Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Reunited


Lucyfer przyglądał się uważnie Matce, której nie wierzył w ani jedno słowo. Nie wierzył w całą jej historyjkę o niewinnym wtargnięciu do świata ludzi i próbie zjednoczenia rodziny.

- Kłamiesz – stwierdził. – Jak zawsze.

- Kiedy cię okłamałam? – spytała protestująco.

- Kiedyś, dawno, dawno temu, obiecałaś zawsze być przy mnie, ale coś ci to nie wyszło, kiedy Tata wyrzucał mnie z Nieba – przypomniał jej.

- Może gdybyś dał mi szansę, aby się wytłumaczyć...

- Zatem słucham – powiedział ostro.

Matka jednak tylko westchnęła.

- I tak mi nie uwierzysz.

- W takim razie kłamiesz – podsumował.

- Czy poza tym jednym razem, była jakakolwiek inna sytuacja, w której cię okłamałam?

- Cóż... - stwierdził Lucyfer. – Ta jedna sytuacja wystarczyła.

- Nie możesz mnie o to wiecznie obwiniać!

- Czyżby?! – spytał podchodząc w stronę widny i naciskając guzik. – Poproszę cię teraz, abyś grzecznie opuściła moje mieszkanie, zanim poproszę kogoś, aby sprowadził cię z powrotem do...

Nie dokończył, bo w tym momencie drzwi windy otworzyły się i wszedł przez nie Amenadiel.

- Bracie! – krzyknął radośnie Lucyfer. – Mam dla ciebie zadanie.

Anioł spojrzał na niego bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy, po czym spojrzał się na przebywającą w pomieszczeniu kobietę.

- Kto to jest? – spytał.

- Nie uwierzysz, ale Mama – odparł.

- Co?! Luci, jak...?

- Możesz użyć swojego anielskiego abrakadabra i odesłać ją do Piekła?

- Co?! Dlaczego?! – zaprotestowała.

Amenadiel przyjrzał się uważniej kobiecie i zrozumiał, że faktycznie ma przed sobą swoją Matkę, której nie widział od tysięcy lat. Czyli odkąd Ojciec postanowił wyrzucić ją z Nieba. Podszedł do niej nic nie rozumiejąc.

- To naprawdę ty? – spytał.

Diabeł przewrócił oczami, nie wierząc w to, co się dzieje.

- Ty tak poważnie? – zapytał Amenadiela, który odwrócił się w jego stronę.

- Straciłem Ojca, więc chcę mieć przy sobie chociaż Mamę – stwierdził Anioł, a Lucyfer spojrzał na niego, totalnie zdezorientowany.

- Co masz na myśli poprzez „straciłem Ojca"? – zapytał podejrzliwie.

- Nie mam już swoich mocy – wyznał.

- Co? – zapytał Lucyfer, śmiejąc się cicho w geście niedowierzania. – Jak to możliwe, bracie?

- Chciałbym wiedzieć – przyznał. – Może to dlatego, że popełniłem kilka błędów...

- Jakich błędów?

- Ty wciąż jesteś na Ziemi, wśród ludzi... Malcolm biega po mieście mordując ludzi... spałem z demonem...

- Czy możesz sprecyzować dwa ostatnie punkty? – zapytał, z wyraźnym niedowierzaniem.

- Przywróciłem Malcolma do życia, aby cię zabił.

- Co prawie mu się udało... – przyznał Lucyfer. – Ale skąd wiedziałeś, że będę śmiertelny?

- Trzy dni temu, zaciąłeś się lekko w barze. Pewnie nawet tego nie zauważyłeś, ale Maze już tak. Wtedy zrozumiałem, że wystarczy pierwszy lepszy zbir, który nie odmówi i wrócisz prosto do Piekła.

- Dalej nie rozumiem powiązania Maze z tą sprawą...

- Demon, z którym spałem – wyznał. – To Maze.

- Miałeś romans z Maze?! – krzyknął Lucyfer. – Będzie musiała mi się z tego wytłumaczyć.

- Z niczego nie muszę ci się tłumaczyć – przyznała, wtargając do apartamentu.

- O, Mazikeen – powiedział Diabeł. – Cóż za wyczucie czasu... Akurat o tobie mówiliśmy. I o twoim małym romansie z moim bratem, o którym, zdaje się, zapomniałaś mi wspomnieć.

- Oboje chcieliśmy dla ciebie jak najlepiej – wyznała.

- I wasz romans miał w tym niby pomóc? – spytał widocznie poddenerwowany zaistniałą sytuacją.

- To wyszło przypadkiem.

- Przypadkiem?! – zapytał, a kiedy zapadła cisza, nie wytrzymał napięcia. – W porządku... wszyscy wynosić się. W tym momencie – powiedziała, szarpiąc Maze i Mamę za ręce w stronę windy, po czym spojrzał na Amenadiela, który nawet nie drgnął. – Ty też bracie.

- Luci – powiedział łagodnie Upadły Anioł. – Skoro wszyscy jesteśmy razem, to może chociaż spróbujemy porozmawiać? Nikt z nas nie jest święty.

Lucyfer spojrzał na niego ze złością w oczach, ale po kilkusekundowej wymianie spojrzeń, postanowił odpuścić.

- W porządku – powiedział, puszczając Maze i Mamę, po czym ruszył w stronę barku i sięgnął po cztery szklanki, po czym nalał do każdej z nich szkockiej i podał wszystkim po szklance. - Zaczynajmy więc...

--------------------------------------------------------------

No i w tym momencie wkraczamy z akcją zahaczającą o fabułę drugiego sezonu... 

P.S. Wczoraj wieczorem wybiła magiczna liczba 1K wyświetleń – dziękuję wszystkim czytelnikom!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro