10.
Kiedy Jeongguk obudził się następnego ranka, nie był w swoim łóżku i czuł kogoś oddech na swojej szyi.
Obrócił się w ramionach osoby, by zobaczyć Taehyunga spokojnie śpiącego obok niego z lekko uchylonymi ustami, z których był wypuszczany gorący oddech, uderzający w skórę Jeongguka. Wyglądał prawie jak nie z tego świata i Jeongguk nie potrafił się powstrzymać od przejechania swoimi palcami przez jego czerwone włosy, by następnie zakreślić kontury na linii jego szczęki.
Chłopakowi podobały się atrakcyjne dziewczyny, ale Kim Taehyung był piękny w sposób, który zapierał mu dech w piersiach.
Taehyung był piękny w sposób, który prawie bolał.
Starszy chłopak westchnął pod dotykiem Jeongguka i kiedy powoli zaczął otwierać oczy, młodszy odsunął szybko swoją dłoń tak, jakby jego skóra parzyła.
-Dzień dobry. - wymamrotał, kiedy jego usta ułożyły się w zaspany uśmiech.
-Powinniśmy zafarbować ci włosy. Wyglądasz śmiesznie.
To nie było dokładnie to, co chciał powiedzieć, ale ostatnią rzeczą, którą Jeongguk chciałby wypowiedzieć na głos, było wyznanie Taehyungowi tego, że przed chwilą pożerał go wzrokiem.
Taehyung zamrugał pare razy, zanim uderzył młodszego w ramie.
-Dupek. - Jeongguk zaśmiał się. -Jaki kolor?
-Blond. - powiedział po momencie namysłu.
-Blond?
-Tak.
-Dlaczego blond?
Jeongguk wzruszył ramionami, przenosząc się do pozycji siedzącej, by przeczesać palcami swoje własne włosy.
-Ponieważ po prostu myślę, że może to wyglądać fajnie.
Taehyung uśmiechnął się.
-A więc blond.
Skończyli idąc do sklepu, po tym, jak Jimin zrobił im wszystkim naleśniki. Jeongguk był zaskoczony i pod wrażeniem, że pomarańczowo-włosy chłopak dał rade wyciągnąć Yoongiego z łóżka tak wcześnie, nawet jeśli wyglądało to, jakby chłopak zasypiał na krześle.
Zdecydowali się zafarbować włosy Taehyunga w jego mieszkaniu. Jeongguk przyznał, że nigdy wcześniej nie farbował nikomu włosów, na co Taehyung odpowiedział 'Mój los znajduje się w twoich rękach, mój drogi Gukkie".
Siedzieli i oglądali telewizje w salonie przez pół godziny z Taehyungiem z workiem na włosach, zanim chłopak wstał, by je umyć.
Kiedy Taehyung wrzasnął z łazienki, że już skończył, trzech chłopaków zeskoczyło z kanapy i poszło w jego kierunku.
-Mam nadzieję, że jest łysy. - Yoongi powiedział.
-Słyszałem to! - Taehyung powiedział, po chwili otwierając gwałtownie drzwi, ukazując się wszystkim z dramatyczną pozą. -Jak wyglądam?
Jimin był pierwszy, który podskoczył, piszcząc.
-Wyglądasz cholernie dobrze!
Yoongi zmarszczył brwi, chwytając kosmyk swoich własnych blond włosów, oglądając je z mlaśnięciem języka.
-Wychodzi na to, że muszę powrócić do czarnych.
Taehyung przejechał dłonią przez swoje włosy, przyjmując kolejną pozę i poruszając brwiami.
-Oczywiście, że wyglądam wspaniale. Jestem Kim Taehyung.
Jimin zaśmiał się, prosząc chłopaka o autograf, podczas gdy Yoongi narzekał, że blond włosy nie są już takie fajne, jak były. I wtedy Taehyung zauważył, że Jeongguk stał w ciszy.
-Co sądzisz, Guk? Czy wygląda to tak źle?
Jeongguk uważałby, że jego niecierpliwość była urocza, gdyby nie był tak oniemiały z wrażenia na to, jak blond włosy dobrze kontrastowały z jego opaloną cerą.
-Wyglądasz.. - kurewsko gorąco. -..Dobrze. Pasuje ci, Tae. Podoba mi się.
Taehyung rozciągnął szyje, jego policzki przybrały czerwonego koloru.
-Naprawdę?
-Tak. Przysięgam.
Yoongi zakaszlał.
-Jesteście kurewsko ohydni.
Jeonggukowi nie uszło uwadze chłodne spojrzenie, które jego przyjaciel mu rzucił i wiedział, że potem oberwie mu się od Yoongiego.
Jeongguk naprawdę nie chciał gadać, ponieważ nie było o czym.
Kiedy wreszcie wyszli i zaczęli kierować się w stronę domu bractwa, Yoongi nie nic mówił. Jeongguk miał nadzieje, że Yoongi po prostu sobie odpuści i przymknie na to oko, tak jak zawsze to robił, ale szczęście nie wydawało się być po jego stronie, ponieważ w tym samym momencie, kiedy Yoongi zamknął drzwi od ich pokoju, rzucił się na młodszego chłopaka.
-Jeon Jeongguk. - Yoongi użył jego pełnego imienia, a robił to tylko wtedy, kiedy Jeongguk miał kłopoty. -Co ty, do cholery, robisz?
Jeongguk przegryzał wewnętrzną część swojego policzka.
-Nic nie robię, hyung.
-Nie wciskaj mi tych bzdur. - Yoongi jęknął. -Powiedziałem ci jasno, byś nie wciągał Taehyunga w to gówno.
Młodszy chłopak westchnął.
-On nawet nie jest w nic wmieszany, hyung.
Yoongi wyglądał, jakby był gotowy do uduszenia go.
-Nie okłamuj mnie. Nie waż się mnie okłamywać, Jeongguk. Możesz okłamywać każdego innego, ale nie mnie.
-Nie kłamię.
-Tak, kłamiesz. Jesteś cholernym kłamcą. Mówiłem ci pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy, że nie wierzę w bzdury, a to gówno właśnie wypada z twoich ust.
Jeongguk zacisnął pięści. Chciał krzyknąć na Yoongiego, ale nie potrafił. Nie, kiedy objęło go poczucie winy i wstyd za okłamywanie osoby, z którą zawsze był szczery.
-Więc co? - wymamrotał. -Co, jeśli się nim bawię?
-Mówiłem ci wcześniej. On jest twoim przyjacielem, a przyjaciele nie ranią siebie nawzajem. Nie w ten sposób.
Jeongguk przegryzł swój policzek tak mocno, że mógł poczuć smak krwi.
-On nie jest moim-
-Widzę sposób, w jaki na niego patrzysz. - głos Yoongiego nagle stał się delikatny. -Patrzysz się na Taehyunga, jakby znajdowała się w nim cała galaktyka. On nie jest jak te wszystkie dziewczyny, które miałeś w dupie. Kiedy go zranisz, to będziesz tego kurewsko żałował. Nie jest dla ciebie tylko przyjacielem, ponieważ go ko-
Jeongguk zesztywniał.
-Zamknij się. Zamknij się, kurwa, albo cię urządzę.
Usta Yoongiego przymknęły się na chłodne słowa Jeongguka.
-Albo co? Co zamierzasz, kurwa, zrobić, Jeongguk? - Yoongi wyzwał go. -Ty i Tae troszczycie się o siebie. Co jest złego w tym, by pozwolić innym o siebie zadbać? Co jest złego w tym, by pozwolić innym siebie kochać, Guk? Czego się tak bardzo boisz?
Oddech Jeongguka zaczął przyspieszać i robić się krótki, a jego skóra stała się wilgotna.
-N-nigdy nie mów do mnie takich rzeczy. Niczego się, kurwa, nie boję!
"Nikt nigdy nie pokocha takiego potwora jak ty."
"Żałuję, że się urodziłeś."
"Nic dziwnego, że twój tatuś nie potrafi już nawet na ciebie spojrzeć."
Głosy zaczęły rozbrzmiewać w jego głowie, a pokój, w którym się znajdował, wirował.
-Nigdy-nigdy, tak, kurwa, nie mów!
Yoongi wzdrygnął się na to, jak jego głos się podniósł.
-Nie zrobię już tego. Przepraszam, Guk. Po prostu się uspokój, dobra? Nie chciałem, byś-
-Nigdy bym tego nie zrobił! - Jeongguk nie wiedział dlaczego, ale jego oddech stał się teraz ciężki, a on czuł, jakby coś kłuło go w klatkę piersiową. Był świadomy swojego sapania. -Nigdy nie mógłbym-
Pokochać Taehyunga.
Oczy Yoongiego rozszerzyły się.
-Okej, poważnie. Musisz się, kurwa, uspokoić, Guk. Zaczynasz hiperwentylować i chyba masz atak paniki.
Starszy chwycił chłopaka, ale nagle, dłonie te, nie były dłońmi jego przyjaciela. Były duże i bezlitosne, zostawiając na jego skórze siniaki w kształcie jego palców.
Jeongguk zaczął krzyczeć.
-Nie! Nie! N-nie dotykaj mnie! - odrzucił od siebie rękę Yoongiego-nie, okropnego potwora, który stał przed nim. Jeongguk potknął się, upadając na podłogę. Uderzenie było wstrząsające i Jeongguk nie widział poprawnie przez jego klapki w oczach, a ból ze zderzenia z podłogą tylko wywoływał u niego jeszcze większe przerażenie.
-Guk! Jeongguk! Kurwa !
Chłopak kontynuował wierzganie się po podłodze, podczas gdy dłonie starały się go przybić do podłogi. Nie mógł nic poczuć, oprócz surowego strachu, który płynął w jego żyłach, ponieważ nie mógł pozwolić, by to się stało. Nie znowu. Zaczął krzyczeć jeszcze głośniej.
-Puść mnie! Puść mnie!
Można było usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi i pary stóp wbiegających do pomieszczenia.
-Co tu się, kurwa, dzieje?!
-Pomóż mi go położyć, zanim coś sobie zrobi, Namjoon!
Namjoon wydawał się nawet tego nie kwestionować, ponieważ Jeongguk poczuł kolejne dłonie chwytające go. Dotyk ten parzył go niczym kwas.
Był przerażony. Jeongguk był tak kurewsko przerażony i chociaż gdzieś głęboko w środku wiedział, że znajduje się w swoim pokoju z Yoongim i Namjoonem, kompletnie bezpieczny, to jego umysł i tak był uwięziony w ciemnym miejscu.
-Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam.. - Jeongguk był świadomy tego, że teraz szlochał, wydając z siebie nienaturalne dla człowieka odgłosy.
-Nie musisz za nic przepraszać, bracie. Jest w porządku. Jesteśmy tutaj dla ciebie.
To był głos Namjoona, prawda?
Jeongguk nie wiedział.
Wszystko, co wiedział to to, że czysty terror był tak przytłaczający, że nie potrafił kontrolować swoich ruchów i-
-Cholera, czy on się właśnie obsikał?
-Hoseok, upewnij się, że nikt tu, kurwa, nie wejdzie, dobra?
-Oczywiście.
Głos zamykanych drzwi uderzył w Jeongguka, ponieważ był tak głośny. Przypominał mu sposób, w jaki jego tata zatrzaskiwał drzwi, kiedy-
-Próbuj oddychać, dzieciaku. Nie jesteś tam, gdzie podpowiada ci twój umysł. Jesteś tutaj, z nami. Z twoimi przyjaciółmi. Te wszystkie inne gówna są kłamstwem. Skup się na moim głosie.
Ale Jeongguk nie mógł skupić się na niczym innym, oprócz na odgłosie jego serca bębniącego mu w uszach. Czuł się, jakby jego głowa znajdowała się pod wodą, a wszystko inne było stłumione i były tam dłonie, które wszędzie go dotykały.
Nie potrafił zrobić nic innego, niż przepraszać za przeprosinami, niczym zepsuta mantra, dopóki jego głos nie stał się ochrypły od krzyku.
Czuł się, jakby umierał.
Jeongguk chciał być nieżywy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro