Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

one.

Louis spojrzał na blondynkę, gdy siedzieli na przeciwko siebie przy stoliku i uśmiechnął się pod nosem. Było nad ranem i dosłownie cudem znaleźli knajpkę, która była otwarta całodobowo. Szatyn przeczesał palcami swoje włosy, a później zerknął w stronę blatu, gdzie krzątały się przynajmniej dwie kelnerki. Dookoła było natomiast spokojnie i Louis zauważył, że jedyne towarzystwo jakie znajdowało się w lokalu to kilkoro kierowców ciężarówek, które stały na parkingu przed knajpką.

— Całkiem tu ładnie — przyznała Alex, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Miała na sobie bluzę Louisa, którą ubrała na siebie zanim wysiedli, bo zrobiło jej się zimno. Obydwoje byli natomiast zaspani, bo monotonna droga do Richmond była niezwykle nużąca. Jednak autostrada była o wiele lepszą opcją niż jakieś poboczne drogi. — Czuje się trochę jakbyśmy się cofnęli w czasie na tej autostradzie — zachichotała, po czym poprawiła się na siedzisku i podgryzła wargę. Bar przypominał swoim wystrojem lata pięćdziesiąte, co bardzo spodobało się Louisowi i gdy tylko zobaczył z drogi szyld, postanowił się zatrzymać. Zresztą bał się, że za chwilę zaśnie za kierownicą, a to mogłoby się źle skończyć. Musiał rozprostować kości i trochę się zdrzemnąć, aby mogli ruszyć w ciągu dnia w dalszą trasę. 

— Mi też się tu podoba — powiedział, kiwając zgodnie głową i zwilżył swoje wargi. — Jak się czujesz?

— Całkiem dobrze, ale jestem zmęczona. Mam nadzieje, że na następną noc zatrzymamy się już w jakimś motelu. Jedna doba chyba nie kosztuje majątku — powiedziała, pocierając nerwowo swój kark. W taki sam sposób podgryzła wargę, co podziałało na Louisa wyjątkowo sugestywnie. — Co sądzisz?

— Spróbujemy coś znaleźć po drodze. Myślę, że nie będzie aż tak źle - Puścił oczko blondynce, a później podziękowali kelnerce, która postawiła przed nimi talerze z burgerami i frytkami. Zaczęli je powoli jeść, popijając cały posiłek colą. Louis przełykał w spokoju kolejne kęsy jedzenia, wpatrując się w blondynkę, która za wszelką cenę starała się nie ubrudzić. Siebie albo ubrań, które miała na sobie. — Jesteś urocza — zachichotał pod nosem, a później sięgnął do kącika jej ust, aby go wytrzeć swoim kciukiem. 

— Dziękuje — przyznała, rumieniąc się mimowolnie. Skinął głową, a później wrócił do posiłku, po czym wyprostował się na chwilę. Rozejrzał się po knajpce i od nowa wbił swój wzrok w blondynkę.

— Odzywali się do ciebie? — spytał zaciekawiony, mając na myśli jej rodziców, czy kilka przyjaciółek, które zdążył poznać. Jedna z nich, Red, doskonale wiedziała o ich planach, bo Alex jej powiedziała w zaufaniu, co zamierzają zrobić, więc był ciekaw, czy ktokolwiek zainteresował się już ich wyjazdem.

— Jeszcze nie — Pokręciła głową, a później westchnęła cicho i odsunęła talerz od siebie, nie mogąc już nic w siebie wcisnąć. Sięgnęła natomiast po colę, aby ją dokończyć i nakryła swój brzuch dłonią, wzdychając przy tym ciężko. — Najadłam się. Więcej już nie dam rady - dodała. 

— Prawie nic nie tknęłaś.

— Wcale, że nie. Zjadłam. I to bardzo dużo. Po prostu ty masz jakąś obsesję na punkcie tego co jem i ile jem — prychnęła, co zawsze Louisowi kojarzyło się ze złym kotkiem. Roześmiał się pod nosem, a później posłał jej całusa w powietrzu. Alex przewróciła oczami i skrzyżowała dłonie na piersi.

— No nie złość się na mnie, przecież wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej i po prostu się martwię. 

— Jasne, jasne, a zanim się obejrzę będę związana w bagażniku — spojrzała na niego, jakby był jakimś psychopatą po przejściach i upatrzył ją sobie na kolejną ofiarę. Louis zaśmiał się pod nosem i wzruszył niewinnie ramionami, jakby nie wiedział, o co jej chodziło. 

— Nie mam pojęcia, o czym mówisz — przyznał, kończąc swojego burgera.

— Tego, że ta kelnerka cię podrywała też nie widziałeś, co? 

— Wiem, że jesteś o mnie zazdrosna kochanie, ale naprawdę nie musisz mieć powodu do obaw. Jestem cały twój. I tylko twój.

— I vice versa, Tomlinson — przyznała zgryźliwie, a potem schowała dłonie w rękawach bluzy. Szatyn skończył jeść, po czym wyszli już z knajpki, aby rozprostować nogi przed drzemką. Alex objęła swoimi dłońmi ramię blondyna i uśmiechnęła się szeroko, ciesząc się, że był obok. Uwielbiała z nim wychodzić na spacery i choć jej rodzicom nie podobało się to, że miała starszego chłopaka, to nie mieli tak naprawdę w tej sprawie nic do gadania. A Louis skutecznie starał się wkradać w ich łaski, co nawet mu się udawało. 

— Uwielbiam wschody Słońca — przyznał po chwili, gdy odeszli spory kawałek od parkingu i knajpki. Dochodził do nich już tylko szum samochodów jadących po autostradzie. Gdzieś na horyzoncie też leciał jakiś ptak, który chyba był mewą bo skrzeczał bardzo głośno. Zatrzymali się na uboczu, aby nikomu nie przeszkadzać i wpatrywali się w to jak Słońce od nowa zaczyna swoją wędrówkę po niebie. — Ale jeszcze bardziej uwielbiam z tobą oglądać wschody Słońca — dodał, uśmiechając się do blondynki. Objął ją ramieniem i pocałował czule w usta, nie mogąc się doczekać dalszej drogi spędzonej u boku Alex. 

///

bonusowy rozdział dzisiaj bo muszę ponadrabiać zaległości x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro