Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Lilith

Maze stała za barem, kiedy do Lux weszła niska brunetka. Kojarzyła ją z policji, więc z góry założyła, że chodzi jej o właściciela klubu.

- Lucyfera nie ma - poinformowała ją.

Kobieta spojrzała na nią nieco zatroskanym wzrokiem.

- Nie przyszłam do Lucyfera - stwierdziła. - Przyszłam do ciebie.

- W porządku - powiedziała, lekko zaskoczona. - Czego ode mnie chcesz?

- Porozmawiać - wyznała, a Maze spojrzała na nią zaintrygowana.

- O czym chcesz porozmawiać? - spytała, nieco demonicznym tonem głosu.

Kobieta przez chwilę milczała - po prostu wpatrywała się w Mazikeen dziwnym wzrokiem. Dziwnym, bo nikt nigdy nie patrzył na nią w ten sposób. To było coś dziwnego. Coś, co sprawiało, że czuła się nieco nieswojo, ale jednocześnie miała wrażenie, że znalazła cząstkę domu. Chwilę później poznała odpowiedź.

- Nie poznajesz mnie, Mazikeen? - spytała, nieco zaskoczona, nieco zasmucona, nieco rozczarowana.

Wtedy coś się w niej obudziło. Te głosy w głowie, które słyszała jakiś czas temu... Niedługo znów będziemy razem - przypomniała sobie słowa, które usłyszała tamtego wieczora. - Jestem blisko. - Doskonale pamiętała, kto do niej wtedy przemawiał. Do nie mógł być nikt inny. Spojrzała na kobietę wzorkiem pomiędzy strachem, a radością - była nieco zagubiona. Nie wiedziała co o tym myśleć. Przez moment nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa - potrzebowała chwili, aby to zrozumieć. Była demonem, to fakt, ale nawet demony mają emocje. Nawet demony mają coś, co powoduje w nich strach, ale jednocześnie niemal zmusza do lojalności - dla wszystkich demonów była to ta sama istota - matka ich wszystkich. Na imię jej było Lilith.

Maze w końcu zebrała się, aby wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Było to jedno proste słowo, ale mówiło praktycznie wszystko.

- Mamo? - spytała, mimo, iż znała prawdę. Nie mogła jednak uwierzyć w to, że jej matka stoi teraz przed nią, w ludzkim ciele.

Lilith spojrzała na nią z lekką ulgą. Uśmiechnęła się. To sprawiło, że do Maze wróciły wszystkie wspomnienia. Jej matka była z pozoru charyzmatyczna  i sympatyczna, ale tylko z pozoru. Była przecież matką wszystkich demonów, a demony... no cóż - po kimś musiały mieć swoją demoniczną naturę.

- Co tu robisz? - spytała Maze.

- Pora kontynuować to, co swego czasu rozpoczął Lucyfer - powiedziała radośnie.

- Nie rozumiem - powiedziała zdezorientowana Maze.

- Podbijemy Niebo, moje dziecko. Wyruszamy na Srebrne Miasto.

------------

Czy tylko ja mam wrażenie, że nieco schrzaniłam Ellę-Lilith? ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro