Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. Problem: Mum

Lucyfer postanowił wziąć sobie do serca rady pani doktor i pozwolił, aby Matka zamieszkała u niego, czego dość szybko pożałował, bo oznaczało to praktycznie zero prywatności...

Chciał się napić w spokoju - zabierała mu szklankę.

Chciał potańczyć w Lux - chodziła kilka kroków za nim jak jakiś kiepski szpieg.

Chciał z kimś porozmawiać - stała kilka metrów dalej, rzucając sprośne spojrzenia.

Chciał zaprosić dziewczynę lub dziewczyny do łóżka - płoszyła je na każdy możliwy sposób.

Kiedy Chloe przyszła do Lux i podeszła do niego, a on poczuł na sobie wzrok Matki, myślał, że zwariuje.

- Detektywie! - powiedział radośnie, próbując ukryć zdenerwowanie wynikające z obecności Mamy.

- Możemy porozmawiać? - spytała poważnym tonem.

- Oczywiście, ale może wyjdziemy gdzieś indziej? - zasugerował. - Zbyt dużo tu... wścibskich oczu.

Chloe pokręciła lekko głową na znak niedowierzania. Nie miała pojęcia dlaczego Lucyfer nagle przestał czuć się komfortowo w swoim własnym klubie, ale wyczuła, że coś jest z nim nie tak.

- Dobrze - powiedziała łagodnie.

Lucyfer uśmiechnął się lekko, a kiedy wraz z Chloe szli w stronę wyjścia, dyskretnie pokazał Maze, aby zatrzymała Mamę. Demon natychmiast zrozumiał o co chodzi i stanął Jej na drodze, po czym lekko przyciągnął ją w stronę baru.

- Ty, ja - powiedziała stanowczo. - Pijemy. Teraz.

- Co? - spytała zdezorientowana Bogini, ale Maze nie dała jej czasu na odpowiedź, podsuwając kieliszek niemal pod jej usta. Mama odwróciła wzrok, próbując znaleźć Lucyfera, ale było już za późno. Westchnęła więc i chwyciła kieliszek. Nie zostało jej nic innego.


Wsiedli do samochodu pani detektyw.

- Dokąd jedziemy? - spytała Chloe.

- Ty mi powiedz - stwierdził wyraźnie zadowolony Lucyfer, po czym rozejrzał się nerwowo po okolicy, aby upewnić się, że Maze skutecznie zatrzymała Mamę. - Tylko... jedźmy już stąd...

- Co?

- Proszę - powiedział z naciskiem.

Choe westchnęła i ruszyła.

- Nie zamierzasz mi powiedzieć, co się dzieje? - spytała.

- O, sprawa jest dość prosta - stwierdził Lucyfer. - Moja Mama jest w mieście, dawno się nie widzieliśmy... postanowiła zostać moim prywatnym stalkerem...

Rzuciła mu niedowierzające spojrzenie.

- Uciekasz przed mamą?

- Można to tak nazwać - stwierdził.

Chloe trudno było uwierzyć, aby matka Lucyfera była aż taka zła, aby chciał przed nią uciekać. Nie mogła jednak udawać, że go nie rozumie. Sama miała problemy z matką, która pchała ją w aktorstwo, a potem chciała tego samego dla Trixie. Też nie miała ochoty utrzymywać z nią większych relacji.

- Chcesz o tym pogadać? - spytała.

- Obawiam się, że to nieco zbyt skomplikowane - stwierdził uśmiechając się przy tym sarkastycznie.

- To twoja linia obrony? - zapytała z niedowierzaniem. - Ukrywanie emocji śmiechem?

- Coś w tym złego?

- Otwierasz się kiedyś na ludzi?

- Nie szczególnie - przyznał. - Zazwyczaj to ja otwieram ludzi.

Przez chwilę zapadał głucha cisza.

- Co proszę? - spytała Chloe.

- No wiesz... jak trafi się dziewica...

- Wystarczy - urwała mu. - Nie mam ochoty tego słuchać.

- W porządku - odparł Diabeł. - Więc... o czym chciałaś porozmawiać?

- W szpitalu... - zaczęła, po czym wzięła głęboki oddech - zobaczyłam coś, czego nie umiem wyjaśnić...

- Co takiego?

- Twoje... oczy - powiedziała zataczając palcem wskazującym prawej dłoni krąg wokół swoich oczu. - Na ułamek sekundy były czerwone.

- To moja diabelska natura - powiedział dumnym tonem. - Czy to znaczy, że mi wierzysz?

- W co? - zapytała. - W to, że jesteś Diabłem? - Lucyfer skinął głową. - Diabeł powinien być nieśmiertelny.

- Bo jestem. Albo raczej byłem.

Chloe westchnęła, nie bardzo wiedząc, jak zareagować na te rewelacje. I, jak to zwykle bywa, w tym momencie zadzwonił telefon Chloe. Odebrała i włączyła na tryb głośnomówiący.

- Decker.

- Mamy zabójstwo w starym magazynie kontenerów - odezwał się stosunkowo niski jak na tą płeć, żeński głos. - Wiesz gdzie to jest?

- Tak, już tam jadę - powiedziała i rozłączyła się.


Dotarli na miejsce kilka minut później.

- Zostań w aucie - poleciła Lucyferowi.

- A to czemu?

- Nie jesteś policjantem.

- Pomagałem ci już - powiedział akcentując każde słowo i, bez dalszej dyskusji, wysiadł z auta i wraz ze zrezygnowaną Chloe ruszyli w stronę grupki śledczych zebranych wokół ciała.

- Co mamy, pani porucznik? - spytała Chloe.

Kobieta odwróciła się w jej stronę. Była przeciętnego  wzrostu brunetką. Przyjrzała się uważnie towarzyszowi pani detektyw i nie ulegało wątpliwości, że uległa jego czarowi.

- Kim pan jest? - spytała.

- Lucyfer - przedstawił się. - Morningstar.

- Przyznam, że jest pan czarujący - powiedziała. - Ale postronni nie powinni przebywać na miejscu zbrodni i nie zrobię wyjątku.

Chloe chciała coś powiedzieć, ale Lucyfer położył jej dłoń na ramieniu, nachylił się i szepnął jej do ucha:

- Zajmę się tym

Po czym podszedł do pani porucznik.

- Porozmawiamy? - zapytał. 

- Nie zrobię dla ana wyjątku, panie Morningstar - powtórzyła.

- A gdybym pracował dla policji? - spytał.

- Skończył pan szkołę policyjną, albo szkolił się do tego w inny sposób?

- Jeśli liczyć rządzenie Piekłem - rzucił. - Ale gdybym nie był policjantem, a, dajmy na to, cywilnym konsultantem. Chyba istnieje takie stanowisko?

- To prawda - potwierdziła porucznik.

- W takim razie idealnie - powiedział uradowany Lucyfer. - Pomagałem już detektyw Decker w paru sprawach...

- Tak, słyszałam o tym - przyznała. - A nie ma zbyt wielu chętnych do współpracy z Chloe Decker.

- Czyli zgoda? - zapytał Diabeł.

- Nie widzę przeciwwskazań - stwierdziła. - Udowodnił pan, że jest przydatny.

- Cudownie - powiedział uradowany. - Mogę? - spytał wskazując na miejsce zbrodni.

- Proszę bardzo - odpowiedziała porucznik.

Lucyfer ruszył w stronę Chloe z uśmiechem na ustach.

- Co mamy, partnerze? - zapytał radośnie.

- "Partnerze"?

- Zostałem cywilnym konsultantem LAPD.

Chloe spojrzała na niego nic z tego nie rozumiejąc.

- Że co? 

- Nie bądź taka zaskoczona. Chyba udowodniliśmy, że tworzymy dobry zespół. Poza tym... to praca bez wad - więcej czasu z tobą, mniej z Mamą...

Westchnęła, bo co innego mogła zrobić? Wbrew pozorom lubiła pracować z Lucyferem. Miał swoje odchyły, ale miał też w sobie coś intrygującego. Coś, co chciała rozgryźć.

- W takim razie przedstawię ci naszą nową kryminolożkę, Ellę Lopez - stwierdziła, wskazując na stosunkowo niską brunetkę o nieco latynoskich rysach twarzy.

- Witaj - powiedział radośnie. - Jestem Lucyfer Morningstar.

- Cześć! - powiedziała radośnie, przytulając go, przez co Diabeł zawahał się na moment, nie bardzo wiedząc, jak na to zareagować.

Jednak pomimo tego, że Ella niemal rzuciła się, aby go przytulić, było w niej coś innego. Coś, w czym bardziej przypominała Chloe Decker, niż wszystkie inne kobiety, które spotykały Lucyfera - nie patrzyła się na niego pożądającym wzrokiem, nie pragnęła go. Czar Diabła na nią nie działał, ale sam Książę Ciemności wydawał się tego w najmniejszy sposób nie zauważać.

--------

No i wyszedł mi, jak dotąd, najdłuższy rozdział tego fanfica... :D

Mała uwaga: według statystyk, część z Was pominęła rozdział 12 (jedna osoba pisał do mnie, że chyba błąd w numeracji zrobiłam, bo w sobotę czytała 11, a wczoraj 13). Przypomnę więc, że wczoraj dodałam dwa rozdziały (12 i 13), a nie tylko 13 :)

P.S. Co Wy na to, aby do każdej kolejnej części dodawać, co będzie dalej? Trochę tak jak ze zwiastunami i opisami odcinków w serialach :D

P.P.S. Dziękuję wszystkim za ponad 1.5K! Jesteście wielcy!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro