Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

three.

Miejskie ulice były dobrą alternatywą dla ciągłego jechania wzdłuż drogi na autostradzie. Gdy Alex i Louis zdecydowali się w końcu odpuścić ciągłe posuwanie się w przód, aby być jak najdalej od domu, trzeba było znaleźć jakiś nocleg. Szatyn nawet cieszył się z tego faktu, bo spanie w samochodzie nie było zbyt wygodne, poza tym nie chciał, aby blondynka przemęczała się niepotrzebnie, skoro jedna noc w jakimś motelu nie powinna wynieść ich nie wiadomo ile, a przynajmniej zyskają szansę na to, aby się odświeżyć i porządnie wyspać, na normalnym łóżku, z normalnym materacem, a nie na siedzeniu samochodu, które już do najwygodniejszych nie należało. 

— Tutaj chyba będzie w porządku, co? — spytał, zerkając na blondynkę, gdy skręcili w jedną z wielu ulic, a ich oczom ukazał się znak dotyczący noclegów. Na parkingu stało kilka samochodów, co raczej wróżyło dobrze. Szatyn wrzucił kierunkowskaz i zatrzymali się wewnątrz niewielkiego kompleksu. Motel zbudowano na planie kwadratu, z dodatkowym parkingiem w środku. Zaraz przy ulicy znajdował się pokój, który miał być recepcją, przez co Louis zamierzał się tam udać. Sięgnął do schowka po swój portfel i zerknął na blondynkę. Była zmęczona i wiedział, że marzył jej się ciepły prysznic. — Zaraz załatwię nam pokój, mała. Zostań tutaj, dobrze? — dodał, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. 

Alex pokiwała głową, uśmiechając się do niego czule, a później pocałowała szatyna w czoło i schowała się bardziej w jego bluzie. Od rana było jej zimno i obawiali się, że mogła rozchorować się przez te ciągłe zmiany klimaty, deszcz, który od dwóch dni nie dawał nikomu żyć i nieustanną podróż. Dlatego też Louis zdecydował się na noc w mieście, chociaż jak tylko wysiadł z samochodu, poczuł się przytłoczony pędem życia i wszystkim, co było związane z pośpiechem. Na szczęście wiedział, że to nie potrwa długo i wrócą do swojej podróży jak tylko blondynka poczuje się lepiej. 

///

— Mam klucz, chodźmy mała — powiedział do blondynki, gdy otworzył drzwi od strony pasażera i kucnął przed nią. — Jak się czujesz? — dodał troskliwie.

— Może być — przyznała, wzruszając ramionami, po czym uśmiechnęła się do szatyna. — Nie musisz się tak martwić — dodała, nakrywając jego policzek swoją dłonią.

— I tak się martwię, kochanie — powiedział, wstając i wyciągnął do niej swoją dłoń. Z bagażnika zabrał jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy i obydwoje weszli kamiennymi schodami na pierwsze piętro motelu i udali się na sam koniec, gdzie mieścił się ich pokój. Szatyn przekręcił klucz w zamku, przepuszczając blondynkę przodem i zerknął jeszcze na samochód na parkingu, a potem sam wszedł do pokoju. 

— Otworzysz okno? — spytała, wyglądając z niewielkiej łazienki. Była cała turkusowa, ale utrzymana w dobrym stanie, więc nie było na co narzekać. Louis posłusznie spełnił prośbę blondynki, a później położył się na łóżku, mając nadzieje, że nie będzie takie okropne, na jakie wyglądało. Na szczęście nic się nie stało, gdy już trochę się poprzekręcał i gdy usłyszał szum wody z łazienki, oznaczający to, że Alex brała prysznic, odetchnął z ulgą. Najważniejsze były dla niego jej zdrowie i komfort, a wiedział, że cały czas nie dadzą rady egzystować, mając do dyspozycji tylko byle jakie łazienki na poboczu autostrady. 

Po pół godzinie blondynka zjawiła się z powrotem, mając na sobie czystą bieliznę, bluzę swojego chłopaka i ręcznik na głowie. Louis uśmiechnął się na jej widok, robiąc jej trochę miejsca i przełączył kanał w TV, które również o dziwło działało. Pokój nie był taki zły, na jaki z początku się wydawał i przypuszczał, że może prześpią nawet w spokoju całą noc. 

— Lepiej? — spytał czule, gdy wtulała się w niego. 

— Lepiej — Pokiwała głową, nakrywając jego tors swoimi dłońmi i uśmiechnęła się pod nosem. Uwielbiała jego ubrania, poza tym umyła się też jego żelem pod prysznic i miała wrażenie, że cała pachniała szatynem, co bardzo jej się podobało. 

— Chciałabyś może coś zjeść? Widziałem jakąś knajpkę po drugiej stronie ulicy, może mieliby coś na wynos — powiedział, odwracając się do niej i oparł swoją głowę na dłoni.

— Nie, spokojnie, rano pójdziemy tam na śniadanie, dobrze? — Zdjęła ręcznik z głowy, siadając na materacu i sięgnęła po szczotkę, aby rozczesać swoje włosy. W zasadzie wcale nie musiała tego robić, ale czuła się lepiej, gdy na jej głowie nic nie odstawało i gdy nie musiała się męczyć ze splątanymi pasmami włosów później, gdy je układała. 

— Dobrze, mała — Pokiwał głową i musnął jeszcze jej szyję swoimi ustami, a potem sam wstał, chcąc wziął prysznic. Czuł się zmęczony tą jazdą, ale wiedział też, że bardzo dobrze im to zrobiło. Szczególnie blondynce. Zmiana otoczenia była jedną z lepszych rzeczy jaką mogli sobie zapewnić i taka podróż na pewno będzie miłym wspomnieniem. Zresztą Louis planował też coś na jej koniec, co miało być dla niej niespodzianką i miał nadzieje, że nie dowie się o tym przedwcześnie, bo miał już wszystko zaplanowane i nie chciał, aby cokolwiek się wydało. 

///

i jak rozdział? :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro