Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. A short party with the Devil

- To Chas i Zed - John Constantine przedstawił Lucyferowi swoich współtowarzyszy. 

Nie było zaskoczeniem, że Lucyfer skupił całą swoją uwagę na młodą brunetkę o falistych włosach, a dziewczyna odwzajemniła spojrzenie. 

Nie można było się dziwić, że Lucyfer przyciągał jej uwagę - Zed nie była Chloe. To, że była swego rodzaju medium nie broniło jej przed anielskim czarem Księcia Ciemności.

- Witaj - powiedział czarującym tonem, po czym się przedstawił. - Lucyfer Morningstar.

Zed prawie zaczęła się ślinić. Constantine na ten widok przewrócił oczami i złapał ją za ramię i lekko nachylając się w jej stronę, powiedział:

- Nie radzę, kochaniutka - stwierdził. - To Diabeł.

- To prawda - przyznał Lucyfer, widocznie zadowolony, że w końcu ktoś wierzy w jego prawdziwą tożsamość.

- Zaraz - wtrącił się Chas. - Trzymasz z Diabłem, który opętał ludzkie ciało?

- Zapewniam cię, że ciało jest moje - powiedział przekonywującym tonem. - Możesz zbadać moją krew, jeśli chcesz...

- Chyba podziękuję - stwierdził, po czym zwrócił się do Johna. - Zamierzasz pozwolić mu tak zwyczajnie chodzić po Ziemi wśród ludzi?

- Słyszę to - poinformował go, lekko poirytowanym tonem, Lucyfer. - I gwarantuję ci, że nie jestem taki zły, jakim mnie opisują...

- Nie ufam ci - stwierdził Chas.

- Oh - westchnął smutno. - Szkoda. Może dasz szansę, abym cię do siebie przekonał.

- Jesteś Władcą Piekieł. Odpowiedź brzmi nie.

- Emerytowanym - powiedział z naciskiem - Teraz jestem zwykłym Lucyferem. Twój przyjaciel to rozumie.

- Nieszczególnie - przyznał Constantine. - Ale zamierzam dotrzymać słowa. Jeśli stanie się coś w najmniejszym stopniu podejrzanego, nasza nieokreślona relacja przerodzi się dla ciebie w istne piekło.

- Masz charakter - powiedział Lucyfer, wyraźnie zadowolony z takiego obrotu spraw. - Podoba mi się to... Więc, skoro wszyscy wiecie kim jestem, proponuję to uczcić. Zapraszam was do Lux.

- Zaraz - powiedziała Zed. - Ty jesteś właścicielem Lux? - spytała lekko w to niedowierzając, a on przytaknął. - Diabeł jest uczynnym właścicielem klubu nocnego?

- Zgadza się - potwierdził. - I proszę, mów mi Lucyfer.

***

- Przyprowadziłeś Constantine'a?! - zapytała niedowierzająco Maze. - Tego Johna Constantine'a?!

- Znasz go? - odpowiedział pytaniem, sięgając po dolewkę.

John, Chas i Zed zniknęli gdzieś w gęstym tłumie imprezowiczów. Lucyfer nie był jeszcze pewien, czy to dobrze, czy źle, ale był dobrej myśli. A przynajmniej chciał być. Po kilku kolejkach i wymienianiu się wszelkiego rodzaju dylematami, Constantine i Lucyfer wydawali się mieć naprawdę dobre relacje.

- Oczywiście, że go znam - powiedziała poddenerwowana Maze. - Jestem demonem, a on egzorcystą. W dodatku jednym z najlepszych.

- Cóż... osobiście krzywdy ci chyba nie wyrządził, prawda?

Rzuciła mu ostre spojrzenie, które jednak w najmniejszym stopniu go nie ruszyło, czego nie można było powiedzieć o siedzącym obok chłopaku, który widząc taki wyraz twarzy Maze, poderwał się z miejsca i ruszył w stronę parkietu, oglądając się przy tym za siebie, jakby chciał się upewnić, że na pewno nic mu nie grozi.

- Co z Chloe? - spytała, rozumiejąc, że rozmowa o nowym przyjacielu Lucyfera nie ma teraz najmniejszego sensu.

- Nie wiem - odparł. - Widziała wszystko, a wciąż wydaje się nie wierzyć w moją diabelską naturę.

- Dlaczego tak bardzo zależy ci, aby ludzie znali twój sekret? - zapytała, widocznie nie rozumiejąc jego toku rozumowania. - Równie dobrze mógłbyś stanąć na fortepianie i pokazać im wszystkim swoje prawdziwe oblicze.

- Podoba mi się twoje rozumowanie, Maze - przyznał. - Ale nie zrobię tego z dwóch powodów. Po pierwsze: wywołałoby to zbyt dużo strachu, po drugie: szkoda fortepianu.

- Lucyferze! - usłyszał za sobą głos Constantine'a, który widocznie wypił ciut za dużo, ale starał się tego zbytnio nie okazywać. Chwilę później obok niego pojawili się Chas i Zed. - Dziękujemy za gościnę, ale musimy wracać.

- Zostańcie jeszcze trochę - zaproponował.

- Nie możemy. Wypadło nam coś ważnego. - odpowiedział John, podając Lucyferowi wizytówkę.

- Egzorcysta, demonolog i... mistrz czarnej magii? - zapytał z lekkim niedowierzaniem, czytając treść wizytówki.

- Amator - poprawił go. - Zamówiłem już nowe. W każdym razie, gdybyś kiedykolwiek potrzebował pomocy, dzwoń pod ten numer.

- I vice versa - powiedział Lucyfer. - Gdybyś czegoś potrzebował, wiesz gdzie mnie znaleźć.

------------------

I w ten oto sposób żegnamy się z krótką wizytą Constantine'a w Los Angeles. Chcecie, aby John jeszcze się pojawił w którymś z późniejszych rozdziałów?

A może chcecie osobny fanfic o Constantinie? Byłby ktoś zainteresowany?

P.S. Dziękuję za ponad 400 wyświetleń. Minął zaledwie tydzień od premiery opowiadania na Wattpadzie. Jesteście wielcy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro