♣ duodecim
Dobranoc, seksoholicy. Nie umiem pisać kar, z czymś takim do FortunateEm XD
To poniżej nie zasługuje na miano rozdziału :/
Kto czyta rano, temu dzień dobry XD
Obiecał mi karę. A, znając go, na pewno obietnicy dotrzyma.
- Kurwa - jęknęłam, kiedy Zayn wbił palce w moje uda. Stał tak blisko mnie, że czułam jego kutasa przy moich pośladkach.
- Jeśli uda nam się zrobić wszystko wcześniej, Szatan będzie zadowolony - mruczał mi do ucha. - I będzie luz.
- Wiem.
- A słabo ci poszło.
Zawyłam, kiedy jego palce złapały za moje piersi i uszczypnęły sutki. Prawie dygotałam. Zayn nieoczekiwanie mnie obrócił i przycisnął do ściany. Przybliżył się do mnie tak, że nasze nosy stykały się ze sobą. Naszła mnie ochota, żeby go pocałować, ale przezwyciężyłam ją.
- Masz niewiele zadań - palce Zayna jeździły mocno po moich biodrach - które są ważne. Nie możemy nawalać.
- Ja... - nie mogłam dokończyć. Jego ręka zawędrowała między moje nogi. Kurwa, ja tam praktycznie ciekłam.
Wiedziałam, że takie coś działa również na Zayna. Jego oddech był prawie tak szybki jak mój, kiedy wsuwał we mnie palce. Serce biło jak oszalałe. Czułam dudnienie krwi w swoich uszach. Druga ręka złapała moje nadgarstki i uwięziła nad głową. Odchyliłam głowę do tyłu, mając ochotę krzyczeć. Budujące się napięcie w moim brzuchu narastało jak popieprzone.
Nagle Zayn cofnął palce. Cała przyjemność zaczęła zanikać. Sapnęłam, zszokowana tym, co zrobił. Nogi ledwo mnie utrzymywały. A Zayn? On jedynie podniósł palce do ust i oblizał je. Jego oczy zabłysły. Stały się jeszcze ciemniejsze. Otworzył drzwiczki i wyszedł spod prysznica.
- Nie możemy nawalać - powtórzył jak w transie. Złapał mój duży ręcznik i rzucił go na ziemię. - Chodź tu. - Skinął na mnie władczo.
Uniosłam brwi i zaplotłam ręce na piersi. Nie cierpię, kiedy ktoś próbuje mi rozkazywać. Nigdy tego nie lubiłam. Od zawsze, w domu dziecka, kiedy siostra przełożona chciała mnie zmusić do zrobienia czegoś, źle się to kończyło. Najczęściej cierpieniem innego z jej podopiecznych.
Zayn od razu zrozumiał, że takim sposobem nic nie zdziała. Uśmiechnął się tajemniczo, co przyprawiło mnie o ciarki. Podszedł do mnie powoli, przylegając do mnie całym ciałem i pchając na ścianę. Przymknęłam oczy, kiedy... zbliżał się do moich ust. O rany. Teraz, Zayn.
A potem warknęłam, kiedy sięgnął dłonią do moich włosów i odchylił moją głowę w tył. W jego oczach widziałam drwinę. Nie podobało mi się to.
- Na ziemię - wycedził. Dłoń, którą nie trzymał moich włosów, umieścił na moim biodrze i popchnął mnie w stronę ręcznika, wyciągając z kabiny.
Położyłam się na nim, a Zayn klęczał obok mnie. Jego kutas stał na baczność. O ja jebię. Że też miałam go w sobie dość dużo razy w ciągu tych prawie trzech tygodni. Szybko, Zayn.
Nie wytrzymam.
- Nie tak. - Posłał mi mroczny uśmiech. W takim razie... - Na brzuch. Teraz - dodał, jakby się spodziewał, że tego nie zrobię.
Wykonałam jego polecenie. Szybko i niecierpliwie. O rany. Poczułam, jak jego dłonie unoszą lekko moje biodra i zostawiając wypiętą do niego.
- Już ci się podoba, co? - zapytał. Zassał skórę na moim karku, uprzednio odgarniając długie włosy.
- Może - wydyszałam.
- Może? - Już sięgał palcami w stronę mojej cipki, ale zrezygnował. Zamiast tego wymierzył cios dłonią w mój pośladek. Z całej pety. Krzyknęłam z zaskoczenia i bólu.
Piekło jak skurwysyn. Miałam ochotę pomasować pośladek, ale Zayn złapał moją rękę i przełożył ją do przodu.
- To ma boleć. - Ugryzł mnie w szyję.
- Kurwa - zawyłam, kiedy rozszerzył mi nogi. - No...
Nie dokończyłam, bo jego ręka zatkała mi usta.
- Tylko piśnij - syknął do mojego ucha.
Prawie ugryzłam go w palce, kiedy wdarł się we mnie. Zamknęłam oczy, jęcząc prosto w jego dłoń i odchylając głowę do tyłu. Druga z jego rąk prześlizgiwała się z moich włosów na szyję, potem na piersi, brzuch i z powrotem w górę. Mój orgazm nadchodził, jakby goniło go stado demonów. Kiedy czułam, że zaraz dojdę, Zayn przyspieszył mocne, energiczne pchnięcia. Moje palce zaciskały się na ręczniku, który chronił nas przed chłodem posadzki.
Zayn przeniósł ręce na moje biodra, a ja starałam się nie krzyczeć zbyt głośno. W łazience było niezłe echo. Oparłam czoło o zaciśnięte pięści.
- Zayn... - oddychałam ciężko. - Jeśli wytniesz mi numer z ucieczką, wykastruję cię.
W tym momencie wyszedł ze mnie. Zaklęłam. Po co ja to mówiłam?
Moje włosy zostały pociągnięte razem z resztą mojego ciała nieco do góry.
- Zobaczmy, czy zasłużyłaś.
Och. No proszę. Ustawił mnie dokładnie naprzeciwko swojego krocza. Uciekać? Powodzenia. Trzymał mnie mocno za włosy. Czując, jak wewnątrz moje ciało pulsuje przez brak spełnienia, złapałam szybko jego kutasa. I na tym mniej więcej kończyła się moja wiedza. Eve?
- Weź go do ust, idiotko - prychnęła. Tyle wiem, odpowiedziałam w myślach. - Ssij. Porządnie. Pracuj językiem, zębami, zajęcz, żeby było mu przyjemniej...
Zayn prawie zawył, kiedy zaczęłam robić wszystko to, co powiedziała mi Eve. Podsyłała mi różne pomysły, co sprawiło, że chłopak po chwili doszedł w moje usta.
- Połknij - zarządziła Eve. No dobra.
- Nie pomyślałbym... - wychrypiał Zayn. - Kurwa, nie spodziewałem się.
- Ja też nie - palnęłam. Wylądowałam na plecach, a Zayn nachylił się nad wzgórkiem.
- Nie krzycz za głośno.
A kiedy przysunął się bliżej i przyłożył do mnie usta, do których dołączył zęby i język, to ostrzeżenie było daremne. Krzyknęłam i wygięłam się w łuk, kiedy doprowadził mnie do orgazmu i zacisnęłam palce na jego czarnych włosach.
Opadłam bez sił na ręcznik, asekurowana ramieniem Zayna. Oboje byliśmy mokrzy od potu i zaspokojeni.
A za drzwiami rozbrzmiał alarm.
***
- Wzorowo.
- Zajebioza.
- Piękno w czystej postaci.
Słuchałam komentarzy opętanych, zgromadzonych razem w dużej sali. Większość była wtedy rozsypana po całym terenie. Wtedy, czyli kiedy? Wtedy, kiedy w niedużym budynku obok głównego wybuchł pożar. Było tam trzech egzorcystów i dwóch opętanych.
Siedziałam na ławce, mając obok siebie znudzoną Geillis. Powiedziała mi, że dwie osoby miały być poddane pewnym egzorcyzmom, kiedy budynek, gdzie akurat przebywali, obok centrum ośrodka opętanych zajął się ogniem. Żaden z nich nie by temu winien. I żaden nie został ranny.
Zginęło dwóch egzorcystów. I trzeba będzie chwilę poczekać na nowych. Świetnie.
Zgromadzono tu nas wszystkich, bo wiedzieli, że zrobił to ktoś z nas. Jednak mieli mały problem. Nie wiedzieli, kto. Miałam ochotę wybuchnąć szyderczym śmiechem.
Zerknęłam w bok. Zayn i Azam siedzieli obok siebie. Widziałam, jak ukradkiem stukają się pięściami. Obaj byli wyszczerzeni jak pojebani. Zayn zobaczył, że na nich patrzyłam i pokazał na Azama, po czym dyskretnie wystawił kciuka. Przewróciłam oczami.
A więc to Azam podpalił budyneczek. Brawo. Czy coś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro