♣ prologo
Zwinęłam się w kłębek z bólu. Słyszałam jękliwe zawodzenie Eve. Moje wnętrzności, katowane jego gniewem, paliły, błagając o odrobinę ulgi. Jego oczy lśniły w ciemnościach. Upajał się moim cierpieniem. Naszym cierpieniem.
- Dość - wychrypiałam przez ściśnięte gardło. - Błagam...
Szatan zachichotał mrocznie.
- Ta, która pierwsza uległa grzechowi... i która obróciła się przeciwko mnie. Ostatnia. Będziesz nauczką dla pozostałych.
- Nikt nie chciał... - wykrztusiłam z siebie. - Tylko ja...
- I on - splunął. Na samo jego wspomnienie ogarniało mnie ciepło. A Szatana nienawiść.
- Jest silniejszy... od ciebie. - Pomimo bólu byłam w stanie ułożyć popękane wargi w słaby, lecz przepełniony pogardą, uśmiech.
Wbił we mnie swój wzrok. Ciemny kolor oczu stał się płomiennie czerwony. Kolejne spazmy bólu przemknęły przez moje ciało, a ja zawyłam jak zwierzę. Wygięłam plecy w agonii.
- Dla niego tak wyginałaś te plecy, prawda? - wysyczał Szatan. - Dla potężnego nosiciela legionu. Potęga? Czym jest jego potęga wobec mojej?
Uniósł ręce, z których uniósł się czarny dym. Zasnuł on nocne niebo i otoczył nas. Otoczył podwyższenie, na którym oboje byliśmy. Zimne płyty z kamienia przynosiły słabą ulgę. Zamknęłam oczy, żeby nie widzieć tego, co Szatan chciał mi pokazać. W dymie pływały twarze każdego człowieka, który był kimś w moim życiu. Wrogowie. Przyjaciele. Każdy z nich stał się jego ofiarą. Tylko jednej twarzy tam nie było.
- Mamy szansę - wyszeptała Eve. - Przetrwał.
- Nie macie - zaśmiał się mrocznie Szatan. - Nigdy jej nie mieliście. Żadne z was.
Słyszał Eve. I nic dziwnego. On był jej panem. Panem jej duszy i umysłu. A przez to, kim Eve jest dla mnie, został także moim panem. Nic nie mogłam na to poradzić. Było jedno wyjście. Lecz dla mnie to, co musiałabym zrobić, jest obrzydliwe i niewybaczalne.
- Czy potrafiłabyś umrzeć dla niego? - zapytał łagodnie Szatan.
Jego głos był słodki jak miód. Podniosłam powieki, by zobaczyć tę samą osobę, którą był, zanim dokonano rytuału. Ciemne oczy patrzyły na mnie bez nienawiści. Z tą samą łagodnością, co kiedyś. Był starszy niż wtedy, kiedy go pierwszy raz zobaczyłam. I kiedy się w nim zauroczyłam. Włosy miał lekko rozczochrane od wichru, który krążył wokół nas. Podniosłam się powoli. Ból, który do tej pory rozrywał mnie na kawałki, zniknął. Jednak spojrzałam w dół i zobaczyłam, że Szatan mógł z łatwością usunąć z mojego ciała uczucia, lecz nie rany. Nie zamierzał. Przecięcie na moim udzie nadal krwawiło. Widziałam, jak krew wypływa z rany i spływa po nagiej nodze, ale tego nie czułam. Podniosłam na niego wzrok. Mój czas na tej zniszczonej, splugawionej przez jego posłańców ziemi dobiegał już końca. A skoro ja odchodzę... muszę sprawić, że on do mnie dołączy.
- Tak dalej - szepnęła Eve, dumna z mojego postanowienia. Była gotowa odejść. Razem z nami.
- Tak - powiedziałam pewnie. - Mogę dla niego umrzeć.
- A... - Urwał, jakby się nad czymś zastanawiał. - Mogłabyś dla niego przeżyć?
Czy mogłabym dla niego przeżyć? Przez pięć miesięcy z nim byłam pewna jednego - bicie jego serca to bicie mojego serca. Byliśmy połączeni na zawsze. Bez siebie byliśmy... niczym. Kochałam go moim ludzkim, skażonym przez demonicę sercem.
- Tak. - Mówiłam to szczerze. - Byłabym w stanie przetrwać dla niego wszystko.
Szatan z powrotem przybrał swoją prawdziwą postać. Zadygotałam. Uwolnił wszystkie moje odczucia, dotąd kotłujące się w zamkniętej przez niego przestrzeni w moim ciele i upadłam z powrotem na pochlapane krwią płyty. Każda najdrobniejsza cząsteczka mojego ciała krzyczała z bólu.
- Krew z ciebie ucieka. A z nią życie. Jest za daleko. Zmierza tu... i zobaczy, jak umierasz.
- Nigdy - warknęłam, zaciskając z wysiłkiem pokrwawione dłonie w pięści.
- Och tak. A zanim odejdziesz, zobaczysz, że podąży za tobą. Nawet nie będziesz musiała na niego czekać. Pójdziecie tam, gdzie zasłużyliście, rąsia w rąsię. Czyż nie tego chciałaś?
Umrzemy. A więc tak zakończy się to, co chcieliśmy mieć przez całe życie.
- Mogę to zrobić - warknęłam. - Zrobię to. Bo wiem, czym jest miłość. Nawet pomiędzy takimi... jak my. A ty... ty tylko znasz pożądanie. To jedyne uczucie, jakim umiesz darzyć. O ile jest to uczuciem. To... i nienawiść.
Oczy Szatana zapłonęły czerwienią. Wściekły uniósł rękę, w której trzymał ociekający krwią innych i płonący sztylet z rubinem na końcu rękojeści. Nachylił się nade mną.
A wtedy, przy akompaniamencie przeraźliwego, demonicznego krzyku, ciemność została rozerwana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro