Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33. Nie dotykaj mnie!

Rozdział dedykuję wszystkim, którzy jak ja nienawidzą dram! I nie warto karmić trolli, pamiętajcie! 💅


Nigdy nie mówiłem, że to będzie fair.
Ale kiedy jesteś całkiem sama,
Mam nadzieję, że faktycznie wiesz,
Jak bardzo chcę być przy tobie.

Pod zamkniętymi powiekami wciąż rozbłyskują mi niebieskie światła reflektorów, a w uszach dudni muzyka oraz rozbrzmiewają słowa Drake'a*:

Chodź tu do mnie,
Połóż swoją torebkę.
Wziąłem wolną noc dla ciebie.
No, dalej!

To na pewno od nich kręci mi się teraz w głowie i zasycha w ustach, prawda? A krew coraz szybciej krąży mi w żyłach, rozgrzewa całe moje ciało. Przelewa się w podbrzuszu, niczym wrzący ocean. Pochłania mnie coraz bardziej.

I zgaś światła,
Ale nie zdejmuj swoich szpilek.
One doskonale pasują do tego,
Co mam zamiar z tobą zrobić.

Czuję usta mężczyzny na swoich. Nasze pocałunki są z gatunku tych najbardziej zachłannych oraz zdyszanych, od których szybko puchną i sinieją wargi. Ale nie dbam o to, liczy się tylko ta chwila i jego pewność siebie, z jaką żąda:

Nie, nic teraz nie mów, nie wyjaśniaj,
Jak chcesz, żebyśmy to zrobili.
Po prostu bądź cicho,
Poradzę sobie świetnie bez twojej pomocy.

Tak, oczywiście, że sobie poradzi! Nie mam cienia wątpliwości, więc z rozkoszą podporządkowuję się jego woli. Bez najmniejszego protestu pozwalam się położyć na satynowym prześcieradle, na łóżku w jego sypialni.

Nie wahaj się, podaruj sobie trochę przyjemności.
Teraz nareszcie masz chwilę dla siebie, dziewczyno,
A ja wiem, co z nią zrobić.

O tak, wie z całą pewnością! Chyba jestem w niebie, dlatego mogę jedynie z zachwytem przyjmować pieszczoty i dotyk jego gorących ust, wędrujących powoli wzdłuż krawędzi mej szczęki, aż do szyi. 

Bo nasyciwszy nas pocałunkami, zmienił nieco zasady gry. Teraz z wyczuciem zostawia wilgotny ślad na rozgrzanej skórze mego dekoltu, coraz bliżej brzegu nisko wyciętej sukienki oraz nabrzmiałych pożądaniem piersi. Pozwala, by napięcie jeszcze w nas rosło.

Czekałem od tak dawna,
Żeby być z tobą sam na sam.
Teraz w końcu mam cię tutaj
I wiem dokładnie, co się stanie.

Tak, tak, tak! Ja też czekałam. Cała się rozpływam, drżę i niemal wibruję w jego silnych ramionach, wprost nie mogę się doczekać tego, co nadchodzi. JEGO.

Wziąłem wolną noc dla ciebie, dziewczyno.
Zamierzam zgasić światła,
Ale nie zdejmuj swoich szpilek.
One pasują do tego, co mamy zamiar zrobić.

Światła w mojej głowie wciąż lśnią i pulsują na błękitno, więc nie dbam o inne. Pozwalam ułożyć sobie ręce nad głową, a moje ciało pręży się, coraz bardziej niecierpliwie, oraz wygina w namiętny łuk, gdy mężczyzna odnajduje i sięga do zapięcia mej sukni.

 A zatem, skarbie, zamknę drzwi
I wyłączę telefon.
Niech to będzie jasne,
Chcę ciebie na górze,
Więc rozpuść włosy!

Niech i tak będzie, na górze, na dole, gdziekolwiek! Moje włosy już dawno wymknęły się spod kontroli koka oraz rozsypały na śliskiej pościeli. Teraz on wyłuskuje mnie z czarnego jedwabiu sukienki, tak że zostaję tylko w koronkowych stringach, czym sprawia mi upragnioną ulgę.

Poświęca długie, upojnie rozkoszne minuty na wyrafinowane pieszczoty moich piersi, z wyczuciem koncentrując się na brzegach każdej z aureoli. Oddycham coraz szybciej, sama nie wiem, czy płytko, czy właśnie głęboko, za to na pewno z jękiem rozkoszy.

Wiem, co nadchodzi, znam to, tylko on jeden potrafi ofiarować mi ten rodzaj orgazmu, więc zanurzam się w nim z entuzjazmem. Jakbym po długiej wędrówce w upale odnalazła wreszcie oazę na pustyni, a w niej życiodajne źródło wszechogarniającej przyjemności.

Jest mi tak dobrze i tak bardzo chcę doświadczyć jeszcze więcej rozkoszy, że z całej siły odpycham niepokój oraz niewygodne myśli, które pojawiają się nie wiadomo skąd i usiłują mi zrujnować ten cudowny moment zatracenia się, podróży w inny wymiar.

Kobieto, co ty robisz!

Niestety, niechciane obawy są na tyle dojmujące, że aż niemal umyka mi fakt, iż wargi oraz dłonie mojego kochanka powoli, lecz nieustępliwie wędrują coraz niżej po moim brzuchu. Tak nisko, że właśnie docierają do krawędzi koronkowej bielizny.

Coś jest coraz bardziej nie tak. Nagle zamieram, bo chyba wiem już co. Niestety, jak bardzo bym tego nie pragnęła, nie mogę pozwolić na więcej!

Nie z nim!

◇◇◇

Czuję to całą sobą, niemal równie intensywnie, jak doskonały orgazm sprzed chwili. Buntując się, niechętnie, niemal z rozpaczą, ale rozwieram zaciśnięte powieki, by mrugając szybko, chociaż spróbować zrozumieć, co się tutaj dzieje. Co mnie tak przeraża i dlaczego...

Naturalnie, wbrew zwodniczym zapowiedziom Drake'a, sypialnię spowija nie mrok, lecz łagodny, bursztynowy blask kilku gustownych lamp. Przytłumiony, ale nie dość, żeby ukrył to, co powinno zostać na zawsze ukryte – przynajmniej przed tym konkretnym mężczyzną.

BLIZNA!

Niczym oblana lodowatą wodą, gwałtownie przytomnieję i w akcie desperacji wplatam osłabłe palce w jego miękkie, ciemne włosy. Nie mam w nich teraz zupełnie siły, ale i tak walczę, żeby oderwać głowę niedoszłego kochanka od skóry mojego podbrzusza.

Niestety, właśnie tak: niegdyś byłego, a obecnie niedoszłego. Trzeźwieję bowiem na tyle, by uprzytomnić sobie, że to był bardzo zły pomysł, opuścić z nim galę charytatywną Bellamy & UNICEF.

A jeszcze gorszy, aby zamiast wrócić samej do rezydencji ma Pinecrest, zgodzić się na wizytę w jego mieszkaniu.

Co ja sobie myślałam?!

No tak, chyba znowu nic w ogóle. Bo przede wszystkim chciałam chociaż na chwilę uciec od tej przeklętej, przejmującej – a towarzyszącej mi na każdym kroku –samotności.

Od zagubienia oraz bólu. Od tęsknoty za życiem, które kiedyś miałam. I za wszystkimi, których straciłam.

Więc oczywiście, jak zwykle, aby doświadczyć chociaż chwilowej utraty kontroli oraz poczytalności, wybrałam sobie najbardziej niebezpieczne możliwe towarzystwo. Tak się składa, że również jedyne tej nocy dostępne, ale to tylko tym gorzej dla mnie.

Elijaha Holdena.

Jak ostatnia idiotka, którą oczywiście jestem, pozwoliłam, żeby w głowie zaszumiały mi bąbelki. Poddałam się muzyce i bliskości męskiego ciała, a moja świadomość odpłynęła w dal, w dusznych oparach alkoholu oraz pożądania.

Zapomniałam się.

Niestety, tak się okropnie składa, że w ramionach należących do starszego z braci Holdenów. Zresztą, co tu kryć, nie byłby to o wiele mniejszy błąd, nawet gdybym wylądowała po pijaku w łóżku z młodszym z nich.

Przecież ja raz na zawsze skończyłam z nimi obydwoma!

◇◇◇

Jak na złość, tym razem karma zadziałała błyskawicznie, więc od razu przychodzi mi zapłacić za ów żenujący brak rozsądku i opamiętania na balu oraz po nim.

– Przestań! Nie dotykaj mnie! Proszę, zostaw...! – błagam, choć dużo za cicho i właściwie niemalże sama nie rozpoznając własnego głosu.

Jest jakiś taki schrypnięty oraz obcy, jakby należał do o wiele starszej kobiety, która za dużo już przeszła w życiu. Nie wiedzieć kiedy, stał się zdarty, niczym po godzinach krzyku, głuchy od wielkiego płaczu, jak echo w głębokiej studni, a mimo to wciąż pozostał nabrzmiały od niewypłakanych – jeszcze – łez.

O dziwo, te słabe, aczkolwiek przepełnione paniką protesty przynoszą skutek. Mężczyzna zastyga bez ruchu, przez moment słyszę tylko jego ciężki oddech.

Moje prośby albo może bardziej fakt, iż palce Elio dotykają właśnie srebrzystej blizny, której na Teneryfie na pewno tam nie było. I dlatego jego oczy wpatrują się we mnie nieruchomo, z jakimś szalonym napięciem.

Są mocno pociemniałe, z rozszerzonymi do granic możliwości źrenicami. Ale tym razem nie od pożądania czy zachwytu, a raczej na skutek szoku, niepokoju oraz miliona niezadanych jeszcze pytań. Które niemalże widzę, jak powodują spięcia i wyładowania w jego przegrzewających się właśnie zwojach mózgowych.

Mimo to, mózg Elijaha wciąż działa bardzo szybko oraz sprawnie. Dużo efektywniej niż mój. Bezbłędnie łączy kropki, przetwarza i obrabia nawet szczątkowe, dostępne mu informacje, po czym wypluwa gotowe wnioski.

A te nie przedstawiają się dla mnie korzystnie.

Ogarnięta paniką i niemal równie mocno zszokowana jak Holden, usiłuję się wyrwać z uchwytu jego gorących dłoni, mimo iż instynktownie zaciska je na mych biodrach. Po sekundzie jednak przytomnieje na tyle, by wypuścić mnie z uścisku i pozwolić sobie okryć piersi oraz brzuch porzuconą wcześniej sukienką.

Dosyć już zobaczył.

Po kolejnej chwili namysłu mój eks wzdycha i podnosi się z łóżka, pozostawiając mnie półleżącą na poduszkach, zajętą wodzeniem za nim pełnym przerażenia wzrokiem. Czuję się jednocześnie wściekła na siebie, za wpakowanie się w obecną sytuację, oraz pełna poczucia winy.

I, niestety, także zagrożona. Samym faktem ujawnienia przed Elio największej oraz najgorszej, najtrudniejszej i najbardziej dramatycznej tajemnicy w moim dwudziestoletnim życiu.

Tak, na pewno już odgadł, że byłam w ciąży. I to z nim.

No bo z kim innym?

Ale nie wie jeszcze, na pewno nie może nawet przypuszczać, że straciłam nasze dzieci. Jak na razie ma tylko czarno na białym – czy raczej srebrno na różowym dowód – że przeszłam cesarskie cięcie.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że towarzysząca mi mieszanka emocji jest totalnie irracjonalna oraz bez sensu. To on mnie bezwzględnie wykorzystał, po czym bez słowa porzucił. Nie tylko ze sporym długiem, ale przede wszystkim z bliźniętami, rosnącymi szybko w mojej macicy.

Ale co z tego? To niczego nie zmienia ani nie usprawiedliwia.

Nie zdołałam ochronić tych dzieci.

Nie potrafiłam się przeciwstawić Zeldzie. Jak ostatnia ameba pozwoliłam pod koniec ciąży wywieźć się w dziką głuszę, gdzie jak się szybko okazało, wszyscy troje – i bliźnięta, i ja – zostaliśmy skazani na rzeźnickie metody jakichś prowincjonalnych hochsztaplerów, bo na pewno nie lekarzy ginekologów z prawdziwego zdarzenia!

Co gorsza, operujących w parodii szpitala.

Sama niewiele brakowało, a przypłaciłabym to życiem, a co najgorsze – straciłam też dzieci. Jak mnie o tym z doskonale kamienną twarzą poinformowała, po kilku dniach od zabiegu, Zelda.

Ona nie uroniła nad nimi ani nade mną nawet jednej łzy, ja – wręcz przeciwnie. Przez dłuższy czas myślałam, że nigdy już nie zdołam przestać płakać.

Bo kiedy dowiedziałam się, że nie żyją, najbardziej na świecie chciałam za nimi podążyć. Dołączyć do nich. Bo kto mógłby się nimi lepiej zaopiekować, niż ich rodzona matka?

Nawet taka kiepska jak ja.

Gospodarz przerywa mi te rozdzierające moje serce wspomnienia, podając przyniesioną w międzyczasie z garderoby białą lnianą koszulę. W drugiej dłoni znów trzyma dwie szklaneczki whiskey; to widać jego środek zaradczy na każdy duży stres, panikę, histerię oraz załamanie nerwowe.

Ja na pewno zaczynam zdradzać wszystkie wyżej wymienione objawy, dlatego szczękając zębami, lecz przyjmuję od niego lekarstwo. To jest, tfu, drinka. A on przysiada na brzegu, zresztą własnego, łóżka.

– Chyba musimy bardzo poważnie porozmawiać, Sol – oświadcza, wciąż się we mnie wpatrując, jak gdybym była jakimś zjawiskiem nie z tej ziemi.

I może jestem, a przynajmniej tak się czuję, w najgorszym możliwym tych słów znaczeniu. Nie ma takiej drugiej beznadziejnej idiotki na świecie.

Już już otwieram usta. Sama nawet nie wiem, czy żeby się zgodzić na jego żądanie, czy może właśnie zaprotestować. Gdy nagle moich uszu dobiega, tym razem naprawdę obcy, głos:

– Sol, Elio? Co wy tutaj robicie?

– ...

– Razem, w łóżku?!

No nie wierzę!


Ogłoszenie: następne rozdziały HS będą publikowane we wtorki późnym popołudniem/wczesnym wieczorem. Jakie godziny Wam najbardziej pasują?

*Drake, A Night Off, wersja oryginalna:

https://youtu.be/9O-_lwXfJPk

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro