Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Little sins


- Detektyw! - krzyknął radośnie Lucyfer, kiedy Chloe przekroczyła próg jego apartamentu. - Już wróciłaś? Miałaś być z powrotem dopiero w poniedziałek.

- Dan powiedział mi, co zrobiłeś - powiedziała krótko.

- Oh - westchnął, po czym zapadła cisza, podczas której Chloe przyglądała mu się uważnie, widocznie licząc na to, że zacznie się spowiadać.

- Zamierzasz się jakoś z tego wytłumaczyć? - spytała w końcu.

- Detektywie, przepraszam bardzo, ale nie rozumiem z czego konkretnie miałbym się tłumaczyć.

- Dałeś alkohol mojej córce - powiedziała ciut przyostrym tonem. - Coś ty sobie wyobrażał?!

Lucyfer otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili postanowił nic nie mówić, przez co na chwilę znów zapadła cisza.

- Skąd miałem wiedzieć, że tak źle zareaguje?

- To dziecko, Lucyferze! - krzyknęła - Ośmioletnia dziewczynka! Dzieci nie piją alkoholu!

- Skąd miałem to wiedzieć? - zapytał lekko oburzony.

- Piłeś, kiedy byłeś w jej wieku?

- Właściwie to nie - odparł, ponownie lekko się rozchmurzając. - W Niebie nie było alkoholu. Poznałem to dobrodziejstwo zaledwie pięć lat temu.

Chloe rzuciła mu prowokujące spojrzenie.

- Możesz chociaż raz w życiu zachować się poważnie?

- Jestem poważny, detektywie - powiedział stanowczo.

- Zostawię to bez komentarza - odparła.

- Wróćmy do mojego pytania - zaproponował Lucyfer. - Dlaczego wróciłaś tak szybko? Miałaś wrócić za trzy dni.

- Nie wyjechałam - odparła Chloe. - Chciałam cię sprawdzić.

- Chciałaś co?! - spytał, unosząc lekko głos. - Masz pojęcie, jak wielkim było to dla mnie upokorzeniem?! Docinki Maze...

- Posłuchaj - próbowała go uspokoić. - Jest między nami więź, której nie jestem w stanie pojąć...

- To zaskakujące, bo ja z łatwością rozumiem tę więź - stwierdził.

- Czyżby?

- Ależ oczywiście, detektywie! - powiedział, uśmiechając się przy tym czarująco. - Pragniesz mnie.

- Że co?! - zapytała zaskoczona, a Lucyfer uniósł brwi w geście zadowolenia. - Nie - powiedziała stanowczo. - Nie chodzi o to.

- Jesteś pewna? - zapytał, machając przy tym brwiami.

- Tak, jestem pewna! - powiedziała z ogromną pewnością w głosie. - To coś innego. Coś mnie do ciebie przyciąga, ale nie wiem co - wyznała, po czym szybko dodała. - I na pewno nie chodzi o seks.

- To może sprawdzimy czy na pewno nie chodzi o to? - nie odpuszczał.

- W jaki sposób? - zapytała i od razu dotarło do niej, że zna przecież odpowiedź. Lucyfer mógł mieć na myśli tylko jedno. - Nie ma mowy.

- Cóż... - powiedział, lekko rozczarowany. - Więc myślisz, że co to może być?

- Nie wiem - wyznała. - Wiem tylko, że... wpływasz na mnie w jakiś sposób i...

- Wpływam na ciebie? - zapytał, uśmiechając się.

- Powtarzam: nie w ten sposób.

- Fascynujące... - powiedział zaintrygowany. - Na pewno nie miałaś żadnego wypadku, kiedy byłaś mała?

Przewróciła oczami i spojrzała na niego niedowierzając.

- Nie odpuścisz? - zapytała.

- Nigdy - odparł.

Pokręciła głową.

- Dobra, więc wyjaśnijmy to raz na zawsze - stwierdziła. - Nigdy, przenigdy się z tobą nie prześpię. Nie jesteś w moim typie?

- A jaki jest twój typ? 

- Po pierwsze: opiekuńczy.

- Jestem taki - zaprotestował.

- Upiłeś ośmiolatkę - powiedziała ostro.

Lucyfer rozłożył ręce i pokręcił głową.

- To był wypadek przy pracy.

- "Wypadek przy pracy"?

- Owszem, detektywie. To się nie powtórzy, przysięgam.

- Wiem, że się nie powtórzy...

- W końcu w czymś się zgadzamy - powiedział radośnie, wchodząc jej w zdanie.

- ...bo nie będzie następnej okazji. - dokończyła, po czym ruszyła w stronę windy.

- Ale nie zamierzasz zakończyć tej znajomości, prawda, detektywie? - zapytał tonem pomiędzy nadzieją i wątpieniem. Chloe go jednak zignorowała i nic nie odpowiedziała. - Detektywie! - krzyknął w ślad za nią, kiedy drzwi windy się zamknęły, ponownie pozostawiając go samego sobie.

---------------------

Cześć i czołem :D

Jak się podoba rozdział? 

Jutro postaram się wrzucić kolejny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro