trente-trois
— Dobra, fantomy, jesteście gotowi? — zawołał Kenny. Wymieniliśmy ze sobą tęskne spojrzenia. Nie chcę, żeby to się skończyło. — Czas na ostatnią scenę.
Posłałam chłopakom słaby uśmiech, starając się powstrzymać łzy napływające mi do oczu.
— Damy radę — szepnęłam do nich. Owen puścił mi oczko, a ja pokazałam kciuki do góry. — To chyba dobrze, że dzisiaj kręcimy smutną scenę.
— Ale... To nieprawda? — powiedział Jeremy, na co zachichotałam.
— Właśnie, że prawda. Czytałeś scenariusz?
— Tak. To nazywa się żarty? — Zaśmiałam się i poprawiłam moją sukienkę. — Gotowi na nagrania?
— Niezbyt — wtrącił Charlie. — Ale chyba nie mamy innego wyboru.
Uśmiechnęłam się.
— Więc Kenny, co dzieje się w tej scenie?
— To krótkie ujęcie, które dodaliśmy po tym, jak już skończyliście scenę z Julie — wytłumaczył, a ja przytaknęłam. — Jesteście gotowi?
— Bardziej już nie będziemy.
Posłał nam uśmiech, a ja w tym czasie zauważyłam Madi, Jadah, Savannah i Caro za kamerami. Pomachałam im, po czym ruszyłam na moje miejsce.
— Dobra, akcja! — krzyknął nasz reżyser. Odwróciłam się do chłopaków.
— Więc zespół wrócił — zaczęłam z uśmiechem. — Co teraz?
— Teraz możemy grać z Julie — odparł Jeremy.
— Wiem o tym, Reggie. Chodziło mi o to, co teraz, kiedy już nie macie pieczęci?
— No cóż, dalej będziemy w zespole — dodał Owen. — Dalej będziemy grać jako Julie and The Phantoms.
— Luke? — Odwróciłam się do Charliego.
— Zespół wrócił, Ems — powiedział z uśmiechem. — Zespół wrócił i jest lepszy niż kiedykolwiek wcześniej. A szczególnie z tobą.
— Ze mną?
— Tak. Może chciałabyś pisać piosenki razem ze mną i Julie? Masz do tego wielki dar.
Posłałam mu spojrzenie.
— Skąd o tym wiesz? — Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej i podeszłam krok bliżej niego.
— Uch... Z-znikąd — wyjąkał. — N-nie... Nie. Przestanę już mówić.
— Mądry ruch, piękny chłopcze. — Uśmiechnęłam się pod nosem. — Dobrze. Dołączę do zespołu.
Chłopcy zaczęli wiwatować i przyciągnęli mnie do ciasnego uścisku, podskakując.
— Zespół wrócił — szepnęłam. — Zespół wrócił.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, a mi napłynęły łzy do oczu.
— I cięcie! — krzyknął Kenny. Kamery przestały nagrywać, podczas gdy moja dolna warga zaczęła drżeć i po moim policzku spłynęła łza.
— Żadnego płakania — zbeształam siebie, wachlując moją twarz. — Rozmaże mi się tusz do rzęs, a możemy potrzebować kolejnego ujęcia.
— Było idealnie, fantomy. Nie potrzebujemy już żadnych ujęć — ogłosił Ortega. — To koniec.
— Czyli mogę już płakać? — Mój głos stał się kilka oktaw wyższy.
— Tak, Skylar, możesz już płakać.
Łzy popłynęły po mojej twarzy, gdy przytuliłam Owena.
— Nie chcę, żeby to się kończyło — wymamrotałam w jego klatkę piersiową, a on pogładził mnie po plecach.
— Wiem, mała siostrzyczko, wiem.
Pociągnęłam nosem i podniosłam głowę.
— Mała siostrzyczko?
— No co? Jesteś młodsza ode mnie... I jesteś dla mnie jak siostra.
— Kocham cię, O.
— Dobra, teraz ja chcę przytulić Skylar — wtrącił Jeremy, odpychając przyjaciela na bok.
— Wiecie co? Grupowy uścisk! — ogłosiłam. — Dziewczyny, chodźcie tutaj.
Wszyscy się uścisnęliśmy, napawając każdą chwilą.
— Kocham was — wyznałam, gdy już się od siebie odsunęliśmy. Charlie owinął ramiona wokół mojej talii i przyciągnął mnie do swojej piersi. — Cześć.
— Hej, laleczko — szepnął mi do ucha. Odwróciłam się twarzą do niego, splątując dłonie na jego szyi.
— Pierwszy projekt zakończony — mruknęłam, na co się uśmiechnął.
— Jesteś dumna? — Założył mi kosmyk włosów za ucho, pozwalając swojemu kciukowi pogładzić mój policzek.
— Bardzo. Tak się cieszę, że mogłam robić go z ludźmi, na których najbardziej mi zależy.
Uśmiechnął się do mnie, a ja zachichotałam, stając na palcach i składając delikatny pocałunek na jego ustach. Chłopak zacieśnił uścisk na mojej talii, a ja z uśmiechem się odsunęłam, opierając o siebie nasze czoła.
— Na trzy — odezwała się Madi. — Raz, dwa, trzy.
— AWWWW! — zawołała chórem cała obsada. Moje policzki stały się całe czerwone, więc ukryłam twarz w klatce piersiowej Charliego.
— Och, zamknijcie się i przestańcie zawstydzać tę biedną dziewczynę — wtrącił Kenny. Zachichotałam, odwracając się do nich wszystkich, ale nie odsuwają się od bruneta.
— Słyszałam coś o afterparty? — Zmieniłam temat, a następnie zaczęliśmy wiwatować.
— Dobra. Lećcie do domu, dzieciaki. — Kenny machnął dłonią. — Zobaczymy się wieczorem.
Wszyscy się ze sobą pożegnaliśmy, po czym rozeszliśmy w swoje strony.
— Więc w co dzisiaj się ubierzesz? — spytał mnie Charlie. Popatrzyłam na niego z uniesioną brwią.
— Zainteresowany, Gillespie?
— Być może.
Roześmiana uderzyłam go w klatkę piersiową. Wskoczyliśmy do samochodu, którym chłopak zawiózł nas do domu, przez całą drogę nie puszczając mojej dłoni.
— Chodź, impreza zaczyna się o dziewiętnastej. — Pociągnęłam go w stronę odpowiednich drzwi. — Proszę, ubierz się w miarę ładnie. Czasami masz problemy z modą.
— Och, ha, ha. — Zaśmiał się sarkastycznie, wkładając klucz do zamka.
— Pomagam ci, jak tylko mogę, skarbie — powiedziałam jeszcze, zanim zniknęłam w moim pokoju, zostawiając go zszokowanego w kuchni. Wyjrzałam za drzwi. — Co? Zbyt wcześnie na zdrobnienia?
Zaśmiał się.
— Pilnuj się. — Wskazał na mnie palcem.
Zachichotałam, po czym zaczęłam przeglądać moją szafę w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Wyciągnęłam czarną sukienkę, którą kupiłam jakiś czas temu i uśmiechnęłam się pod nosem. Och, zdecydowanie mu się spodoba. Założyłam ją na siebie, dodając złote szpilki, a następnie zrobiłam sobie makijaż smoky eyes i spięłam włosy w wysokiego kucyka. Idealnie!
Podekscytowana klasnęłam w dłonie, wykonując krótki taniec. Już nie mogłam doczekać się wieczoru. Weszłam do salonu, z którym była połączona kuchnia i nalałam sobie szklankę wody, siadając na blacie oraz machając nogami. Boże, strasznie długo mu się schodzi. W końcu pojawił się w pokoju.
— Dobra, Sky, jesteś goto...? — zaczął, ale zamarł, gdy jego wzrok spoczął na mnie. Pomacham mu z delikatnym uśmiechem. — Ty... Wyglądasz... Przepięknie — wyjąkał.
Uniosłam kąciki ust, dalej poruszając nogami.
— Bardzo dziękuję. — Stanął naprzeciwko mnie, opierając dłonie po obu stronach mojego ciała. — Możemy już iść?
— Nie do końca. — Pochylił się, by złączyć nasze wargi. Z uśmiechem owinęłam ramiona wokół jego szyi i wplotłam palce w jego włosy. Powoli się odsunęłam, opierając o siebie nasze czoła. — Dobrze smakujesz.
Moje policzki zrobiły się czerwone.
— Dziękuję, to nazywa się balsam do ust. Spróbuj go czasem — zażartowałam.
Skrzywił się, a na moją twarz wstąpił uśmiech, gdy ponownie go pocałowałam. Przyciągnęłam go bliżej siebie i przechyliłam głowę, pogłębiając pieszczotę. Przysięgam, ten facet jest w stanie odurzyć mnie samym patrzeniem na mnie. Jest odurzający w najlepszy możliwy sposób. Jego uścisk zacieśnił się na mojej talii, gdy ja bawiłam się jego włosami.
— Charlie — wymamrotałam mu w usta, nie chcąc przestawać. — Charlie, musimy iść.
Ponownie oparłam o siebie nasze czoła.
— Podoba mi się to.
— Mi też. Ale musimy iść. Mamy imprezę. I poza tym nie musimy jeszcze bardziej powiększać ego naszych przyjaciół.
Zaśmiał się i złożył krótki pocałunek na mojej skroni. Zeskoczyłam z wysepki oraz poprawiłam włosy, spoglądając na niego ze zmarszczonymi brwiami.
— Co jest?
— Muszę poprawić twoją fryzurę — mruknęłam, przebiegając palcami przez kosmyki, które opadły mu na twarz. Odsunął moje dłonie i ponownie potargał swoje włosy. — Och, walić to. Ta fryzura do ciebie pasuje, wyglądasz gorąco. — Delikatnie cmoknęłam jego usta, zanim złapałam go za rękę oraz wyciągnęłam za drzwi. — Poza tym nie mam pojęcia, gdzie jest to miejsce, więc uch... Ty prowadzisz.
Podałam mu klucze, a on pokręcił głową z uśmiechem i wsiadł do pojazdu.
— Wskakuj, kochanie. — Puścił mi oczko. Ponownie się zarumieniłam, ale zajęłam miejsce obok niego. Prowadząc, ułożył dłoń na moim udzie. — Dobra, dojechaliśmy, moja pani.
Wyskoczył z samochodu i przeszedł dookoła, by otworzyć mi drzwi. Złapałam go za rękę, gdy weszliśmy do budynku.
— O mój Boże! — krzyknęła Savannah na mój widok. — Skylar, wyglądasz genialnie!
Przytuliłyśmy się, a ja zachichotałam.
— Aw, Sav, wyglądasz przepięknie! Mój brat tu jest? — spytałam, na co wbiła wzrok w ziemię. — Jest! Ty spryciulo!
Wbiłam palec w jej bok, kiedy wchodziłyśmy w głąb pomieszczenia.
— Jasne, zostaw mnie tutaj! — zawołał za mną Charlie. Pomachałam mu, uśmiechając się sama do siebie.
— Więc ty i Charlie, co? — Szturchnęła mnie. — Ten outfit... Niesamowicie gorący!
— No cóż, być może siedziałam na wysepce kuchennej, czekając na niego, a kiedy już mnie zobaczył, zaczął się jąkać i plątać we własnych słowach. To było urocze. A później być może się całowaliśmy. I może później całowaliśmy się trochę dłużej.
Dziewczyna sapnęła.
— Skylar!
— No co? To ty spotykasz się z moim bratem!
Uderzyła mnie w ramię, na co zachichotałam.
— Skylar, Savannah! — powiedział Kenny, zauważając nas. — Jak się macie? Obie wyglądacie cudownie!
— Dziękuję, Kenny. Jest niesamowicie. — Złapałam go za rękę.
— Bawcie się dobrze. I upewnijcie się, że Charlie nie zrobi nic głupiego, dobrze?
— Postaram się.
Ruszyłyśmy w stronę reszty obsady.
— Witajcie, ludzie! — zawołałam, przytulając Madi i Jadah.
— Och, skarbie, wyglądasz przepięknie — stwierdziła Madison, na co uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością.
— Dziękuję, Mads. Wyglądasz niesamowicie! — Przytrzymałam ją na odległości wyciągniętych ramion, po czym odwróciłam się do mojego brata, który jęknął zirytowany. — A ty... Jesteś zaaaaakochany.
— N-nie, wcale nie. — Odchrząknął. — Nie jestem zakochany, ale chyba coś do niej czuję.
Pisnęłam i podekscytowana klasnęłam w dłonie.
— Och! Tak się cieszę! — Przytuliłam go.
— Dzięki, siostrzyczko. A co z tobą i panem Gillespiem, co? — spytał z uśmiechem.
— Bardzo, bardzo go lubię — przyznałam, a kiedy nawiązałam kontakt wzrokowy ze wspomnianym chłopakiem, kąciki moich ust się uniosły. — Jestem szczęśliwa. W końcu jestem szczęśliwa.
— Wiem. — Ponownie przyciągnął mnie do uścisku. — Wiem i tak się cieszę, że znalazłaś kogoś innego. Niesamowicie cieszę się z twojego szczęścia. Nigdy nie widziałem, byś patrzyła na kogokolwiek tak, jak patrzysz na Charliego. Wszyscy to widzą. I nigdy nie widziałem cię takiej radosnej. Tak bardzo się cieszę.
— Kocham cię, Dylan.
— Ja też cię kocham, Skylar.
— Witaj, moja piękna dziewczyno! — odezwał się Charlie, owijając ramiona wokół mojego ciała i przyciągając mnie bliżej siebie.
— Hej — odparłam szczęśliwa, po czym odwróciłam głowę, by móc go pocałować.
— Proszę, nie — wtrącił mój brat, zasłaniając oczy. — Ona nadal jest moją młodszą siostrą.
— Och, zamknij się, Dylan. Spotykasz się z Savvy. Mam ci wszystko za złe. — Wskazałam na niego palcem.
— Zdecydowanie potrafi się wysłowić — zauważył Charlie. — To talent.
— Dbaj o nią, dobrze? — poprosił mój brat.
— Zawsze będę — obiecał, składając pocałunek na mojej skroni. — Zawsze będę.
— Jesteś uroczy.
— Cieszę się, że tak myślisz.
Zachichotałam i się od niego odsunęłam, podchodząc do Owena i Jeremy'ego.
— Cześć. — Przytuliłam ich oboje.
— SKYLAR! — krzyknęli, na co musiałam zasłonić uszy.
— Więc jeśli nie będę reagować na wasze słowa, to przez nich. — Wskazałam na chłopców, a Owen jedynie się zaśmiał. — Cokolwiek. Idę już.
— NIE, NIE IDŹ! — krzyknął blondyn, łapiąc mnie za ramię i unosząc ponad ziemię. Po chwili ponownie mnie odstawił.
— A co? Tęskniłeś za mną? — Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej.
— Być może — mruknął.
— Aww. — Zaczęłam się wachlować. — Zaraz znowu się popłaczę i rozmaże mi się tusz do rzęs.
— Co za szkoda — wtrącił sarkastycznie Jeremy. Uderzyłam go w ramię, posyłając mu znaczące spojrzenie.
— AYO, JEREMY I OWEN! — zawołał Charlie i machnął dłonią, by do niego podeszli.
Wydawali się wiedzieć, o co chodziło, bo Jeremy stanął trochę dalej, podczas gdy Owen i Charlie zajęli miejsca. Sav wyciągnęła telefon, by ich nagrać.
— Dajesz! — krzyknął Owen.
Jeremy zaczął biec, a oni go złapali. Tylko że Owen złapał go krzywo, przez co chłopak wylądował na ich ramionach. Wtedy postanowili zacząć kręcić się dookoła. Zaśmiałam się z ich dziecinnego zachowania.
— Straszne z was dzieci — stwierdziłam, kręcąc głową, gdy odstawiali Shadę na ziemię.
— Ale nas kochasz.
— Polemizowałabym.
— Stary, ale jesteś zakochany — szepnął Owen do Charliego.
Odwróciłam się, szybko puszczając im oczko, zanim wróciłam do mojego brata oraz Savannah.
— Ja też cię kocham! — powiedziała.
Krzyknęłam. I to głośno. Zasłoniłam usta dłonią i zaczęłam skakać, niesamowicie ich tym strasząc oraz przyciągając spojrzenia całej reszty.
— Wyluzuj, laleczko. — Charlie stanął za moimi plecami, a ja ułożyłam dłonie na jego ramionach.
— Powiedzieli „Kocham cię"! POWIEDZIELI „KOCHAM CIĘ"! — piszczałam. — OCH, TAK SIĘ CIESZĘ! Chyba zaraz zemdleję przez brak tlenu.
— Trzymam cię. — Chłopak pomógł mi utrzymać równowagę.
— Okej, dzięki. Już dam radę. — Poklepałam go po klatce piersiowej, a on cmoknął czubek mojej głowy. — Co się stało?
— Wypaliłem to w trakcie rozmowy... A ona poprosiła, żebym to powtórzył. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, co powiedziałem i że było to szczerze — wytłumaczył Dylan.
— Jesteś zakochany. — Westchnęłam. — Życie jest cudowne.
— Chcesz zatańczyć? — Charlie zmienił temat, wyciągając do mnie rękę.
Kiwnęłam głową i ujęłam jego dłoń, prowadząc nas na parkiet, gdzie owinęłam ramiona wokół jego szyi oraz oparłam głowę na jego klatce piersiowej.
— Jak miło — mruknęłam. — Podoba mi się to.
— Mi też.
— Bardzo, bardzo, bardzo cię lubię.
— Ze wzajemnością.
Uderzyłam go w pierś.
— Przestań być idiotą
— Tak, ale jestem twoim idiotą, czyż nie?
— Tak, jesteś moim idiotą. — Złączyłam nasze usta w pocałunku.
— Tu są dzieci! — zawołała Jadah, klaszcząc w dłonie. Odwróciłam się, by posłać jej spojrzenie. — Już sobie pójdę.
— To dobry pomysł, skarbie.
— TORT! — krzyknął nagle Owen. — CHODŹCIE TUTAJ, LUDZIE!
Wszyscy zebraliśmy się wokół ciasta zamówionego przez Kenny'ego.
— Kroimy? — spytał, na co zaczęliśmy wiwatować. — Dobra, Sky, pokrój.
— Dlaczego ja?
— Bo kiedy dotkniesz dna...
— Dobra, już rozumiem. — Machnęłam dłonią. — Ale myślę, że powinna to zrobić urocza para, którą nazywam moim bratem i Savvy.
Posłał mi spojrzenie, a ja posłałam mu buziaka. Ciasto zostało pokrojone i każdy z nas dostał po porcji. Charlie uśmiechnął się do mnie złośliwie.
— PRZYSIĘGAM, GILLESPIE, JEŚLI RZUCISZ WE MNIE CIASTEM, TO Z TOBĄ ZERWĘ! — wrzasnęłam, odsuwając się on niego. Szybko się wycofał.
— Boże, jesteś pod pantoflem. — Zaśmiał się Owen, a Charlie uderzył go w ramię.
— Okej, chłopcy, spokojnie. — Pomachałam dłońmi, stając przed nimi. — A teraz idę porobić zdjęcia z moimi dziewczynami, więc... Pa!
Szybko pobiegłam w stronę Sav i reszty. Zapozowałyśmy do kilku fotografii i zanim się zorientowałam, noc zaczęła dobiegać końca.
— Będę za wami tęsknić — przyznałam ze łzami w oczach, przytulając ich. — Jesteście dla mnie jak druga rodzina. I kocham was wszystkich.
— My ciebie też — powiedziała Madi i przyciągnęła mnie do uścisku.
— Będę za tobą tęsknić, siostrzyczko. — Przytuliłam ją jeszcze mocniej. — Będziemy codziennie rozmawiać na FaceTime.
Odwróciłam się do Jadah.
— Laska, za tobą też będę tęsknić. Jesteście jak moje młodsze siostry i bardzo was kocham. — Uścisnęłam je. — Caro... Do zobaczenia jak zwykle. Savvy, pewnie będę często widywać cię z moim bratem... Ale kocham cię i mam nadzieję, że często będziemy się widzieć.
Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie.
— Jer, zobaczę cię razem z Caro... Nie jesteś ważny.
— Hej!
— Tylko żartuję, kocham cię. — Wtuliłam się w jego bok. — Owen, dziękuję, że jesteś najlepszym starszym bratem, o jakiego mogłabym prosić. Dziękuję, że zawsze przy mnie byłeś. Kocham cię.
— Ja też cię kocham, siostrzyczko — mruknął, a ja się od niego odsunęłam.
— Charlie. — Odetchnęłam. — Od czego w ogóle powinnam zacząć? Dziękuję, że zawsze wspierałeś mnie w trudnych chwilach. Dziękuję, że byłeś przy mnie, gdy płakałam, krzyczałam czy się śmiałam. Dziękuję, że jesteś moim najlepszym przyjacielem i dziękuję, że zawsze pomagasz mi się pozbierać.
— Nie ma za co. — Pokłonił się.
— Właśnie zniszczyłeś tę chwilę — stwierdziłam, uderzając go w klatkę piersiową.
— No cóż. Wszystko się uło—
— Nie. — Zasłoniłam mu usta dłonią. — Mów ciszej.
Uśmiechnął się pod nosem, a ja posłałam mu spojrzenie. Odsunął od siebie moją rękę i pochylił się bliżej mojego ucha.
— Dobrze wyglądasz w koszulach — szepnął. Moja twarz zrobiła się cała czerwona, zaczęłam unikać jego wzroku. Chłopak owinął ramię wokół mojej talii. — No cóż, będziemy się już zbierać do domu. Kochamy was.
— Kocham was — powtórzyłam, obdarowując ich spojrzeniami. — Będziemy w kontakcie, tak?
Wszyscy kiwnęli głowami, a ja uśmiechnęłam się i po raz ostatni im pomachałam, zanim wyszliśmy.
— Jesteś zadowolona z tego, jak wszystko się ułożyło? — zapytał Charlie.
— Tak. I to bardzo. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa — odszepnęłam, opierając głowę na jego ramieniu, gdy zmierzaliśmy w stronę samochodu.
— Cieszę się.
— Będziemy mieć ze sobą kontakt, prawda? Nie zamierzasz... Zacząć mnie olewać?
— Och, tak, zdecydowanie przestanę rozmawiać z moją dziewczyną, kiedy tylko wrócę do domu — odparł sarkastycznie.
— Przestań! Po prostu... Nie chcę was stracić.
— Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Jak to mówi Flynn, „Jestem jak szalony klej najlepszych przyjaciół" — powiedział z uśmiechem, na co pokręciłam głową.
— Boże, jesteś taki tandetny.
— Tak, ale przyznaj... Będziesz za mną tęsknić.
Na jego twarzy pojawił się ten głupi uśmieszek.
— Oczywiście, że będę za tobą tęsknić, głuptasie, jesteś moim najlepszym przyjacielem. A to jest ważniejsze niż mój chłopak. — Uniósł kąciki ust, kiedy wskoczyliśmy do auta. — Nie mogę uwierzyć, że wyjeżdżamy za kilka dni — wymamrotałam, wyglądając przez okno, a Charlie złapał mnie za rękę. — Ale zdecydowanie nie będę tęsknić za twoim nieustannym narzekaniem.
— Ach! Wypraszam sobie! — Dramatycznie sapnął. Zachichotałam i mocno ścisnęłam jego dłoń.
W końcu zaparkowaliśmy i weszliśmy do naszego mieszkania.
— Słodki Jezu — zaczęłam, zdejmując boty. — Wiesz, jak ciężko chodzi się w szpilkach? Nie nosiłam ich od lat i to boli.
— Co za szkoda — odparł sarkastycznie.
— Zamknij się! Idę się przebrać.
— Którą chcesz?
— Poproszę czerwoną w kratę! — krzyknęłam, nim zamknęłam za sobą drzwi.
Zaczęłam zmywać makijaż, a kiedy drewniana powłoka się uchyliła, przeniosłam spojrzenie w jej stronę, zauważając rękę z koszulą.
— Dziękuję — zagruchałam, biorąc ją od niego i otwierając drzwi, by móc go zobaczyć. — A teraz uciekaj.
Ukłonił się, po czym ruszył w stronę swojego pokoju. Dokończyłam zmywanie makijażu, a następnie rozpuściłam włosy, przeczesując je szczotką. Wtedy przebrałam się w moją piżamę, którą składała się z koszuli i kolarek. Szybko pobiegłam do pokoju Charliego.
— Twoja ulubiona osoba na świecie już przybyła — ogłosiłam.
— Meghan? Gdzie jest? — Usiadł, a ja posłałam mu spojrzenie.
— Nie tutaj.
— Och, powiedziałaś, ulub—
— Wiem, co powiedziałam!
— Tylko żartuję, laleczko. Chodź tutaj.
Zajęłam miejsce obok mnie, a on objął mnie ramieniem i pozwolił mi oprzeć głowę o tę jego.
— Będę za tym tęsknić.
— Ja też.
— Mogę dzisiaj tutaj zostać?
— Oczywiście, że możesz.
Uśmiechnęłam się, składając delikatny pocałunek na jego ustach.
— Dobranoc, Charlie — wymamrotałam z zamkniętymi oczami. — Dziękuję za wszystko.
KONIEC
☁
i mean, to nie całkiem koniec, bo istnieje druga część tego opowiadania. ale fabuła nie za bardzo przypadła mi do gustu i dodatkowo dość ciężko tłumaczy mi się styl pisania autorki, więc jeszcze idk, czy pojawi się ona na moim profilu. dajcie znać, czy chcielibyście ją przeczytać.
w międzyczasie bardzo dziękuję wam za czytanie, wszystkie komentarze i wsparcie. zapraszam też na moje inne książki (mam sporo o jatp).
kocham was najbardziej na świecie,
victoria alexandra cornelia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro