Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♣ undecim

Uczyć się na sprawdzian do drugiej w nocy i nie iść do szkoły z powodu bolącej nogi. Pozdrawiam, ja. XD 

Kocham Was i ten teges, niech każdy napisze swoją opinię odnośnie rozdziału, proszę <3

Och. W prologu był wspomniany okres pięciu miesięcy (zerknijcie, zobaczycie), jednak muszę zmienić to na cztery, bo... muszę. A skoro w tym rozdziale mija miesiąc, zostały tam trzy miesiące akcji, pełne różnych przygód! Zapraszam na Stalkera i miłego czytania xx

Błogosławiłabym Eve, ale takie przywileje nie są dla opętanych i złych. Rany.

Jeśli seks zawsze daje takiego kopa, to szybko się uzależnię. O tak. Dzięki porcji solidnej energii bieganie po dróżce obok Centro habebant było dla mnie kaszką z mleczkiem. Sam Hallam był pod wrażeniem mojej formy. Dziwił się, że po pobycie w lochach jestem taka silna. W sumie dobrze, że nie podejrzewał o to Zayna i wpływu jego... wizyt.

Och. Odnośnie Zayna. Jak tam? W sumie to nic. Minęły już dwa tygodnie, co oznacza, że znamy się dokładnie miesiąc. Jedyne, co robiliśmy, to pieprzyliśmy się u mnie. Prawie każdego wieczoru. Raz czy dwa pod prysznicem. Przez ten czas staliśmy się przyjaciółmi. Czy coś. Trochę mnie macał, kiedy pracowaliśmy. Ale tak, żeby nikt nie widział. Żaden z pracowników. Żaden opętany. Zwłaszcza Azam, który przez cały czas dziwnie się zachowuje. Zayn twierdzi, że podobam się jego kuzynowi. Szkoda, że chłopak nie podoba się mi.

Planowanie wielkiego ataku trwało w najlepsze. Geillis hodowała swoje robaki. Było ich naprawdę mnóstwo. A miało być jeszcze więcej. Ja, jako nosicielka jednego z najpotężniejszych demonów, nie musiałam "pracować" nad tym tak ciężko. Pomijając jedno zadanie. Eve musiała przeczesywać każdy zakamarek Centro habebant, aby odnaleźć tę rzecz, która blokowała demony. I dlatego widywałam się z Zaynem codziennie. Chociaż Eve wracała nad ranem, wycieńczona i brała moją energię, nie przejmowałam się tym. Było jej wystarczająco dużo dla nas obu. Byłam spokojna, dbałam o siebie. I wyczekiwałam sygnału. Bo to ja i Eve miałyśmy otrzymać od Szatana sygnał.

Obserwowałam każdego, by wywnioskować, kto nosi Lucyfera. Gwiazda Zaranna wolał się ukryć. Nikt, nawet Eve, nie wiedział, w jakim ciele się znajduje. Nie wiedziałam, jak mogę go poznać. Widziały go jedynie demony, ale wyłącznie w jego prawdziwej postaci. Ukrytego w ciele nie można rozpoznać.

Siedziałam teraz w ogródku, zbierając do dużej miski maliny i klnąc pod nosem ma krzaki, które drapią mi ręce. Hallam kucał naprzeciwko i pomagał mi. Był dobrym człowiekiem.

Eve obiecała, że wstawi się za nim, kiedy nadejdzie pora.

Podniosłam wzrok, czując mocniejszy podmuch wiatru na twarzy. Na niebie gromadziły się ciemne chmury. Błękit zmieniał kolor na szary. Zobaczyłam wysoko nad sobą kilka ptaków.

- To sępy - powiedziała Eve.

- Niedługo się zacznie. - Ktoś musnął moje ramię. Spojrzałam z uniesioną brwią na Azama. Hallam popatrzył na nas uważnie, potem wstał. Odszedł od nas. Jakby chciał dać nam prywatność. - No przecież cię nie macam.

- Na szczęście. - Spojrzałam z powrotem na sępy. - Jak to może wyglądać?

- Nie wiesz, jak to jest? Twoja demonica nic nie powiedziała? - Był wyraźnie zaskoczony.

Pokręciłam głową.

- Powiedziała, że za każdym razem jest inaczej.

- Kiedy tak obserwuję te okolice... to aż widzę ten plan. - Klapnął na trawę obok mnie. - Za trzy miesiące ma być Dualna Pełnia.

- Wiem. - Eve truła mi tym tyłek od jakiegoś czasu, ale to szczegół.

- Jest to zajebiście wyjątkowy czas - tłumaczył mi Azam. - Otwierają się wtedy wszystkie bramy Piekła i Nieba. Każda jedna. Zdarza się to raz...

- ... na dwieście lat, wiem. - Przewróciłam oczami. - Lucyfer, razem ze swoją hordą, wtedy wychodzi i chce przejąć świat.

- Tak. Jednak Inkwizytorzy, którym pomagają niektórzy aniołowie, czuwają nad bramami i starają się go złapać. Jednak mogą go jedynie zagonić z powrotem na dół.

Zamilkł. Bawiłam się palcami, ubrudzonymi malinami. Nie myślałam teraz o zbieraniu owoców.

- Teraz będzie gorzej - mruknęłam. - Lucyfer jest gdzieś tu.

- Czułem go w pojeździe - odparł Azam. - Kiedy tu jechaliśmy.

Kiwnęłam głową.

- Możliwe, że przechodzi między ciałami - szepnęła Eve.

Jak to? Pierwszy raz słyszałam o czymś takim. Eve nigdy nie napomknęła o tym nawet słówkiem. Czy przechodzenie demona pomiędzy ciałami jest możliwe? Czy może przejść w ciało, które ma już lokatora?

- Marsali. - Poczułam ciężką dłoń na ramieniu. - Musimy gdzieś iść.

- Nieprawda - burknęłam, podnosząc się.

- Prawda. Chodź, umyjesz ręce i pójdziemy

Prychnęłam, ale posłusznie umyłam ręce pod kranem w ogrodzie i poszłam z nim do środka ośrodka. Prowadził mnie na górę. Do gabinetu przełożonego.

Następne sprawdzanie?

Hallam zapukał, a po chwili otworzył i puścił mnie przodem. Położyłam ręce na biodra i przeszłam do przodu. Przełożony o idealnie ułożonych, białych włosach, kazał mi usiąść, co zrobiłam.

- Jak twój demon? - zapytał spokojnie, chodząc tam i z powrotem przy oknie.

- ONA ma się dobrze i dziękuje za troskę - przekazałam słowa Eve.

- Nie troszczę się o nią, ale o ciebie, Marsali. To ciebie i twoją duszę chcemy ratować.

Wzruszyłam ramionami.

- Dzięki, ale mało poradzicie.

- Karnisz - zawołała Eve. Co? - Zwal na niego karnisz!

W sekundę domyśliłam się, po co. Skupiłam siłę woli na karniszu, na którym wisiała ciężka zasłona. Przełożony stał idealnie pod nim. Zaczął powoli drżeć. Przełożony nie zauważył, że zasłona zaczęła się ruszać. Mówił do mnie o tym, że każda dusza pragnie być wolna. Olewałam to. Swoją mocą czułam, że śruby trzymające karnisz już puszczają.

Po co to robiłam? Bo przełożony był pierwszą osobą, z którą kontaktowali się Inkwizytorzy. Urwanie jego kontaktu z nimi spowoduje opóźnienie wielu rzeczy. A to da nam czas. Na znalezienie blokady i zniszczenie jej.

Śruby, kiedy już miały spaść, zaplątały się w ciężki materiał zasłon. One zaczęły ciągnąć karnisz w dół. Patrzyłam obojętnie, jak wszystko, ważące całkiem sporo, zmierza w kierunku głowy przełożonego. Hallam skoczył do przodu i pociągnął go z całej siły, a karnisz z zasłonami minęły ich o milimetry.

- KURWA MAĆ! - ryknęła Eve. Zgodziłam się z nią.

Przybrałam zaskoczoną minę, chociaż w środku aż się gotowałam. Przełożony otrzepał ubrania i spojrzał przerażony na miejsce, gdzie mógł w tym momencie leżeć z rozwaloną głową. Jasna cholera.

- Kto mocował te karnisze? - zawołał przełożony. - To jest niebezpieczne!

- Może te zasłony są za ciężkie? - zasugerował Hallam, obrzucając mnie krótkim spojrzeniem. On od razu się domyślił, że to moja sprawka.

- Może - sapnął białowłosy, trzymając się za chudą pierś. - Muszę pomówić z pracownikami. Odejdźcie.

- Super! - krzyknęłam zadowolona, zrywając się z krzesła. - Na razie!

W końcu. Wypadłam z gabinetu, a Hallam pomknął za mną. Zrównał ze mną kroku i złapał za ramię, żebym zwolniła. Ale nie zatrzymywał.

- Zgłupiałaś.

- Masz rację, mogli mnie złapać - szepnęłam.

- Jedynie narażasz siebie i przyjaciół.

- Nie mam przyjaciół - warknęłam, zmierzając do łazienki. - Nie chce mi się pracować ani jeść, idę wziąć prysznic i potem do pokoju.

Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Schowałam się w łazience, a Hallam, zirytowany moim zachowaniem, poszedł po czyste ubrania dla mnie. Rozebrana weszłam pod strumień ciepłej wody i westchnęłam. Zamknęłam oczy, skupiając się na tym, co czułam fizycznie. Ciepła woda obmywająca moje ciało. Zmęczenie. Kończąca się energia.

- Czy ty masz obsesję na punkcie czystości? - usłyszałam pytanie.

- Może.

Czułam, że za mną staje facet. Nagi, gwoli ścisłości. Zayn. Objął moje biodra i przysunął nos do mojej szyi.

- Fiołki - mruknął. - Tak pachniesz. Pięknie.

- Wiem. - Oparłam się plecami o jego tors. - Prawie zabiłam przełożonego.

- Prawie? - Dotknął ustami mojego ucha, a ja zadrżałam.

- W ostatniej chwili się uratował - jęknęłam z żalem.

Zayn przejechał gorącymi dłońmi od moich żeber do piersi, które ścisnął z całej siły, przez co z gardła wydarł mi się jęk. Potem wrócił na kości biodrowe.

- Zawiodłaś. Chyba powinnaś być za to ukarana.

Na te słowa moje plecy przeszedł dreszcz. Dreszcz podniecenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro