Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37. Immortal

Spodziewał się w najlepszym przypadku dość mocnego bólu połączonego z niezbyt obwitym krwawieniem, a tymczasem... nie było nic. Poczuł tylko delikatne uderzenie, takie, jakie czuł niegdyś, gdy zostawał postrzelony. Zupełnie jakby pocisk był z papieru... Zdezorientowany spojrzał na przedziurawioną koszulę. Nie było krwi. Nie było rany. Nic z tego nie rozumiał.

A właściwie rozumiał - znów był nieśmiertelny, ale... 

- Jak to możliwe? - zapytał cicho, po czym spojrzał na przestraszonego Jimmy'ego.

Widocznie zdenerwowany, ruszył w jego stronę, wyrwał broń i praktycznie rzucił nim o ścianę.

Widział, że mężczyzna zamknął oczy, wiedząc, co zobaczy, jeśli tego nie zrobi - już raz tego doświadczył, zobaczył to i od tamtego czasu próbował dojść do siebie. Nie chciał tego powtarzać. Nie wiedział, że Lucyfer nie może już pokazać swojego diabelskiego oblicza. Nie wiedział, że został odwołany z roli Władcy Piekieł. Bo niby skąd miał to wiedzieć?

- Lucyferze - powiedziała łagodnie Chloe, próbując go uspokoić. Widziała, że budzi się w nim jego diabelska natura. Co prawda jego wzrok już nie działał, ale bała się, do czego może być zdolny, pod wpływem zdenerwowania. - Nie rób tego - powiedział, niemal błagalnym głosem.

Tak... to wciąż na niego działało... Pokręcił lekko głową, przygryzł wargę i odsunął się kilka kroków od Jimmy'ego, przez co mężczyzna osunął się na podłogę, dysząc ciężko. Otworzył oczy i spojrzał na Lucyfera, nic nie rozumiejąc.

- Wynoś się stąd - powiedział zdecydowanym tonem, a kiedy mężczyzna nie zareagował, krzyknął: - Już!

Nie musiał prosić dwa razy. Jimmy energicznie pokiwał głową i, wciąż przerażony, biegiem ruszył w stronę wyjścia z apartamentu. Lucyfer śledził go wzrokiem, aż winda się zamknęła.

Wtedy cała wściekłość z niego uleciała. Zupełnie, jakby nic się nie wydarzyło. Prawie. 

Chloe podeszłą do niego i przyjrzała się dziurze w koszuli, która powstała na skutek postrzału. Niemal idealnie w miejscu serca. Powinien nie żyć. Dlaczego więc nic się nie stało? Dlaczego nawet nie krwawił? Dlaczego nie czuł bólu? Żadne z nich tego nie rozumiało.

Spojrzeli sobie w oczy, mając nadzieję, że to pozwoli im na znalezienie odpowiedzi. Nie znaleźli jej. Oboje byli równie pogubieni w tym wszystkim. Trudno było im pojąć, co właściwie się stało.

- Jesteś nieśmiertelny? - spytała Chloe, po długiej chwili milczenia.

- Na to wygląda - powiedział, wciąż nie rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodzi. 

- Jak to możliwe? 

- Nie wiem.

Jednak przeszła mu przez głowę pewna myśl - a jeśli ten wybór był testem, czy jest gotów się dla kogoś poświęcić? Jeśli Ojciec zaplanował to inaczej, niż mogłoby się pozornie wydawać? Jeśli Jego planem było, aby Lucyfer wrócił do Nieba... Czy tak łatwo by z tego zrezygnował? 

Może Jego plan wcale nie dobiegł jeszcze końca. Może wciąż trwał. Ale jeśli Ojciec nie skończył, to jaki będzie efekt tego wszystkiego? Jak to wszystko się potoczy? Jak się zakończy?

Tego Lucyfer nie wiedział.

-----------------

Nie wiem, co się się stało... może ranking jest opóźniony, ale... 74 miejsce w rankingu fanfiction!!! 😍 Dziękuję, kocham Was! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro