Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32.

Jeongguk był pewien, że już nie mogło być gorzej, ale w ciągu następnych kilku dni przekonał się, że mogło.

W nocy, w czasie snu, dręczył go nocny terror. Zawsze powtarzała się ta sama scenka; dziesięcioletni Jeongguk ukrywający się pod łóżkiem, wsłuchujący się w dźwięk zamykania drzwi frontowych i odgłosu ciężkich butów stawiających kroki na drewnianej podłodze salonu. Słyszał krzyki swojej matki i głos jego ojca rozbrzmiewający przez drzwi od jego pokoju i wstrząsający ścianami. Był dźwięk roztłuczonego szkła, a po tym zapadała makabryczna cisza, która wydawała się trwać wieczność. Wtedy, ponownie odbijały się echem powolne kroki jego ojca, zbliżające się i będące coraz głośniej, dopóki nie łomotały w czaszce Jeongguka tak, że prawie zwymiotował. Znowu zapadała ciężka cisza, zanim drzwi od jego pokoju otwierały się z taką siłą, że odbijały się od już wyszczerbionej ściany, przez te wszystkie niezliczone razy, kiedy klamka uderzała w gips.

-Jeongguk.

Bełkotliwy głos jego ojca wytworzył ciarki, kiedy dziesięcioletni Jeongguk przyłożył dłoń do swoich ust, by stłumić jego ciężki oddech, podczas gdy łzy spływały po boku jego twarzy, zatrzymując się przy nosie, by spaść do małej kałuży solnej, która coraz bardziej się powiększała.

-Juh-Jeonggukie, wyjdź. Twój t-tatuś te-tęskni za tobą.

Jeongguk nie poruszył się.

Chichot jego ojca. Krwawy dźwięk, który dudnił w jego klatce piersiowej.

-Dobrze w-wiesz, że ta-tatuś nie lubi grać w chowanego.

Kiedy jego ojciec po raz kolejny spotkał się z ciszą, zaczął gderać coś do siebie, zanim ciężko tupnął stopą w furii. Jeongguk podskoczył, po chwili cofając się do ściany, starając się zmaleć najbardziej, jak bylo to możliwe.

-P-powiedziałem wychodź, ty mały sukinsynie!

I wtedy wybuch wściekłością, zrzucając wszystko z biurka Joengguka. Podręczniki szkolne, papiery, długopisy i ołówki, spadły z łomotem na ziemie. Jego ojciec podniósł małą lampkę chłopaka, która znajdowała się na jego komodzie i rzucił nią o podłogę. Szkło rozprzestrzeniło się wszędzie, oderwane kawałki przedostały się pod łóżko, uderzając w jego gołą rękę.

Było strasznie. Było tak strasznie i Jeongguk nie mógł nic zrobić, tylko mocno zamknąć oczy i przycisnąć jego malutkie dłonie do jego uszu czekając, aż to wszystko się skończy. To zawsze w pewnym momencie się kończyło.

Potworny dźwięk roztrzaskiwania i uderzania o podłogę wreszcie ustał i tylko, co pozostało w ciszy, było to ciężkie oddychanie ojca Jeongguka, podczas gdy mamrotał pod nosem niezrozumiałe słowa. Ale nawet to w końcu ustąpiło.

Zegar tykał i kolejne pięć minut minęło, zanim ciało Jeongguka się rozluźniło, a chłopak ośmielił się otworzyć oczy.

Wielki błąd.

Stanął twarzą w twarz z jego ojcem, na dłoniach i kolanach, patrzącego się pod łóżkiem prosto na upokorzonego chłopaka. Szeroko się uśmiechnął z żółtymi zębami i dziąsłami prawie czarnymi od palenia tytoniu. Jego oczy były przekrwione i oszalałe i Jeongguk odnalazł terror, który ugrzązł w jego gardle sprawiając, że nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

-A kuku. - jego ojciec powiedział, śmiejąc się. -Widzę cię.

I wtedy jego ojciec sięgnął do przodu i chwycił Jeongguka za kostkę, zanim wyszarpał go spod łóżka. Chłopak zaczął krzyczeć, kawałki szkła przecięły jego skóre, kiedy sunął się po twardej podłodze, rozmazując krew po powierzchni.

Jego ojciec natychmiastowo znalazł się nad nim. Usadowił swoje ciężkie ciało na Jeongguku, który starał się szarpać, jego ręce wierzgały się w panice.

-Dla-dlaczego się przede mną ukrywałeś, m-mój mały ggukie? - jego ojciec wyglądał na autentycznie zranionego, ale potem przekształciło się to we wściekłość. Chwycił swoimi ogromnymi dłońmi szyje swojego syna, jego kciuki przycisnęły jego tchawice tak, że Jeongguk praktycznie mógł poczuć, jak jego oczy wytrzeszczają z jego głowy.

Uderzył w ramie swojego ojca, co było bezużyteczne i jedynie sprawiło, że mężczyzna zaczął śmiać się w szaleńczej radości. W desperackim staraniu uwolnienia się, Jeongguk sięgnął do przodu i chwycił twarz swojego ojca, a w jego przerażeniu, wydawało się, jakby skóra, którą chwycił, zaczęła się odrywać. Jego małe dłonie kontynuowały szarpanie i pchanie, kiedy zaczął krzyczeć, ponieważ pod skórą jego ojca krył się odrażający potwór. Tkanka była czerwona i lepka. Jego oczy pociemniały, kiedy obnażył swoje ostre zęby.

-Daję ci miłość i opieke, a to jest to, co dajesz mi w zamian! - głos jego ojca przemienił się w coś straszliwie demonicznego, jego źrenice powiększały się, dopóki nie stały się całkowicie czarne. -Ty bezwartościowy gnoju!

Jego paznokcie wbiły się w skórę jego syna, podczas gdy zaczął trząść Jeonggukiem za szyje jak szmacianą lalkę, zanim go puścił. Chłopak nawet nie miał czasu, by złapać oddech, ponieważ potwór po raz kolejny pochylił się nad nim, paznokcie wpiły się w jego policzki, kiedy pięść zaczęła uderzać go prosto w nos, dopóki nie usłyszał, jak coś pęka.

Jeongguk wrzeszczał i wrzeszczał.

-Jesteś synem, z którego nigdy nie mógłbym być dumny! Jak ktoś może być takim rozczarowaniem?

Kolejne uderzenie, które rozcięło środek jego policzka. Jeongguk mógł poczuć krew na swoim języku.

-Powinieneś nigdy się nie urodzić.

Histerycznie szlochał.

-P-proszę, tato! Proszę!

-Byłeś jedynie wpadką.

Tym razem, padło uderzenie na jego już zraniony policzek.

-J-już nie chcę cierpieć, t-tato! - błagał, kurcząc się z bólu.

-Powinieneś nie żyć.

-Przestań!

To boli.

-Ja i twoja matka nigdy nie chcieliśmy tak bezwartościowego syna.

To boli.

-Tato, nie chciałem tego!

I wtedy, potwór, który się nim brzydził, oplótł swoje dłonie wokół posiniaczonej, szczupłej szyi po raz kolejny, wyduszając z chłopaka życie.

-Powinieneś zniknąć.

To boli. To boli. To boli. To boli.

Jeongguk obudził się z przeszywającym krzykiem, który praktycznie zrywał jego struny. Jego nogi kopały w panice koce, podczas gdy jego dłonie trzymały się mocno jego własnej szyi.

-Przepraszam! - krzyczał. -Tato, proszę, wybacz mi! Proszę, wybacz mi!

Była czarna figura nad nim, przyciskająca go. Jeongguk był pewien, że umrze. Był pewien, że uciekł od duchów z przeszłości uciekając do Seulu i zaczynając na nowo, ale rzeczy zawsze wydawały się powracać i nawiedzać go do momentu, dopóki nie umrze.

-Jeongguk!

-Przepraszam!

Nie chciał tak znikać w samotności. Było ciemno i przerażająco i nie potrafił oddychać. Jego ojciec uśmiechał się do niego, zła wola odzwierciedlała się w jego czarnych gałkach ocznych. Chłopak nie chciał tak umierać. Chciał zobaczyć Taehyunga. Chciał uciec od tego. Więc mocno zamknął swoje oczy.

-Jeongguk!

Wtedy zaczął być potrząsany i rzeczy nie były takie nieprzejrzyste. Kiedy Jeongguk otworzył swoje oczy wypełnione łzami, nie zobaczył czarnych oczu i czerwonej skóry, a bardzo przestraszonego Taehyunga nad nim, szarpiącego jego nadgarstkiem.

-Jeongguk, przestań! - krzyczał. -Próbujesz sam się udusić. Przestań.

Powoli zdając sobie sprawę z tego, że to jego własne dłonie, a nie dłonie tego potwora, wysysają z niego życie, Jeongguk rozluźnił chwyt i pozwolił Taehyunowi odsunąć od niego jego ręce. Ale nagły napływ powietrza, schodzący w dół jego gardła, po chwili wypełniający jego zwężone płuca sprawił, że ledwo miał czas, by odepchnąć od siebie Taehyunga i wyczołgać się z łóżka, a jego prawe ramie uderzyło w podłogę z rażącą siłą. Z odrobiną szczęścia, zmusił się do podniesienia głowy w czas, by zwymiotować na wielowarstwową podłogę. Płyn rozprysł się po jego ramieniu i na lśniącej powierzchni, odrażający smak utknął w jego nosie.

Taehyung znalazł się po jego stronie zbyt szybko, jego dłoń kreśliła kółka na jego plecach, podczas gdy młodszy chłopak rujnował podłogę sypialni jego kochanka. Szlochanie i wymiotowanie w tym samym czasie było trudnym zadaniem i Jeongguk prawie skończył dławiąc się swoimi własnymi wymiotami.

Ledwo spostrzegł otwieranie drzwi i bardzo spanikowanego Jimina i wbiegającego blisko za nim Yoongiego.

-Co do kurwy. - Yoongi wydyszał, jego oczy były szerokie na widok jego przyjaciela.

Jimin wyglądał na tak samo oniemiałego, podczas gdy Jeongguk ciężko dyszał, przymykając mocno oczy, kiedy Taehyung uspokajająco głaskał go po plecach.

Ale Jeongguk tak cholernie się bał.

Tak się bał, że jego pęcherz postanowił go dobić i moment później poczuł wilgoć, która praktycznie przemoczyła całe jego bokserki i wypłynęła, by połączyć się ze wstrętnym zapachem wymiocin. Jeon Jeongguk dosłownie się obsikał.

Znowu.

Wstyd i przerażenie było wystarczające, by po raz kolejny zaczął histerycznie płakać.

-Kurwa. - Yoongi wymamrotał.

-Och, kochanie. - słowa Taehyunga były wypełnione żalem, kiedy przyciągnął Jeongguka do swojej klatki piersiowej, ignorując zapach moczu i wymiocin.

-P-prze-przepraszam. Tak b-bardzo przepraszam.

-Shh. - Taehyung uciszał go, kołysząc w swoich ramionach drżące ciało swojego kochanka do przodu i do tyłu.

-B-będę d-dobrym chłopcem, więc p-proszę, nie z-znienawidźcie mnie.

Słowa Jeongguka były bałaganem i już nie był nawet pewny, czy rozumiał to, co mówił.

-Jesteś bardzo dobrym chłopcem. - Taehyung zapewnił go miłym głosem. -Nie jesteś zły, Gukkie.

Taehyung podniósł głowę, by nawiązać kontakt wzrokowy z dwoma chłopakami. Niewypowiedziana powściągliwość przeszła przez ich spojrzenia, zanim powrócił do Jeongguka z delikatnym uśmiechem na twarzy i powiedział:

-Jesteś z nami bezpieczny, kochanie. Jesteś bezpieczny.

-T-tak bardzo się b-bałem, że m-mnie zabierze.

-Kto cię zabierze? - starszy chłopak łagodnie zapytał.

Ale Jeongguk zwyczajnie energicznie potrząsnął głową i zamknął ponownie oczy, panika po raz kolejny zaczęła go obejmować.

-Hej, hej. - Taehyung starał się uspokoić swojego kochanka od kolejnego ataku, kładąc ciepłą dłoń na czerwonym policzku Jeongguka. -Nie musimy o tym rozmawiać, dobra? Po prostu musisz wiedzieć, że jesteś bezpieczny. Wszystko będzie dobrze i nikt po ciebie nie przyjdzie, Gukkie. Ufasz mi, prawda? Ufasz nam, że cię będziemy chronić?

Jeongguk otworzył oczy, wolno kiwając głową.

-Teraz, cię podniesiemy i zabierzemy do wanny, dobrze? Czy możesz to dla mnie zrobić?

Jeongguk chciał powiedzieć Taehyungowi, że dla niego zrobiłby wszystko, ale zamiast tego, po raz kolejny skinął głową.

-To do góry!

Taehyung pociągnął młodszego do góry, który potknął się i oparł o klatkę piersiową starszego chłopaka, mocno chwytając się jego podkoszulka.

Starszy mocno oplótł ramię wokół talii Jeongguka, mówiąc:

-Teraz weźmiemy ciepłą kąpiel i przebierzemy cię w czyste ubrania, podczas gdy Jimin i Yoongi hyung posprzątają.

-Okej. - Jeongguk powiedział ochryple.

Przeszli obok Yoongiego, który patrzył się w podłogę, unikając kontaktu wzrokowego, podczas gdy Jimin wymusił smutny uśmiech i powiedział:

-Wszystko będzie w porządku, Jeongguk. Obiecuję.

Jeśli byłaby jedna rzecz, którą Jeongguk nauczył się w swoim dwudziestoletnim życiu, byłoby to to, że nikt nie był dobry w dotrzymywaniu obietnic. I ostatnio, zaczął zadawać sobie pytanie, jakie tak naprawdę było znaczenie bycia w porządku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro