Hi Harreh [6]
- Harold, zobacz co Ci uszyłam- zawołała babcia loczka.
Chłopak na chwilę oderwał się od swojej pracy jaką było gotowanie obiadu i pobiegł do pokoju starszej kobiety.
-Babciu, mówiłem Ci że jestem Harry, a nie Harold!- lekko zbulwersował się chłopak i usiadł na krześle obok łóżka babci.
-Czy to ważne Har..Harrold?- powiedziała kobieta- zobacz co Ci uszylam. Mam nadzieję że Ci się spodoba- kobieta uśmiechnęła się i wyciągneła z czarnego worka wielki, włochaty sweter.
Harry zrobił wielkie oczy.
Od razu było widać że ubranie jest na niego za duże i jeszcze ten kolor- żółty.
Sweter kompletnie nie podobał się chłopakowi, ale nie chciał robić przykrości kobiecie, bo wiedział ile czasu zajęło jej szycie go.
-podoba Ci się?- zapytała jednocześnie ręką poprawiając sobie okulary, które zsunęły się jej z nosa.
Harry przypatrzył się ubraniu i w duchu stwierdził, że nie jest aż takie tragiczne i da się w nim chodzić.
-Yyy, jest- chłopak podrapał się po karku- jest bardzo ładny babciu.
-Cieszę się, że Ci się podoba Harold- kobieta uśmiechnęła się ciepło.
Po chwili loczek znów stał przy garach- jak można to było tak nazwać.
Nagle usłyszał dźwięk telefonu. Harry już wiedział że to Louis
Louis: Hi Harreh
Harry: Cześć Lou. Jak tam?
Louis: Nudzę się i postanowiłem napisać
Harry: Louis? Czy coś się stało?
Louis: Nie, wszystko okej :)
Louis: A u ciebie?
Harry: Babcia uszyła mi nowy sweterek.
Louis: I jak?
Harry: Tragiczny, ale nie chciałem jej tego mówić. Robiła go szmat czasu. Byłoby jej przykro
Louis: Złoty z Ciebie dzieciuch
Harry: Nie prawda...
Louis: Platynowy?
Harry: Dzięki Loui
Louis: Za co Harreh?
Harry: Za to, że jesteś :)
************
Dzisiejszy słodki rozdział dedykuję
HumanIThink
Za jej aktywność :)
Dziękuję
Jak wam się narazie podoba????
Dobranoc :***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro