Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

seven.

Alex weszła na stację benzynową, czując jak dygotała jeszcze ze strachu. Miała wrażenie, że całe jej życie przeleciało jej przed oczami, a to nie było przyjemne uczucie. Blondynka powędrowała prosto do łazienki, nie mogąc się uspokoić i w ogóle nie miała teraz głowy do tego, że wciąż pomiędzy nią, a Louisem nie było zgody. Zamknęła za sobą drzwi od damskiej toalety i oparła się o nie, biorąc głębszy oddech. Serce biło jej jeszcze niespokojnie i nie wiedziała nawet, co ma powiedzieć, bo czuła się fatalnie. Nie dość, że targały nią wyrzuty sumienia, to jeszcze o mało co z jej winy nie spowodowali wypadku na autostradzie. Pokręciła głową i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. 

Drżącymi dłońmi nabrała trochę wody i ochlapała nią swoją twarz. Nie przejmowała się makijażem, bo po prostu go nie zrobiła. To było ostatnie, do czego miała wtedy głowę i chociaż starała się zawsze wyglądać atrakcyjnie dla Louisa, to wtedy miała to po prostu gdzieś. Zresztą i tak dobrze wiedziała, że szatyn lubił ją całkowicie naturalną, bez żadnego upiększania się. Wtedy jednak nie przypominała piękności. Miała podkrążone oczy, przegryzione od stresu wargi i jakieś krostki na czole, przez to, że ostatnie kilkanaście godzin to był dla niej niekończący się stres. Wyspać też się nie mogła, bo cały czas miała przed oczami tamtą scenkę z baru. Czuła się potwornie ze świadomością, że tak wyszło, ale wcale nie flirtowała z tym facetem. Naprawdę próbowała go spławić, ale zrobił się wyjątkowo uciążliwy i nie miała już pojęcia, co zrobić, aby się od niej odczepił. Przyszedł Louis i wszystko szlag trafił, bo zobaczył to, co nie powinien. 

— Jestem idiotką — mruknęła sama do siebie i pokręciła głową, zaciskając kurczowo swoje dłonie na krawędzi umywalki. — Wielką idiotką — dodała, wzdychają ciężko i spojrzała na sufit. Powoli się uspokajała, ale dalej czuła, że nogi drżały jej od tego wszystkiego.

Gdy Louis z trudem zahamował samochód przed jakąś ciężarówką, za którą jechali, miała wrażenie, że to jednak nie była prawda i że faktycznie się rozbiją. Nie chciała umierać, bo miała jeszcze całe życie do przeżycia, ale czuła się temu wszystkiemu winna, bo wcześniejsze pół godziny poświęciła na to, aby nakłonić go do rozmowy ze sobą. Szatyn był jednak uparty i nie zamierzał się do niej odzywać, a sytuacja go irytowała, przez co jechał o wiele za szybko, co dotarło do niej za późno. Kiedy zaczęła prosić, aby zwolnił, krzyki wypełniły samochód i niewiele zabrakło do tego, aby spowodowali wypadek. 

///

Alex niepewnie wyszła z budynku stacji, trzymając w dłoniach dwa hot dogi. Nie było to zbyt wyrafinowane danie, ale przeczuwała, że szatyn był głodny i nic jej o tym nie powiedział. Wątpiła w to, że będzie chciał z nią zjeść, ale chciała chociaż spróbować jakoś nawiązać rozmowę i nawet przeprosić za to, że się tak zachowała względem niego. Nie zdążyła mu nawet tego wszystkiego wytłumaczyć, ale wiedziała, że pewnie nawet nie będzie chciał słuchać. Taki już był, ale szczerze mówiąc nauczyła się już z tym żyć i chociaż czasami było ciężko, to jednak kochała tego faceta najbardziej na świecie i mogliby nie rozmawiać ponad rok, a ona i tak nie zmieniłaby swoich uczuć co do niego. 

— Przyniosłam ci hot doga — zagadnęła, gdy zauważyła, że Louis krzątał się przy samochodzie. Wyglądało już na to, że zdążył zatankować i wycierał szybę z rozbitych na niej owadów. Nie było to zbyt zachęcające zajęcie, ale Alex starała się nie patrzeć na jego dłonie tylko na twarz. Miał ją ściągniętą, a szczękę delikatnie zaciśniętą, co oznaczało, że dalej był zły. Westchnęła cicho, gdy omiótł ją wzrokiem, ale nie zareagował, tylko obszedł samochód, aby dosięgnąć szyby z drugiej strony. — Zjesz ze mną? — spytała miło, chcąc uzyskać od niego jakąś odpowiedź, ale wciąż uparcie milczał. — Louis, proszę cię.

— Jestem zajęty, chyba widzisz — powiedział zimno, przez co przeszły ją dreszcze i smutna zwiesiła głowę. Straciła nawet apetyt na to, aby coś zjeść. — Rób co chcesz — dodał tylko i otarł swoje dłonie od płynu, którego użył do czyszczenia szyby. Blondynka westchnęła cicho, a później podała mu hot doga i wsunęła się na siedzenie, aby w samotności zjeść. Nie wiedziała już, co zrobi z jedzeniem, ale uznała, że lepiej będzie, aż przeczeka. Wcześniej chyba nie było sensu niczego zaczynać, skoro i tak ją spławiał za każdym możliwym razem. Blondynka zjadła w milczeniu, a później zabrała z tylnego siedzenia swoją starą bluzę, którą wcześniej się okryła, aby było jej ciepło i włączyła ją na siebie. Tęskniła za ubraniami Louisa, ale w obecnej sytuacji nie miała nawet odwagi prosić go o jego bluzę czy koszulkę. Wiedziała, że pewnie odprawiłby ją z jakimś kąśliwym komentarzem i na tym to wszystko by się skończyło. A nie chciała już psuć sobie humoru bardziej niż miała, bo nie było jej to do szczęścia potrzebne. Zresztą nie chciała dać szatynowi tej satysfakcji, bo wiedziała, że na swój sposób czerpał przyjemność z tego, że to nie on zawinił, a ona. 

///

dramka, dramka, dramka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro