Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#1

Siedziałam na ławce, wpatrując się ze wściekłością na Schistada dobierającego się do pewnej tlenionej blondyny z IIA. Jego zachowanie doprowadzało mnie do szału.
Po kilku minutach usłyszałam dzwonek, a po nim Karen wychodzącą z budynku. Christoffer widząc ukochaną, zrzucił kochankę z ud i przywitał się solidnym pocałunkiem. Z obrzydzeniem wstałam i podeszłam do zakochanych.
- Jedziecie? - przewróciłam oczami widząc, że żadne z nich mnie nie słucha. Uderzyłam więc w ramię Schistada i powtórzyłam pytanie. Brunet oderwał się od Karen, oblizał usta i posłał mi szeroki uśmiech.
- Oczywiście. - sięgnął po kluczyki i otworzył jednym przyciskiem czarne Audi. Wsiadłam zniesmaczona, jak zawsze, na tyły. Zamknęłam oczy, aby nie myśleć, co się na tych tyłach działo lub dziać mogło. Czekałam na włączenie silnika. Kiedy w końcu ruszyliśmy, otworzyłam oczy. Mój wzrok zetknął się od razu ze spojrzeniem Schistada. Chłopak, zamiast skupiać się na drodze, puścił mi oczko. Robił to specjalnie, dlatego posłałam mu w odpowiedzi niewinny uśmiech.
- Rodzice w domu? - usłyszałam znany od urodzenia głos.
- A jak myślisz? - prychnęłam cicho i skupiłam się na widoku za szybą.
- Myślę, że mamy cały dzień dla siebie. - dziewczyna pogładziła Chrisa po udzie z jednoznacznym wzrokiem, na co on zwycięsko oblizał wargi i się uśmiechnął.
- Pierdolcie się gdzie chcecie, byle mi łóżka nie dotykać. - przewróciłam oczami.
- Masz to jak w banku. - Schistad zaśmiał się głośno, przez co jeszcze bardziej mnie od siebie odpychał. Drażniący z niego typ.
Kiedy dotarliśmy do domu, od razu zamknęłam swój pokój na klucz i rzuciłam się na łóżko. Wyjęłam z plecaka dzisiejsze lekcje i odrobiłam prace domową. Na szczęście mamy już połowę maja, nauczyciele zbytnio się nami nie przejmują, a my sami nie mamy ochoty na sprawdziany, pytania i kartkówki. Stąd brak już jakiejkolwiek nauki.
Surfowałam sobie spokojnie na internecie. Nagle usłyszałam kobiece krzyki. Zignorowałam je myśląc... W sumie, każdy wie co myślałam. Jednak krzyki te były dosyć niepokojące. No chyba umiem rozróżnić jedne od drugich nie? Więc lekko wystraszona wyjęłam z szuflady mój mały scyzoryk i ruszyłam w kierunku odgłosów. Otworzyłam po cichu drzwi od pokoju i powolutku zeszłam na dół. Krzyk dobiegał z salonu, dlatego schowałam się za ścianą i lekko za nią wyjrzałam.

I tak właśnie zrozumiałam, że naprawdę nie potrafię rozróżniać krzyków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro