Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

vingt-six


                — Charlie! — krzyknęłam z salonu, skacząc (a przynajmniej próbując) z jednej nogi na drugą. — Pospiesz się!

— Idę, idę — odezwał się i wszedł do pomieszczenia, zakładając koszulkę.

— Chodź — jęknęłam. — Ten but nie zdejmie się sam.

— Cicho. Ja prowadzę. — Wyciągnął rękę, by wziąć sobie coś do jedzenia. — Im bardziej będziesz narzekać, tym dłużej będziesz czekać.

Posłałam mu spojrzenie.

— Nie zrobiłbyś tego — wymamrotałam.

— Wiesz, że bym to zrobił — odparł z uśmiechem, po czym nasypał do miski płatki oraz wlał mleko. Prychając, usiadłam na kanapie i wydęłam wargi. — Nie rób takiej miny.

— Nawet mnie nie widzisz!

— Ale i tak wiem, że robisz tę minę.

Mówiąc to, nie podnosił wzroku znad swojego telefonu. Krzyknęłam, zasłaniając twarz poduszką. Chciałam tylko zdjąć tego głupiego buta! Czy ja naprawdę prosiłam o tak wiele?

— Możesz uwierzyć w to, że kończymy nagrania w przyszłym tygodniu? — spytałam ponuro. Mieszkanie pogrążyło się w grobowej ciszy, w której dałoby się usłyszeć, jak szpilka upada na podłogę. — Myślisz, że to wszystko zmieni?

— O czym mówisz?

— Chodzi mi o nasze relacja. Ja i ty, ja i Owen, ja i Jer, ja i Madi, ja i Savannah. Nie chcę, by to się skończyło.

— To się nie skończy, Sky — zapewnił mnie, myjąc po sobie miskę. — Staliśmy się rodziną.

Kiwnęłam głową, ale nadal wiedziałam, co może się wydarzyć.

— Kto chce iść zdjąć buta? — Pomachał kluczami w powietrzu. Podskoczyłam i pobiegłam w stronę drzwi, po drodze się potykając. Na całe szczęście Charlie mnie złapał. — Okej, może powinniśmy go zostawić?

Uderzyłam go w ramię, po czym otworzyłam drzwi, praktycznie wyciągając go za mną. On jedynie się zaśmiał.





                 — Okej, buta już nie ma — ogłosił lekarz. — Co mówiłem?

— Niech nie potrąci cię już żaden samochód — wyrecytowałam z uśmiechem na twarzy.

— Dokładnie. Cześć, Skylar! — pożegnał mnie, zanim wyszłam z pomieszczenia.

Zauważyłam, że Charlie stoi tyłem do drzwi, więc wskoczyłam mu na plecy.

— Hej! — zawołałam podekscytowana, owijając nogi wokół jego pasa. — Zgadnij, kto znowu ma dwie funkcjonujące nogi?

— Ja? — spytał. Uderzyłam go w głowę, po czym zeskoczyłam na ziemię.

— Ja, ty idioto. A teraz chodź. Musimy być na planie o dziesiątej, a jest dziewiąta trzydzieści.

Chłopak złapał mnie za rękę i poprowadził do samochodu.

— Jestem taka podekscytowana. Już nie mogę się doczekać, aż znowu zacznę nagrywać sceny i rozmawiać ze wszystkimi... Och, nie mogę się doczekać.

— Okej, wyluzuj trochę.

Jego kciuk delikatnie gładził moją dłoń, kiedy jechaliśmy. Uśmiechnęłam się przez ten niewielki gest, czując, jak moje serce zaczyna się dla niego otwierać.

— Nie możesz mówić mi, co mam robić — zauważyłam, odwracając się w stronę okna. Brunet jedynie się zaśmiał i ścisnął moją rękę. Na moją twarz wkradł się uśmiech, gdy jechaliśmy przez miasto, powoli docierając na plan. — Dobra, idę na włosy i makijaż, a potem po kostium. Widzimy się później?

— Do zobaczenia na miejscu — powiedział jeszcze, zanim pobiegł do swojej przyczepy.

— Zgadnijcie, kto wrócił — zawołałam, wchodząc do odpowiedniego pomieszczenia. Bonnie i Daisy się do mnie uśmiechnęły, po czym zaczęły pracować. — Jak tam wszystko?

— Wszyscy są przeszczęśliwi, że wróciłaś.

Radośnie zaklaskałam w dłonie i zaczęłam przypominać sobie moje kwestie. Och, mogę zrobić wielkie wejście.

— Dobra, jesteś gotowa — ogłosiła Daisy.

Przytuliłam je obie, a następnie pobiegłam po ubrania. Podeszłam do Kenny'ego.

— Hej — szepnęłam. — Co robimy?

— Witaj z powrotem, Skylar. Właśnie kręcimy scenę w garażu z tobą i chłopakami. Możesz wejść przez drzwi?

Pokazałam mu kciuki w górę, po czym zakradłam się za wspominane miejsce. Przycisnęłam ucho do powierzchni, by ich dokładnie słyszeć.

— To było niezłe — powiedział Jeremy, a jego głos się załamał. Nie do końca wiedziałam, co się dzieje, ale to musiało być dobre. — Laski, co nie?

— Tak — odpowiedział mu Charlie.

— Nie — dodał Owen.

Stłumiłam śmiech. Nie było tego w scenariuszu, ale to było przezabawne. Otworzyłam drzwi i spuściłam wzrok na moje dłonie, gdy wchodziłam.

— Muszę zgodzić się z Alexem, wolę chłopaków — odezwałam się. Jeremy i Owen wyglądali na zszokowanych.

— Emerson! — wypalił brunet. Popatrzyłam na niego znudzona.

— Brawo, Reg, w końcu nauczyłeś się, jak mam na imię — zauważyłam sarkastycznie, po czym usiadłam na jednym z głośników, zakładając nogę na nogę. Wszyscy na mnie popatrzyli. — Och, proszę, nie przestawajcie tylko dla mnie. — Przyłożyłam dłoń do klatki piersiowej z obrzydliwie uroczym uśmieszkiem. — Nie, nie. Musicie dalej ćwiczyć, nalegam. W końcu znikąd nie wróciłam.

Spuściłam wzrok na moje paznokcie, a oni westchnęli i wymienili spojrzenia.

— Raz, dwa, trzy — powiedział Joyner, uderzając o sobie pałeczkami.

— Cięcie! — zawołał Kenny. Wszyscy się rozluźniliśmy.

— SKYLAR WRÓCIŁA! — krzyknął Owen, po czym przyciągnął mnie do uścisku. Zaśmiałam się, gdy już mnie odstawił. Wtedy Jeremy również mnie przytulił.

— Widzę, że za mną tęskniliście — odparłam z uśmiechem.

— GDZIE JEST MOJA ŻONA?! — Rozległ się głos oraz kroki. — SKY!

— MADI! — pisnęłam, kiedy biegłyśmy w swoją stronę. Przytuliłyśmy się, podskakując i krzycząc. — Och, tęskniłam za tobą.

— Moja starsza siostra wróciła.

Jeszcze raz mocno ją ścisnęłam, zanim w końcu się od siebie odsunęłyśmy i popatrzyłyśmy na chłopaków.

— Chyba Madison cię przebiła, stary — szepnął Charlie do Owena. Zaśmiałam się, gdy dla żartów zaczęli się przepychać.

— Och, strasznie tęskniłam za spędzaniem czasu tutaj.

— Chyba wszyscy cieszymy się, że wróciłaś — przyznała cicho Madi. Uśmiechnęłam się i ponownie ją przytuliłam.

— Okej, chcę ją z powrotem — jęknął Charlie.

— Nie jestem przedmiotem, Gillespie — zauważyłam.

— Co...? Nie, um, ja... Ja, uch, nie... Po... Po prostu... — wyjąkał, próbując dobrać jakieś odpowiednie słowa. Stanęłam przed nim z uniesionymi kącikami ust.

— Jesteś uroczy, gdy się tak frustrujesz.

Uniósł brew.

— Uważasz, że jestem uroczy?

— Ech. — Wzruszyłam ramionami. Złapał mnie za talię i uniósł w powietrze, przez co pisnęłam. — CHARLIE!

Odstawił mnie, ale nie zabrał ramion z mojej talii, podczas gdy ja ukrywałam zarumienioną twarz w jego klatce piersiowej. Było idealnie.

— Wydarzyło się coś ciekawego, gdy mnie nie było? — spytałam, gdy wszyscy usiedliśmy na podłodze, czekając, aż Kenny powie nam, co robić dalej.

Charlie pociągnął mnie na swoje kolana, a ja skrzyżowałam nogi, opierając się o niego.

— Um... — zaczęła Madi. — Och, Meghan wróciła.

— Meghan wróciła — zagruchałam cicho, przez co dziewczyna się zaśmiała.

— Więc już nie możesz się doczekać wieczora? — Gillespie się do mnie zwrócił, opierając podbródek na moim ramieniu. Popatrzyłam na niego.

— Co jest wieczorem?

— Będziemy razem spędzać czas... Tym razem bez tego buta.

— Więc tak, już nie mogę się doczekać wieczorem.

Na twarzach wszystkich widniało podekscytowanie.

— Dobra, fantomy i Madi, idźcie na lunch. Zobaczymy się za godzinę — zawołał nasz reżyser.

Wszyscy zaczęliśmy wiwatować, po czym ruszyliśmy w stronę odpowiedniego miejsca, gdzie usiedliśmy przy stole z naszym jedzeniem.

— Chcecie porobić coś dzisiaj wieczorem, gdy już razem z Charliem wrócimy?

— Nie, wybacz — odparła Madison. — Mam plany z rodziną.

— Tak, ja muszę załatwić kilka rzeczy — dodał Owen.

— Ja też — przyznał Jeremy.

Kiwnęłam głową.

— To nic. — Uśmiechnęłam się. — Tak tylko pytałam.

— Spotkamy się następnym razem — odezwał się Charlie z buzią pełną jedzenia.

— Nie mów z pełnymi ustami, to obrzydliwe — pouczyłam go, delikatnie uderzając jego ramię. Wywrócił oczami.

— Hejka — przywitała się Savannah, gdy podeszła do naszego stolika.

— Savvy! — Szybko wstałam i ją przytuliłam.

— Yay! Nie masz już buta.

— Dokładnie.

— Och! I też tańczy.

Wszyscy przesunęliśmy się na ławce, by mogła do nas dołączyć.

— Co u mojego brata? — szepnęłam do niej, a jej twarz zrobiła się cała czerwona. — Powiedz mi o wszystkim!

— No cóż, z niczym się nie spieszymy, ale... Chyba naprawdę go lubię.

Pisnęłam i klasnęłam w dłonie.

— Wszystko dobrze, laleczko? — spytał Charlie. Wszyscy zamilkli i tym razem to ja się zarumieniłam. Owen odchrząknął.

— Laleczko? — odezwał się z uśmiechem. Osunęłam się na moim miejscu, próbując uniknąć ich wzroku. — Więc... Skąd to się wzięło?

— Zamknij się, Owen.

— Mówię tylko, że to chyba najlepsze, co słyszałem w życiu.

— Owen, możesz się zamknąć? — wtrącił Charlie, posyłając mi zmartwione spojrzenie. Spuściłam wzrok na ziemię, nie podobało mi się, jak bardzo się w to angażował.

— Laleczka! — zawołał. — Laleczka, laleczka, laleczka, laleczka, laleczka, laleczka, laleczka, laleczka!

Gwałtownie wstałam i zaczęłam odchodzić, zakładając ramiona na klatce piersiowej. Usłyszałam za sobą kroki.

— Nie chcę tego słuchać, Charlie — wymamrotałam. Złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie.

— Hej, przepraszam. To mi się wymsknęło. Chyba tak bardzo przyzwyczaiłem się do nazywania cię tak w domu, że powiedziałem to też tutaj.

Nerwowo podrapał się po karku.

— Nie. To nie twoja wina. Chciałam tylko, żeby Owen się zamknął.

— Wiesz, jaki jest. Głupi.

Parsknęłam śmiechem, zasłaniając usta. Chłopak się uśmiechnął.

— I oto tej uśmiech oraz śmiech, które tak bardzo kocham. — Założył mi włosy za ucho, a ja posłałam mu delikatny uśmiech. — Wszystko dobrze?

Kiwnęłam głową.

— Wszystko dobrze — potwierdziłam, opierając głowę o jego klatkę piersiową, podczas gdy on objął mnie ramionami.

Przez chwilę staliśmy w takiej pozycji, dopóki Kenny nas nie zawołał. Złapał mnie za rękę i pociągnął do reszty.

— Wybacz, Sky — wymamrotał blondyn.

— Luzik, głupku.

Po tych słowach razem z Charliem przeszliśmy obok niego. Cicho zaśmiałam się pod nosem, dopóki ktoś nie przerzucił mnie sobie przez ramię.

— KOGO NAZYWASZ GŁUPKIEM? — krzyknął Owen, zaczynając biec przez cały plan.

Zachichotałam i pomachałam reszcie. Chłopak w końcu rzucił mnie na kanapę w garażu, z której spadłam, finalnie lądując na podłodze.

— Och, ja ci dam — warknęłam, po czym rzuciłam się do biegu. Wskoczyłam na jego plecy, a on próbował mnie zrzucić, ale mocno owinęłam wokół niego ręce i nogi.

Po chwili postanowił się poddać, opierając ręce na kolanach i ciężko oddychając.

— To moja dziewczyna! — krzyknął Charlie.

Zeskoczyłam z pleców Owena, by stanąć obok bruneta, który objął mnie ramieniem. Posłałam Joynerowi dumny uśmieszek.

— Przykro mi, ale przegrałeś, głupku.

Pokazał mi język, a ja wykrzywiłam twarz w grymasie.

— Szalone dzieciaki — wymamrotał Kenny, przez co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.





też chcę mieć takich przyjaciół 🥺🥺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro