46
Obudziłam się cała spocona. Znowu mi się śnił. Tym razem dowiedział się kim jestem, kiedy nauczyciel zaczął czytać na głos moje wiadomości.
Miałam już tego dość. To było głupie wyzwanie, przez które chłopak miał się we mnie zakochać, a ja następnie miałam go wyśmiać. A tymczasem ja traciłam kompletnie rozum.
Nie wiedziałam kompletnie co czuje, ale odkąd z nim pisałam, czułam się jakoś dziwnie. Zaczęłam olewać swoich znajomych a w szczególności Cody'ego. Tak. Mojego chłopaka.
Zaczęła mi coraz bardziej przeszkadzać przepaść intelektualna jaka jest między nami.
Z Dylanem było inaczej. On był najinteligentniejszą osobą jaką poznałam. Z nim rozumiałam się bardzo dobrze.
Był taki ciepły i czuły. Totalne przeciwieństwo Cody'ego. Nie wiem dlaczego z nim byłam. Chyba myślałam, że będę przez niego bardziej respektowana w szkole. Oczywiście tak było.
Kto by podskoczył do dziewczyny największego postrachu szkoły.
Niby pociągał mnie wizualnie. Ale tak jak już mówiłam, pociągał mnie do momentu kiedy się nie odzywał.
Mimo to, czułam że to co jest między mną a Dylanem, musi się jak najszybciej skończyć.
Nie mogłam się zakochać w kimś takim. Ja Lydia Martin i Dylan O'Brien. Jak to brzmi?!
Wyciągnęłam telefon i pospiesznie zaczęłam pisać wiadomość.
Ja: Dylan bardzo cię przepraszam, ale nie mogę już z tobą pisać
Dureń: czemu? Honey czy ja coś zrobiłem nie tak?
Ughhh, nie wiedząc czemu, czułam jak moje serce topnieje za każdym razem kiedy mnie tak nazywał.
Ja: nie
Ja: ty nic
Ja: po prostu to jest złe
Dureń: złe?
Dureń: to jest pierwsza dobra rzecz jaka mnie spotkała
Dureń: dzięki tobie ta szara rzeczywistość w końcu zaczęła nabierać jakieś barwy
Dureń: jeśli bym ciebie stracił teraz, straciłbym wszystko co mam
Przeczytałam kilka razy wiadomości od Dylana. Czułam jak przepełnia mnie dziwne, nieznane mi dotąd uczucie.
Uległam.
Ja: niech będzie
Ja: ale obiecaj, że się we mnie nie zakochasz
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro