Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

eight.

— Bardzo się przepraszam, Louis. Naprawdę nie chciałam, aby to tak wyszło. Poszłam po piwa, on się do mnie przyczepił i próbował ze mną flirtować. Chciałam go spławić zanim przyjdziesz, ale wszystko widziałeś i nie dałeś mi tego nawet wtedy wytłumaczyć — powiedział Alex. Siedzieli na jakiejś ławce przy punkcie widokowym w Santa Fe. Spojrzała nieśmiało na szatyna, który siedział obok i podgryzła swoją wargę.

— Wiem, byłem głupi. Ale byłem też zły na ciebie. Nie sądziłem, że będziesz chciała gadać z jakimś innym facetem, a wiesz, że jestem bardzo zazdrosny o ciebie. Tak bardzo nie chcę cię stracić, że nie wyobrażam sobie, abyś mogła odejść z kimś innym — powiedział smutno, patrząc się na swoje dłonie. Westchnął później cicho i pokręcił głową. — Też powinienem cię przeprosić.

— Nie masz za co, Louis. Rozumiem cię — przyznała, chociaż było jej przez niego okropnie przykro. Wiedziała jednak, że z tym człowiekiem czasem lepiej było schować dumę do kieszeni i zrobić pierwszy krok na przód, bo Tomlinson tego by nie dokonał. Przez swoją dumę i upartość tak naprawdę był ciężkim przypadkiem, a pomimo to Alex zdążyła się w nim zakochać i nie chciała kończyć tego związku. — Zawaliłam to, wiem. Przepraszam.

— Nie przepraszaj mnie już. Wystarczy, że się przytulisz — Uśmiechnął się do niej lekko i wyciągnął swoje ramiona do blondynki. - Nie chciałem się kłócić, ale jestem głupi i zazdrosny.

— Gdyby nie to wszystko, to powiedziałabym, że to było całkiem urocze, ale zachowałeś się jak dupek — Zacisnęła swoje małe dłonie na jego koszulce i westchnęła cicho. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego jak bardzo się za nim stęskniła, dopóki jej nie objął swoimi ramionami. Bardzo jej tego brakowało. 

— Wiem. Dziwię się, że wciąż ze mną wytrzymujesz. Gdyby był na twoim miejscu już dawno bym ze sobą zerwał.

— Nie zerwę z tobą, bo cię kocham, dupku — zaśmiała się cicho i spojrzała na niego z uśmiechem wymalowanym na twarzy. — Musisz w końcu sobie to zapamiętać.

— Ja ciebie bardziej — Musnął jej czoło, nos i usta swoimi wargami, aby dostała dodatkowe potwierdzenie jego słów. — Myślałem już, że nie będziesz chciała dalej ze mną jechać — dodał, wzdychając ciężko, gdy odwrócił już wzrok w stronę miasta. 

— Nie miałam już wyjścia. Zresztą obiecałam ci, że pojadę z tobą, więc jestem — Wzruszyła ramionami, układając swoją głowę u nasady jego szyi. Westchnęła z ulgą, czując przy okazji jego perfumy. Od zawsze je uwielbiała i bardzo jej się podobały. 

///

— Brakowało mi tego — przyznał Louis, gdy usiedli przy stoliku w jakimś barze. Zaczęło padać, więc musieli w popłochu uciekać z punktu widokowego. Nie przeszkadzało im to jednak, bo i tak zdążyli już zgłodnieć, więc z całkiem dobrym nastawieniem schronili się, gdzieś gdzie nie musieli się przejmować deszczem. — Na co masz ochotę?

— Sama nie wiem, chcę herbatę, to na pewno — przyznała, pocierając o siebie swoje zmarznięte dłonie. — A ty co chcesz?

— Chyba zjem jakiegoś burgera — przyznał i uśmiechnął się pod nosem, wodząc wzrokiem po menu. Blondynka wyciągnęła szyję, aby zobaczyć, co takiego przeglądał i podgryzła swoją wargę. 

— To zamów dwa. I frytki — zaśmiała się cicho i spojrzała na niego. Skinął głową, a gdy zjawiła się przy nich kelnerka, złożył zamówienie, prosząc jeszcze o herbatę dla blondynki. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy zerknął na nią podczas składania zamówienia, a później otuliła się bardziej jego bluzą, którą zabrała z samochodu. Od nowa mogła chodzić bezkarnie w jego ubraniach i bardzo jej się to podobało. Zresztą były o wiele cieplejsze od tych, które miała ona sama. — Jestem głodna. Nic nie jadałam cały dzień.

— Ja też. Ale zaraz wszystko będzie gotowe, przynajmniej taką mam nadzieje. I wypijesz sobie herbatkę. Rozgrzejesz się. 

— Mam taką nadzieje. Nie chcę się rozchorować — przyznała, wzdychając pod nosem i rozejrzała się po barze. Miał typowo amerykański wystrój, zaczerpnięty z lat pięćdziesiątych, ale całkiem jej się to podobało. Miało w sobie jakiś urok. — Ładnie tu.

— Też mi się podoba. Chociaż i tak wolę patrzeć się na swoją piękną dziewczynę. Dzisiaj wygląda wyjątkowo pięknie — powiedział, zerkając na nią i uśmiechnął się szeroko. Alex mimowolnie przewróciła oczami i zachichotała pod nosem. 

— Przestań już. To, że się pokłóciliśmy, nie oznacza od razu, że musisz mnie zawstydzać cały czas — powiedziała, wzruszając ramionami.

— Ale mi się to podoba i będę cię zawstydzał — powiedział, jakby to nie było nic takiego. Posłał jej przy okazji głupkowaty uśmiech, przez co Alex znowu się zaśmiała i pokręciła głową. — I nie dramatyzuj, bo z rumieńcami jest ci do twarzy. 

— Nieprawda.

— Prawda i nie kłóć się ze mną — Spojrzał na nią wymownie, a później zerknął na kelnerkę, która przyniosła herbatę. — Pij, a nie gadaj i kłóć się ze swoim chłopakiem. 

— Ja się nie kłócę. Po prostu staram ci się wbić coś do głowy i to wszystko. Nie moja wina, że mnie nie chcesz słuchać. 

///

dzisiaj dodam jeszcze dwa ostatnie!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro