Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. All the wrong moves

- Okej, więc... - zaczął Lucyfer, kiedy razem z Trixie wjechali windą do jego apartamentu. Zanim jednak zdążył cokolwiek dodać, dziewczynka zaczęła biegać po mieszkaniu. 

- Super! - krzyknęła.

- Jasne. Dobra. Rozgość się... - powiedział z rezygnacją, podchodząc do barku. Wyjął szklankę i nalał do niej szkockiej.

- Nienawidzę dzieci - mruknął pod nosem, unosząc szklankę do ust.

- Lucyferze, patrz, co znalazłam! - zawołała radośnie Trixie trzymając w rękach ostrza Maze. 

- Jasna cholera - zaklął Diabeł, błyskawicznie odstawiając szkocką i ostrożnie rozkładając ręce, uśmiechając się przy tym nerwowo.

- Odłóż to, dziecko - powiedział zbliżając się do dziewczynki i wyrwał jej ostrza z rąk.
Trixie spojrzała na niego smutnymi oczami.

- W porządku - zaczął Lucyfer. - Ustalmy zasady, zgoda? Po pierwsze: nie dotykamy niebezpiecznych rzeczy wykutych w Piekle. Dobrze?

- Nie są z Piekła - zaśmiała się dziewczynka.

- Zdziwiłabyś się - westchnął Lucyfer. - Po drugie...

Usłyszał sygnał otwierającej się windy, więc przerwał i odwrócił się w tamtą stronę.
Z windy wyszła Maze.

- Kto to? - zapytała Trixie, a Lucyfer spojrzał na nią z lekkim zażenowaniem. To, co teraz było mu nie na rękę, to aby Maze przyłapała go z dzieckiem.

- Nigdy nie pukasz Maze? - spytał.

- Twoje przyjaciółki są coraz gorsze - stwierdził demon.

- Nie jest moją przyjaciółką - bronił się Lucyfer.

- Ale mnie lubi! - krzyknęła radośnie Trixie.

- Co?! Wcale nie... W porządku - powiedział, podchodząc do dziewczynki i, łapiąc ją pod pachy, przeniósł ją na kanapę i dał jej pilota. - Proszę bardzo. Zajmij się sobą.

Maze nie mogła powstrzymać śmiechu.

- Myślałam, że nie lubisz dzieci.

- Bo nie lubię - powiedział ostro Lucyfer. - Gardzę dziećmi.

- Więc co ona tu robi?

- To dziecko Detektyw.

- Zajmujesz się potomstwem Chloe?! - zaśmiała  się Maze.  - Ty?! Książę Ciemności? 

- To nie jest śmieszne, Maze.

- Dla mnie jest - stwierdziła.

- Więcej szacunku - powiedział ostro, zbliżając się do demona, a oczy Lucyfera na ułamek sekundy błysnęły na czerwono. - Nie zapominaj, kto tu jest Diabłem.

Maze skinęła głową, wciąż nie mogąc zachować się poważnie.

- Nie ja tu robię za niańkę - stwierdziła.

- Nie robię za niańkę - powiedział ostrym tonem, uważnie akcentując każde słowo.

- Akurat - powiedziała i, po krótkiej przerwie, dodała. - Dobrze ci radzę, skończ z tym. Zmieniasz się.

- Może to moja prawdziwa natura, nie pomyślałaś o tym? - zapytał sięgając po szkocką. Maze chwyciła go za rękę, a Lucyfer spojrzał na nią zdenerwowany.

- To - powiedziała wskazując na Trixie. - To nie jesteś ty.

- Dobrze więc - powiedział łagodnie, unosząc rękę, którą wyszarpał z uścisku demona. - Poproszę cię, żebyś wyszła, Maze. I zabierz ze sobą swoje zabawki.

Maze spojrzała na niego wyzywającym wzrokiem. Lucyfer uniósł brwi. Ta krótka, na pozór nic nie znaczącą, wymiana spojrzeń, była dla Maze jednoznaczna.

- Dobra - stwierdziła. - Nie widzisz problemu, znajdę kogoś kto ci go pokaże. 

- Czyżby? - zapytał.

- Nie zastanawiałeś się, dlaczego Chloe nie reaguje na twój urok.

- Oczywiście, że się zastanawiałem.

- I nic z tym nie robisz?

- Pracuję nad tym - powiedział i w tym momencie na jego twarzy pojawił się uśmiech.  - Właśnie podsunęłaś mi genialny pomysł, Maze - stwierdził uradowany.

- Naprawdę?

- Tak - przyznał i sięgnął po drugą szklankę i butelkę szkockiej, po czym ruszył w stronę Trixie.  - Witaj - powiedział czarującym tonem, rozkładając szklanki na stoliku i nalewając do nich szkockiej, po czym jedną z nich podał dziewczynce.  - Porozmawiajmy o twojej mamie, dobrze?

-----------

No i znowu wyszły prawie same dialogi - muszę popracować nad opisami...

Okej, jak wam się podoba ten rozdział? Dawajcie znać!

Następną część dodam jutro, albo w sobotę - bądźcie czujni :)

Jeśli macie pomysł na coś, czego nie macie szans zobaczyć w serialu, a chcielibyście to przeczytać, to dawajcie znać w komentarzach - może wykorzystam wasz pomysł.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro