Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♣ prologo


Zwinęłam się w kłębek z bólu. Słyszałam jękliwe zawodzenie Eve. Moje wnętrzności, katowane jego gniewem, paliły, błagając o odrobinę ulgi. Jego oczy lśniły w ciemnościach. Upajał się moim cierpieniem. Naszym cierpieniem.

- Dość - wychrypiałam przez ściśnięte gardło. - Błagam...

Szatan zachichotał mrocznie.

- Ta, która pierwsza uległa grzechowi... i która obróciła się przeciwko mnie. Ostatnia. Będziesz nauczką dla pozostałych.

- Nikt nie chciał... - wykrztusiłam z siebie. - Tylko ja...

- I on - splunął. Na samo jego wspomnienie ogarniało mnie ciepło. A Szatana nienawiść.

- Jest silniejszy... od ciebie. - Pomimo bólu byłam w stanie ułożyć popękane wargi w słaby, lecz przepełniony pogardą, uśmiech.

Wbił we mnie swój wzrok. Ciemny kolor oczu stał się płomiennie czerwony. Kolejne spazmy bólu przemknęły przez moje ciało, a ja zawyłam jak zwierzę. Wygięłam plecy w agonii.

- Dla niego tak wyginałaś te plecy, prawda? - wysyczał Szatan. - Dla potężnego nosiciela legionu. Potęga? Czym jest jego potęga wobec mojej?

Uniósł ręce, z których uniósł się czarny dym. Zasnuł on nocne niebo i otoczył nas. Otoczył podwyższenie, na którym oboje byliśmy. Zimne płyty z kamienia przynosiły słabą ulgę. Zamknęłam oczy, żeby nie widzieć tego, co Szatan chciał mi pokazać. W dymie pływały twarze każdego człowieka, który był kimś w moim życiu. Wrogowie. Przyjaciele. Każdy z nich stał się jego ofiarą. Tylko jednej twarzy tam nie było.

- Mamy szansę - wyszeptała Eve. - Przetrwał.

- Nie macie - zaśmiał się mrocznie Szatan. - Nigdy jej nie mieliście. Żadne z was.

Słyszał Eve. I nic dziwnego. On był jej panem. Panem jej duszy i umysłu. A przez to, kim Eve jest dla mnie, został także moim panem. Nic nie mogłam na to poradzić. Było jedno wyjście. Lecz dla mnie to, co musiałabym zrobić, jest obrzydliwe i niewybaczalne.

- Czy potrafiłabyś umrzeć dla niego? - zapytał łagodnie Szatan.

Jego głos był słodki jak miód. Podniosłam powieki, by zobaczyć tę samą osobę, którą był, zanim dokonano rytuału. Ciemne oczy patrzyły na mnie bez nienawiści. Z tą samą łagodnością, co kiedyś. Był starszy niż wtedy, kiedy go pierwszy raz zobaczyłam. I kiedy się w nim zauroczyłam. Włosy miał lekko rozczochrane od wichru, który krążył wokół nas. Podniosłam się powoli. Ból, który do tej pory rozrywał mnie na kawałki, zniknął. Jednak spojrzałam w dół i zobaczyłam, że Szatan mógł z łatwością usunąć z mojego ciała uczucia, lecz nie rany. Nie zamierzał. Przecięcie na moim udzie nadal krwawiło. Widziałam, jak krew wypływa z rany i spływa po nagiej nodze, ale tego nie czułam. Podniosłam na niego wzrok. Mój czas na tej zniszczonej, splugawionej przez jego posłańców ziemi dobiegał już końca. A skoro ja odchodzę... muszę sprawić, że on do mnie dołączy.

- Tak dalej - szepnęła Eve, dumna z mojego postanowienia. Była gotowa odejść. Razem z nami.

- Tak - powiedziałam pewnie. - Mogę dla niego umrzeć.

- A... - Urwał, jakby się nad czymś zastanawiał. - Mogłabyś dla niego przeżyć?

Czy mogłabym dla niego przeżyć? Przez pięć miesięcy z nim byłam pewna jednego - bicie jego serca to bicie mojego serca. Byliśmy połączeni na zawsze. Bez siebie byliśmy... niczym. Kochałam go moim ludzkim, skażonym przez demonicę sercem.

- Tak. - Mówiłam to szczerze. - Byłabym w stanie przetrwać dla niego wszystko.

Szatan z powrotem przybrał swoją prawdziwą postać. Zadygotałam. Uwolnił wszystkie moje odczucia, dotąd kotłujące się w zamkniętej przez niego przestrzeni w moim ciele i upadłam z powrotem na pochlapane krwią płyty. Każda najdrobniejsza cząsteczka mojego ciała krzyczała z bólu.

- Krew z ciebie ucieka. A z nią życie. Jest za daleko. Zmierza tu... i zobaczy, jak umierasz.

- Nigdy - warknęłam, zaciskając z wysiłkiem pokrwawione dłonie w pięści.

- Och tak. A zanim odejdziesz, zobaczysz, że podąży za tobą. Nawet nie będziesz musiała na niego czekać. Pójdziecie tam, gdzie zasłużyliście, rąsia w rąsię. Czyż nie tego chciałaś?

Umrzemy. A więc tak zakończy się to, co chcieliśmy mieć przez całe życie.

- Mogę to zrobić - warknęłam. - Zrobię to. Bo wiem, czym jest miłość. Nawet pomiędzy takimi... jak my. A ty... ty tylko znasz pożądanie. To jedyne uczucie, jakim umiesz darzyć. O ile jest to uczuciem. To... i nienawiść.

Oczy Szatana zapłonęły czerwienią. Wściekły uniósł rękę, w której trzymał ociekający krwią innych i płonący sztylet z rubinem na końcu rękojeści. Nachylił się nade mną.

A wtedy, przy akompaniamencie przeraźliwego, demonicznego krzyku, ciemność została rozerwana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro