54
Obudziłam się z tragicznym bólem głowy i odrazu złapałam za telefon żeby napisać do Dylana. Przeczytałam nasze wczorajsze wiadomości i było mi tak tragicznie wstyd...
Upiłam się wczoraj siedząc sama w domu.
Chciałam odreagować wszystko co mnie ostatnio spotkało. A płacz już nie pomagał.
Ja: Boże
Ja: przepraszam za te głupoty co wypisywałam
Ja: tak mi pęka głowa
Dureń: znowu mnie budzisz o 5 rano?
Ja: przepraszam
Ja: spij dalej!
Dureń: teraz już nie zasnę
Dureń: a więc to co pisałaś wczoraj to nieprawda?
Przełknęłam głośno ślinę nie wiedząc co napisać.
Ja: tak
Dureń: tak znaczy nieprawda?
Ja: co ty taki ciekawski
Dureń: no wiesz wyznałaś mi miłość
Dureń: chciałbym wiedzieć czy to prawda
Ja: to skomplikowane
Dureń: nie
Dureń: wcale nie, to ty znowu wszystko komplikujesz
Ja: dla mnie to nie jest takie proste
Dureń: a dla mnie?
Dureń: zwodzisz mnie cały czas, nie wiem co myślisz, co czujesz, niby piszesz codziennie ale co z tego?
Dureń: co noc nie mogę zasnąć bo wyobrażam sobie ciebie, twój kolor włosów, twoje zielone oczy
Dureń: nie chce dalej kochać tylko wyobrażenia o tobie
Ja: czekaj co
Ja: kochać?
Ja: chyba nie mówisz poważnie
Dureń: a jednak
Dureń: zapomnij o tym, nieważne
Czyli wygrałam. Wygrałam zakład. Rozkochałam go w sobie. Ale nie chciałam go zostawiać, nie mogłam. Z resztą... teraz ten zakład i tak nie miał już znaczenia. Tak bardzo chciałam zrozumieć swoje uczucia...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro