Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♣ septem

Dawno mnie nie było XD miał być w następny weekend, ale jest teraz, nie pytajcie. Wiedzcie jedno - nauka do późna nie sprawi, że będziecie umieć historię, bo i tak zawalicie. Będzie jeden, będzie jeden. Lel. 

Pozdrawiam, zboczeńce. ♥ Trochę krótki, przepraszam :<


Ja pierdolę. Eve zaczęła dziko rechotać, kiedy ja, w stanie ciężkiego szoku, trzymałam się za pierś jak skończona kretynka i błagałam bezgłośnie, abym nie dostała zawału. Kurwa. Moje serce waliło jak popieprzone.

ZAYN. Był w sąsiedniej kabinie. I wszystko słyszał.

- Kurwa, człowieku, co ty tu, do diabła, robisz? - warknęłam.

- Ja nic, to ty snujesz ze swoim pasożytem jakieś plany - odpowiedział. Eve aż się zapowietrzyła, słysząc jakże miłe określenie. Dobrze, że Zayn nie słyszał pięknej, długiej wiązanki demonicy.

Spojrzałam w górę. Kabiny w łazience mogły mieć szafki i drzwiczki, aby ochronić prywatność, ale miały też pewien mankament. A mianowicie to, że miedzy nimi były ściany niesięgające sufitu. Zawieszonego dość nisko. Jeśli komuś się chciało wspinać po mokrej ścianie, mógł to zrobić i zajrzeć do sąsiada. Złapałam ręcznik i zasłoniłam się. Na wszelki wypadek. Nikt nie wie, co zrobi Zayn.

- Nie nazywaj jej pasożytem! - podniosłam głos.

- Właśnie, głupi chuju! - syknęła Eve. 

- Odwdzięczanie się takim pomysłem za mieszkanko w ciele... nieźle.

Prychnęłam pogardliwie.

- Czego tu chcesz? - powtórzyłam pytanie. A Zayn je olał.

- Kurwa, ja się tu tylko przyszedłem umyć, bo te lochy capią gorzej niż stopy Azama, a zamiast tego słyszę propozycję seksu - dobiegł mnie jego głos. - Może trafienie tu nie jest taką tragedią? - Zanucił coś radośnie.

- Nie proponowałam ci seksu.

- Wcale a wcale.

- Serio - upierałam się. Zayn zaśmiał się melodyjnie.

- Zastanowię się nad twoją wspaniałomyślną propozycją, mała. Od ponad tygodnia mam celibat, źle mi z tym. - Jego głos brzmiał, jakby Zayn za wszelką cenę chciał być człowiekiem głęboko myślącym.

Przewróciłam oczami, a Eve zachichotała złośliwie. Celibat. Biedak. Ciekawe, jak często uprawiał seks przed przybyciem tu. I z kim. Raz na dzień? Raz na godzinę?

- Raz na rok - zaśmiała się złośliwie Eve.

- Nie bądź złośliwa - wymamrotałam z szerokim uśmiechem. Ciekawe, jak zareagowałby Zayn, gdyby widział, że się z tego śmieję.

- Wiesz, że możesz rozmawiać z nią w głowie? - zapytał Zayn.

- Wiem, ale lubię mówić.

- Krzyczeć pewnie też? No no, w takim razie spodziewam się czegoś ciekawego...

Otworzyłam szerzej usta i oczy. Ok, trochę mnie zamurowało.

- Dlaczego jesteś taki pewny siebie? - zawołałam.

- Bo ty wysunęłaś propozycję, nie pierdol, że chcesz się wycofać.

Prychnęłam.

- Wiesz, teraz się waham... - zaczęłam szyderczo. - Możesz nie podołać.

W odpowiedzi usłyszałam pogardliwy śmiech i otwieranie drzwiczek jego kabiny. Zayyyyn, dokąd zmierzasz? Już ma mnie dość. Płacz, smutek, zgrzytanie zębów.

W porządku, wycofuję. Brawa dla mnie za ręcznik, bo Zayn, nagi jak po narodzeniu, wszedł do mojej kabiny.

Zdębiałam. Troszkę. Potem szybko się osłoniłam, żeby nic nie widział. Ale jego ciało... o kurwa.

Aż naszła mnie ochota, żeby zrzucić ten pieprzony ręcznik. Idealnie wyrzeźbione ciało. Po. Prostu. Cudo. Mnogość tatuaży, które aż prosiły się, żeby przejechać po nich językiem. I, matko, aż mi się zrobiło gorąco. I mokro. Nie przez wodę. O tak, przeżycia z nim będą mocne.

- Podoba ci się to, co widzisz? Mogę ci narysować swoją podobiznę na ścianie w celi - powiedział Zayn.

Uśmiechał się kpiąco, jakby wiedział, o czym myślałam. Podszedł do mnie i pociągnął za ręcznik. Przytrzymałam go mocno, patrząc groźnie na Zayna.

- Zabieraj łapy - prychnęłam. Dla pozorów, bo jakżeby inaczej. Gdyby mi zaproponował seks tu, pod prysznicem, zgodziłabym się bez wahania. Tak tylko mówię, Eve, przestań ze mnie drwić.

Halo, przez Eve mam podwyższone różne wskaźniki hormonalne. 

- Zwalaj na mnie, jasne.

- Ja jestem nagi, bądź sprawiedliwa - powiedział Zayn.

- Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.

Zayn uniósł brwi.

- Powiem ci to wieczorem, kiedy będziesz błagać o orgazm.

- Skąd wiesz, czy dojdzie do czegoś?

Zayn w odpowiedzi przyciągnął mnie do siebie i położył usta na mojej szyi.

SZOK.

Kontakt jego gorących warg z moją mokrą, zimną skórą sprawił, że nogi się pode mną ugięły. O cholera. Zayn pewnie złapał moje biodra, przyciągając mnie do siebie. Whoa, czułam siłę nawet przez ręcznik. Wiadomo, jaką siłę. Złapałam jego ramiona i wbiłam w nie paznokcie. Zayn zasysał z zapałem moją skórę, a ja mimowolnie przymknęłam oczy i wydałam z siebie jęk.

- I o to chodziło. - Zayn przerwał... pocałunek? To można nazwać pocałunkiem w szyję czy czymś innym?

W każdym razie mam tam teraz siny ślad. Na sto procent.

- O co? - zapytałam słabo.

On jedynie uśmiechnął się usatysfakcjonowany i otaksował wzrokiem moje ciało.

- Ale kutas!

Tak mnie zajął, że nie zauważyłam ręcznika, który bezczelnie spadł moje ciało. Podniosłam go szybko. Był cały mokry. Niech go szlag.

- Niezły, nie? Wieczorem może się zapoznacie - rzucił Zayn i wyszedł z kabiny. Słyszałam, jak wraca do swojej.

Klnąc pod nosem wyciskałam wodę z ręcznika. Dobrze, że miałam drugi. Zaczęłam się nim wycierać, kiedy coś spadło na moją głowę. Ręcznik od Zayna.

- Nie ma za co.

- Dzięki, prawie mnie nim zabiłeś - mruknęłam. Zaśmiał się. Po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi do łazienki.

No i jestem sama. Supcio.

- Ekhm... - zakaszlała Eve.

- Ty się nie liczysz.

***

- Rzadko tu siadasz - powiedziała Geillis, zajmując miejsce obok mnie.

- Mhm - mruknęłam, patrząc zamyślona w talerz.

Ok, nie zamyślona. Przyznaję się. Po prostu była dopiero dwudziesta, jadłam sobie kolację teraz, bo teraz mnie naszło i już nie mogłam się doczekać późniejszej pory. Eve też. Geillis uniosła jasne brwi i odgarnęła z szyi rude włosy.

- Wiesz, że jutro przycinanie włosów? - zapytała.

- Zależy, czy ktoś chce.

- Chcesz?

- Tylko końce. - Złapałam za warkocza i zerknęłam na końcówki.

- Myślisz, że wyglądałabym źle z grzywką?

Podniosłam na nią wzrok. Trzynastolatka patrzyła na mnie spokojnie. Oceniłam uważnie jej twarz. Geillis była szczupła, miała pociągłą twarz, więc grzywka będzie raczej dobrze wyglądać. Kiwnęłam głową.

- Może nie będzie źle - stwierdziła Eve.

- Dlaczego jesteś taka podekscytowana?

Bo niedługo będę przeżywać drugi seks w życiu, do tego prawdopodobnie będzie on najlepszy na świecie? Nie no, nie mogę jej powiedzieć, jest za młoda. Może mieć dużo za sobą przez opętanie, jednak dajmy jej być dzieckiem.

- Tak jakoś - rzuciłam wymijająco i dopiłam resztkę herbaty. Zabrałam kubek i talerz, położyłam je na blacie, gdzie zawsze były odkładane brudne naczynia, po czym wróciłam do Geillis.

- Wiesz o czymś nowym?

Jeśli chodzi o różne informacje, Geillis jest prawdziwym skarbem. Zawsze i wszędzie wyczai, co, gdzie, jak, kto, kiedy. Pierwsza się dowiedziała o każdym remoncie, gościu, zmianie. Dzięki jej sprytowi my, opętani, pozbyliśmy się stąd nadgorliwców, którzy byli gotowi nas torturować.

Możemy mieć w sobie demona, ale nadal jesteśmy ludźmi. I chcieliśmy być tak traktowani. Dlatego jednego z egzorcystów, który chciał wychłostać jednego z nas, pochłonęliśmy. Każdy z zaangażowanych w cichą wojnę brał po trochę jego energii i kierował jego umysłem, aby poszedł do innych. I tak oto go wykończyliśmy. Dziękuję za uwagę.

- Krążą nowości. - Geillis nachyliła się do mnie. - Podobno ma tu przyjechać jakaś ważna persona.

- Wiesz, kto? - szepnęłam.

- Nie. - Pokręciła głową. - Ale jest to ktoś sakramencko ważny i już teraz szykują wszystko.

- Kiedy?

- Ponoć dwa miesiące. Czekali na niego znacznie dłużej.

- My też - powiedziała Eve. - Jeszcze pożałuje, że tu przyjechał.

Uśmiechnęłam się szyderczo. Geillis także.

- Ten ktoś ma już przesrane.

Pożegnałam się z nią i poszłam do swojej celi. Hallam nucił coś pod nosem. Dotarliśmy do moich drzwi, a ja się odwróciłam i spojrzałam na niego. Strażnik spojrzał na mnie podejrzliwie szarymi oczami.

- Zawsze siedzisz tu w nocy? - zapytałam beztrosko.

- Dlaczego pytasz? - Podejrzewał coś. Jest sprytny.

- Z ciekawości. - Wzruszyłam ramionami.

- Nie. Niedaleko jest dyżurka z kamerami. Mam doskonały wgląd na twoje drzwi. Więc nic z tego, Marsali, nigdzie nie wyjdziesz.

- Szlag - udawałam rozczarowanie. - Chcę do łazienki.

- Znowu? - jęknął Hallam.

Ale z wielką łaską poszedł ze mną do łazienki. Starannie umyłam zęby i ciało. To nic, że już to robiłam. To nic. Kiedy skończyłam, wróciliśmy z powrotem do celi. Schowałam się w środku i rzuciłam okiem na wnętrze. Czysto. Spójrzmy prawdzie w oczy, jakim cudem ma tu być syf, jeśli nic tu prawie nie ma?

Klapnęłam na łóżko i otworzyłam książkę, którą dostałam niedawno od Hallama. To znaczy pożyczyłam. Czytałam przy słabym blasku lampy.

Matko, jakie to nudne. Przeciągnęłam się, wyginając plecy w łuk. Jęknęłam z zadowolenia, kiedy moje kości cicho strzeliły.

- A jeszcze nawet nie zacząłem...

Spojrzałam w kierunku, z którego dobiegał głos. Zayn stał na środku pokoju z rękami na piersi.

W mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl.

Kurwa, znowu. Jakim cudem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro