Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

vingt-sept


                — Czyli jesteśmy dzisiaj sami? — odezwał się Charlie, gdy wchodziliśmy do mieszkania.

— Yay — mruknęłam sarkastycznie. Posłał mi wymowne spojrzenie, na co się zaśmiałam. — Nie martw się, Charles. Nadal cię toleruję.

— Ale ja nie chcę być tolerowany — jęknął, zmierzając do swojego pokoju.

Pokręciłam głową i ruszyłam za nim, tylko obierając za kierunek pomieszczenie należące do mnie. Wskoczyłam na łóżko, pozwalając puszystym kocom mnie przykryć. Założyłam okulary i spięłam włosy w niechlujnego koka, zanim wyjęłam książkę. Girl Underwater. Była naprawdę niesamowita! Położyłam się na brzuchu, krzyżując nogi w kostkach i zaczęłam czytać. Muszę przyznać, Avery i Collin są przeuroczy. I ta trójka dzieciaków. Aw, aż czuję ciepło na sercu. Uśmiechnęłam się sama do siebie.

— Muszę przyznać, że wyglądasz uroczo — stwierdził Charlie, który opierał się o framugę moich drzwi. Rzuciłam poduszką w jego stronę, nie odrywając spojrzenia od lektury. — Całkowicie nie trafiłaś.

Zignorowałam go, delikatnie wysuwając język, gdy dalej czytałam. Chłopak niesamowicie głośno westchnął, zmuszając mnie do zaprzestania tej czynności.

— Mogę ci w czymś pomóc? — spytałam, ale nadal nie ruszyłam się z miejsca.

— Nudzi mi się — jęknął, kilka razy uderzając czołem o futrynę.

— Jesteś dużym chłopcem, wymyśl coś.

Charlie głośno westchnął i zaczął odchodzić ze spuszczoną głową. Zachichotałam i wróciłam do mojej książki, uśmiech ani na chwilę nie znikał z mojej twarzy. Wyjrzałam przez okno, za którym padało. Idealnie. Czytanie w deszczu, otoczona miękkimi kocami, było cudowne. Tylko że brakowało mi jednej rzeczy. Ze zmarszczonymi brwiami udałam się w stronę pokoju mojego współlokatora, całkowicie ignorując fakt, że siedział w nim i szukał czegoś w swoich koszulkach.

— Co robisz? — zapytał, lecz ponownie go zignorowałam.

— Aha! — zawołałam, gdy znalazłam poszukiwaną przeze mnie koszulę. Zarzuciłam ją na siebie i wróciłam do mojego pokoju.

— NIE MOŻESZ KRAŚĆ MOICH RZECZY, A POTEM MNIE IGNOROWAĆ! — krzyknął za mną.

— Właśnie, że mogę. — Ponownie opadłam na łóżko, zaczynając czytać książkę. A przynajmniej dopóki nie została ona mi wyrwana z rąk. — Co...? Charlie! — pisnęłam, a on posłał mi uśmieszek. — Oddaj mi książkę. Nie mam, co robić.

— Jesteś dużą dziewczyną, wymyśl coś — przedrzeźnił mnie. Posłałam mu spojrzenie i przekręciłam się na plecy, wbijając wzrok w sufit.

— Nienawidzę cię — wymamrotałam.

— Wcale nie — powiedział jeszcze, zanim wyszedł z pokoju. Wcale nie. Nie, co ja mówię? Przestań, Skylar! Przestań! Ruszyłam w stronę salonu, przecierając dłońmi twarz. — Co jest?

— Jestem zmęczona. — Oparłam czoło o jego ramię, a on zaczął kojąco masować moje plecy, na co się uśmiechnęłam.

— Jesteś zmęczona, laleczko? — spytał, na co popatrzyłam na niego z wydętą wargą. — Uznam to za tak.

Zachichotałam i usiadłam na kanapie.

— Dlaczego czuję się, jakbym spędzała strasznie dużo czasu na kanapie, oglądając telewizję?

— Bo tak jest.

Chłopak zaczął głaskać mnie po głowie, ale odepchnęłam jego rękę.

— To nie pomaga — odezwałam się, imitując głos dziecka.

— Więc co mogę zrobić? — Usiadł przy wyspie kuchennej oraz zaczął czytać scenariusz na jutrzejsze nagrania. — Bo jestem prawie pewny, że nie mogę naprawić twoje zmęczenia.

— Przestań być niemiły — jęknęłam, rozciągając się... I spadając na podłogę. — Auć.

— Dobra, chodź tutaj. — Charlie pociągnął mnie za nadgarstek i zarzucił sobie moje ciało na ramię. Posadził mnie na blacie, po czym wrócił do czytania. Zajrzałam mu przez ramię, spoglądając na scenę, w której byłam. Oparłam podbródek na jego barku, a on na mnie popatrzył. — Mogę ci w czymś pomóc?

— Nie. Nie trzeba. Tylko ćwiczę moje kwestie — odparłam z uśmiechem. Pokręcił głową, a jego włosy połaskotały mnie w nos. Kichnęłam. — Przez twoje włosy kicham.

Brunet westchnął i odrzucił scenariusz na bok.

— Naprawdę utrudniasz mi skupienie się — wymamrotał, odwracając się do mnie.

— Co to ma znaczyć? — Pozwoliłam moim nogom zwisać z blatu, a on w tym czasie wzruszył ramionami i podszedł do szafki. — Och! Chcę porobić coś fajnego!

— Jeśli to wiąże się z jakimkolwiek piciem, to się nie zgadzam — stwierdził, nadal się do mnie nie odwracając. Skrzywiłam się i wydęłam wargi. — Przestań robić taką minę. Naprawdę utrudniasz mi skupianie się.

— O co ci z tym chodzi?

Postawił na wysepce szklankę wody i stanął przede mną, opierając dłonie po obu stronach mojego ciała. Delikatnie przechyliłam głowę, podziwiając jego twarz. Jego piwne oczy, które wydawały się błyszczeć w słońcu. Jego szczęka. Och, ostra jak brzytwa! A już szczególnie uwielbiam to, jak jego włosy luźno opadają mu na oczy. Właśnie dzięki temu można było przeczesywać je dłońmi.

— Dlaczego tak na mnie patrzysz? — spytał tym swoim głupim, ale niesamowicie gorącym, kanadyjskim akcentem.

— Bo mogę — zauważyłam z bezczelnym uśmiechem na twarzy.

— Dobijasz mnie.

Pokazałam mu język.

— A to dlaczego, piękny chłopcze?

Zbliżyłam moją twarz do tej jego, a nasze nosy się zetknęły. Nic nie powiedział, więc przygryzłam wargę z uśmiechem. Następnie zeskoczyłam z blatu i zaczęłam iść w stronę mojego pokoju.

— Nie tak szybko! — zawołał, ponownie mnie podnosząc oraz sadzając na wysepce. — Chcę wiedzieć, co ze mną robisz.

— Co z tobą robię?

— No cóż, po pierwsze, przez ciebie czuję rzeczy, których nie czułem nigdy wcześniej. Na przykład zawsze, kiedy jesteś smutna, to chcę pobić osobę, która sprawiła, że się tak czujesz, chcę cię trzymać, przytulać i sprawiać, że będziesz czuła się o wiele lepiej, bo nienawidzę, gdy się smucisz. A kiedy się uśmiechasz, to tak bardzo mnie uszczęśliwia. Potrafisz poprawić mi humor na cały dzień, a twój śmiech to najpiękniejsza melodia, jaką w życiu słyszałem. Chcę go słuchać już do końca życia. I... I nienawidzę, kiedy jesteś na mnie zła. Chcę, by wszystko było dobre. Nie chcę, żebyś była na mnie zła, nigdy, przenigdy. I... A najbardziej lubię w tobie twój uroczy, przeuroczy, głupkowaty charakter. To, jak mnie przytulasz, trzymasz mnie za rękę, stoisz obok mnie i kradniesz moje koszule, bo wyglądasz w nich lepiej niż w swoich własnych ubraniach. — Wskazał na mój strój, a ja cicho się zaśmiałam, ujmując jego dłoń. — I to, że zawsze potrafisz być jak taki promyk słońca. Twój uśmiech, za który mógłbym oddać życie. Gdy chodzisz po domu w według ciebie niewyjściowych ubraniach, jak bluza albo moja koszula i w legginsach, z włosami wpiętymi w koka i okularami, najbardziej lubię cię w takim stanie. Wyglądasz tak cholernie uroczo, pięknie i gorąco w tym samym czasie. A gdy oglądamy telewizję, uwielbiam cię trzymać i po prostu spędzać z tobą czas.

Uśmiechnęłam się delikatnie, przeczesując jego włosy.

— Niezła przemowa — zażartowałam i przygryzłam wargę. Posłał mi poważne spojrzenie.

— Przestań, ani trochę mi nie pomagasz.

Uśmiechnęłam się, po czym pochyliłam bliżej jego ucha.

— A co, jeśli nie próbuję pomóc? — szepnęłam.

Chłopak odsunął głowę i szybkim ruchem złączył nasze usta. Moje oczy same się zamknęły, a nogi owinęły wokół jego pasa. Zapomnijcie o alkoholu, ten facet potrafił mnie upić w ciągu zaledwie kilku sekund. Przyciągnął mnie bliżej siebie i podniósł moje ciało.

Całowałam go wygłodniale, jakbym nie mogła się nim nasycić. Jeden pocałunek potrafił mnie odurzyć, a ja wracałam po więcej. Euforia płynęła w moich żyłach i podpalała moją krew, dokładnie czułam bicie mojego serca. Charlie delikatnie przygryzł moją dolną wargę, na co sapnęłam, gdy do pocałunku włączył język. Jeszcze bardziej się do niego przysunęłam, choć to i tak nie było wystarczająco. Czułam się jak w siódmym niebie, gdy wplotłam palce w jego włosy.

Poczułam, jak ponownie sadza mnie na blacie i staje pomiędzy moimi nogami. Powoli się od siebie odsunęliśmy, ciężko oddychając. Moje wargi były spuchnięte oraz czerwone, ale nie mogłam przestać się uśmiechać.

— A więc to się wydarzyło. — Odetchnęłam, patrząc na niego. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie.

Chłopak się do mnie uśmiechnął, zakładając mi kosmyk włosów za ucho i dotykając kciukiem mojej twarzy, a następnie przenosząc go na moje usta. Pochyliłam się, pragnąc jego dotyku oraz się uśmiechnęłam. Moje usta nadal mrowiły, a ciało praktycznie stało w ogniu.

— Powiemy reszcie? — zapytał. Przez chwilę się zastanowiłam, zanim pokręciłam głową.

— Nie, mogą poczekać.





czuję się strasznie samotna po przetłumaczeniu tego rozdziału. ktoś chce zostać moją dziewczyną/chłopakiem? askdnvid lmao

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro