26. The war has begun
- Coś ty zrobiła?! - zapytał ostro Lucyfer, wchodząc do gabinetu w kancelarii prawniczej, w której pracowała jego Matka.
Bogini odłożyła dokumenty, które miała w rękach i z uwagą spojrzała na syna.
- Mógłbyś się wyrażać jaśniej? - odpowiedziała pytaniem.
- Detektyw Chloe Decker - powiedział to tonem, który lekko ją przeraził. - Ty doprowadziłaś do jej śmierci.
- I tak by kiedyś umarła - stwierdziła, bez większych emocji.
Lucyfer spojrzał na Matkę z niedowierzaniem, że tak po prostu się do tego przyznała.
- Ale nie w ten sposób! Miałaby spokój, a tak...
- Nie widzę różnicy.
Przez chwilę zapadła cisza. Diabeł nie chciał wierzyć, że Bogini może być tak bardzo bezmyślna i obojętna na czyjkolwiek los.
- Dlaczego?! - spytał.
- Bo byłeś z niej tak ślepo zauroczony, że nie dało się z tobą rozmawiać - wyznała, wstając od biurka i podchodząc do syna. - Musiałam coś zrobić, abyś zgodził się mi pomóc.
- Pomóc w czym, Matko?!
- Wracamy do domu, synu - powiedziała, lewą ręką dotykając jego policzka. - Wracamy do Nieba.
Lucyfer strącił dłoń Matki i spojrzał na nią zdenerwowany. Nie wierzył w to, co słyszał. To był jej plan? Zabiła Chloe tylko po to, aby namówić go do powrotu do Nieba?
- Do domu?! - spytał. - Tu jest mój dom, Matko!
- Ale co ci tu jeszcze zostało?! Chloe tu nie ma.
- Bo tkwi gdzieś pomiędzy Ziemią i Niebem. Może mam wskazać przez kogo?!
Matka przyjrzała mu się uważnie.
- Czego ode mnie oczekujesz? Że sprowadzę ją do ciebie z powrotem?
- Tak, Matko - powiedział ostro, a jego oczy rozbłysły na czerwono. - Przysięgam, że jeśli tego nie zrobisz, zniszczę cię.
- Grozisz mi?
- Masz dwadzieścia cztery godziny - poinformował ją, ostrożnie oddalając się w stronę wyjścia.
- Albo co?! - krzyknęła, ale on jej nie odpowiedział.
Westchnęła, aby odreagować. Podeszła do biurka i odsunęła szufladę. Wyjęła z niej Ostrze Azraela.
Owszem, miała dwadzieścia cztery godziny. Ale nie na przywrócenie Chloe do życia - miała inny plan. Nazywał się: Znaleźć Lilith. Zadanie wydawało się proste, o ile jej podejrzenia są słuszne. Wiedziała bowiem, że na matkę wszystkich demonów nie może działać anielski urok Lucyfera, a kiedy któregoś dnia przyszła na posterunek, z którego syn chwilę później ją wyrzucił, zauważyła, że jego czar nie działa na dwie kobiety: Chloe Decker - to zostało już wyjaśnione, ale był ktoś jeszcze - niska kryminoloszka o latynoskiej urodzie. Jeśli dobrze pamiętała, wołali na nią Ella.
--------------------
Dziękuję za 3,5K wyświetleń!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro