Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(3) Strawberry shake

Jimin położył plastikowy kubek wypełniony aż po brzegi słodkim napojem, który był jego i Taehyung małym uzależnieniem.
Usiadł naprzeciw przyjaciela, zrzucił różowe włosy i zsunął z nosa ciemne okulary, kładąc je na blacie stołu.
Taehyung odłożył telefon i go zablokował, po czym spojrzał na starszego chłopaka.

— Dobra suko, nie wezwał byś mnie tutaj tylko by wydać pieniądze. Mów co się stało na imprezie, szczegóły, zdjęcia, filmy i znaki szczególne na twoim ciele do wglądu — powiedział opierając łokcie i ich stolik i uśmiechając się do przyjaciela.

— Słuchaj szmato, po pierwsze, pierdol się. Po drugie, ja pierdole.

— Raczej byłeś pierdolony.

— Morda kasztanie, ja tu się wczuwam w role i przeżywam wszystko jeszcze raz.

— Uważaj, bo ci stanie.

— Japa — zmrużył swoje uczy, po chwili cicho chichocząc pod nosem — Najlepszy seks w życiu.

— Mów mi więcej. Ja ci też powiem ciekawostkę, co się działo kiedy ty rozkładałeś nogi.

— Słuchaj, faceci to są jednak prości w obsłudze. Znalazłem go w kuchni i wystarczyło kilka chwil by mi uległ — zaśmiał się — Jego dłonie to mój nowy fetysz. Widziałeś te żyły?

— Nie przerywaj krasnalu na sterydach, bo się już podnieciłem.

— I komu tu stanie?

— Nadal tobie.

— Cicho. W każdym razie, plot twist, byliśmy w pokoju Namjoona, bo ten fiut pierdolił się u rodziców. No i zerżnął mnie lepiej niż, wtedy kiedy byłem na orgii — oblizał wargi, zaraz biorąc shake'a i upił łyk — Mam malinki wszędzie, mój tyłek boli jak cholera i ledwo co nie płacze z bólu jak chodzę. Ale było warto.

— Okey bitch, I'm done. Jezu, Jimin to wspaniale! — Taehyung posłał mu swój piękny uśmiech — Co było dalej, chce więcej hot szczególików!

— Co było dalej...?

🔆

Jimin miuknął, przewracając się na drugi bok kiedy ktoś obok niego zaczął się wiercić, tym samym zaburzając jego sen. Kto śmiał? Warknął kiedy poczuł zimno, przez podniesienie się kołdry, jednak po chwili, gdy dźwięk kroków dotarły do jego uszu, podniósł się do siadu, opierając się na łokciach.

Yoongi zakładał na siebie bokserki, szukając po pokoju reszty ubrań, które w nocy były mu niepotrzebne. Teraz był po prostu zdezorientowany. Obudził się nagi, z przyklejonym Jiminem do jego piersi, swoją drogą również nagim. Cały obklejony w spermie, ciała ich dwójki były pokryte malinkami, a Min dodatkowo czuł pieczenie na plecach. Pamiętał wszystko, choć na początku musiał przeanalizować sytuacje. Fakt, że byli w pokoju jego przyjaciela tylko niszczył mu humor bardziej.
Jak Namjoon się dowie będą martwi.

- Yoongi? - Park spojrzał na chłopaka zmartwiony. Fakt, blondyn przeleciał go bez uczuć, jak napaloną sukę w klubie, ale Jimin nie chciał kończyć tego tak szybko. Przecież nie tak miało to wyglądać.

- Jimin... - blondyn zastygł w miejscu. Chciał uciec zanim mały koteczek, który podczas snu wyglądał jeszcze niewinniej niż na codzień, ale los chciał inaczej. Odwrócił się do niego i nie umiał się nie uśmiechnąć. Roztrzepane włosy, zaspane oczka, napuchnięte usta, których chciał jeszcze spróbować.

— Hyung... hyung gdzie idziesz? Dlaczego mnie zostawiasz? — spytał cicho, zaciskając małe dłonie na pościeli.

— Nie... nie po prostu... to sypialnia Namjoona. On może tu wejść w każdej chwili. Chce jeszcze żyć.

— Ale zamknąłem drzwi.

— Ale to nie ma znaczenia! — odparł wyrzucając ręce w górę — Jak wytłumaczę mu, że jego pieprzony, idealny brat był ze mną w jednym pokoju, ma we włosach spermę i się klei? — powiedział zdenerwowany — To był błąd...okey? Dałem się ponieść, a nie powinienem — warknął zakładając swoje spodnie.

— Planujesz mnie zostawić? Tak po prostu? — Jimin przygryzł zdenerwowany wargę, wstając z łóżka brata. Stanął przed starszym chłopakiem, nagi, z zmrużonymi oczami — Jesteś tchórzem, Min Yoongi.

— Coś ty powiedział?

— Obrzydliwym tchórzem — zakpił, widząc jak starszy zaciska mocno pięści. Dobrze wiedział, że blondyn nienawidzi gdy jego ego jest atakowane. Taki prosty chłopiec do owinięcia go sobie wokół paluszka — Możesz iść skarbie. Skoro moje ciało ci nie pasuje, to nie. Znajdę sobie kogoś z większym chujem, kto lepiej rusza się w łóżku.

— ...co do kurwy? Wiłeś się pode mną!

— Jestem dobrym aktorem, prawda? Na co czekasz? Odstraszasz mi duże penisy, które zasługują na ten tyłeczek — zaśmiał się, klepiąc swoje czerwone pośladki.

Jimin co prawda nie spodziewał się tak gwałtownego ruchu ze strony blondyna, który zacisnął dłoń na jego szyi, tym samym zmuszając go do cofnięcia się, jednak był zadowolony z samego efektu. Yoongi znów, beztrosko, się nim zajmie. A o to mu właśnie chodziło.

— Hyung... Hyung co ty robisz?! — Jimin spojrzał na chłopaka przez ramie, kiedy wylądował na jego udach, z dłonią na swoich piekących pośladkach — Hyung...? Yoongi, proszę nie.

— Złe suki dostają karę — odparł uderzając mocno tyłek chłopaka — Jesteś bardzo nieposłuszną szmatą — dodał po chwili, kiedy Park wbijał paznokcie w jego udo.

— Yoongi... Ah! — chłopak krzyknął, czując ponownie ten piekący ból, który go podniecał i tylko utwierdzał w decyzji iż Min to był idealny wybór — Hyung... hyung proszę...

— Trzeba było myśleć o tym wcześniej suczko. Teraz twój pan nauczy cię jak uległy masz być.

🔆

— Yoongi? — Namjoon spojrzał zdziwiony na przyjaciela, który zszedł z piętra zaspany. Jego szyja była cała w czerwonych śladach, co Kim mógł przewidzieć. Zresztą on nie był lepszy, w końcu jego księżniczka, która teraz siedziała mu na kolanach nie mogła inaczej — Myślałem, że już poszedłeś.

— Byłem w wannie. Nawet wygodna forma snu — skłamał, wzruszając ramionami.

— ...mogłeś iść spać do mnie, wiesz o tym? — spytał, biorąc łyka wody.

— Ktoś u ciebie już był. Wolałem nie przeszkadzać.

— Więc gdzie byłeś? — Jin zmrużył oczy — Kąpałem się rano, ciebie tam nie było.

Yoongi zagryzł wargę czując jak jego dłonie zaczynają się pocić.

— Namjoon i Jimin mają wspólną łazienkę na klucz. Jakoś tam wylądowałem. Chociaż się wyspałem.

Nastolatkowie kiwnęli głowami, a Seokjin już po chwili nałożył przyjacielowi śniadanie, które zrobił. Min dostał tabletki na kaca, choć ich nie potrzebował, Namjoon marudził ile będzie sprzątania.
Jak się okazało Jeon uciekł od razu jak się obudził, co dużo nie zmieniło, bo ani Yoongi ani para zakochanych kundli go nie widziała. Zostawił alkohol, zaliczył kogoś i poszedł.

Norma.

— Hyungie...? — ciche kroki dotarły do uszu trójki mężczyzn, kierując ich wzrok na małego kurczaczka, który przecierał swoje zaspane oczka. Był w golfie i krótkich spodenkach idealnie zakrywając wszystkie pamiątki. Zanim starszy brat cokolwiek zrobił, Jimin znalazł się w ramionach Jina, który traktował go jak własne dziecko. Jedyny maluch... jeden z dwóch maluchów, które uwielbiał i mógł dla nich trochę ubrudzić ręce. W końcu różowowłosy chłopiec był tak kochany i niewinny, że nie dało się go nie ubóstwiać.

Yoongi dobrze o tym wiedział.

— Co się stało Minnie? Czemu już nie śpisz?

— Chciałem wam pomoc sprzątać i zrobić śniadanie, ale... ale no — powiedział niepewnie, otrzymując w nagrodę buziaka w policzek. Namjoon tylko się uśmiechnął, przyzwyczajony do relacji matka-syn jego chłopaka i brata. Min, który widział to również nie raz poczuł jak w nim zawrzało. Jak cholernie chciał zabrać tą, teraz, słodką i malutką kuleczkę w swoje ramiona i pokazać do kogo należy. Zacisnął tylko wargi i obserwował chłopaka.

— Chimmy, słoneczko nie musisz się męczyć. Namjoon posprząta. A my będziemy grać w Just Dance i potańczymy do Likey, co ty na to? — Jin uśmiechnął się do niego.

— A hyungie nie będzie na nas zły? — spytał patrząc na brata, który tylko zaprzeczył głową, na co młodszy uśmiechnął się promiennie i wtulił w Jina. Fioletowowłosy posadził różowowłosego na krześle obok siebie i poszedł po jedzenie.

Jimin siedział idealnie na przeciw Mina.
Oh jejku...

Najmłodszy chłopiec podziękował za jedzenie, łapiąc pałeczki z kotkiem w dłoń i jak gdyby nigdy nic zaczął jeść. Starsi zaczęli rozmowę o wszystkim i o niczym, chcąc dać Parkowi w spokoju zjeść, jednak chłopak nie tylko to miał zamiar zrobić. Skoro nadarzyła się okazja, kto inny wykorzystałby ją tak dobrze jak nie on? Nikt.
Dlatego jego mała stópka powędrowała przed siebie, ocierając się po chwili o łydkę Min, który posłał mu zdezorientowane spojrzenie. Jimin spojrzał na niego z uśmiechem, jakby nie miał pojęcia co się dzieje pod stołem.

Yoongi chciał się odsunąć by młodszy nie miał jak go dotknąć, ale było już na to za późno. Jego ciało chciało zostać, jego serce, a umysł po prostu się obawiał kiedy to jego krocze było masowane. Jimin złapał makaron w pałeczki i przyglądał się dyskretnie starszemu.
Jego zagryzanie wargi, rozluźnienie się, szybszy oddech, odchylona głową do tyłu. To wszystko tylko mówiło mu, że wybrał dobrze. Czuł przez materiał spodni jak członek starszego twardnieje co tylko budowało jego ego i świadomość jak zajebisty musi być.

I gdy Yoongi jęknął głośno, zwracając uwagę swoich przyjaciół, Jimin z gracją wstał i poszedł do zmywarki. Schylił się tak by jego cel miał jak najlepszy widok na krągłe pośladki i kilka malinek, których spodenki nie były w stanie zakryć.

— Dziękuje hyung! Było pyszne! — uśmiechnął się, przytulając Jina — Pójdę do siebie i się szybko przebiorę, dobrze? Potem możemy iść grać!

— Jasne słońce, leć — Kim pokiwał głową i wrócił do rozmowy.

— ...idę zapalić.

🔆

— No, a potem mu obciągnąłem.

— Ale z ciebie szmata — mruknął upijając łyka shake'a — Jestem dumny, aż się łezka w oku kręci, ah... a koniec końców? Na czym stanęło?

— Na tym, że jestem jego piękną suką. Żyłem dla takiego stanowiska — zaśmiał się — Mniejsza ze mną, co z tobą i napakowanym zającem?

— Look at this shit — Taehyung położył swój telefon przed Parkiem.


— ...co do kurwy — Jimin otworzył szeroko oczy, biorąc urządzenie w dłonie — Pierdolony... on... on chce... o kurwa zeszczam się zaraz.

— Fuj, ble, fuj, lepiej nie — mruknął ze śmiechem.

— Ale czemu?! Czemu tak nagle?!

— Spotkał mnie w pracy. A potem musiałem do niego iść i... samo wyszło.

— ...dlatego masz malinki. O ty bambusie, nawet mi nie powiesz, że byłeś u dobrej partii, jedenaście na dziesięć, z dobrą dupą i mięśniami. O chuju nie wspominając. Foch.

— Kocham cię.

— Ja ciebie też, ale i tak jestem zaskoczony takim obrotem spraw. Mój gej w końcu znajdzie idealnego daddy material, Oh god, to ten moment.

— Pedał cię jebał — odparł — W każdym razie, potem do mnie dzwonił, napruty i pierdolił o tym, że zrobimy na złość jego byłej i chce się ze mną przelizać obok, to ja się wystraszyłem i mu powiedziałem, że jestem shy boy. To mnie porównał do szczeniaka i że to uroczo. Koniec końców powiedziałem, że może mnie przytulić i na więcej nie liczyć. Będę go trzymał na dystans.

Albo na tyle na ile pozwalają ci uczucia, prawda Tae?

🔆

Taehyung siedział wtulony w klatkę piersiową chłopaka, ocierając łzy, które miały okazje spłynąć po jego policzku. Całkowicie się rozkleił. Nie taki był plan. Chciał opowiedzieć szybko dlaczego to robi, a jednak potem emocje wzięły górę. Powiedział prawie o wszystkim, ze szczegółami ciągle czując duże dłonie, które głaskały jego plecy by się uspokoił. Nie umiał się powstrzymać. Jeon wydawał się taką osobą, której mógł ufać, nawet jeśli wiedział jak wiele rzeczy zrobił innym. Uwierzył w jego słowa o chronieniu, w głębi duszy chcąc uchronić się od Hoseoka i tych ludzi, którzy szeptali mu sprośne rzeczy za każdym razem jak się pojawiał. Nienawidził tego.

Chłopak uspokoił się dopiero po dłuższym czasie. Jego głowa był schowana w szyi starszego, noskiem dotykając jego skórę, a swoim ciepłym oddechem powodując dreszcze u Jeona, który twarz miał schowaną w szarych lokach.

— Dziękuje — szepnął nagle przerywając głuchą ciszę, która zapanowała między nimi. Czerwonowłosy odsunął się delikatnie od chłopaka by spojrzeć na jego buźkę. Czerwone policzki, opuchnięte oczka, ślady łez. Kim wyglądał jak siedem nieszczęść, a on mógł jedynie go przytulać. W jego mniemaniu wciąż wiedział za mało, czegoś mu brakowało, chciał wiedzieć czemu. Nie było sensu rzucać hasłami typu: zostaw tą pracę, znajdź coś innego. Nie był na tyle głupi by mówić tak łatwe do wypowiedzenia rzeczy. Chciał faktycznie pomóc Taehyungowi, a nie robić mu sztuczne podparcie. Jego ciało było warte wszystkiego, fakt, ale czy to wina Jungkooka, że zauroczył go ten zmienny chłopiec, który wplątał go w swój występ, w swój teatrzyk.

Jeon musiał wiedzieć tylko kto pociąga za sznurki jego ulubionej gwiazdeczki.

— Za co? — starszy niepewnie położył dłoń na policzku licealisty, gładząc kciukiem jego

— Że... że jednak nie chcesz mnie tylko wykorzystać... ja... spróbuje ci pokazać prawdziwego mnie Jeongguk. Musisz mi dać tylko... uciec z więzienia, w którym zostałem zamknięty i zdjąć wszystkie maski. Potrzebuje do tego czasu.

— Pomogę ci tego dokonać. Pokonamy to razem, Taehyungie.

— ...pocałuj mnie.

Bo to pocałunek najlepiej umiał wyrazić to co czuł młodszy.
A Jeon chciał skosztować jego świata i go uratować. Dlatego ich usta szybko się połączyły, dlatego dłonie pełne tatuaży znalazły się na udach szarowłosego, a Kim zacisnął palce na farbowanych włosach. Nagle wokół nich stało się zdecydowanie za gorąco. Parno. Tehyung zapomniał na chwile o strachu, przelewając zupełnie inne uczucia w tym pocałunku niż powinien, choć nie narzekał. Jeongguk zresztą też nie, bo jego dłonie szybko przeniosły się pod koszulę, atakując twarde już sutki.

Taehyung jęknął, a samokontrola Jeona upadła.

Nie potrzebowali więcej, w zupełności wystarczały im ciepłe oddechy, głośne mlaskanie i te subtelne ruchy, te mniej również. Młodszy reagował bardzo różnie na dotyk chłopaka. Raz przyciskał go bardziej do swoich warg, szyi, klatki piersiowej w momencie gdy starszy pozbył się ich górnej odzieży. A czasami wystarczył kolejny pocałunek, kolejne liźnięcie jego karmelowej skóry, a Taehyung się peszył, mruczał jak kotek i zakrywał twarz dłońmi.

Ale to chyba najbardziej go kręciło. To niezdecydowanie.

Nie zbliżyli się bardziej. Nie potrzebowali, to byłoby zbyt szybkie, Jungkook miał tego świadomość. Słuchał się mowy ciała młodszego by go nie spłoszyć, by czuł się przy nim dobrze, by rumienił się na samą myśl.

Ale też, by stopniowo mógł go pokochać, tak jak zrobił to Jeon.

A Taehyung marzył by Jeongguk został ojcem jego dzieci.

——————

Kruszynki wy moje piękne

Rozdział jest niestety krótszy, ja wiem, przepraszam

Ale to jest mój plan! Proszę zaufajcie mi!

Brak banerów też jest celowy! I'm sorry osoby, które tu dla jednego shipu ;c

Nie zawiedziecie się, teraz wystarczy, że będziecie patrzeć jak domino powoli upada
Wyczekujcie, następny rozdział będzie 3x dłuższy (jakieś 9k słów)

Buziaki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro