2
-Lydia, z kim ty do cholery piszesz?- usłyszałam krzyk Codiego i wiedząc, że nie mogę mu powiedzieć z kim naprawdę piszę, (nawet jeśli chodziło tylko o głupie wyzwanie) musiałam skłamać.
-Piszę z mamą, która właśnie powiedziała, żebym jak najszybciej wróciła do domu, bo miałam jej zrobić paznokcie na wyjazd.- mówiłam, śmiejąc się.
-I zrobisz jej paznokcie będąc pod wpływem alkoholu?- zapytał chłopak. Był taki uroczy, kiedy krzywił buźkę.
-Nie zauważy, z resztą trochę mi zeszło.- posłałam mu uśmiech i wstałam z podłogi, od którego zaczynała mnie boleć już pupa.
-No tak zapomniałem, że twoja mama jest tępa.- uroczy kiedy krzywił buźkę, mniej uroczy kiedy ją otwierał.
Moja mama wcale nie była pusta, ale w taki sposób im ją przedstawiałam. Bogata, niezbyt przejmująca się córką kobieta, która większość swoich pieniędzy wydaję na siebie. Należałam do elity, nie mogłam im powiedzieć, że moja mama jest kochaną kobietą, która martwi się o mnie nawet, gdy wychodzę do sklepu.
Pożegnałam się ze wszystkimi, a następnie udałam się do domu. Nie było potrzeby, żeby Cody mnie odprowadzał bo po pierwsze mieszkałam dość blisko Ashley, a po drugie nie był to typ gentlemana.
Wyciągnęłam odrazu telefon w chwili, gdy zawibrował w mojej kieszeni.
Dylan: zablokuje twój numer jeśli się nie odwalisz
Ja: dlaczego mnie odpychasz mimo że nie wiesz kim jestem
Dylan: wiem, że jesteś po prostu kolejnym chujem, który robi sobie ze mnie żarty
Ja: nie zgadłeś
Dylan: skończysz już wreszcie?
Ja: nie możesz z góry zakładać, że wszyscy są źli
Dylan: tak jest bezpieczniej
Ja: a jeśli odepchniesz w ten sposób kogoś, kto naprawdę nie chciał zrobić ci nic złego?
Dylan: zawsze kiedy ktoś nieznajomy się do mnie odzywa, robi to w złych zamiarach
Ja: cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz
Dylan: wolę nie ryzykować
Ja: kto nie ryzykuje ten nie czerpie korzyści, słyszałeś kiedyś?
Dylan: kto ryzykuje ten później płacze
Ja: sam wymyśliłeś?
Dylan: nie, to tekst mojej babci
Ja: i zgaduję, że twoja babcia jest nieszczęśliwą sześćdziesięciolatką, która wyszła za faceta, którego nie kocha, bo bała się zaryzykować
Dylan: moja babcia nie żyje...
Ja: jezu Dylan, naprawdę przepraszam nie wiedziałam
Dylan: żartowałem, ma się dobrze i powiem ci, że nawet jest szczęśliwa
Ja: jesteś okropny
Dylan: właśnie trafiłaś do listy jakichś 273739292 osób, które mi to powiedziały
Dylan: ?
Dylan: widzę, że sobie odpuściłaś, przynajmniej mam ciebie z głowy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro