Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Witam dzisiaj ponownie misie kolorowe.

Z okazji świąt wrzucam wam jeszcze jeden rozdział, poprawiony przez Zyczliwy :D

Nie moge się nacieszyć czytając wasze komentarze hah :3

Kocham was bardzo mocno <3

Erwin pov

Weszliśmy do szpitala. Rozglądałem się niepewnie. Nie chciałem, aby ktokolwiek widział mnie w takim stanie, a już na pewno nie Gregory.

Bałem się, że zacznie łączyć kropki... Nie chciałem problemów. I tak miałem ich wystarczająco dużo z Dorianem. Jeszcze zabrali go na izbę wytrzeźwień. Nie będzie kolorowo, jak wróci.

— Dzień dobry, można prosić pana? Mam rannego, ma ranę na głowie, wydaje mi się, że nadaję się na szycie. — Usłyszałem jak brunet zwraca się do medyka, który stał przy recepcji.

— Tak, zapraszam. — Powiedział tamten i ruszył, prowadząc nas do sali zabiegowej.

Gregory zaprowadził mnie na krzesło, a ja niepewnie na nim usiadłem. Moje oczy przyglądały się wszystkiemu wokół.

Podszedł do mnie lekarz, lekko się wzdrygnąłem i skuliłem, gdy podniósł rękę. Nic na to nie umiałem poradzić. Taki odruch…

— Spokojnie, chcę sprawdzić tylko ranę, dobrze? — Zapytał, podnosząc ręce w geście poddania.

Spojrzałem na niego nieufnie, lecz powoli kiwnąłem głową. Mężczyzna podszedł i delikatnie złapał moją głowę podnosząc ją do światła i przyglądając się rozcięciu.

— I co? Trzeba szyć? — Zapytał policjant, który stał obok.

— Niestety tak, rana jest dosyć głęboka. Mogę wiedzieć co się stało?

— Upadłem i uderzyłem się w głowę o szafkę. — Mruknąłem cicho.

— Dobrze, w takim razie przyszykujemy narzędzia i zaraz założymy szwy.

Zgodziłem się, kiwając głową. Brunet stojący obok uśmiechnął się do mnie pociesznie.

— Dobrze, to w takim razie zaczynamy. Czy pan policjant ma opuścić salę? — Zapytał lekarz, gdy skończył szykować potrzebne rzeczy.

— Nie, znaczy, jeśli możesz, to zostań. — Powiedziałem nieśmiało do bruneta.

Podszedł do mnie i uśmiechając się złapał mnie za rękę we wspierającym geście. Wziąłem głęboki oddech, przygotowując się psychicznie na zabieg.

Mimo iż wiele w swoim życiu przeżyłem ran, czasem nawet postrzałów na akcjach, to wciąż bałem się zabiegów.

Szycie nie należy do najprzyjemniejszych, dlatego wsparcie Montanhy znaczyło dla mnie wiele.

Zacząłem się do niego zbliżać i bałem się tego. Bałem się, że się przyzwyczaję, że później on odejdzie, albo ja będę musiał przez Doriana.

Coś mnie do niego ciągnęło i to przeraziło mnie najbardziej…

Po kilkunastu minutach w końcu lekarz skończył. Nie obyło się bez ściskania dłoni bruneta i moich syknięć.

— Gotowe, proszę za 3 dni przyjść na kontrolę i zobaczymy czy można już zdjąć szwy. — Oświadczył lekarz.

Kiwnąłem głową i wstałem z krzesła, lekko się chwiejąc. Byłem nieco osłabiony z powodu rany i braku posiłku tego dnia. Lecz Gregory złapał mnie pod ramię, pomagając utrzymać równowagę.

— Odwieźć cię do domu? Czy gdzieś indziej? — spytał, gdy siedzieliśmy w radiowozie.

— Do mieszkania...

— Napewno? Dobrze, tylko zadzwonię po Carbonarę, okej? Nie powinieneś być teraz sam.

— Nie. Nie dzwoń, proszę.. Był u mnie dzisiaj, niedawno wyszedł. Nie chcę go niepotrzebnie martwić.

— Erwin... nie zostawię cię samego. — Odparł.

— Nic mi nie będzie. — Wychrypiałem, spuszczając wzrok.

— Może pojedziesz ze mną? Jadę do mieszkania, skończyłem służbę. Nie chcę cię zostawiać, będę się martwił. — Powiedział nieśmiało.

Pierwszy raz widziałem, że się zawstydził. Nie byłem przekonany do tego pomysłu. Gdyby Dorian dowiedział się, że byłem u policjanta, a na dodatek u tego, z którym podejrzewał mnie o zdradę, byłby bardziej niż wkurwiony.

Ale w sumie, skąd miałby się dowiedzieć? Nie chciałem być sam. Nie po tym co zaszło w domu…

— Ale nikomu nie powiesz co się stało? — Zapytałem, podnosząc na niego wzrok.

— Nie, nikomu nie powiem. Obiecuję. — Odpowiedział, patrząc mi w oczy.

— W porządku ale rano wrócę do siebie... — Dalej nie byłem przekonany.

— Odwiozę cię, kiedy będziesz chciał. — Odparł i ruszył samochodem w nieznanym mi kierunku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro