6. No suprise
Lucyfer nie nadawałby się na szpiega... Śledzenie Chloe nie wychodziło mu najlepiej i pani detektyw dość szybko zorientowała się, że ma kogoś na ogonie. Ponieważ droga była pusta, postanowiła się zatrzymać, a Diabeł zrobił dokładnie to samo, zaledwie dwa metry dalej. Odczekała chwilę, po czym wysiadła z samochodu i podeszła do auta Lucyfera. Założyła ręce na klatkę piersiową i chrząknęła lekko.
- Detektywie! - krzyknął uradowany, uśmiechając się przy tym szeroko. - Cóż za miła niespodzianka!
- E, nie - powiedziała Chloe, kręcąc głową. - Nasze spotkanie nie jest niespodzianką, jeśli mnie śledzisz.
- Nie śledzę cię.
- Czyżby?
- Jechanie za tobą, to nie śledzenie cię - stwierdził, widocznie z siebie zadowolony, a Chloe nachyliła się do niego.
- Z każdą tak pogrywasz? - spytała.
- Nie - odpowiedział. - Z innymi idzie szybciej. Do tej pory najdłużej...
- Nie chcę tego słuchać - przerwała mu.
- Ale to naprawdę ciekawa rozmowa, detektywie...
- Wystarczy.
- W porządku więc - stwierdził Lucyfer. - Słucham cię.
Chloe przewróciła oczami.
- Co knujesz?
- Ja? - zapytał lekko zaskoczony, lekko rozweselony. - O co mnie oskarżasz, detektywie?
- Lucyferze, pytam poważnie. Mam zgłosić wniosek o zakaz zbliżania się?
- Nic ci to nie da. Umiem się teleportować - stwierdził pół żartem, pół serio.
Nie wiedział, jak powinna na to zareagować, co powiedzieć. Uśmiech Lucyfera, połączony z czarującym machnięciem brwiami, nie pomagał jej w jakiejkolwiek właściwej reakcji.
- O, mówisz poważnie? - spytała w końcu.
- Śmiertelnie poważnie, detektywie.
Chloe skinęła głową.
- Och, chyba rozumiem - stwierdziła.
- Czyżby? - spytał, widocznie zaintrygowany.
- Tak. Masz kompleks Boga.
Po usłyszeniu tych słów, uśmiech z twarzy Lucyfera błyskawicznie zniknął.
- Przepraszam, co?! - spytał oburzony, po czym wysiadł z samochodu i stanął naprzeciwko Chloe. - Nawet nie waż się mnie do Niego porównywać - powiedział ostro, a jego oczy na ułamek sekundy mignęły na czerwono. Tak mały, że Chloe nie zdążyła tego zauważyć, co nie zmieniło faktu, że to gwałtowne uniesienie się Lucyfera, lekko ją przestraszyło.
- Lucyferze, uspokój się - powiedziała wystraszonym tonem, a Diabeł niemal natychmiast wziął głęboki oddech i uśmiechnął się lekko, w przepraszającym geście.
- Przepraszam - powiedział łagodnie.
- To... w porządku - odpowiedziała.
- Nie, nic nie jest w porządku, detektywie - powiedział nieco zdruzgotany.
Chloe chciała coś odpowiedzieć, ale w tym momencie zadzwonił jej telefon.
- Decker... aha.... okej... już jadę - powiedziała, po czym odłożyła telefon, a Lucyfer spojrzał na nią zaintrygowany.
- Twoja córka znowu się biła? - spytał.
- Co? - spytała Chloe lekko zdezorientowana. - Nie - odpowiedziała, kiedy zrozumiała, że chodzi mu o bójkę Trixie, przez którą musiała jechać po nią do szkoły w trakcie śledztwa w sprawie morderstwa Delilahi. - Nie, po prostu mam nową sprawę.
- O - powiedział radośnie Lucyfer. - Pomogę ci.
- Nigdzie nie jedziesz.
- Ostatnio się przydałem. Razem dorwaliśmy Jimmy'ego.
- Ile razy naruszyłeś prawo w trakcie śledztwa?
- Nie wiem, nie liczyłem - odparł, śmiejąc się przy tym.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie - powiedziała Chloe, zbliżając się do niego na bardzo bliską, niemal intymną odległość, co widocznie mu się spodobało. - Ja jadę zająć się sprawą, a ty wrócisz do domu. Czy wyrażam się jasno?
- Jak słońce - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
- Świetnie - stwierdziła, po czym wróciła do auta i ruszyła w swoją stronę.
Lucyfer odczekał chwilę, po czym wsiadł do samochodu i ponownie ruszył za Chloe. Oczywiste było, że nie odpuści. Nawet nie musiał szukać haczyka, aby nadal móc ją śledzić - nie zapytała się, czy wróci do domu, a jedynie, czy wyraża się ona jasno. Nie skłamał. Nigdy nie kłamał.
-------------------
Jak się podoba rozdział?
Chyba troszeczkę się poprawiłam z opisami (pracuję nad tym!) ;)
Jutro kończę wcześniej szkołę, więc spora szansa, że wrzucę kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro