three.
Miejskie ulice były dobrą alternatywą dla ciągłego jechania wzdłuż drogi na autostradzie. Gdy Alex i Louis zdecydowali się w końcu odpuścić ciągłe posuwanie się w przód, aby być jak najdalej od domu, trzeba było znaleźć jakiś nocleg. Szatyn nawet cieszył się z tego faktu, bo spanie w samochodzie nie było zbyt wygodne, poza tym nie chciał, aby blondynka przemęczała się niepotrzebnie, skoro jedna noc w jakimś motelu nie powinna wynieść ich nie wiadomo ile, a przynajmniej zyskają szansę na to, aby się odświeżyć i porządnie wyspać, na normalnym łóżku, z normalnym materacem, a nie na siedzeniu samochodu, które już do najwygodniejszych nie należało.
— Tutaj chyba będzie w porządku, co? — spytał, zerkając na blondynkę, gdy skręcili w jedną z wielu ulic, a ich oczom ukazał się znak dotyczący noclegów. Na parkingu stało kilka samochodów, co raczej wróżyło dobrze. Szatyn wrzucił kierunkowskaz i zatrzymali się wewnątrz niewielkiego kompleksu. Motel zbudowano na planie kwadratu, z dodatkowym parkingiem w środku. Zaraz przy ulicy znajdował się pokój, który miał być recepcją, przez co Louis zamierzał się tam udać. Sięgnął do schowka po swój portfel i zerknął na blondynkę. Była zmęczona i wiedział, że marzył jej się ciepły prysznic. — Zaraz załatwię nam pokój, mała. Zostań tutaj, dobrze? — dodał, zakładając jej kosmyk włosów za ucho.
Alex pokiwała głową, uśmiechając się do niego czule, a później pocałowała szatyna w czoło i schowała się bardziej w jego bluzie. Od rana było jej zimno i obawiali się, że mogła rozchorować się przez te ciągłe zmiany klimaty, deszcz, który od dwóch dni nie dawał nikomu żyć i nieustanną podróż. Dlatego też Louis zdecydował się na noc w mieście, chociaż jak tylko wysiadł z samochodu, poczuł się przytłoczony pędem życia i wszystkim, co było związane z pośpiechem. Na szczęście wiedział, że to nie potrwa długo i wrócą do swojej podróży jak tylko blondynka poczuje się lepiej.
///
— Mam klucz, chodźmy mała — powiedział do blondynki, gdy otworzył drzwi od strony pasażera i kucnął przed nią. — Jak się czujesz? — dodał troskliwie.
— Może być — przyznała, wzruszając ramionami, po czym uśmiechnęła się do szatyna. — Nie musisz się tak martwić — dodała, nakrywając jego policzek swoją dłonią.
— I tak się martwię, kochanie — powiedział, wstając i wyciągnął do niej swoją dłoń. Z bagażnika zabrał jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy i obydwoje weszli kamiennymi schodami na pierwsze piętro motelu i udali się na sam koniec, gdzie mieścił się ich pokój. Szatyn przekręcił klucz w zamku, przepuszczając blondynkę przodem i zerknął jeszcze na samochód na parkingu, a potem sam wszedł do pokoju.
— Otworzysz okno? — spytała, wyglądając z niewielkiej łazienki. Była cała turkusowa, ale utrzymana w dobrym stanie, więc nie było na co narzekać. Louis posłusznie spełnił prośbę blondynki, a później położył się na łóżku, mając nadzieje, że nie będzie takie okropne, na jakie wyglądało. Na szczęście nic się nie stało, gdy już trochę się poprzekręcał i gdy usłyszał szum wody z łazienki, oznaczający to, że Alex brała prysznic, odetchnął z ulgą. Najważniejsze były dla niego jej zdrowie i komfort, a wiedział, że cały czas nie dadzą rady egzystować, mając do dyspozycji tylko byle jakie łazienki na poboczu autostrady.
Po pół godzinie blondynka zjawiła się z powrotem, mając na sobie czystą bieliznę, bluzę swojego chłopaka i ręcznik na głowie. Louis uśmiechnął się na jej widok, robiąc jej trochę miejsca i przełączył kanał w TV, które również o dziwło działało. Pokój nie był taki zły, na jaki z początku się wydawał i przypuszczał, że może prześpią nawet w spokoju całą noc.
— Lepiej? — spytał czule, gdy wtulała się w niego.
— Lepiej — Pokiwała głową, nakrywając jego tors swoimi dłońmi i uśmiechnęła się pod nosem. Uwielbiała jego ubrania, poza tym umyła się też jego żelem pod prysznic i miała wrażenie, że cała pachniała szatynem, co bardzo jej się podobało.
— Chciałabyś może coś zjeść? Widziałem jakąś knajpkę po drugiej stronie ulicy, może mieliby coś na wynos — powiedział, odwracając się do niej i oparł swoją głowę na dłoni.
— Nie, spokojnie, rano pójdziemy tam na śniadanie, dobrze? — Zdjęła ręcznik z głowy, siadając na materacu i sięgnęła po szczotkę, aby rozczesać swoje włosy. W zasadzie wcale nie musiała tego robić, ale czuła się lepiej, gdy na jej głowie nic nie odstawało i gdy nie musiała się męczyć ze splątanymi pasmami włosów później, gdy je układała.
— Dobrze, mała — Pokiwał głową i musnął jeszcze jej szyję swoimi ustami, a potem sam wstał, chcąc wziął prysznic. Czuł się zmęczony tą jazdą, ale wiedział też, że bardzo dobrze im to zrobiło. Szczególnie blondynce. Zmiana otoczenia była jedną z lepszych rzeczy jaką mogli sobie zapewnić i taka podróż na pewno będzie miłym wspomnieniem. Zresztą Louis planował też coś na jej koniec, co miało być dla niej niespodzianką i miał nadzieje, że nie dowie się o tym przedwcześnie, bo miał już wszystko zaplanowane i nie chciał, aby cokolwiek się wydało.
///
i jak rozdział? :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro