22
Usiadłam w szkolnej stołówce i jak zwykle wyciągnęłam telefon by sprawdzić powiadomienia.
Dureń: chciałbym żeby to wszystko nie było prawdą
Ja: wszystko to znaczy co?
Dureń: to że to był tylko żart
Zdziwiłam się na treść wiadomości i natychmiast rozejrzałam się dookoła. Siedziałam ze swoimi „znajomymi". Dylan jak zwykle siedział sam. Był jakiś smutny, a ja chciałam go w tym momencie przytulić.
Oprzytomniałam, gdy przypomniałam sobie treść jego ostatniej wiadomości.
Ja: co masz na myśli
Dureń: jak głupio to nie zabrzmi
Dureń: pokochałem cię
Dureń: budzę się po to by cię spotkać
Dureń: jak durny wpatruje się każdego ranka w telefon czekając aż napiszesz
Dureń: ale to wszystko przestało mieć znaczenie w chwili w której dowiedziałem się że to żart
Dureń dzwoni.
Słyszałam dzwoniący telefon, ale nie mogłam nic zrobić. Czułam jak coś paraliżuje całe moje ciało.
Patrzył się na mnie. Patrzył z ogromnym smutkiem w oczach.
Wie kim jestem.
To wszystko było jak piękny sen, a teraz wybudził mnie z niego dzwoniący telefon.
Czułam jak rozpadam się na kawałki.
Napisałam do niego dla żartu. Żeby go w sobie rozkochać i zostawić. Ale w chwili kiedy popisałam z nim trochę dłużej, wiedziałam że nie chce go skrzywdzić.
Wiedziałam, że choćby nie wiem co, nie zostawię go.
Nie zostawię go bo zaczęłam się w nim zakochiwać.
A teraz to wszystko pękło jak bańka mydlana.
Chłopak wyszedł ze stołówki, a ja wciąż siedziałam sparaliżowana.
W końcu wstałam, by za nim pobiec.
Nie należał do mnie, a jednak przerażała mnie myśl że go stracę.
Podbiegłam do niego i złapałam go za rękę.
-Nienawidzę cię.- powiedział, a ja nie mogłam nic zrobić.
Puściłam go i pozwoliłam mu odejść. I odszedł.
***
Otworzyłam oczy i czułam jak brakuje mi tchu. Spojrzałam na godzinę: 7:30. To był tylko sen Lydia. Zaczęłam się uspokajać, jednak wciąż jedno nie dawało mi spokoju.
Czy ja się w nim naprawdę zaczęłam zakochiwać?
Nie. To niemożliwe, przecież on jest największym pośmiewiskiem szkoły. Opanuj się Lydia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro