Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♣ tredecim

To jest takie krótkie, że ja nie mogę XDD

+18, moi drodzy.


- Ja pierdolę, jak mi się nic nie chce.

- Absolutnie nic? - Posłał mi mroczny uśmiech.

Usiadłam wygodniej na łóżku i kartkowałam książkę, którą przyniósł mi ostatnio Azam. Kuzyn Zayna był wyjątkowo miły i spokojny. Nie narzucał się. Jedynie rozmawiał. A i to nieczęsto. Jednak każda najmniejsza aluzja wkurwiała Zayna do białości. 

Zayn patrzył na mnie przez chwilę, jednak widząc moje zainteresowanie książką, prychnął, po czym jego wzrok przeniósł się przez zakratowane okno na tereny dookoła ośrodka, które były oświetlone światłem księżyca. Zerknęłam na niego kątem oka. Stał z nieprzeniknioną twarzą, srebrne światło pogłębiało cienie na jego szczupłych policzkach. Trochę tu schudł. Wiem, bo po miesiącu jestem w stanie określić wymiary jego ciała. Dawniej i teraz. Nieważne!

Smoliste włosy miał nieco poburzone. Nie przeze mnie i moje łapczywe dłonie, chociaż raz. Położył dłonie na kratach i ścisnął pięści. Uniosłam brew i odłożyłam książkę. Wstałam powoli z łóżka. Na twarzy Zayna pojawił się gniew. Od rana był w naprawdę zmiennym humorze. W jednym momencie opowiadał mi żarty na stołówce, w drugim na mnie warczał. Ale nie dziwiłam mu się. Nie dziwiłam się nikomu, kto się tak zachowywał. Wszystkie demony były niespokojne. W końcu do Dualnej Pełni zostały trzy miesiące.

- Co jest? - Podeszłam do niego i oparłam czoło o jego plecy. Miał cholernie napięte mięśnie. Położyłam na nich dłonie, a Zayn zadrżał.

Odwrócił się do mnie i położył ręce na moich biodrach, po czym przyciągnął bliżej swojego ciała. Przysunął usta do mojej szyi, a ja westchnęłam i zamknęłam oczy.

- Nie, Zayn - mruknęłam. - Nie dziś, chce mi się spać.

- Nie potrzebujesz energii? - Zignorował moje ręce, które go odpychały.

- Nie takiej, Zayn. Idź do siebie.

- Nie... - wymruczał w moją szyję.

- To śpij obok mnie, ale rano zwiewaj do siebie. Kurwa, człowieku! - Chlasnęłam go w twarz, kiedy wsadził mi ręce pod bluzkę. Czy ciężko zrozumieć, co oznacza słowo "nie"?

Spodziewałam się wielu rzeczy. Oczekiwałam złości. Pogardy. Odsunięcia się. Ale nie tego, że mi odda. A właśnie to zrobił. Wciągnęłam powietrze z szokiem i dotknęłam policzka, który musiał się już zrobić czerwony. I zaczynał boleć. Był ciepły. Eve oczywiście nie odezwała się ani słowem. Fanka Zayna się znalazła. Na moją aluzję wypowiedzianą w myślach jedynie prychnęła.

- Ty... - Nie zdążyłam się zastanowić, co powiedzieć dalej, a Zayn przyciskał mnie do ściany, łapiąc za szyję. Gniew. Wściekłość. 

Odciął mi dopływ powietrza. Spojrzałam w jego oczy, całkowicie zalane czernią. Nie było w nich nawet płomyczka. Jedynie ciemna, ciemna głębia. Z jego gardła słyszałam cichy warkot. Próbowałam złapać powietrze, ale mi się nie udawało. Nienawidziłam braku możliwości odetchnięcia, a moja demonica doskonale to wiedziała.

- Nie poddawaj mu się - powiedziała Eve. - Walcz. Nie bój się.

Nie boję, przemknęło mi przez głowę. Nie boję się go. Cały strach, panika, które dopiero zaczynały brać mnie w posiadanie, zniknęły bez śladu.

Pełna nowej energii wbiłam palce w jego twarz. Zayn syknął, odsuwając ode mnie swoją głowę, ale nie pozwoliłam mu się oddalić. Jego twarz przysuwała się coraz bliżej. W sumie Zayn nie miał wyboru, wbijałam mu paznokcie, co było bolesne. Bardzo. Widziałam, jak z małych ran zaczyna skapywać krew, którą miałam ochotę wylizać.

- Nigdy. Więcej. Mnie. Nie. Atakuj - wysyczałam. Prawie w jego usta.

Jego ręce nadal znajdowały się na mojej szyi, ale już jej nie ściskały. Wręcz przeciwnie. Delikatnie ją gładziły. Jednak nie udobruchał mnie tym. Moje palce i paznokcie nadal maltretowały jego policzki.

Staliśmy w dość... dziwnej pozycji. Ja przyciśnięta do ściany przez jego ciało. Na swoim udzie czułam, że się podniecił. I, ku swojemu zdumieniu, odkryłam, że ja również byłam gotowa. Kurwa, to co w końcu? Zarżnąć czy zerżnąć?

- Nie wkurwiaj mnie więcej - wymruczał Zayn. Patrzył prosto w moje oczy.

- To nie ignoruj tego, co mówię. - Mój uścisk na jego twarzy zmalał. Powoli odsuwałam dłoń, aż położyłam ją na jego ramieniu.

Jego ręce zaczęły ponownie zaciskać się na mojej szyi. Znowu chciał wyciąć jakiś głupi numer. Więc zacisnęłam dłoń w pięść i mu przyłożyłam w policzek. Odrzuciło go ode mnie. Wściekły już wracał do mnie, ale sama ruszyłam do przodu, wyrzucając nogę i kopiąc go. Próbując to zrobić, bo Zayn złapał za moją kostkę i mnie przewrócił.

- Jesteś jebnięta - wydyszał, kiedy próbowałam się spod niego wydostać.

- I wzajemnie.

Chciałam wstać, ale nie pozwolił mi na to. Usiadł okrakiem na moich biodrach i złapał mnie za szyję. Znowu, kurwa. Będę mieć tam przez niego jeden wielki siniak. Jego ręce trzymały pewnie moją szyję. Ale nie po to, by sprawić mi ból. Zayn...

Przyciągnął mnie do siebie, przekładając dłonie pod moją głowę. I pocałował.

Zdębiałam, kiedy poczułam jego ciepłe, miękkie usta na swoich. Dokładnie takie, jak sobie wyobrażałam. Kiedyś. Słodkie.

Sapnęłam zaskoczona tym obrotem spraw. Moje ręce same z siebie powędrowały w górę, plącząc się w jego włosy. Jego wargi doprowadzały mnie do szaleństwa. A kiedy jego język wsunął się w moje usta, aż jęknęłam. Zayn podniósł się, podnosząc mnie za sobą i nie odrywając się ode mnie. Całe zmęczenie, złość, wszystko poszło w niepamięć, kiedy położył mnie na łóżku. Prawie wyłam, kiedy musieliśmy się od siebie oderwać, by ściągnąć koszulki. Wylądowały na ziemi, w ślad za nimi poszła reszta ubrań. Pchnęłam Zayna w tył i usiadłam na nim. Złapałam za jego penisa i uśmiechnęłam się drapieżnie, słysząc jego przekleństwo. Podniosłam lekko biodra do góry i usiadłam na nim. Oboje jęknęliśmy. Wbiłam paznokcie w jego ramiona, poruszając się jak popieprzona. Czułam, jak moje mięśnie z wolna zaciskają się na nim. Zayn unosił swoje biodra, sprawiając, że byłam, kurwa, dogłębnie wypełniona. Oparłam czoło na jego czole, a on odgarnął moje włosy i mnie pocałował. Jego usta pochłaniały moje krzyki, kiedy dochodziłam. A potem ja całowałam go, kiedy spomiędzy jego warg wyrywało się moje imię.

***

Nigdy nie ma czegoś takiego jak przyjemny

- Wstawaj, Marsali.

- Nie - wyjęczałam, tuląc mocniej poduszkę.

- To ważne.

- Goń się.

Owinęłam się dokładniej kołdrą. Obudziłam się bez Zayna, co mnie nie zdziwiło. Nigdy nie zostawał. Ustaliliśmy kiedyś, że nie powinien, ponieważ rano mamy być w swoich celach.

Było mi zimno jak skurwysyn. Zayn zabrał całe ciepło, odchodząc. Ale zostawił coś innego. Dotknęłam swoich wargi i uśmiechnęłam się jak głupia. Hallam poklepał mnie po ramieniu. Słyszałam w głowie Eve, która koniecznie chciała, abym wstała.

- Masz zjeść śniadanie i się ogarnąć - powiedział mój strażnik.

- Spierdalaj - burknęłam, próbując stać się niewidzialna poprzez dokładniejsze owinięcie się kołdrą.

- Kurwa, zaraz cię obudzę - warknęła Eve. Podskoczyłam na łóżku, kiedy puściła mój "ukochany dźwięk", czyli krzyki potępionych.

- Rany. - Podniosłam się niechętnie i przetarłam oczy.

- Nie uwierzysz! - wrzeszczała Eve. Nie wiedziałam, czy była podekscytowana, wściekła czy przerażona.

- Inkwizytor tu jest - poinformował mnie ponuro Hallam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro