Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♣ triginta tribus

Liczby łacińskie mnie załamują, serio. Poprawię błędy... kiedyś. Pięknie Wam dziękuję za każdy komentarz, notka z tamtego rozdziału odnośnie tych opinii jest zawsze aktualna. ^^

Proszę, podziękujcie ładnie super Oli z mojej klasy, która podrzuciła mi pewną ideę, dzięki której to jakoś ruszy ^^

I polecam piosenkę na słuchawkach, szkockie klimaty wojenne. <3 


Długo po odejściu Hallama siedziałam na łóżku, patrząc tępo na ścianę przede mną. Położyłam się spać dopiero o świcie. Patrząc na to, jak wygląda moja sytuacja... No, to się porządnie wjebałam. Świetnie.

Myśli kotłowały się w mojej głowie. Musiałam je starannie ułożyć, bo prawie szalałam. Informacje, których do tej pory nie znałam, a których nawet nie chciałam posiadać, waliły się na mnie bez opamiętania. Znikało jedno pytanie, na jego miejsce pojawiło się kilka nowych. Jaka jest moja rola? Kim są Azam i Zayn? Dlaczego Hallam tak po prostu mi to wszystko powiedział? I co się stanie, kiedy portale otworzą się w Dualną Pełnię? Wersja o wyjściu demonów jest pozornie wiarygodna. Ma z pewnością drugie dno.

Ja byłam ogniwem. Po to się urodziłam. Miałam być nosicielką samego Lucyfera. Beze mnie... beze mnie to wszystko może runąć. Dlatego Azam chciał mnie stąd zabrać. Żebym na razie siedziała przyczajona. Zrozumiałam zaskoczenie Zayna, kiedy mu powiedziałam, że zostałam. Że nie odeszłam, nawet po to, by się ukryć. Zostałam przez uczucie. Czy to nie czyni mnie słabą?

Hallam powiedział mi, że Fiona została wybrana nie tylko dlatego, żeby uderzyć w inkwizytora. Ruthven był starym klanem, który od wielu lat miał powiązania z magią. Niekoniecznie tą powiązaną z Bogiem, jednak zawsze białą. Fionę wybrano też po to, by zniszczyć tę niewinność. Hallam za to miał silne geny, które miały wzmocnić przyszłego nosiciela. Rytuał wybrał to, co najbardziej przydatne.

Byłam efektem wypaczenia wszystkiego, co najlepsze.

***

Usiadłam przy pustym stole i rozejrzałam się dookoła pozornie obojętnym wzrokiem. Wewnątrz czułam triumf. I Eve podzielała moje uczucia. Do Dualnej Pełni zostały trzy dni. Sacrum zniknęło i nie miało na nas wpływu. Wszyscy strażnicy zwyczajnie się bali. Maskowali to groźnymi minami i niedbałym trzymaniem broni, jednak czułam wyraźnie odór strachu w powietrzu. Spokojnie zajęłam się swoim obiadem. Po chwili usiadł obok mnie Zayn i uśmiechnął się do mnie łagodnie. Jego strażnik stanął kilka kroków od nas, co się normalnie nie zdarzało. Mój dołączył do niego. Obaj obserwowali nas uważnie. Uniosłam brew i odwróciłam wzrok.

— Nie podoba mi się ich zachowanie — mruknął cicho Zayn. — Jakby w każdej chwili mieli nam coś zrobić.

Kiwnęłam powoli głową, zgadzając się z nim. Sytuacja, w jakiej wszyscy byliśmy, zmuszała nas do wielu rzeczy. Każdy musiał zrobić coś, do czego był przygotowany. Mimo przygotowania to było dla wielu zaskoczenie. Niektórzy ze strażników nie sądzili, że będą musieli być w gotowości. Uczyli się, że tutaj są dość bezpieczni, ponieważ sacrum nas osłabia. A sacrum już tu nie ma.

Skierowałam wzrok w bok. Geillis siedziała przy innym stoliku. Dziewczynka wyglądała na... wystraszoną? Przecież ona rzadko czegoś się bała. A teraz siedziała skulona, płomienne włosy opadały jej na bladą twarz, choć zwykle je wiązała. Spojrzała na mnie krótko i zaraz potem zerknęła ostrożnie w górę.

Kamery. Nigdy się nimi aż tak nie przejmowała.

Rozstrzygnięcie jest blisko — powiedziała Eve. — Dualna Pełnia nie otwiera portali nagle. One już mają szczeliny, przez które przedostają się małe demony. Kamery są na podczerwień. I są jakoś pobłogosławione. Umieszczono je w celach i pokojach. Już nie ma prywatności. Ale Zayn ma rację. Wystraszony strażnik to niebezpieczny strażnik. Może wam coś zrobić.

— To my możemy w każdej chwili coś zrobić — westchnęłam. — Jesteśmy teraz bardziej niebezpieczni.

Zayn wykrzywił usta w parodii uśmiechu i postukiwał cicho widelcem o talerz. Zamknęłam oczy, odcinając się od widoku opętanych zachowujących się jak zawsze obojętnie, strażników bacznie ich obserwujących i światła słońca wpadającego przez okno. Źle się czułam. 

Stukanie, z początku wydające się odskocznią Zayna od rozmowy, zaczęło przypominać dziwny rytm. Znajomy rytm.

— Wszystko dobrze? — spytał Malik. Kiwnęłam słabo głową, nie podnosząc powiek. 

W mojej głowie zaczęły pojawiać się słowa w innym języku. Nigdy takich nie słyszałam. A może jednak? Zmarszczyłam brwi i zasłoniłam zamknięte oczy dłońmi, aby odciąć od siebie jakiekolwiek światło. Skupiłam się wyłącznie na rytmie wygrywanym przez Zayna. Pojedyncze słowa obcej mi pieśni, do tej pory granej wyłącznie z tyłu mojej głowy, stały się prostsze do zrozumienia. Zaczęłam wychwytywać całe wersy. Rozpoznawałam sens.

I wytrąciłam widelec z ręki Zayna. Czułam, że cała krew odpłynęła mi z twarzy. Malik patrzył na mnie zaskoczony. Widziałam w jego oczach nieme pytanie. Oddychałam ciężko, patrząc z szokiem na jego pustą dłoń.

— Nie graj tego więcej — wyszeptałam zdrętwiałymi wargami. Moje ciało lekko dygotało, a ja sama czułam odrazę. — Nigdy. 

— Trzeba było powiedzieć od razu, że denerwuje cię stukanie widelcem. — Zayn położył rękę na moich dłoniach, ciasno splecionych.

— To nie stukanie. To...  

Rytuał. Jakimś cudem poznałam pieśń z rytuału, w trakcie którego zostałam... stworzona.

— Nie za blisko? — Usłyszeliśmy za sobą. Nasi strażnicy gestem kazali nam się od siebie odsunąć. W odpowiedzi odwróciłam się od nich i położyłam głowę na ramieniu Zayna. 

I nie musiałam długo czekać na reakcję. Strażnik, który miał na mnie oko, położył ciężką dłoń na moim ramieniu i kazał wstać. Zrobiłam to. I Zayn także. Obaj staliśmy naprzeciwko dwóch strażników. 

— Musicie się stąd jakoś zmyć — powiedziała ostro Eve. — Musicie mieć możliwość wydostania się stąd. Atak. Teraz.

Porozumieliśmy się spojrzeniem i jednocześnie zaatakowaliśmy.

***

— Mam nadzieję, że o to ci chodziło — wymamrotał Zayn.

Znowu mieliśmy cele obok siebie. Jak miło. Rozmawialiśmy jak najciszej. 

— Stąd łatwiej wywalić kraty w oknach — burknęłam. — Azam nas stąd zabierze. Odwalimy rytuał, otworzymy portale i będziemy sobie patrzeć, jak demony rozpierdalają to miejsce tak, żeby nie została nawet jedna cegła.

— W takim razie po co Lucyferowi sacrum? — spytał Zayn.

— Żeby nas wzmocnić — odparłam. — Zabrał je, abyśmy odzyskali siły.

— Nie, Marsali. Nie po to. Nie zastanawiałaś się nigdy nad istotą tego sacrum? Czym ono jest?

Pokręciłam głową. Zayn obrzucił mnie ciężkim spojrzeniem.

— To jest coś cholernie potężnego. Może być wszystkim. Pobłogosławione przez samego Boga. Jednak... nie jest wieczne.

— Dlaczego tak uważasz?

— Azam kiedyś powiedział mi, że nie wszystko dobre będzie takie na zawsze.

Nie wszystko dobre będzie takie na zawsze. A pierwszym przykładem będą Ruthvenowie. Do których należę. Rodzina od wieków "dobra", a tu nagle pojawiam się ja. Rytuał sprawił, że dobro, które powinnam jakoś w sobie mieć, obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.

— Chcesz mi powiedzieć, że trzeba za pomocą rytuału odmienić sacrum, aby stało się...

— Tak. 

Oparłam się o kraty, a na moje usta wpełzł słaby uśmiech. Profanacja czegoś świętego sprawi, że... wygramy.

Skierowałam wzrok na korytarz. Tańczące światło pochodni rzucało dziwne cienie na ściany. Zmrużyłam oczy, przypatrując się im. Obserwowałam ciemne kształty, które przypominały raz zwykły ogień, a raz coś innego. 

Cień zaczął się rozrastać i przybierać kształt wielkiej postaci ze skrzydłami. Po chwili stał się maleńką istotą ze szponami. Zaczął "biec" w moim kierunku. Biegł, biegł... i drgnęłam gwałtownie na widok rzucającego ten cień małego, odrażającego stworzenia, które pędziło w moją stronę korytarzem i nagle zniknęło.

— Kurwa — wyjąkałam. — Widziałeś to? Zayn?

— Szczeliny w portalach — mruknął Zayn. — Niektóre pomniejsze demony się wydostają. Nie zdziw się, jeśli będzie jakaś dziwna burza albo coś.

Jak w odpowiedzi na słowa Zayna rozległ się grzmot i błysnął piorun. Przez kraty okienka zobaczyłam to mignięcie. 

Czerwone. 


Słabe. Wiem.

Jeszcze raz możecie podziękować Oli, która na słowa o Dualnej Pełni, w trakcie której otwierają się portale walnęła tekstem "Ja bym tam dała jakieś anomalie, dziwne burze, zjawiska, no wiesz". ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro