Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog: Dom

-Taehyung, pośpiesz się! Powinniśmy już wychodzić! - głos Jeongguka rozniósł się po mieszkaniu. 

Moment później, Taehyung wychylił głowę zza drzwi do łazienki, tylko po to, by pokazać swój grymas na twarzy i dramatycznie westchnąć. 

-Styl ma znaczenie, Jeongguk. 

W odpowiedzi dostał przewrócenie oczami. 

-To tylko ukończenie szkoły, Tae. 

-To nie jest tylko ukończenie szkoły. - kłócił się. -To słodkie uwolnienie się z więzienia Jina i Yoongiego, by zostali rzuceni w świat kapitalizmu i pogarszającego się libido!

-Touche. 

-Zielona czy czarna? - Taehyung zapytał, trzymając dwie koszulki - koszulki, w których Taehyung celowo zrobił dziury i Jeongguk nie miał pojęcia, jak to można było uznawać za modne. 

-Czarna. 

-Cała twoja garderoba jest czarna, kochanie. - Taehyung wytknął. -Lubię zieloną. 

Jeongguk wydał z siebie zirytowane westchnięcie. 

-Więc ubierz zieloną, Tae. Nie obchodzi mnie to. Musimy już iść, albo będziemy spóźnieni. 

-Dobra, dobra. - Taehyung powiedział. -Już wychodzimy, tu duży dzieciaku. 

Taehyung po tym zniknął w pokoju, zanim młodszy chłopak mógł coś odpowiedzieć i minęła tylko minuta, jak chłopak wrócił z zieloną koszulką z powycinanymi nożyczkami dziurami. Po raz kolejny, Jeongguk musiał powstrzymać się od zadawania pytań na temat stylu jego chłopaka. 

-Wyglądasz fantastycznie. Na kogo pogrzeb idziemy? - Taehyung w połowie skomplementował, w połowie zażartował. 

Jeongguk założył coś bardziej formalnego; czarną, zapinaną na guziki koszule, podciągniętą w rękawach do łokci, włożoną do tak samo ciemnych spodni. 

-Haha, bardzo zabawne. - odpowiedział raczej oschle w stronę drwiny. 

-Chyba mam zboczenie do ciebie, ubierającego się tak elegancko. - Taehyung przyznał. -W pewnym sensie sprawiasz, że chciałbym się tobą dławić i nazywać cię tatusiem. 

-Proszę, nie rób tego. - Jeongguk powiedział. 

-Sir? 

-Jakoś to zniosę. 

Taehyung zaśmiał się. 

-Sprośnie. 

---

Maj był gorący i nędzny i ostatnim miejscem, w którym Jeongguk chciał być, był tłum rodziców i uczniów. Przeciskając się i mamrocząc ciche przepraszam, starał się znaleźć Jimina i resztę swoich przyjaciół. To nie pomagało, że starzy uczniowie z jego klasy zatrzymywali go w zaskoczeniu i podekscytowaniu, kiedy ich oczy świeciły się z nadchodzących pytań na temat tego, gdzie się podziewał i zaproszeń na imprezy, które Taehyung uprzejmie za niego odrzucał. 

Nie wiedział, jak odpowiedzieć na te wszystkie przytłaczające pytania, ponieważ Jeongguk był wystarczająco głupi, by nie wziąć wcześniej pod uwagę faktu, że był dosyć popularny i że był zmorą wszystkich obiektów westchnień na kampusie. Jeongguk był tak zamknięty w bańce, w której znajdował się tylko on, Taehyung i jego dwóch najlepszych przyjaciół, że nawet nie zatrzymał się po to, by pomyśleć o tym, co się działo w zewnętrznym świecie. Zapomniał, że gdy czas nigdy dla nikogo się nie zatrzymał, to nie oznaczało, że jego egzystencja została wyjęta z umysłów ludzi.

Jeongguk nie wiedział wiele na temat plotek, które zaczęły się rozprzestrzeniać po tym, jak zniknął. W szpitalu nie miał dostępu do telefonu, a potem Yoongi usunął z niego aplikacje Facebooka i Twittera, ostrzegając go, by ich unikał. 

Ale Jeongguk rozgryzł, że chodziło bardziej o odcięcie go od starych znajomości, które sprowadzały go do okropnych nawyków i do trzymania go z daleka od wszystkich złych plotek na jego temat. 

Starał się nie myśleć o rzeczach, które zostały o nim powiedziane albo o zasadniczym tonie i znaczenia słów jego znajomych, którzy klepali go po ramieniu i oferowali miłe słowa, jak tęskniliśmy za tobą! 

Ale Jeongguk wiedział, że osoba, za którą wszyscy tak bardzo tęsknili, nie była tą samą osobą, co wcześniej. Wiedział, że Jeongguk sprzed kilku miesięcy; chłopak, który imprezował co tydzień i opijał swoje życie, był duchem- ale nie wszyscy musieli o tym wiedzieć. 

Wszystko zaczęło się robić dla niego niekomfortowe i Jeongguk był lekko przerażony, ponieważ nie miał skupionej na sobie takiej uwagi od bardzo dawna, ale Taehyung cały czas przy nim był. Interweniował, kiedy pytania stawały się zbyt osobiste, a kiedy Jeongguk wyglądał, jakby miał zaraz zwymiotować na dziewczynę o różowej sukience, starszy chłopak ścisnął jego dłoń w uspokojeniu. 

Taehyung był jak kotwica; jak tlen, który powstrzymywał jego płuca przed atakiem. A Jeongguk dawał sobie radę. Dawał radę i to było wystarczające, ponieważ zmiany nie muszą być takie duże i wiedział, że porusza się bardzo małymi kroczkami. Doktor Han i uśmiechy jego przyjaciół mówiły mu, że idzie mu wystarczająco dobrze. 

-Tam są! - Taehyung krzyknął, ciągnąc Jeongguka za rękę i przechodząc przez tłum w stronę grupki chłopaków siedzących w środkowym rzędzie. 

-Hoseok hyung! - Taehyung zawołał, co przykuło na moment uwagę paru ludzi. 

Hoseok podskoczył na nagłą głośność, ale natychmiastowo uśmiechnął się, kiedy zobaczył dwóch chłopaków, po czym zaczął machać i krzyczeć. Usiedli z poklepywaniem po plecach i przytulaniem, a Hoseok przykleił się do Jeongguka niczym zagubione dziecko, ponieważ tęsknił za młodszym i Jeongguk mu pozwolił, ale Taehyung nie był zbyt zadowolony z dzielenia się, więc musiał powalczyć o swojego chłopaka. 

Było całkiem miło. Jeongguk przez ostatnie parę tygodni za bardzo się bał, by stawić czoła swoim przyjaciołom, ale oni zachowywali się tak, jakby chłopak nigdy nie zniknął i rozmawiali z nim jak starzy przyjaciele. Namjoon nie rzucał mu ostrożnych spojrzeń, a Hoseok nie zadawał pytań na temat szpitala. Zwyczajnie sobie żartowali i drwili z siebie wzajemnie. 

Było naprawdę miło. 

W końcu, ceremonia się rozpoczęła i minęła połowa, kiedy Seokjin wszedł na scenę i wszyscy z ich grupki natychmiastowo podskoczyli, by pośmiać się z niego i powrzeszczeć, robiąc jak największy hałas. Seokjin wyglądał na zawstydzonego, jego policzki przybrały różowawego koloru, gdy rzucił groźne spojrzenie grupce chłopaków daleko w tłumie, ale nie kryła się za tym prawdziwa uraza. 

Yoongi wyszedł na scenę dziesięć minut po Seokjinie i wtedy, Jeongguk naprawdę sobie odpuścił, krzycząc 'to mój hyung!' rozdzierając przy tym swoje płuca, wskazując na starszego, trzymającego swój dyplom. Yoongi szeroko się uśmiechnął na hałaśliwą gromadę. 

Hoseok zażartował o przygotowaniu pogrzebu dla Seokjina i Yoongiego za parę lat, na co Jeongguk się zaśmiał. Tym razem, zaśmiał się głośno i szczerze - nie było żadnego zawahania, żadnego dzwonienia dzwoneczkiem w zapytaniu, czy może mieć pozwolenie na czucie się swobodnie. Śmiał się tak w pełni, że bolał go brzuch, a Namjoon nazwał go dziecinnym, przewracając przy tym oczami, ale jego uśmiech z dołeczkami zaprzeczał jego własnym słowom. 

Było perfekcyjnie. Prawie zbyt perfekcyjnie. 

Jeongguk nie czuł w sobie tyle światła od dłuższego czasu. To było przerażające. Przerażające, ponieważ te małe momenty szczęścia były chwilowym uczuciem, które mogło mu zostać odebrane w każdym momencie, ale on nie chciał go oddawać. Nie chciał, by wymsknęło mu się ono przez jego palce, albo przesiąkło przez papier jak atrament. Chciał trzymać je blisko swojego serca i nigdy nie wypuszczać. 

Chciał być szczęśliwy. Czy może być szczęśliwy? 

Ale Jeongguk był zmęczony proszeniem o pozwolenie. Był zmęczony każdym pytaniem, po którym następowała cisza i był zmęczony czekaniem do późna, ponieważ on zawsze był za późno. Pragnął uzupełnienia, jak morze pragnęło brzegu. Ale pusty tak długo, że myśl o byciu w pełni była przerażająca. 

Ale chciał być w pełni. Chciał wypełnić puste miejsce w jego sercu ciepłem i zapachem cytrusowego szamponu. 

Taehyung ścisnął jego dłoń, patrząc się na niego przez grube, czarne rzęsy i Jeongguk pomyślał, że jeśli przejechałby po nich kciukiem, uwolniłyby one gwiezdny pył. Wyobraził sobie siebie, jako planetę i Taehyunga, jako jego satelitę i że uśmiech, który wysyłał jego chłopak w jego stronę, był narodzinami nowej galaktyki. 

-Wszystko w porządku? - zapytał, jego głos był wystarczająco niski, by tylko ich dwójka usłyszała. 

-Tak. - Jeongguk odpowiedział ze skinięciem głowy. -W porządku, Tae. Jestem szczęśliwy. - jego serce nabrzmiało i uśmiechnął się tak szeroko, że jego twarz mogłaby podzielić się w pół. -Naprawdę szczęśliwy. 

Jeongguk nie był pewien, jak długo będzie istniało w nim to uczucie. Nie był pewien, czy każdego ranka będzie budził się w promieniach słońca, karmiącego kwitnące kwiaty w przestrzeni pomiędzy jego żebrami, widząc piękną twarz Taehyunga. Nie wiedział, jak długo to potrwa, zanim jego przerażenie go dopadnie, albo depresja zatrzyma się na wizytę we wtorkowy poranek. 

Nie wiedział. Ponieważ nic nie było sztywno ustalone, a życie było serią nieprzewidywalności i to było zatrważające pojęcie, by wiedzieć, że pewnego dnia to wszystko może zostać mu odebrane. Ale teraz, chciał przechowywać ten moment. Na ten moment, było z nim dobrze. 

-Jestem szczęśliwy, jeśli ty jesteś szczęśliwy. - Taehyung powiedział z kolejnym delikatnym uściskiem dłoni. -Wiesz, że cię kocham, prawda? 

-Tak. - Jeongguk skinął głową, jego głos był pełen czułości. -Tak, wiem. 

Wiedział, że Taehyung będzie go kochał jutro i pojutrze. Wiedział, że jutro o poranku obudzi się z tuzinem wiadomości od Hoseoka, z Jiminem palącym naleśniki w małej kuchni. Yoongi spyta się go, czy dobrze mu się spało, a Seokjin uratuje dzień i ugotuje coś tylko dla nich, tylko po to, by Namjoon z powrotem prawie spalił cały dom. 

Jutro, Jeongguk obudzi się wiedząc, że jest kochany. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro