Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

vingt-cinq


                — Naprawdę? — spytała Jadah, odwracając się do mnie. — Życie robi to, co chce? Jesteś jakąś pocztówką?

Wzruszyłam ramionami.

— Musisz złapać życie za rogi i rozwalić mu głowę.

Parsknęłam śmiechem na jej słowa.

— To brzmi agresywnie.

— Dokładnie. To nazywa się wbijanie informacji do głowy.

— Haha — powiedziałam oschle, odwracając się do monitora i obserwując, jak chłopaki biegną na swoje miejsca. Kenny wspomniał coś o kimś o imieniu Willie? Nawet nie wiem, kto to.

— Skylar, możesz go poszukać? — poprosił mnie mężczyzna.

Pokazałam mu kciuki w górę, choć nie miałam pojęcia, kogo miałam szukać. Pomachałam Jadah na pożegnanie i ją przytuliłam, po czym zaczęłam szukać tego „Williego". Jęknęłam sfrustrowana, wydymając wargi. Nagle na kogoś wpadłam. Boże, to zdarza się naprawdę często.

— Przepraszam — wymamrotałam, potykając się do tyłu.

— Wybacz. Hej, wiesz może, gdzie jest Kenny? — spytała ta osoba.

Podniosłam wzrok i dokładnie się mu przyjrzałam. Rany Julek. Głośno krzyknęłam, cofając się i zasłaniając dłonią usta. Facet przede mną był zszokowany moim nagłym wybuchem, ale ja nadal patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Usłyszałam czyjeś kroki.

— Co się stało? Słyszeliśmy krzyk Sky. Co jest? Kto jest ranny? — zapytał zdyszany Charlie, za którym stanęli Owen i Jeremy. — Sky? Wszystko dobrze?

Nadal stałam zszokowana bez ruchu, wpatrując się w postać przede mną. Brunet delikatnie dotknął mojego ramienia, przez co podskoczyłam.

— Wszystko dobrze? — powtórzył.

— To Seth ze „Zmierzchu"! — syknęłam, szybko uderzając go w rękę.

— Co?

— Seth ze „Zmierzchu".

— To dlatego krzyczałaś? — wtrącił Owen. Kiwnęłam głową.

— Tak. Musicie wiedzieć, że „Zmierzch" zajmuje bardzo ważne miejsce w moim sercu.

— Poważnie?

Uderzyłam Charliego, po czym ponownie się odwróciłam.

— Hej, przepraszam za to. Mam na imię Skylar. — Wyciągnęłam do niego rękę.

— Booboo. Ale zakładam, że już to wiesz.

Blondyn się zaśmiał.

— Och, zdecydowanie — stwierdził. Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie. — Nic nie mówiłem.

— Tak, to zabawna historia. Kenny chciał, żebym znalazła jakiegoś Williego. Zakładam, że to ty go grasz. Czeka w garażu.

— Świetnie! Do zobaczenia, Sky! — zawołał chłopak, po czym odbiegł w drugą stronę.

— Pa! — odkrzyknęłam. Poczekałam, aż zniknie za rogiem, zanim pisnęłam, zaczynając skakać i tańczyć. — Wow, muszę się przestać.

— Jesteś dziwna — wymamrotał Charlie, kręcąc głową.

— Idę do domu. Muszę zrobić kilka rzeczy do szkoły. Powiedzcie reszcie, że się witam... Albo żegnam. Cokolwiek. — W odpowiedzi wszyscy mi zasalutowali. — Straszni z was idioci.

— Zobaczymy się wieczorem, okej? — Gillespie do mnie podszedł i złapał mnie za rękę. Delikatnie się uśmiechnęła.

— Dam sobie radę, Charlie — zauważyłam.

— Wiem, po prostu nie chcę, żeby coś ci się stało. — Przez ten komentarz na moją twarz wkradł się rumieniec. — Dobrej zabawy.

Ucałował moje czoło.

— Dobrze. Do zobaczenia wieczorem. Zrobię obiad.

— Już nie mogę się doczekać.

Przytuliłam pozostałą dwójkę, zanim się rozdzieliliśmy.





                 — Gdzie on jest? — jęknęłam.

Moje ciało było rozciągnięte na całej kanapie, bo tak bardzo mi się nudziło. Ponownie sprawdziłam godzinę. 20:10. Jęknęłam zirytowana. Czy on tak na poważnie? Zrobiłam na obiad, nie, żeby to było coś wyjątkowego, tylko lasange. Ale wciąż! Powiedział, że wróci do domu, a teraz była... 20:13!

Wzdychając sfrustrowana, włączyłam telewizję i zaczęłam oglądać „The Office". Właściwie to też trochę się martwiłam. Naprawdę potrzebuję teraz się trochę pośmiać. Jednak nawet Dunder Mifflin nie potrafiło mnie rozbawić.

W końcu zrezygnowałam z serialu, w zamian sprawdzając telefon, który wskazywał 22:30 oraz żadnej wiadomości od pana Gillespiego. Prychając zirytowana, postanowiłam zadzwonić do Madi na FaceTime. Odebrała niemal natychmiast. W tle słychać było głosy oraz sylwetki różnych osób.

— Hej, Mads — przywitałam się. — Co robisz?

— Nic takiego — odparła nonszalancko. Zmarszczyłam brwi.

— Z kim jesteś?

Przez chwilę się zawahała.

— Z częścią obsady.

— Widziałaś Charliego?

— Nie, chyba nadal jest na planie.

— Och, dzięki Bogu. Zaczynałam się martwić — przyznałam, czując się, jakby ktoś zdjął ciężar z moich ramion.

— Na pewno nic mu nie jest, Skylar. Widzimy się jutro?

— Do jutra, Mads.

Zakończyłam połączenie, po czym zaczęłam iść w stronę mojego pokoju, w którym przebrałam się w piżamę i poszłam spać.





MADISON

                Skylar się rozłączyła i wszyscy westchnęliśmy z ulgą.

— Charles! Czemu czegoś nie wymyśliłeś? — warknęłam, odwracając się do niego.

— Nie wiem.

— Biedna dziewczyna się o ciebie martwi. Już i tak jest ranna, nie musi się jeszcze zamartwiać.

— Przepraszam! A teraz chodź, musimy dokończyć planowanie imprezy dla niej.

— Okej, tak myślałam, że może powinniśmy zrezygnować z przebrań. To zbyt duży wysiłek. Nadal jesteśmy umówieni na kręgle?

— Tak. — Otrzymałam chórek odpowiedzi, więc zapisałam to w notesie.

— Okej. Czyli plan jest taki, że nagrywamy w piątek, Charlie będzie ją rozpraszał, dopóki Owen do niego nie napisze, a wtedy przyjdą na miejsce. Wynajmiemy jakiś tor w kręgielni i zrobimy jej niespodziankę, po czym wrócimy do mieszkania, żeby zjeść tort. Pasuje wam?

Wszyscy kiwnęli głowami, a ja uśmiechnęłam się zadowolona.

— Dobra, przyjdźmy do prezentu. Jak myślicie?

W pokoju zapanowała cisza.

— Może kupimy jej coś od wszystkich? Bo wszyscy kupiliśmy jej coś drobnego na urodziny — zaproponował Owen.

— Już wiem! — zawołał nagle Charlie. — Kamera do vlogów. Kiedy była w szpitalu, to zapytała, czy chcę założyć z nią kanał na YouTube, więc możemy złożyć się na oświetlenie pierścieniowe, statyw i aparat.

— Idealnie. — Wskazałam na niego długopisem, po czym zapisałam jego pomysł. — To chyba wszystko. Dzięki, że przyszliście na mój wykład.

— Dobra, pewnie powinienem już wracać do domu — zauważył Gillespie, po czym wstał i zaczął iść w stronę drzwi.

— Leć do swojej dziewczyny! — krzyknęłam za nim. Zignorował mój komentarz, w zamian jedynie nam machając.





SKYLAR

                 Nie mogłam zasnąć, więc wróciłam do salonu. Właśnie wtedy usłyszałam szarpanie za klamkę. Szeroko otworzyłam oczy, łapiąc poduszkę. W końcu drewniana powłoka się otworzyła, ukazując postać Charliego. Nadal zirytowana rzuciłam miękkim przedmiotem w jego głowę. Wzdrygnął się przez to nagłe zderzenie i odwrócił twarzą do mnie. Złapałam więcej poduszek, zaczynając celować w niego, gdy on próbował ich uniknąć.

— MOGŁEŚ ZADZWONIĆ! — krzyknęłam, nie przestając ciskać w niego rzeczami. Schował się za wyspą kuchenną.

— Przepraszam! — zawołał i wystawił głowę. Posłałam mu spojrzenie. — Dłużej zeszło nam się z nagraniami. To się nie powtórzy. A jeśli się powtórzy, to dam ci znać.

— Strasznie się martwiłam — wymamrotałam, po czym zaczęłam zbierać poduszki z podłogi. Chłopak mi pomógł, dzięki czemu już po chwili siedzieliśmy na kanapie.

— Przepraszam. — Przyciągnął mnie do uścisku.

Owinęłam ramiona wokół niego i oparłam głowę na jego klatce piersiowej. Leżeliśmy tam razem, po prostu się trzymając.

— Dobra, jestem zmęczona, idę spać — mruknęłam, nadal nie podnosząc się z jego piersi. Brunet złożył delikatny pocałunek na czubku mojej głowy.

— Dobranoc, laleczko — powiedział i rozluźnił uścisk.

Uśmiechnęłam się, po czym zaczęłam iść w stronę swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i wskoczyłam pod kołdrę, szybko zasypiając.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro