Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♣ decem


Przez cały dzień zachowywałam się, jakbym wypiła wiadro kawy. Po prostu wulkan energii. Cały dzień wyżywałam się na roślinkach. Tak, pracowałam w ogrodzie. Eve wewnątrz mnie śpiewała jakieś diabelskie piosenki. Gdyby można było to nagrać, wytwórnie biłyby się o nią. Hallam patrzył wyraźnie ubawiony, jak szybko pracuję. Wykrzywiałam się do niego.

Nie wiem, czy widział, czy nie zauważył tego, że chowałam do kieszeni dżdżownice. Były nam potrzebne. Geillis zbierała wszystkie, żeby je rozmnożyć. Do miesiąca będzie ich bardzo dużo. A tego właśnie oczekujemy. Co prawda dopiero za dwa miesiące, ale nieważne.

- Kolacja. Marsali.

Spojrzałam obojętnie na Hallama i pokręciłam głową. Wróciłam do przekopywania grządek z kwiatami, a strażnik stanął na moim narzędziu pracy. Warknęłam ze złością i wyrwałam je spod jego buciora. Hallam parsknął i wyciągnął je z mojej ręki, a potem podniósł.

- Chodź, siedzisz tu cały dzień. Nie jadłaś obiadu. Nie powinnaś opuszczać posiłków.

- Nie mam ochoty na jedzenie.

Tylko na seks. Nieważne. Z niechęcią poszłam umyć ręce, a potem do jadalni. Ale tylko dlatego, że Eve tak mi kazała. Może dziś uzupełnię zapasy energii, ale powinnam też brać ją z jedzenia. Wzięłam byle co na tackę i rozejrzałam się. Zayn siedział z Azamem i... Geillis. Co ona tam robi? Poszłam w tamtym kierunku. Dziewczynka była zajęta rozmową z Azamem. Zayn siedział naprzeciwko nich i jadł powoli swoje jedzenie. Przeszłam obok niego i usiadłam na wolnym miejscu, tuż przy ścianie.

- Co tam? - zapytałam, bardziej z grzeczności niż faktycznego zainteresowania.

Geillis posłała mi rozbawione spojrzenie, wiedząc, że średnio mnie to interesuje i wróciła do cichej rozmowy z Azamem. O robakach. Fuj.

- Nie udawaj, że cię to obrzydza - zakpiła Eve.

Ciii. Zerknęłam na Zayna i przyłapałam go na tym, jak jego brązowe oczy skanują moje ciało. Aż mi się ciepło zrobiło. Dobra, gorąco. Ale udawałam, że średnio mnie obchodzi jego badawczy, mroczny wzrok. Nic a nic, jakby co. Zjadłam to, co miałam na talerzu, nie odzywając się do nikogo. Zayn skończył przede mną i odsunął krzesło, żeby rozprostować nogi.

Spojrzałam znudzona na pusty talerz. Nie chciało mi się tam siedzieć. I nie miałam obowiązku. Hallam czekał niedaleko, z wyraźną niechęcią słuchając rozmowy młodszych strażników. Pewnie planują przelecieć jakąś opętaną. Składam najnieszczersze kondolencje ich rodzinom.

Wstałam od stołu. Moja droga do drzwi była niemal idealnie czysta, z jednym wyjątkiem.

- Zayn. - Kopnęłam nogę jego krzesła. Spojrzał na mnie ze złośliwym błyskiem w oku. Takie coś nie zwiastuje nic dobrego. - Weź...

- Ciebie? - powiedział cicho z kpiącym uśmiechem. - Ale tak przy wszystkich?

Mimowolnie otworzyłam szerzej oczy.

- Ja pierdolę - warknęłam. No kurwa mać.

- Niekoniecznie, na razie tu nie robisz nic.

Eve śmiała się z mojej narastającej irytacji. Odetchnęłam głęboko, starając się nie zabić Zayna od razu. Prowokował mnie. I czerpał z tego satysfakcję.

- Posuń się.

- Mogę ciebie.

Wzniosłam oczy do góry.

- Dobra, wiesz co? Wstań.

Zayn zerknął w dół, a potem na mnie z lubieżnym uśmieszkiem.

- Już - poinformował mnie.

Tak się bawimy? Poczekaj do wieczora. Zacisnęłam zęby, żeby nie uśmiechnąć się szeroko, po czym złapałam za oparcie jego krzesła i z całej siły - a dzięki Eve miałam jej sporo - pociągnęłam, przesuwając rozbawionego Zayna i robiąc sobie wolne przejście. Hallam i kilku strażników drgnęło, szykując się na interwencję, ale pokazałam im uniesionego kciuka. Zayn prychnął, a ja nachyliłam się do jego ucha.

- Uważaj, bo dostanę okresu.

- To mnie nie powstrzyma - parsknął. Zabawne.

Wychodzę. Wychodzę, zanim się na niego rzucę. A kto wie, co zrobię.

Podniosłam lekko wzrok, napotykając oczy Azama uważnie się w nas wpatrujące. Były pełne dziwnych, najróżniejszych emocji. Chyba był nieco zazdrosny. Ale cóż, jak z jednym, to z jednym. Może nie jestem dla Zayna nikim ważnym, i tak dochowam "wierności". Powiedzmy.

- A może trójkącik? - zapytała Eve.

No, po chuju, pomyślałam szyderczo i wyszłam z jadalni. Razem z Hallamem zmierzaliśmy równym tempem do mojej celi. Czy tam pokoju. Nevermind.

- Jutro zapędzą kilka osób do biegania - powiedział do mnie Hallam.

- Będę tam? - spytałam obojętnie.

- Albo tam, albo na gimnastyce.

- O kurwa - mruknęłam.

- No. A potem się dziwić, że niektórzy opętani wyginają się jak popierdolce.

Spojrzeliśmy na siebie i jednocześnie wybuchnęliśmy śmiechem. Oparłam się o drzwi mojej celi, do której dotarliśmy i śmiałam się jak popieprzona. W oddali słyszeliśmy wrzaski opętanego, który znowu wzywał imienia Szatana.

- Przenieśliście go tu? - zapytałam, uspokajając się.

- Na razie tak.

- I dobry sen poszedł w pizdu - burknęłam.

- Jakbyś zamierzała w nocy dużo spać.

Otworzyłam usta, zaszokowana kpiną Hallama. Dooobra, nie zaszokowana. Ale zaskoczył mnie tym tekstem. Już wystarczająco zdziwiło mnie to, że nie miał nic przeciwko temu, żebym miała nocnego gościa. Ale że coś takiego? Co się dzieje ze wszystkimi?

- Bez hałasów. - Uśmiechnął się złośliwie, widząc moje zdziwienie, po czym zagonił mnie do celi.

Zabrałam rzeczy i poszłam się szybko umyć. Hallam już się do mnie nie odezwał, grzebiąc w małym notesiku. Nigdy nie pozwolił mi go nawet dotknąć. Ciekawe, co tam ma.

- Karaluchy pod poduchy - rzuciłam, chowając się w celi.

- Już je tam zostawiłem - odparł, mrugając do mnie i zamykając drzwi. Nie na klucz.

Położyłam się wygodnie na łóżku i wyciągnęłam książkę. Nie mogłam jej dokończyć. Była taka nudna. Ale Hallam uparł się, żebym ją przeczytała. Przewracałam kolejne strony, skupiając się na nich z niechęcią.

- Widzę, że już się rozgrzewasz.

Zerknęłam na Zayna, stojącego obok łóżka. Przeniknął przez drzwi, jak mnie poinformowała Eve. Też się kiedyś nauczę. A raczej wkrótce, bo będę tego potrzebować. Bo Eve WCALE nie miała trzech lat na pokazanie mi tylu sztuczek.

- Jak widzisz - powiedziałam sucho. Wróciłam wzrokiem na stronę.

Zayn klapnął obok mnie i przejechał końcami palców po moim udzie. Nie zadrżałam. Ledwo ledwo. Ale te ciepłe palce, które ślizgały się po mojej nagiej nodze, rozsyłały takie impulsy, że cholera. Nie wiedziałam, czy mam być wdzięczna za spodenki do spania, czy złościć się na osobę, która wszystko kompletowała.

No halo, wkurzyły mnie te żarciki na stołówce. W ogóle wszystkie żarty wymierzane we mnie sprawiają, że budzą się we mnie mordercze instynkty. Obecność Eve w moim ciele dodatkowo to potęguje.

- Udajesz, że mnie nie ma? - zapytał zdezorientowany.

- Gdybym to robiła, nie odzywałabym się do ciebie. - O tak, Marsali, zachowuj się jak dzieciak. - Może nie mam na nic ochoty.

- Masz przyspieszony puls, kłamczucho.

Wzniosłam oczy do góry.

- Próbuję się skupić na książce.

- To się skupiaj.

Złapał mnie za kostki i pociągnął w dół. Warknęłam ze złością, próbując wrócić do poprzedniej pozycji, ale Zayn położył gorącą dłoń na moim brzuchu.

- Skupiaj się na książce - powiedział beztrosko. - Powodzenia.

Uniosłam brew, ale posłusznie wróciłam do książki. Nie, nie czytałam jej. Patrzyłam na stronę, czekając na to, co zrobi Zayn. A on uniósł lekko moje biodra i ściągnął mi spodenki. Zrobiło mi się gorąco. Jego palce jeździły po mojej skórze, zostawiając za sobą mrowienie.

Bielizna. Zabrał się za bieliznę. O cholera. Przełknęłam z wysiłkiem ślinę.

- Coś słabo ci idzie z książką.

- Ta strona bardzo mnie zaciekawiła, aż ją powtarzam - wychrypiałam.

Zayn zaśmiał się nisko. Ten śmiech po prostu mnie przeniknął. Rany. Prawie zadrżałam, kiedy poczułam usta na udzie. Przejechał palcami po kości biodrowej.

- Wystaje - mruknął. Zerknęłam na niego. Miał zatroskaną minę. Ojej. Uroczo.

Zmieniłam zdanie po chwili, kiedy wbił zęby w skórę blisko... no, mojego skarbu i zassał ją. Kurwa, ale zostanie mi ślad. Zacisnęłam własne zęby, żeby nie syknąć. Trzy, dwa, jeden i moje majtki zaliczyły bliskie poznanie z podłogą. Poczułam palce Zayna sięgające do mojego wejścia. Jak mam być obojętna na takie coś?

- Cudem - odezwała się Eve.

Zjeżdżaj stąd, do chuja!

O cholera. Kciuk. Zayna. Właśnie. Masuje. Moją. Łechtaczkę. Jak wczoraj. Tylko jeszcze lepiej. Odetchnęłam głębiej, kiedy na dole czułam wzbierające napięcie. Zayn nie zwalniał ruchów palców, wręcz przeciwnie. Powędrował jeszcze dalej, do mojego wejścia.

Pierdolić to.

Odłożyłam byle jak książkę na ziemię, a Zayn ze zwycięskim uśmiechem przerwał, kiedy usłyszał mój jęk. Jednym ruchem ściągnął swoją koszulkę, potem złapał i ściągnął materiał z mojego ciała. No i byłam naga, jak mnie mamusia urodziła. Tylko nie byłam pokryta krwią. Haha.

Zayn nachylił się nad moimi piersiami, biorąc jeden sutek w usta, kiedy ja sięgnęłam do jego spodni, próbując je rozpiąć. Zrobił to sam, potem je zrzucił z siebie. Do tego doszły skarpetki i bokserki. Znowu mogłam go zobaczyć w pełnej... krasie. Kurwa, te mięśnie i tatuaże. Zayn zostawił moje piersi, przez maltretowanie których jęczałam jak głupia, po czym zjechał niżej. Zamknęłam oczy, kiedy tylko poczułam jego oddech między moimi nogami.

Zawyłam cicho, kiedy zanurzył we mnie język. Ale to tak konkretnie. Nie zabawiał się ze mną, drażniąc mnie delikatnością, tylko mocno, pewnie i intensywnie ssał, lizał, gryzł. Zaciskałam palce raz na pościeli, a raz na jego włosach. To powodowało, że warczał cicho. Wygięłam się w łuk i jęknęłam głośno, kiedy osiągnęłam szczyt.

Potem opadłam bezsilnie na poduszkę. Ale Zayn nie skończył. Złapał mnie pod plecy i podniósł, sadzając na kolanach. Odetchnęłam głęboko, kiedy mnie wypełnił. Kurwa. Przylgnął ustami do mojej szyi i ssał skórę, kiedy ja ruszałam się na nim energicznie. Wbiłam paznokcie w jego kark, dysząc ciężko, kiedy Zayn jęknął głucho do mojego ucha. Skończył, jednak nadal się poruszał, żebym także to zrobiła.

Znowu mną wygięło. Prawie wykrzyczałam jego imię, dochodząc. Zayn oddychał drżąco w moją szyję.

- No nieźle - powiedział, wyraźnie zmęczony, ale też zadowolony. Spełniony. Przejechałam dłonią po jego mokrym ramieniu i uśmiechnęłam się, jednocześnie wyczerpana i pełna energii.


Zauważyliście, że Marsali i Zayn się nie całują? :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro