#75
Zanim zapukałam w mahoniowe drzwi, wzięłam kilka głębokich wdechów. Nie byłam gotowa na ten rodzaj konfrontacji. Z drugiej strony, nie byłam też w stanie odmówić pomocy Veronice...
Nie musiałyśmy długo czekać na reakcję z jego strony.
- Witam drogie panie. - uśmiechnął się szeroko, zapraszając nas gestem do środka - Nie ukrywam, że was się nie spodziewałem. Mimo wszystko, cieszę się, że zawitałyście w moje progi. - spojrzał jednoznacznie na Veronicę; zmarszczyłam brwi widząc, że dziewczyna ewidentnie różowieje na twarzy;
- Nie przyszłyśmy na kawę, Ashton. - powiedziałam sucho - Chciałabym tylko się dowiedzieć, gdzie jest Schistad. To wszystko. - założyłam ręce na piersi, czekając na odpowiedź.
- Kochana, wiesz że ja bym dla ciebie mógł zrobić wszystko. - ponaglił nas gestem, żebyśmy za nim poszły do kuchni; tam nalał nam wszystkim kawę - Niestety w tym wypadku nie dam rady... ze Schistadem mam popsuty kontakt, odkąd tylko pojawiłaś się na jego drodze. - Veronica spojrzała na mnie, zdziwiona;
- Bardzo mi tym schlebiasz, Ashtonie. - położyłam dłoń "na sercu" - Niestety los tak chciał, że nie był jedyną męską drogą, na której się pojawiłam. Żyje z mężczyznami nie od dziś i doskonale wiem, że taka drobnostka jak ja nie popsuje długoletniej znajomości. - uśmiechnęłam się, odstawiając kubek na kuchenny blat; chłopak był ewidentnie zmieszany moimi słowami - To jak drogi panie, podzielisz się z nami tą tajemną wiedzą?
W odpowiedzi usłyszałam jedynie westchnięcie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro