Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

neuf


w ten weekend robię maratony we wszystkich moich książkach, które aktualnie publikuję, więc stwierdziłam, że tutaj też zrobię. rozdziały będą o 12, 14, 16, 18 i 20 ❤️





                — Jesteś pewna, że to on? — dopytała Carolynn.

Pokiwałam głową i zaczęłam próbować pojąć fakt, że mój manipulatorski, toksyczny były chłopak tu był i musiał ze mną porozmawiać. Od tak dawna go unikałam. Zaczęłam się trząść, zaciskając dłonie w pięści.

— Okej, zabierzmy cię stąd.

Dziewczyna złapała mnie za ramiona i ostrożnie wyprowadziła z planu, gdy ja próbowałam się opanować. Wyszłyśmy na słońce, a ja wzięłam głęboki oddech, nabierając do płuc najwięcej świeżego powietrza, jak tylko było możliwe.

— Co mam zrobić? — szepnęłam sama do siebie.

— Powiedziałaś Kenny'emu? — Pokręciłam głową. — Może powinnaś.

Ponownie wykonałam ten gest.

— Nie, nie mogę. Nie chcę... Za bardzo mi wstyd — wymamrotałam, łapiąc się za brzuch, by powstrzymać nadchodzące mdłości.

Wzięłam kilka głębokich oddechów i zaczęłam chodzić w tę i z powrotem, próbując wymyślić jakiś plan. Na razie nie miałam żadnego pomysłu. Podniosłam wzrok i wtedy natychmiast zaczęłam się wycofywać. Zaczęłam iść najszybciej, jak tylko mogłam, by nikt nie uważał, że wyglądam podejrzanie. Caro do mnie podbiegła, żebyśmy mogły iść razem.

— Skylar!

Wzdrygnęłam się na dźwięk jego głosu i stanęłam w miejscu, nadal się do niego nie odwracając.

— Skylar, hej! — zawołał, podbiegając do mnie. Wymusiłam szeroki uśmiech i na niego popatrzyłam.

— Cześć, Griffin — odparłam trzęsącym się głosem.

— Och, hej, Carolynn. Jak się masz? Nadal jesteś sama?

— Jestem zaręczona — odpowiedziała monotonnie. Chłopak się tego nie spodziewał i przez chwilę zbiła go tym z pantałyku.

— W każdym razie, czyż to nie cudownie?! — zwrócił się do mnie. — Znowu możemy razem spędzać czas.

— Yay — wymamrotałam. Zrobił krok do przodu, a ja się wzdrygnęłam, natychmiast cofając.

— Wszystko dobrze? Coś zrobiłem?

Czy on sobie żartował? Czy coś zrobił? Zrobił naprawdę wiele rzeczy.

— Po prostu... Nie zbliżaj się do mnie, proszę?

— No dalej, Sky! Było nam świetnie razem. Po prostu czas był nieodpowiedni — błagał, ponownie się do mnie przysuwając. Ponownie zrobiłam krok do tyłu.

— Griffin, proszę, przestań. — Mój głos ponownie zaczął się trząść. Złapał mnie za nadgarstek, który spróbowałam wyrwać z jego uścisku. — Griffin, proszę. — Łzy napłynęły mi do oczu. — Proszę, puść.

— Powiedziała, żebyś ją puścił, gościu. — Rozległ się głos Owena zza moich pleców. Niemalże popłakałam się przez ulgę. Poczułam obecność kolejnej osoby, a kątem oka zauważyłam, że Jer staje obok Caro.

— Kto to? — spytał Griffin, wskazując na Owena i Jeremy'ego. Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Blondyn postanowił się odezwać.

— Jestem Owen. A to Jeremy.

— Miło was poznać, chłopaki. Właśnie nadrabiałem zaległości ze Skylar.

Stałam nieruchomo, a moje serce było milion razy na sekundę.

— Muszę iść! — wypaliłam, odwracając się na pięcie i przepychając się przez wszystkich.

Zaczęłam biec, a przystałam, dopiero gdy zabrakło mi sił. Zsunęłam się po ścianie, biorąc roztrzęsione oddechy i próbując się uspokoić. Wspomnienia z mojego związku ponownie pojawiły mi się przed oczami.

W mojej szafce był kolejny list. Wyciągnęłam go, zaczynając czytać treść. Kolejny powód, dla którego ludzie mnie nienawidzili. Wyrzuciłam kartkę papieru i ruszyłam w stronę domu mojego chłopaka. On już był na miejscu.

— Kolejny liścik? — spytał. Kiwnęłam głową, a on przyciągnął mnie do uścisku.


— DLACZEGO NIE POTRAFISZ NICZEGO ZROBIĆ DOBRZE?! JESTEŚ BEZUŻYTECZNA! — wrzasnął, a ja skuliłam się w kącie.

— Przepraszam — pisnęłam. Łzy spływały po mojej twarzy. Przyciągnął mnie do uścisku, gdy opadłam na podłogę.

— To nic. Kocham cię — wymamrotał. Nadal nie mogłam mu odpowiedzieć.


— Znowu idziesz do zespołu? — zapytał. Niepewnie przytaknęłam, a on jęknął zirytowany.

— Mogę opuścić jedną próbę.

Podniósł na mnie wzrok.

— Zrobiłabyś to dla mnie?

Z wahaniem kiwnęłam głową.


— Sky, musisz się od niego odciąć — powiedziała Caro, gdy siedziałam zapłakana w kącie mojego pokoju. Ponownie. — Nie możesz trwać w tym toksycznym związku. On cię manipuluje i wykorzystuje.

— Nie mogę, Caro. Nie mam nikogo innego — przyznałam, a łzy spływały po mojej twarzy.

— Och, Skylar. Zawsze będziesz miała mnie — obiecała dziewczyna, przyciągając mnie do uścisku. Zaczęłam szlochać w jej ramię już, wydawałoby się, po raz setny.

Otrząsnęłam się z głośnym sapnięciem, zauważając przed sobą bardzo zmartwioną twarz Charliego. Odwróciłam wzrok, szukając Caro albo któregoś z chłopaków. Błagam, ktokolwiek, tylko nie Charlie.

— Sky, nic ci nie jest? Porozmawiaj ze mną, proszę — błagał, patrząc prosto na mnie. Zamknęłam oczy, by opanować łzy.

— Caro — wydusiłam.

— Co?

— Caro.

Ponownie wybuchłam płaczem. Usłyszałam oddalające się kroki i oparłam głowę o ścianę, szlochając. Ktoś szybko do mnie podszedł, przyciągając do uścisku. Wtuliłam się w tę osobę. Strasznie paliło mnie gardło, zupełnie jakby nic w nim nie zostało.

— Hej, będzie dobrze, Sky. Jakoś to rozwiążemy — zapewniła mnie Carolynn, przeczesując dłonią moje włosy.

W końcu skończyły mi się łzy, więc po prostu siedziałam z nią, a moje oczy były zaczerwienione i zapuchnięte. Opierałyśmy plecy o ścianę jednego z wielu pobliskich budynków.

— Wszystko się ułoży — obiecała mi, a ja roztrzęsiona się zaśmiałam.

— O Boże, jestem w rozsypce. — Przetarłam oczy.

— Nie, nie jesteś w rozsypce. Jesteś rozdarta.

— Tak samo było z tobą i Jerem? Bałaś się?

Na jej twarz wkradł się delikatny uśmiech.

— Szczerze mówiąc, to nie wiem. Poszło nam dość szybko. Tak, byłam rozdarta. Był przyjacielem przyjaciela. Nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni, ale się do siebie zbliżyliśmy i w sobie zakochaliśmy. I jestem szczęśliwa, ale to wymaga odwagi. Bałam się. Tak bardzo się bałam, Sky. Nie wszystko jest idealne. Ale to nic, bo zawsze będziesz miała mnie.

— Chcę tego, co macie ty i Jer — przyznałam, a ona się zaśmiała.

— Nikt nie może mieć tego, co ktoś inny. Pewnego dnia znajdziesz kogoś, kto jest ci pisany i będziesz z nim miała waszą własną relację, Skylar. Poza tym masz dopiero dwadzieścia lat. Nadal masz czas.

Owinęłam ramiona wokół jej ciała i przyciągnęłam ją do uścisku.

— Dzięki, Caro! Idziemy?

Dziewczyna uniosła brew, a ja podałam jej rękę. Złapała ją, po czym wróciłyśmy na plan.

— Skylar! — krzyknęli Madi, Jer i Owen, podbiegając do mnie oraz przytulając. Zaśmiałam się, a oni w końcu mnie odstawili.

— Gotowa na nagrania? — zapytała Madison.

Wzrokiem zeskanowałam pomieszczenie, zatrzymując się na Griffinie oraz na Charliem. Ponownie spojrzałam na moich przyjaciół.

— Tak. Chodźmy — odparłam z uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro