25.
- Cameron, to się nie skończy dobrze..- zaśmiałam się, kiedy zawiązał mi oczy chustką.
- Zaufaj mi kochanie- pocałował mnie w kark- Mam to przećwiczone.
- Ach tak?
- No wiesz.. W głowie robiłem to ze sto razy- powiedział rozbawiony, a moje oczy otworzyły się szeroko.
- W gło..beeb?- zasłonił mi buzię ręką, zanim zdążyłam dokończyć.
- Nie przeciągaj aniele- na sto procent przewrócił oczami! Ale ruszyłam powoli, a on obejmując mnie delikatnie od tyłu prowadził nas do.. Tak właściwie to nie wiem gdzie..
- Denerwujesz się Cami- powiedziałam cicho, czując jego sztywne ruchy.
- Ja się nigdy nie denerwuję.
- A wtedy gdy zjem twój ostatni kawałek pizzy?- zapytałam, a on prychnął.
- Ale to inny rodzaj zdenerwowania.
- Ale wciąż zdenerwowanie.
- To nie ma znaczenia.
- Ma, bo mam rację.
- Nie prawda.
- Prawda.
- Nie prawda.
- Nie kłoć się ze mną, bo i tak nie wygrasz.
- Nie prawda.
- Ale ty mnie..- nie dokończyłam, bo poczułam jego usta na swoich.
- Jesteśmy- oznajmił i zdjął opaskę z moich oczu. Znajdowaliśmy się na starej stacji. To tu przychodziliśmy jak byliśmy mali. Ale teraz.. Wygląda to o niebo lepiej. Dookoła są porozwieszane kolorowe lampki, a pod główną ścianą leży niebieski koc, słodkie poduszki i koszyk (zapewne z jedzonkiem).
- Dziewczyny?- zapytałam zdziwiona, gdy dostrzegłam w rogu damską część z mojego zespołu.
- Pamiętasz jak powiedziałem, a raczej napisałem, że ci kiedyś coś zatańczę?- zapytał, a ja się automatycznie uśmiechnęłam. Cameron nauczył się dla mnie tańczyć..
- Ja..- chciałam coś powiedzieć, ale naprawdę nie wiedziałam co..
- Usiądź maluchu- odprowadził mnie do kocyka i podszedł do dziewczyn.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro