatnią część. Chwyta moja dłoń i splata nasze palce razem.- Uwierz mi, że nie chciałem słyszeć imienia jakieś faceta z twoich ust.

-Pamiętasz co ci powiedziałam gdy o niego spytałeś?- pytam dalej.

-Że był twoim bratem- mamrocze.

-Tyler, mój prawdziwy brat umarł gdy byłam w szkole średniej. Sam'a jedynie traktowałam jak brata. Był powodem dla którego tak długo wytrzymałam- mówię- Zawsze będę traktowała go jak brata.

Bierze głęboki oddech, myśląc nad moimi słowami. Podnoszę nasze dłonie i przyciskam usta do jego knykci.

-A ciebie zawsze będę traktowała jak swojego mate- mówię.

Mały uśmiech wykwita na jego twarzy. Puszcza moją dłoń i chwyta mój policzek całując mnie w usta. Tak bardzo za tym tęskniłam.

-Kocham cię- mówi

-Ja ciebie też.- mówię w myślach, ale te słowa nie chcą opuścić moich ust. Tylko sie uśmiecham i poddaje jego dotykowi.

Odsuwa sie na chwile by zgasić lampkę nocną przez co pokój pochłonął mrok. Przytulam sie do jego torsu, a on głaszcze mój policzek i odwzajemnia uścisk. Mruczę w jego pierś i odpływam.

<3 <3 <3

-Obudź sie kochanie- uśmiecham sie na te słowa, ale pocałunki Tylera na mojej szyi sprawiają, że zaczynam chichotać.

-Nie śpię!- mówię między napadami śmiechu.

-Wiem, po prostu lubię cię całować- czuje jak sie uśmiecha tuż przy mojej skórze.  Całuje mnie po szyi wędrując za ucho, a później szepcze do niego- I wiem, że drżysz pod moim dotykiem od kiedy zacząłem cie całować.

Czuje, że sie rumienię. Pocałunki na szyi to naprawdę mój najsłabszy punkt. Jego pocałunki rzecz jasna.

-Dzień dobry, piękna- Tyler przyciska usta do mojej skroni, a ja sie uśmiecham.

-Dobry- odpowiadam, kładąc sie na plecach by na niego spojrzeć. Zdumiewa mnie jak seksownie wygląda tuż po przebudzeniu. Myślę, że najbardziej lubię jego zmierzwione włosy i głos z poranną chrypką.

Tyler bierze prysznic podczas gdy ja wybieram sobie leginsy i bluzę z kapturem, potem związuje włosy w kucyka. Po kilku minutach, wychodzi z łazienki w samym ręczniku przez co spuszczam wzrok by ukryć rumieńce.

Szybko wchodzę do łazienki kończę sie szykować, nie robię makijażu ani niczego innego, ale robię sobie odprężającą kąpiel nim Tyler wyjdzie do pracy.

Tyler wraca do łazienki, w samych czarnych bokserkach. Ciężko myć zęby gdy najbardziej przystojny mężczyzna jakiego spotkała chodzi po pokoju niemal nagi.

Szybko kończę i spoglądam na niego. Gdy odkrywa, że sie na niego gapię uśmiecha sie do mnie. Podchodzi do mnie i obejmuję w tali, przytulając do siebie.

-Widzisz coś co ci sie podoba?- chichoczę, całując mnie w czubek głowy. Czuję jak sie rumienię więc odwracam sie szybko i chowam twarz w jego piersi- Jesteś urocza, malutka.

Po śniadaniu, decydujemy sie spędzić trochę czasu na kanapie bo od dawna tego nie robiliśmy. Brakowało mi tego. Czas na kanapie polega na tuleniu sie do siebie i rozmawianiu, a tylko czasami na oglądaniu filmów. To jedna  z najlepszych części dnia.

-Będzie okay jeśli pojedziemy dziś na kolacje do mojej mamy?- pyta Tyler rysując kółka na moim ramieniu.

-Yeah, dawno już nie widziałam Jennifer.- odpowiadam, rozkoszując sie jego dotykiem- Upiekę coś.

Uśmiecha sie do mnie, całując w czoło- Muszę iść. To będzie długi dzień w pracy.

-Co sie dzieje?

-Sprawy ze zbuntowanymi- odpowiada szybko- Są kłopotliwi. Wszystko będzie dobrze tylko musimy przejść przez pewne komplikacje.

Kiwam głową, nie będąc w stanie tego wszystkiego pojąć. Wiem, że pewnego dnia stanę sie Luną, ale to jeszcze nie ten dzień.

Siadam i przeciągam sie. On powtarza mój ruch i obejmuje mnie w tali po czym całuje kilka razy w policzek.

-Nienawidzę cie zostawiać- mamrocze. Posyłam mu mały uśmiech.

-Przerabialiśmy to już, przecież wiesz- śmieje sie.

-To nie znaczy, że jest łatwiej- jęczy-Jesteś za słodka by sie od ciebie oddalać.

<3 <3 <3

Po wyjściu Ty'a, wzięłam relaksującą kąpiel podczas której skończyła książkę i ponownie przesłuchałam album One Direstion. Krótko mówiąc było jak w niebie.

Teraz piekę ciasteczka na kolacje do Jennifer. Pieczenie zawsze było pewnego rodzaju terapią dla mnie. Pozwalało mi zapomnieć o tym co dzieje sie w moim życiu i skupić sie na czymś prostym.

Mój telefon zaczyna dzwonić gdy wyjmuję ciasteczka z piekarnika, więc szybko je odkładam i odbieram. Uśmiecham sie gdy widzę, że to Tyler dzwoni.

-Hej Carter...- odzywa sie Anthony.

-Anthony, dlaczego dzwonisz z telefony Tyler'a?-pytam.

-Cóż... to nie ma teraz znaczenia- mamroczę- Aleks jedzie po ciebie, musisz przyjechać do domu stada.

-Dlaczego, co sie dzieje?

-Od trzech tygodni próbowaliśmy zmusić Sam'a do mówienia- zaczyna- Ale on chce mówić tylko z tobą, Carter

-Tyler o tym wie?

-Powiedziałem mu o tym zeszłej nocy, ale szybko sie rozłączył mówiąc, że jest czymś zajęty- tłumaczy- Zakładam, że tym czymś byłaś ty.

Rumienie sie na jego słowa, a wspomnienia z zeszłej nocy powracają. Teraz to ma sens. Tyler był zestresowany zbuntowanym, a hipotetycznie Sam jest jednym z nich.

Już miałam sie zapytać co na to Tyler, ale rezygnuje z tego.

Postanowiłam sama zadecydować. Zamierzam być sobą. Zamierzam zrobić to co chce.

-Zrobię to- odpowiadam.

****

Kom i *** są mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro