9. Not good spy
Chloe zaczęła śledzić każdy ruch Lucyfera. Wciąż nie chciała uwierzyć, że może on być tym Lucyferem, ale nie była w stanie logicznie wyjaśnić tego, co zobaczyła. Nic, co miałoby jakikolwiek logiczny sens... Przynajmniej jak na razie.
Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała, że obserwowanie go w Lux nie było najlepszym pomysłem, jednak było już za późno. Nie było przecież szansy, aby Lucyfer jej nie zauważył, co zresztą zrobił zaskakująco szybko...
- Detektywie! - powiedział radośnie na jej widok w barze. - Bałem się, że cię wystraszyłem.
- Bo to zrobiłeś - przyznała, po czym wzięła głęboki oddech i kontynuowała. - Nie rozumiem nic z tego, co tam widziałam...
- Tu nie ma nic do zrozumienia - zapewnił ją. - Wystarczy tylko, że uwierzysz w to, co mówię.
- W to, że jesteś Diabłem? - zapytała, a Lucyfer przytaknął. - Nie.
- A jak inaczej to wyjaśnisz, detektywie?
- Nie wiem - odpowiedziała po chwili zawahania. - Próbuję się dowiedzieć, co tam zaszło.
- Sądziłem, że sprawa jest dość jasna - stwierdził, lekko zaskoczony. - Azael uciekł z Piekła, aby ostrzec mnie przed Mamą i użył ciała dziewczynki, aby mnie odnaleźć.
Chloe spojrzała na niego wyraźnie nie wierząc w to, co słyszy.
- Naprawdę uważasz, że w tym wszystkim chodzi o ciebie?
- Byłaś tam - przypomniał jej. - Słyszałaś rozmowę.
Pokręciła głową w geście, że nic z tego nie rozumie. Nic jednak nie odpowiedziała i na moment zapadła krępująca cisza.
- Dlaczego, u licha, mi nie wierzysz? - zapytał. - Co jeszcze musisz zobaczyć, żeby w końcu zaakceptować prawdę?
Chloe chciała już odpowiedzieć, ale w tym momencie zadzwonił jej telefon. Odebrała i odeszła trochę na bok, aby lepiej słyszeć rozmówcę. Lucyfer westchnął w geście rozczarowania. Kiedy jednak zobaczył, że pani detektyw odkłada telefon i wychodzi z klubu, uśmiechnął się i bez zastanowienia ruszył za nią.
- Dokąd to, detektywie? - spytał, kiedy złapał ją przy jej samochodzie.
- Niektórzy muszą pracować, Lucyferze - odpowiedziała, w jej głosie zabrzmiała nutka irytacji.
- Mamy sprawę? - zapytał uradowany.
- Ja mam - powiedziała. - Ty tu zostajesz.
- Chcę pomóc. Czy nie udowodniłem już, że jestem przydatny?
- To niebezpieczna sprawa, Lucyferze.
- O, tym bardziej! - powiedział z radością w głosie. - Będę twoim osobistym ochroniarzem-Diabłem.
- Co proszę?!
- Nieśmiertelność - powiedział, jakby było to coś oczywistego. - Pamiętasz?
Uniósł brwi, a Chloe tylko przewróciła oczami.Kiedy zapadła cisza, wzięła głęboki oddech.
- W porządku - stwierdziła w końcu, a na twarzy Lucyfera pojawił się ogromny uśmiech.
- Więc co to za tajemna, groźna sprawa?
- Nie powiedziałam, że jest tajemna - stwierdziła, marszcząc brwi. - I chodzi o gangstera.
- O, robi się interesująco... Dostanę broń? - zapytał z nadzieją, ale Chloe zignorowała go i wsiadła do auta.
---------------
Przepraszam, za krótką przerwę - miałam trochę na głowie.
P.S. Dziękuję bardzo za ponad 500 wyświetleń!
P.P.S. Od stycznia ruszam z fanficiem o Constantinie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro