Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

huit


                Byłam otępiała. Och, tak boleśnie otępiała. W końcu zaczęłam się ponownie otwierać. Pozwoliłam moim ścianom opaść. Pozwoliłam mu do mnie dotrzeć. Myślałam, że między nami coś jest. Najwidoczniej się myliłam. Potraktował to wszystko jak jakiegoś śmiecia, a ja byłam zraniona oraz zawstydzona.

Madi i Caro siedziały ze mną przez całą noc. Zostały ze mną, dopóki dzisiaj rano nie wzięłam prysznica i się nie ubrałam. Madi miała ubrania w swojej przyczepie, więc poczekała, aż zjem. Wtedy pojechała razem ze mną na plan, żebym na pewno dotarła na miejsce. Ja prowadziłam, a ona siedziała na miejscu pasażera.

Od tamtej pory przebywałam w mojej przyczepie, słuchałam muzyki i płakałam. Siedziałam w kącie kanapy ze skulonymi nogami, mając na sobie dresy i za dużą bluzę. Z każdą minutą po mojej twarzy spływało coraz więcej łez, a ja po prostu się z tym pogodziłam. Nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. I nigdy nie będzie chciał. Wyraził się jasno.

Przytuliłam nogi do klatki piersiowej i oparłam na nich podbródek. W zamyśleniu zaczęłam wpatrywać się w przestrzeń. Z transu wyrwało mnie dopiero pukanie do drzwi, które zignorowałam. Rozległo się ponownie. A ja ponownie nie zwróciłam na nie uwagi. Usłyszałam skrzypienie klamki, które mówiło mi, że ktoś wszedł do środka.

— Och, wow... Wyglądasz okropnie.

Jeremy.

— Stary! Nie mów tak!

Owen. Nawet na nich nie spojrzałam. Nadal nie odwróciłam wzroku od kąta pomieszczenia, wsłuchując się w muzykę. Oboje westchnęli zirytowani. Owen wyłączył odtwarzacz, a Jeremy usiadł obok moich nóg.

— Chcesz powiedzieć nam, co się dzieje? — spytał. Przełknęłam ślinę i przeniosłam na niego spojrzenie.

— Oczyszczał moją ranę — zaczęłam cicho, a wspomnienia z ubiegłej nocy zaczęły odtwarzać się w mojej głowie. — Siedziałam na blacie, a on stał między moimi nogami. Mieliśmy chwilę. Być może byśmy się pocałowali. Wtedy Owen zapukał do drzwi, żeby zapytać, czy wszystko dobrze. I to nic, bo długo nas nie było. Ale przez to natychmiast odsunął się na drugi koniec pokoju i... I odpowiedział.

Mój głos się załamał. Zacisnęłam oczy, a kolejne łzy popłynęły po moich policzkach.

— Powiedział, że to nic ważnego i nie ma znaczenia — dokończył za mnie Owen. Kiwnęłam głową, ponownie na nich spoglądając.

— Dopuszczałam go do siebie. Mój ostatni związek nie był najlepszy i dobrze o tym wiedział. Zaczęłam pozwalać mu do mnie dotrzeć, zburzyć moje ściany, zaczęłam się otwierać. A on zachował się, jakbym była jakimś murem — mruknęłam.

Rozległo się kolejne pukanie do drzwi. Tym razem stały za nimi Madi i Jadah. Gdy weszły, zobaczyły mnie na kanapie, Jeremy'ego na podłodze i Owena stojącego za nim.

— Sky, musisz iść, żeby zrobili ci włosy i makijaż — powiadomiła mnie Madison. Zignorowałam ją, a ona westchnęła. — Nie ma go tam.

— Jesteś pewna?

Przytaknęła, więc niechętnie wstałam i włożyłam buty. Stanęłam obok dziewczyn, które dołączyły do mnie w drodze do odpowiedniej przyczepy. W ciszy usiadłam, przeglądając Instagrama. Kobiety pracujące na planie w żaden sposób na mnie nie naciskały, za co byłam wdzięczna. Wtedy już przestałam płakać.

Jestem taka głupia. Wspomnienia z mojego ostatniego związku ponownie pojawiły się w mojej głowie. Wszelkie wzloty. Wszelkie upadki. Naprawdę wiele upadków. Byłam taka zatracona w tej relacji. Zniszczył mnie, zwalił to na innych, a potem ponownie mnie pozbierał. Stał się moim jedynym powodem, by żyć. Tak bardzo na nim polegałam. Tak bardzo, że nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaki był toksyczny.

Byłam wdzięczna za Caro. Zawsze była moją przyjaciółką i odciągnęła mnie od niego, zanim wydarzyło się coś złego. Później zbudowałam wokół siebie mur. Udawałam pewną siebie. I to mi się podobało. Spodobała mi się ta pewność. Zbudowałam te mury, by chronić samą siebie. I w końcu zaczęłam je ponownie burzyć.

— Gotowe, skarbie! — ogłosiła Daisy.

Uśmiechnęłam się słabo i jej podziękowałam, następnie przechodząc do przyczepy z ubraniami, by się przebrać. Później ruszyłyśmy w stronę lokalizacji nagrań. Wyjrzałam przez okno samochodu, obserwując mijane budynki oraz chmury. Tego dnia mieliśmy nagrywać scenę w kawiarni. Był to występ zespołu, a ja musiałam być na nim obecna, bo zostałam ich nową przyjaciółką. Miałam tylko nadzieję, że przetrwam bez wpadnięcia na Charliego.

— Sky!

Odwróciłam się.

— Caro! — zawołałam, starając się odwzajemnić jej entuzjazm.

Posłała mi współczujące spojrzenie i mocno mnie przytuliła.

— Jak się masz? — spytała, na co wzruszyłam ramionami.

— Szczerze mówiąc, to nie najlepiej — mruknęłam. — Czuję się jak gówno.

— Musisz tylko nagrać tę scenę i możesz wracać do domu. Kenny chyba cię szukał.

Uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam w stronę reżysera.

— Ach, Skylar! Właśnie ciebie chciałem zobaczyć. Więc, ponieważ jesteś przyjaciółką fantomów, to musisz być widoczna w tej scenie. Żadnego chowania się po kątach, jasne? — spytał. Kiwnęłam głową i posłałam mu najszczerszy uśmiech, na jaki było mnie stać. — Och, chciałbym, żebyś kogo poznała. Będziecie mieć razem kilka scen.

Mężczyzna odwrócił się i machnął do kogoś. Kąciki moich ust opadły. To nie może być prawda. Nie!

— Wszystko dobrze? — zapytał Kenny. Przytaknęłam, wymuszając uśmiech.

— Tak, muszę tylko coś wziąć — odparłam, zaczynając wycofywać się do miejsca, w którym ostatnio widziałam Caro. Kiedy na nią wpadłam, zaczęłam jej wszystko tłumaczyć.

— Woah, woah. Co jest, Sky?

Wzięłam głęboki oddech.

— On tu jest, Caro — syknęłam. — On tu jest. I muszę z nim porozmawiać.

— On-on tu jest?!

Kiwnęłam głową, a pomiędzy nami zapadła grobowa cisza.

— On tu jest. — Wydusiłam. Mój głos był zduszony, a łzy prawie popłynęły po policzkach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro