Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Niespodziewany gość

-Dziękuję i zapraszamy ponownie. -Powiedziałam uśmiechając się sztucznie do wychodzącego z bukietem kwiatów klienta. Siadłam na małym krzesełku i znów wpatrzyłam się w książkę, ale nie dane mi było skupić się na tekście bo do kwiaciarni wpadł zdyszany Naruto.

-Cześć, błagam ratuj mnie... Zrób jakiś bukiet bo Hina się nie odezwie do mnie do końca świata. -Jęknął.

-Znowu zapomniałeś o jakiejś rocznicy? -Zapytałam wybierając ulubione kwiaty Hinaty i układając je w bukiet.

-O urodzinach... Mam beznadziejną pamięć do takich rzeczy to nie moja wina. -Westchnął.

-Ustaw sobie jakieś przypomnienie w telefonie czy coś. -Wzruszyłam ramionami podając mu bukiet.

-Że ja o tym wcześniej nie pomyślałem! -Uderzył się w czoło po czym podał mi pieniądze i nie czekając na resztę wybiegł z kwiaciarni krzycząc.

-Dzięki! Uratowałaś mi życie!

-Ciekawe czy gdyby Hidan nie wyjechał też dostałabym kwiaty. -Mruknęłam pod nosem po czym zerknęłam na telefon który zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Deidara".

-Cztery dni temu dzwonił, że Hidan najprawdopodobniej jest w Anglii. -Westchnęłam cicho wyciszając telefon. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Bałam się, że usłyszę, że Madara w końcu go dopadł. Jednak blondyn nie dał za wygraną i zadzwonił jeszcze raz a za chwilę kolejny. Westchnęłam cicho i za trzecim razem odebrałam połączenie.

-Utau szczęście, że odebrałaś. Wszystko w porządku? -Usłyszałam w słuchawce nie Deidarę a Tobiego co mnie dość zdziwiło.

-Tobi? Czemu masz telefon Deidary? -Zapytałam niepewnie.

-Dei się spieszył i go zostawił. Madara jakoś się dowiedział całej prawdy. Wie o Utau i jedzie po nią. Utau musi uciekać. -Mówił rozemocjonowany.

-Hidan o tym wie? -Zapytałam podchodząc do drzwi kwiaciarni i zamykając je od środka po czym obróciłam kartkę na drzwiach tak żeby z zewnątrz było napisane "zamknięte".

-Deidara próbował dzwonić do Hidana, ale on nie odbierał Dei gdzieś pojechał, ale Tobi nie wie gdzie.

-Dziękuję Tobi pewnie uratowałeś mi życie. Gdyby Deidara wrócił, albo gdybyś się czegoś dowiedział to zadzwoń do mnie. -Powiedziałam zabierając swoje rzeczy z zaplecza.

-Dobrze. Niech Utau się gdzieś schowa. -Powiedział a ja skinęłam głową.

-Właśnie zamierzam to zrobić. -Powiedziałam po czym się rozłączyłam. Zamknęłam kwiaciarnię i biegiem ruszyłam na komisariat.

Gdy dobiegłam na miejsce bez pukania wpadłam do gabinetu Nejiego. Opowiedziałam mu dokładnie rozmowę z Tobim.

-Nie dobrze. Będzie trzeba szybko przygotować ludzi. -Powiedział podnosząc słuchawkę telefonu i wciskając jakiś guzik.

-Wszyscy policjanci do sali narad za dziesięć minut. -Powiedział po czym odłożył słuchawkę.

-Nie martw się. Poradzimy z tym sobie, złapiemy go i nic ci nie będzie. -Powiedział a ja nie do końca wierząc skinęłam głową.

Od trzech dni spałam na komisariacie. Ciągle było przy mnie przynajmniej trzech uzbrojonych policjantów. Moje mieszkanie też było zapchane policją a ja coraz bardziej się denerwowałam, że ktoś przeze mnie zginie. Siedziałam właśnie z Nejim i Tenten w gabinecie Hyugi jedząc obiad, przygotowany przez dziewczynę i oglądając kamery z mojego domu gdy przednia kamera pokazała, jak jakiś samochód parkuje przed domem. Spięłam się zdenerwowana.

-Ktoś zaparkował przed domem przygotować się. -Powiedział Neji do policyjnego komunikatora.

-Przyjęliśmy. Wszyscy na pozycje! -Usłyszałam czyjąś odpowiedź. Drzwi samochodu się otworzyły a ze środka wyszedł Deidara szybkim krokiem ruszając w stronę drzwi.

-Nie strzelajcie! To przyjaciel. -Powiedziałam szybko zabierając Nejiemu komunikator po czym zerwałam się z krzesła i wybiegłam z gabinetu kierując się w stronę domu.

-Utau zaczekaj! To niebezpieczne! -Słyszałam za sobą krzyki Nejiego i Tenten, ale nie zwracałam na nich uwagi. Chciałam wiedzieć co Deidara tu robi.

Gdy dotarłam na miejsce blondyn stał z rękami w górze a naokoło niego stali policjanci.

-Przestańcie! -Krzyknęłam podbiegając do nich a Deidara uśmiechnął się na mój widok.

-Całe szczęście nic ci nie jest. Tak się śpieszyłem, że zostawiłem telefon w domu. -Powiedział opuszczając ręce. Złapałam go za bluzę i pociągnęłam do domu.

-Na pozycje. -Warknęłam zła przechodząc obok jednego policjanta. Gdy cała zgraja pochowała się tam gdzie była do tej pory a ja z Deidarą, Nejim i Tenten siedliśmy w kuchni spojrzałam na blondyna.

-Deidara co ty tu robisz? -Zapytałam.

-Musiałem tu przyjechać. Ten idiota Hidan nie odbierał telefonu a Madara, nie wiem jak, dowiedział się o tobie. Na pewno będzie chciał tu przyjechać i cię złapać żeby zwabić do siebie Hidana. -Powiedział wzdychając.

-Ale z tego co widzę masz już ochronę. -Dodał po chwili.

-Tobi dzwonił do mnie z twojego telefonu. Powiedział wszystko. Kazał się schować.

-Rozumiem. -Powiedział a do kuchni wpadł jeden z policjantów.

-Szefie kolejny samochód. -Gdy tylko to powiedział padły strzały a szyby w kuchni rozsypały się w drobny mak. Deidara pociągnął mnie na podłogę.

-Kurwa wszyscy cali? Ilu ich tam jest!? -Usłyszałam wściekły głos Nejiego.

-Madara prawie zawsze chodzi ze swoją prawą ręką Nagato a tam gdzie jest Nagato, jest i Yahiko ze swoim rodzeństwem, wiec razem będzie ich ośmioro. (Jeśli ktoś nie skumał czemu ich tak dużo to chodzi o wszystkie ciała Pain'a)

-Pogrzało ich? -Jęknęła Tenten. A strzały nagle ucichły.

-Ej! Dziewczyno Hidana wiemy, że tam jesteś! Wyjdź albo ktoś niewinny zginie. -Usłyszeliśmy zachrypły głos i cichy płacz dziecka. Podczołgałam się bliżej okna i pomału wyjrzałam przez nie.

Na środku chodnika stał rosły mężczyzna z pistoletem w dłoni. Jego długie czarne włosy delikatnie targał wiatr a czarne, zimne jak góra lodowa tęczówki, wpatrzone były w dom. Po jego prawej stronie stał mężczyzna o ciemno czerwonych włosach sięgających ramion. Trzymał szarpiącą się, na oko dziesięcioletnią, dziewczynkę. Nie zastanawiając się nad tym co robię zerwałam się i wybiegłam przed dom.

-Wypuść ją! -Krzyknęłam patrząc w zimne oczy tego o czerwonych włosach.

-Ah więc jesteś. -Uśmiechnął się zadziornie czarnowłosy i złapał dziewczynkę ciągnąc ją do siebie.

-Puść ją nie jest ci potrzebna. -Krzyknęłam próbując pokazać, że się go nie boję mimo, że w środku trzęsłam się jak galareta.

-Racja nie ma sensu marnować na to coś czasu i kul. -Powiedział i pchnął dziewczynkę za siebie a ta puściła się biegiem.

-Czego ode mnie chcesz? -Zapytałam nie spuszczając z niego wzroku.

-Chcę Hidana. Nie można od tak odejść sobie od Akatsuki. -Powiedział mierząc we mnie pistoletem.

-Rozczaruję cię, ale nie wiem gdzie on jest. Zostawił mnie tu rok temu i odjechał. Nie odzywał się do mnie przez cały ten czas. -Powiedziałam zaciskając pięści i starając się żeby mój głos nie drżał.

-Serio? Jakoś ci nie wierzę. -Warknął robiąc krok w moją stronę.

-A to już nie jest mój problem czy wierzysz w to co mówię czy nie. -Powiedziałam.

-Nie twój problem? -Warknął wściekły.

-A może teraz będzie twój? -Zapytał podnosząc pistolet i nim zdążyłam zareagować poczułam ostry ból w prawej nodze. Krzyknęłam upadając na trawę a łzy które zebrały mi się w oczach zasłoniły mi widoczność. Przyłożyłam dłoń do nogi a moje dłonie od razu zabarwiły się krwią.

-I co dalej to nie twój problem? -Usłyszałam jego rozbawiony głos zamknęłam oczy po czym znów usłyszałam strzał jednak tym razem nie poczułam bólu.

-Co ty tu kurwa robisz!? -Usłyszałam jego wściekły głos a gdy otworzyłam oczy nie chciałam wierzyć w to co widzę. Długie blond kosmyki opadały na zakrwawioną trawę a niebieskie tęczówki patrzyły na mnie z bólem.

-Deidara coś ty zrobił? -Jęknęłam przerażona patrząc na mocno krwawiący brzuch blondyna.

-To co uważałem za słuszne. -Usłyszałam jego cichy głos. Nagle zrobił się wielki huk. Wszędzie zaczęły latać kule a ja nie wiedziałam co się dzieje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro