neuf
w ten weekend robię maratony we wszystkich moich książkach, które aktualnie publikuję, więc stwierdziłam, że tutaj też zrobię. rozdziały będą o 12, 14, 16, 18 i 20 ❤️
☁
— Jesteś pewna, że to on? — dopytała Carolynn.
Pokiwałam głową i zaczęłam próbować pojąć fakt, że mój manipulatorski, toksyczny były chłopak tu był i musiał ze mną porozmawiać. Od tak dawna go unikałam. Zaczęłam się trząść, zaciskając dłonie w pięści.
— Okej, zabierzmy cię stąd.
Dziewczyna złapała mnie za ramiona i ostrożnie wyprowadziła z planu, gdy ja próbowałam się opanować. Wyszłyśmy na słońce, a ja wzięłam głęboki oddech, nabierając do płuc najwięcej świeżego powietrza, jak tylko było możliwe.
— Co mam zrobić? — szepnęłam sama do siebie.
— Powiedziałaś Kenny'emu? — Pokręciłam głową. — Może powinnaś.
Ponownie wykonałam ten gest.
— Nie, nie mogę. Nie chcę... Za bardzo mi wstyd — wymamrotałam, łapiąc się za brzuch, by powstrzymać nadchodzące mdłości.
Wzięłam kilka głębokich oddechów i zaczęłam chodzić w tę i z powrotem, próbując wymyślić jakiś plan. Na razie nie miałam żadnego pomysłu. Podniosłam wzrok i wtedy natychmiast zaczęłam się wycofywać. Zaczęłam iść najszybciej, jak tylko mogłam, by nikt nie uważał, że wyglądam podejrzanie. Caro do mnie podbiegła, żebyśmy mogły iść razem.
— Skylar!
Wzdrygnęłam się na dźwięk jego głosu i stanęłam w miejscu, nadal się do niego nie odwracając.
— Skylar, hej! — zawołał, podbiegając do mnie. Wymusiłam szeroki uśmiech i na niego popatrzyłam.
— Cześć, Griffin — odparłam trzęsącym się głosem.
— Och, hej, Carolynn. Jak się masz? Nadal jesteś sama?
— Jestem zaręczona — odpowiedziała monotonnie. Chłopak się tego nie spodziewał i przez chwilę zbiła go tym z pantałyku.
— W każdym razie, czyż to nie cudownie?! — zwrócił się do mnie. — Znowu możemy razem spędzać czas.
— Yay — wymamrotałam. Zrobił krok do przodu, a ja się wzdrygnęłam, natychmiast cofając.
— Wszystko dobrze? Coś zrobiłem?
Czy on sobie żartował? Czy coś zrobił? Zrobił naprawdę wiele rzeczy.
— Po prostu... Nie zbliżaj się do mnie, proszę?
— No dalej, Sky! Było nam świetnie razem. Po prostu czas był nieodpowiedni — błagał, ponownie się do mnie przysuwając. Ponownie zrobiłam krok do tyłu.
— Griffin, proszę, przestań. — Mój głos ponownie zaczął się trząść. Złapał mnie za nadgarstek, który spróbowałam wyrwać z jego uścisku. — Griffin, proszę. — Łzy napłynęły mi do oczu. — Proszę, puść.
— Powiedziała, żebyś ją puścił, gościu. — Rozległ się głos Owena zza moich pleców. Niemalże popłakałam się przez ulgę. Poczułam obecność kolejnej osoby, a kątem oka zauważyłam, że Jer staje obok Caro.
— Kto to? — spytał Griffin, wskazując na Owena i Jeremy'ego. Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Blondyn postanowił się odezwać.
— Jestem Owen. A to Jeremy.
— Miło was poznać, chłopaki. Właśnie nadrabiałem zaległości ze Skylar.
Stałam nieruchomo, a moje serce było milion razy na sekundę.
— Muszę iść! — wypaliłam, odwracając się na pięcie i przepychając się przez wszystkich.
Zaczęłam biec, a przystałam, dopiero gdy zabrakło mi sił. Zsunęłam się po ścianie, biorąc roztrzęsione oddechy i próbując się uspokoić. Wspomnienia z mojego związku ponownie pojawiły mi się przed oczami.
W mojej szafce był kolejny list. Wyciągnęłam go, zaczynając czytać treść. Kolejny powód, dla którego ludzie mnie nienawidzili. Wyrzuciłam kartkę papieru i ruszyłam w stronę domu mojego chłopaka. On już był na miejscu.
— Kolejny liścik? — spytał. Kiwnęłam głową, a on przyciągnął mnie do uścisku.
— DLACZEGO NIE POTRAFISZ NICZEGO ZROBIĆ DOBRZE?! JESTEŚ BEZUŻYTECZNA! — wrzasnął, a ja skuliłam się w kącie.
— Przepraszam — pisnęłam. Łzy spływały po mojej twarzy. Przyciągnął mnie do uścisku, gdy opadłam na podłogę.
— To nic. Kocham cię — wymamrotał. Nadal nie mogłam mu odpowiedzieć.
— Znowu idziesz do zespołu? — zapytał. Niepewnie przytaknęłam, a on jęknął zirytowany.
— Mogę opuścić jedną próbę.
Podniósł na mnie wzrok.
— Zrobiłabyś to dla mnie?
Z wahaniem kiwnęłam głową.
— Sky, musisz się od niego odciąć — powiedziała Caro, gdy siedziałam zapłakana w kącie mojego pokoju. Ponownie. — Nie możesz trwać w tym toksycznym związku. On cię manipuluje i wykorzystuje.
— Nie mogę, Caro. Nie mam nikogo innego — przyznałam, a łzy spływały po mojej twarzy.
— Och, Skylar. Zawsze będziesz miała mnie — obiecała dziewczyna, przyciągając mnie do uścisku. Zaczęłam szlochać w jej ramię już, wydawałoby się, po raz setny.
Otrząsnęłam się z głośnym sapnięciem, zauważając przed sobą bardzo zmartwioną twarz Charliego. Odwróciłam wzrok, szukając Caro albo któregoś z chłopaków. Błagam, ktokolwiek, tylko nie Charlie.
— Sky, nic ci nie jest? Porozmawiaj ze mną, proszę — błagał, patrząc prosto na mnie. Zamknęłam oczy, by opanować łzy.
— Caro — wydusiłam.
— Co?
— Caro.
Ponownie wybuchłam płaczem. Usłyszałam oddalające się kroki i oparłam głowę o ścianę, szlochając. Ktoś szybko do mnie podszedł, przyciągając do uścisku. Wtuliłam się w tę osobę. Strasznie paliło mnie gardło, zupełnie jakby nic w nim nie zostało.
— Hej, będzie dobrze, Sky. Jakoś to rozwiążemy — zapewniła mnie Carolynn, przeczesując dłonią moje włosy.
W końcu skończyły mi się łzy, więc po prostu siedziałam z nią, a moje oczy były zaczerwienione i zapuchnięte. Opierałyśmy plecy o ścianę jednego z wielu pobliskich budynków.
— Wszystko się ułoży — obiecała mi, a ja roztrzęsiona się zaśmiałam.
— O Boże, jestem w rozsypce. — Przetarłam oczy.
— Nie, nie jesteś w rozsypce. Jesteś rozdarta.
— Tak samo było z tobą i Jerem? Bałaś się?
Na jej twarz wkradł się delikatny uśmiech.
— Szczerze mówiąc, to nie wiem. Poszło nam dość szybko. Tak, byłam rozdarta. Był przyjacielem przyjaciela. Nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni, ale się do siebie zbliżyliśmy i w sobie zakochaliśmy. I jestem szczęśliwa, ale to wymaga odwagi. Bałam się. Tak bardzo się bałam, Sky. Nie wszystko jest idealne. Ale to nic, bo zawsze będziesz miała mnie.
— Chcę tego, co macie ty i Jer — przyznałam, a ona się zaśmiała.
— Nikt nie może mieć tego, co ktoś inny. Pewnego dnia znajdziesz kogoś, kto jest ci pisany i będziesz z nim miała waszą własną relację, Skylar. Poza tym masz dopiero dwadzieścia lat. Nadal masz czas.
Owinęłam ramiona wokół jej ciała i przyciągnęłam ją do uścisku.
— Dzięki, Caro! Idziemy?
Dziewczyna uniosła brew, a ja podałam jej rękę. Złapała ją, po czym wróciłyśmy na plan.
— Skylar! — krzyknęli Madi, Jer i Owen, podbiegając do mnie oraz przytulając. Zaśmiałam się, a oni w końcu mnie odstawili.
— Gotowa na nagrania? — zapytała Madison.
Wzrokiem zeskanowałam pomieszczenie, zatrzymując się na Griffinie oraz na Charliem. Ponownie spojrzałam na moich przyjaciół.
— Tak. Chodźmy — odparłam z uśmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro