14. Problem: Mum
Lucyfer postanowił wziąć sobie do serca rady pani doktor i pozwolił, aby Matka zamieszkała u niego, czego dość szybko pożałował, bo oznaczało to praktycznie zero prywatności...
Chciał się napić w spokoju - zabierała mu szklankę.
Chciał potańczyć w Lux - chodziła kilka kroków za nim jak jakiś kiepski szpieg.
Chciał z kimś porozmawiać - stała kilka metrów dalej, rzucając sprośne spojrzenia.
Chciał zaprosić dziewczynę lub dziewczyny do łóżka - płoszyła je na każdy możliwy sposób.
Kiedy Chloe przyszła do Lux i podeszła do niego, a on poczuł na sobie wzrok Matki, myślał, że zwariuje.
- Detektywie! - powiedział radośnie, próbując ukryć zdenerwowanie wynikające z obecności Mamy.
- Możemy porozmawiać? - spytała poważnym tonem.
- Oczywiście, ale może wyjdziemy gdzieś indziej? - zasugerował. - Zbyt dużo tu... wścibskich oczu.
Chloe pokręciła lekko głową na znak niedowierzania. Nie miała pojęcia dlaczego Lucyfer nagle przestał czuć się komfortowo w swoim własnym klubie, ale wyczuła, że coś jest z nim nie tak.
- Dobrze - powiedziała łagodnie.
Lucyfer uśmiechnął się lekko, a kiedy wraz z Chloe szli w stronę wyjścia, dyskretnie pokazał Maze, aby zatrzymała Mamę. Demon natychmiast zrozumiał o co chodzi i stanął Jej na drodze, po czym lekko przyciągnął ją w stronę baru.
- Ty, ja - powiedziała stanowczo. - Pijemy. Teraz.
- Co? - spytała zdezorientowana Bogini, ale Maze nie dała jej czasu na odpowiedź, podsuwając kieliszek niemal pod jej usta. Mama odwróciła wzrok, próbując znaleźć Lucyfera, ale było już za późno. Westchnęła więc i chwyciła kieliszek. Nie zostało jej nic innego.
Wsiedli do samochodu pani detektyw.
- Dokąd jedziemy? - spytała Chloe.
- Ty mi powiedz - stwierdził wyraźnie zadowolony Lucyfer, po czym rozejrzał się nerwowo po okolicy, aby upewnić się, że Maze skutecznie zatrzymała Mamę. - Tylko... jedźmy już stąd...
- Co?
- Proszę - powiedział z naciskiem.
Choe westchnęła i ruszyła.
- Nie zamierzasz mi powiedzieć, co się dzieje? - spytała.
- O, sprawa jest dość prosta - stwierdził Lucyfer. - Moja Mama jest w mieście, dawno się nie widzieliśmy... postanowiła zostać moim prywatnym stalkerem...
Rzuciła mu niedowierzające spojrzenie.
- Uciekasz przed mamą?
- Można to tak nazwać - stwierdził.
Chloe trudno było uwierzyć, aby matka Lucyfera była aż taka zła, aby chciał przed nią uciekać. Nie mogła jednak udawać, że go nie rozumie. Sama miała problemy z matką, która pchała ją w aktorstwo, a potem chciała tego samego dla Trixie. Też nie miała ochoty utrzymywać z nią większych relacji.
- Chcesz o tym pogadać? - spytała.
- Obawiam się, że to nieco zbyt skomplikowane - stwierdził uśmiechając się przy tym sarkastycznie.
- To twoja linia obrony? - zapytała z niedowierzaniem. - Ukrywanie emocji śmiechem?
- Coś w tym złego?
- Otwierasz się kiedyś na ludzi?
- Nie szczególnie - przyznał. - Zazwyczaj to ja otwieram ludzi.
Przez chwilę zapadał głucha cisza.
- Co proszę? - spytała Chloe.
- No wiesz... jak trafi się dziewica...
- Wystarczy - urwała mu. - Nie mam ochoty tego słuchać.
- W porządku - odparł Diabeł. - Więc... o czym chciałaś porozmawiać?
- W szpitalu... - zaczęła, po czym wzięła głęboki oddech - zobaczyłam coś, czego nie umiem wyjaśnić...
- Co takiego?
- Twoje... oczy - powiedziała zataczając palcem wskazującym prawej dłoni krąg wokół swoich oczu. - Na ułamek sekundy były czerwone.
- To moja diabelska natura - powiedział dumnym tonem. - Czy to znaczy, że mi wierzysz?
- W co? - zapytała. - W to, że jesteś Diabłem? - Lucyfer skinął głową. - Diabeł powinien być nieśmiertelny.
- Bo jestem. Albo raczej byłem.
Chloe westchnęła, nie bardzo wiedząc, jak zareagować na te rewelacje. I, jak to zwykle bywa, w tym momencie zadzwonił telefon Chloe. Odebrała i włączyła na tryb głośnomówiący.
- Decker.
- Mamy zabójstwo w starym magazynie kontenerów - odezwał się stosunkowo niski jak na tą płeć, żeński głos. - Wiesz gdzie to jest?
- Tak, już tam jadę - powiedziała i rozłączyła się.
Dotarli na miejsce kilka minut później.
- Zostań w aucie - poleciła Lucyferowi.
- A to czemu?
- Nie jesteś policjantem.
- Pomagałem ci już - powiedział akcentując każde słowo i, bez dalszej dyskusji, wysiadł z auta i wraz ze zrezygnowaną Chloe ruszyli w stronę grupki śledczych zebranych wokół ciała.
- Co mamy, pani porucznik? - spytała Chloe.
Kobieta odwróciła się w jej stronę. Była przeciętnego wzrostu brunetką. Przyjrzała się uważnie towarzyszowi pani detektyw i nie ulegało wątpliwości, że uległa jego czarowi.
- Kim pan jest? - spytała.
- Lucyfer - przedstawił się. - Morningstar.
- Przyznam, że jest pan czarujący - powiedziała. - Ale postronni nie powinni przebywać na miejscu zbrodni i nie zrobię wyjątku.
Chloe chciała coś powiedzieć, ale Lucyfer położył jej dłoń na ramieniu, nachylił się i szepnął jej do ucha:
- Zajmę się tym
Po czym podszedł do pani porucznik.
- Porozmawiamy? - zapytał.
- Nie zrobię dla ana wyjątku, panie Morningstar - powtórzyła.
- A gdybym pracował dla policji? - spytał.
- Skończył pan szkołę policyjną, albo szkolił się do tego w inny sposób?
- Jeśli liczyć rządzenie Piekłem - rzucił. - Ale gdybym nie był policjantem, a, dajmy na to, cywilnym konsultantem. Chyba istnieje takie stanowisko?
- To prawda - potwierdziła porucznik.
- W takim razie idealnie - powiedział uradowany Lucyfer. - Pomagałem już detektyw Decker w paru sprawach...
- Tak, słyszałam o tym - przyznała. - A nie ma zbyt wielu chętnych do współpracy z Chloe Decker.
- Czyli zgoda? - zapytał Diabeł.
- Nie widzę przeciwwskazań - stwierdziła. - Udowodnił pan, że jest przydatny.
- Cudownie - powiedział uradowany. - Mogę? - spytał wskazując na miejsce zbrodni.
- Proszę bardzo - odpowiedziała porucznik.
Lucyfer ruszył w stronę Chloe z uśmiechem na ustach.
- Co mamy, partnerze? - zapytał radośnie.
- "Partnerze"?
- Zostałem cywilnym konsultantem LAPD.
Chloe spojrzała na niego nic z tego nie rozumiejąc.
- Że co?
- Nie bądź taka zaskoczona. Chyba udowodniliśmy, że tworzymy dobry zespół. Poza tym... to praca bez wad - więcej czasu z tobą, mniej z Mamą...
Westchnęła, bo co innego mogła zrobić? Wbrew pozorom lubiła pracować z Lucyferem. Miał swoje odchyły, ale miał też w sobie coś intrygującego. Coś, co chciała rozgryźć.
- W takim razie przedstawię ci naszą nową kryminolożkę, Ellę Lopez - stwierdziła, wskazując na stosunkowo niską brunetkę o nieco latynoskich rysach twarzy.
- Witaj - powiedział radośnie. - Jestem Lucyfer Morningstar.
- Cześć! - powiedziała radośnie, przytulając go, przez co Diabeł zawahał się na moment, nie bardzo wiedząc, jak na to zareagować.
Jednak pomimo tego, że Ella niemal rzuciła się, aby go przytulić, było w niej coś innego. Coś, w czym bardziej przypominała Chloe Decker, niż wszystkie inne kobiety, które spotykały Lucyfera - nie patrzyła się na niego pożądającym wzrokiem, nie pragnęła go. Czar Diabła na nią nie działał, ale sam Książę Ciemności wydawał się tego w najmniejszy sposób nie zauważać.
--------
No i wyszedł mi, jak dotąd, najdłuższy rozdział tego fanfica... :D
Mała uwaga: według statystyk, część z Was pominęła rozdział 12 (jedna osoba pisał do mnie, że chyba błąd w numeracji zrobiłam, bo w sobotę czytała 11, a wczoraj 13). Przypomnę więc, że wczoraj dodałam dwa rozdziały (12 i 13), a nie tylko 13 :)
P.S. Co Wy na to, aby do każdej kolejnej części dodawać, co będzie dalej? Trochę tak jak ze zwiastunami i opisami odcinków w serialach :D
P.P.S. Dziękuję wszystkim za ponad 1.5K! Jesteście wielcy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro