Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

quatorze


dodatkowy rozdział z okazji mikołajek, a od jutra wracamy do normalnych publikacji ❤️





                — Gdzie mnie zabierasz? — spytałam, a on jedynie pokręcił głową i dalej ciągnął mnie przez plan. — Albo możesz po prostu mnie zignorować — wymamrotałam pod nosem.

Otworzył drzwi do swojej przyczepy, odsłaniając mi siedzącą w środku Madi.

— Och, wróciłeś! Super! — powiedziała podekscytowana.

— Co się tu dzieje? — Pokazałam na nich oboje.

Charlie uniósł palec, a następnie wziął swoją gitarę z kąta i przełożył pas przez szyję.

— Chcemy ci coś zagrać.

Usiadłam na podłodze.

— Dawajcie. — Machnęłam dłonią, dając im znać, że mogą zacząć.

— Do mnie, proszę, chodź. Słodko-gorzka o dziewczynie rzecz — zanucił Charlie, jednocześnie brzdąkając na gitarze. — Co wstrząsnęła mną. Z głosem anioła wyjątkowym tak.

Tu przede mną on. — Madi do niego dołączyła, wbijając we mnie wzrok. — Blask jeszcze mocniejszy niż najjaśniejszy ton. Życie podłe jest, ale, że wróci, na pewno zawsze wiem.

Wtedy zaczęli śpiewać razem.

Dziś prawda na jaw wyjdzie tak. Dwóch światów miks, gdy z tobą ja. Śpiew leci wyżej niczym ptak. Ożywamy, gdy w pięknej harmonii ty i ja. Woah-oa-oa, woah-oa-oa, pięknej harmonii, woah-oa-oa, woah-oa-oa, pięknej harmonii.

Ich głosy idealnie się ze sobą mieszały, a ja nie mogłam powstrzymać delikatnego uśmiechu, który wkradł się na moją twarz, gdy słuchałam moich najlepszych przyjaciół.

Uwolniłaś mnie.

Ty i ja razem to więcej niż chemia.

Kochaj mnie takim, jaki jestem. Będę trzymać twą muzykę w mych dłoniach.

Charlie zaczął mocniej szarpać za struny.

— Udajemy, że to przyjaźń jest. Kimś więcej dla mnie ty. Nasze głosy wnoszą się tak wysoko. Ożywamy w pięknej harmonii.

Chłopak na mnie zerknął, a ja posłałam mu uśmiech. Puścił mi oczko, trochę mnie tym zawstydzając. Okej, to kłamstwo. Poczułam, jak moje policzki się nagrzewają, więc w zamian przeniosłam wzrok na Madi.

Woah-oa-oa, woah-oa-oa, pięknej harmonii, woah-oa-oa, woah-oa-oa, pięknej harmonii.

Czuję twój rytm w mym sercu, tak, tak, tak.

Jesteś mą najjaśniej lśniącą gwiazdą. Woah, woah, och — dodał Charlie, spuszczając spojrzenie na swoją gitarę.

— Nigdy nie znałam miłości tak prawdziwej.

Tak prawdziwej.

Jesteśmy niebem na ziemi, melodią i słowami. Razem jesteśmy w pięknej harmonii. Woah-oa-oa, woah-oa-oa, pięknej harmonii, woah-oa-oa, woah-oa-oa.

Udajemy, że...

To przyjaźń jest.

Kimś więcej dla mnie ty.

Tworzymy...

Piękną harmonię.

Zaczęłam głośno i szybko klaskać.

— Cholerka jasna! To było niesamowite! — zawołałam, stając na nogi. — Musicie zaśpiewać to Kenny'emu. Musicie!

— Dobra, dobra. Wyluzuj — poprosiła Madi, a wtedy mój zegarek zaczął pikać. Zadzwonił budzik.

— O kurczę. Muszę lecieć. Ostatnia godzin prób do „Wow". To naprawdę było niesamowite.

Szybko przytuliłam ich oboje, po czym wybiegłam przez drzwi.

— Już jestem. — Wydusiłam, wbiegając do studia idealnie na czas. — Ale tu daleko! Nie mam kondycji!

Savannah delikatnie poklepała mnie po plecach, a następnie ruszyłyśmy w stronę luster.

— Okej, dziewczyny. Mamy godzinę na dopracowanie tej choreografii. Gotowe? — odezwała się Tori.

Wszystkie pokazałyśmy jej kciuki w górę, a ona puściła muzykę. Powtarzałam wszystkie kroki w głowie, szczególnie skupiając się przy tych trudniejszych.

— Wybaczcie, że przeszkadzam, ale Dirty Candy musi przymierzyć kostiumy — ogłosiła nasza kostiumolożka, Soyon, wchodząc do pomieszczenia.

— Już idziemy! Sky, przypomnij sobie kroki i je przećwicz — zwróciła się do mnie Tori, na co odpowiedziałam kciukami w górę.

Ustawiłam urządzenie tak, by melodia grała w zapętleniu. Powoli przypomniałam sobie kroki, na samym końcu dając z siebie wszystko. Nagle mój telefon zadzwonił, a na ekranie pojawiła się wiadomość od Tori.

Koniec próby. Możesz już wracać do domu.

Wyłączyłam muzykę, po czym wzięłam moją wodę oraz koszulkę, którą miałam na sobie wcześniej. W trakcie ćwiczeń było mi tak gorąco, że ją zdjęłam i tańczyłam jedynie w staniku sportowym. Wyszłam ze studia, a moje ciało owiał chłodny wiatr. Ale oczywiście, jak niezdara, którą jestem, potknęłam się o powietrze. Spomiędzy moich ust wydobył się pisk i już przygotowywałam się na upadek, ale on nie nadszedł. Para rąk złapała mnie za ramiona, zanim wylądowałam na ziemi. Uświadomiłam sobie, kim była ta osoba, dopiero kiedy się wyprostowałam. Ignorując go, ruszyłam w stronę miejsca, w którym ostatnio widziałam Charliego.

— Och, no dalej, Sky! Nawet nie podziękujesz? — zawołał. Pokręciłam głową, nawet się nie odwracając. Nawet nie dwie sekundy później złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do tyłu. — Co takiego ci zrobiłem?

— Co mi zrobiłeś?! — krzyknęłam wściekła, wyrywając rękę z jego uścisku. — Prawie zniszczyłeś mi życie!

— Niby jak?

— Musiałeś kontrolować wszystko, co robiłam. Nie miałam żadnych przyjaciół, nie licząc Caro. Nie mogłam rozmawiać z żadnym chłopakiem, a jeśli coś ci się nie podobało, to zawsze była moja wina!

Upuściłam moją koszulkę na ziemię.

— Och, przestań. Nie było tak źle — stwierdził, na co prychnęłam.

— Tak bardzo mnie pogrążałeś, a potem wmawiałeś mi, że to wina innych. Manipulowałeś mnie, przez co myślałam, że wszyscy mnie nienawidzą. Zostawiałeś liściki w mojej szafce, udając, że to inni uczniowie. Krzyczałeś na mnie, jeśli coś się działo. Jeśli nie podobało ci się coś, co robiłam, to mi na to nie pozwalałeś! — krzyknęłam. — Strasznie bałam się zakończyć nasz związek, bo zrobiłeś tak wiele okropnych rzeczy, że nie chciałam, byś mnie zranił albo, co gorsze, moich przyjaciół i rodzinę!

— Tak, ale Skylar, to przeszłość. Nie możemy o tym zapomnieć? — poprosił, a ja popatrzyłam na niego zszokowana.

— Nie, nie mogę o tym zapomnieć! Wiesz, jak ciężko jest wydostać się z toksycznego związku? Wiesz, ile dni spędziłam w kącie mojego pokoju, wypłakując się Carolynn i odciągając każde nasze kolejne spotkanie, bo bałam się być blisko ciebie! Zburzyłeś wszelkie moje mury i mnie zniszczyłeś. Tak bardzo mnie pogrążałeś, a potem udawałeś, że mnie wspierasz. Przez ciebie myślałam, że wszyscy mnie nienawidzą!

— Przynajmniej ja nie umawiam się z dwoma osobami naraz — warknął. Jęknęłam zirytowana.

— Z nikim się nie umawiam!

— Skylar? Wszystko dobrze? — Rozległ się głos za mną.

— Tak. — Zignorował tę osobę. — Nie umawiam się z nikim, bo za bardzo się boję po tym, co wydarzyło się z tobą.

Chłopak prychnął.

— Nie musisz być taką suką.

Obok mnie usłyszałam głośne kroki oraz plamę, a wtedy przed nim stanęła pewna osoba.

— W tej chwili to cofnij — syknął Charlie. — Nie mów o niej nic złego. Nigdy.

Podbiegłam do nich, próbując odciągnąć bruneta. Złapałam go za ramię, by się cofnął. Jego spojrzenie było chłodne i skupione na Griffinie.

— Charlie, Charlie, proszę. Chodź — powiedziałam cicho. Pozwolił, bym go odciągnęła, po czym na niego spojrzałam. — Popatrz na mnie.

Nie posłuchał mnie. Siłą uniosłam jego podbródek, by jego twarz była równoległa do mojej i w końcu był zmuszony nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.

— Dziękuję. Już jest dobrze. Mam to pod kontrolą. — Nie odpowiedział, więc złapałam go za rękę, następnie ją unosząc, żeby zobaczył nasze splecione palce. — Widzisz? Jesteśmy sami, okej? Dam radę. — Rysy jego twarzy złagodniały, a ja odetchnęłam z ulgą. — Dziękuję.

Puściłam jego dłoń i wróciłam, by stawić mu czoło.

— Wynoś się z mojego życia — warknęłam, a on posłał mi szeroki uśmiech.

— Zmuś mnie.

Podeszłam do niego i z całej siły uderzyłam go w twarz, zanim wróciłam do miejsca, w którym był Charlie oraz część obsady. Złapałam go za rękę, dalej patrząc prosto przed siebie. Chłopak poszedł za mną, delikatnie ściskając moją dłoń. Wzięłam kilka głębokich oddechów, ale nadal byłam niesamowicie wzburzona.

— Hej, może pójdziemy coś porobić? — zaproponował Charlie, na co posłałam mu spojrzenie. — Nagrałem już wszystkie sceny i wiem, że ty też. Więc chodźmy.

Zmienił kierunek i zaczął prowadzić nas w stronę swojego samochodu. Pozwoliłam niewielkiemu uśmiechowi wkraść się na moją twarz. Wskoczył na miejsce kierowcy, a następnie wyjechaliśmy na ulice Vancouver. Siedziałam w ciszy i wyglądałam przez okno, a rozmowa nadal odbijała się echem w mojej głowie.

— Nie słuchaj go — odezwał się Gillespie, biorąc mnie za rękę i splątując nasze palce. — Nie jest tego wart.

Delikatnie się uśmiechnęłam. Brunet zaparkował pod siłownią, na co zmarszczyłam brwi. Zauważając moje zdziwione spojrzenie, zaciągnął mnie do środka i podał rękawice bokserskie. Z uśmiechem je założyłam, a on wziął również parę dla siebie. Weszliśmy na matę, na której wszystko było już gotowe.

— Zamachnij się, laleczko — powiedział.

Moje policzki zrobiły się całe czerwone pod wpływem tej nowej ksywki, kiedy zrobiłam krok w stronę worka. Po dokładnym przyjrzeniu się, w końcu wymierzyłam cios, napawając się tym uśmiechem. Uderzałam przez jakieś pięć minut, aż w końcu byłam cała zapocona i głośno próbowałam złapać oddech. Machnęłam dłonią, by Charlie do mnie dołączył, więc rozciągnął ramiona i zaczął atakować worek. Determinacja w jego oczach, zaciśnięta szczęka i pot kapiący z jego oczu były och, takie gorące. Przygryzłam wargi wygięte w uśmiechu, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy i posłał uśmieszek, gdy mu pomachałam. Spędziliśmy następną godzinę na biciu przedmiotu, aż w końcu opadłam na podłogę. Chłopak położył się obok mnie, a ja natychmiast złapałam go za rękę.

— Lepiej? — spytał.

— Polubiłam boks — przyznałam, na co ścisnął moją dłoń.

— Cieszę się. A teraz chodź, mam dla ciebie kolejną niespodziankę.

Szybko usiadł i pociągnął mnie ze sobą. Zachichotałam, gdy objął mnie ramieniem, przyciągając do swojego boku. Razem ruszyliśmy w stronę samochodu i zaczęliśmy jechać w stronę mojego mieszkania.

— Charlie, jeśli masz dla mnie niespodziankę, to dlaczego jest w moim mieszkaniu?

On jedynie się do mnie uśmiechnął i pociągnął do windy, naciskając guzik, który miał zabrać nas na moje piętro. Wywróciłam oczami, ale nie naciskałam. W końcu dotarliśmy pod moje drzwi, a brunet zasłonił mi oczy, wprowadzając do środka. Usłyszałam szuranie butów.

— Okej, zakładam, że Madi, Jer, Caro i Owen tu są?

— Zgadłaś — krzyknął Owen. Zaśmiałam się, lecz zamilkłam, gdy dłoń Charliego zniknęła z mojej twarzy.

— Zamknij oczy — poinstruował mnie. Wykonałam polecenie, po czym usłyszałam oddalające się kroki, które po chwili wróciły. — Okej... I otwórz.

Zrobiłam to i sapnęłam na widok tego, co zastałam.

— Charlie! — zawołałam, odwracając się do niego. — Kupiłeś mi keyboard?

Szybko podeszłam do instrumentu i przebiegłam po nim dłońmi. Kiwnął głową, a spomiędzy moich warg wydobył się cichy krzyk.

— Chwila, dlaczego oni tu są? — spytałam, wskazując na resztę. Wzruszył ramionami.

— Nie wiem.

Wywróciłam oczami i włączyłam keyboard, opierając opuszki palców na klawiszach. Zagrałam kilka akordów z szerokim uśmiechem.

— Podoba ci się?

— Żartujesz sobie? Jest cudowny! — wykrzyczałam, podskakując i mocno go przytulając. — Bardzo dziękuję.

— Nie ma za co. Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko — mruknął mi do ucha. Uśmiechnęłam się, zacieśniając uścisk.

— Robimy karaoke u Sky! — wtrącił Owen.

Zaśmiałam się i nadal obejmując Charliego, oparłam głowę na jego klatce piersiowej. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro