Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. No suprise

Lucyfer nie nadawałby się na szpiega... Śledzenie Chloe nie wychodziło mu najlepiej i pani detektyw dość szybko zorientowała się, że ma kogoś na ogonie. Ponieważ droga była pusta, postanowiła się zatrzymać,  a Diabeł zrobił dokładnie to samo, zaledwie dwa metry dalej. Odczekała chwilę, po czym wysiadła z samochodu i podeszła do auta Lucyfera. Założyła ręce na klatkę piersiową i chrząknęła lekko.

- Detektywie! - krzyknął uradowany, uśmiechając się przy tym szeroko. - Cóż za miła niespodzianka!

- E, nie - powiedziała Chloe, kręcąc głową. - Nasze spotkanie nie jest niespodzianką, jeśli mnie śledzisz.

- Nie śledzę cię.

- Czyżby?

- Jechanie za tobą, to nie śledzenie cię - stwierdził, widocznie z siebie zadowolony, a Chloe nachyliła się do niego.

- Z każdą tak pogrywasz? - spytała.

- Nie - odpowiedział. - Z innymi idzie szybciej. Do tej pory najdłużej...

- Nie chcę tego słuchać - przerwała mu.

- Ale to naprawdę ciekawa rozmowa, detektywie...

- Wystarczy.

- W porządku więc - stwierdził Lucyfer. - Słucham cię.

Chloe przewróciła oczami.

- Co knujesz?

- Ja? - zapytał lekko zaskoczony, lekko rozweselony. - O co mnie oskarżasz, detektywie?

- Lucyferze, pytam poważnie. Mam zgłosić wniosek o zakaz zbliżania się?

- Nic ci to nie da. Umiem się teleportować - stwierdził pół żartem, pół serio.

Nie wiedział, jak powinna na to zareagować, co powiedzieć. Uśmiech Lucyfera, połączony z czarującym machnięciem brwiami, nie pomagał jej w jakiejkolwiek właściwej reakcji.

- O, mówisz poważnie? - spytała w końcu.

- Śmiertelnie poważnie, detektywie.

Chloe skinęła głową. 

- Och, chyba rozumiem - stwierdziła.

- Czyżby?  - spytał, widocznie zaintrygowany.

- Tak. Masz kompleks Boga.

Po usłyszeniu tych słów, uśmiech z twarzy Lucyfera błyskawicznie zniknął.

- Przepraszam, co?! - spytał oburzony, po czym wysiadł z samochodu i stanął naprzeciwko Chloe. - Nawet nie waż się mnie do Niego porównywać - powiedział ostro, a jego oczy na ułamek sekundy mignęły na czerwono. Tak mały, że Chloe nie zdążyła tego zauważyć, co nie zmieniło faktu, że to gwałtowne uniesienie się Lucyfera, lekko ją przestraszyło.

- Lucyferze, uspokój się - powiedziała wystraszonym tonem, a Diabeł niemal natychmiast wziął głęboki oddech i uśmiechnął się lekko, w przepraszającym geście.

- Przepraszam - powiedział łagodnie.

- To... w porządku - odpowiedziała.

- Nie, nic nie jest w porządku, detektywie - powiedział nieco zdruzgotany.

Chloe chciała coś odpowiedzieć, ale w tym momencie zadzwonił jej telefon.

- Decker... aha.... okej... już jadę - powiedziała, po czym odłożyła telefon, a Lucyfer spojrzał na nią zaintrygowany.

- Twoja córka znowu się biła? - spytał.

- Co? - spytała Chloe lekko zdezorientowana.  - Nie - odpowiedziała, kiedy zrozumiała, że chodzi mu o bójkę Trixie, przez którą musiała jechać po nią do szkoły w trakcie śledztwa w sprawie morderstwa Delilahi. - Nie, po prostu mam nową sprawę.

- O - powiedział radośnie Lucyfer. - Pomogę ci.

- Nigdzie nie jedziesz.

- Ostatnio się przydałem. Razem dorwaliśmy Jimmy'ego.

- Ile razy naruszyłeś prawo w trakcie śledztwa?

- Nie wiem, nie liczyłem - odparł, śmiejąc się przy tym.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie - powiedziała Chloe, zbliżając się do niego na bardzo bliską, niemal intymną odległość, co widocznie mu się spodobało. - Ja jadę zająć się sprawą, a ty wrócisz do domu. Czy wyrażam się jasno?

- Jak słońce - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.

- Świetnie - stwierdziła, po czym wróciła do auta i ruszyła w swoją stronę.

Lucyfer odczekał chwilę, po czym wsiadł do samochodu i ponownie ruszył za Chloe. Oczywiste było, że nie odpuści. Nawet nie musiał szukać haczyka, aby nadal móc ją śledzić - nie zapytała się, czy wróci do domu, a jedynie, czy wyraża się ona jasno. Nie skłamał. Nigdy nie kłamał.

-------------------

Jak się podoba rozdział?

Chyba troszeczkę się poprawiłam z opisami (pracuję nad tym!) ;)

Jutro kończę wcześniej szkołę, więc spora szansa, że wrzucę kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro