(1) Sweet, Sweet Lips
Namjoon położył zgrzewkę piwa na stół i uśmiechnął się pod nosem, widząc jak wiele dobra znajdowało się u niego w domu. Dawno nie miał wolnego domu, na tak długi okres, więc grzechem byłoby nie wykorzystać wyjazdu jego rodziców. Impreza zapowiadała się bosko. Pół szkoły, dużo alkoholu, jedzenia, zapewne zioła i innych używek. Nie mogło być lepiej, nawet jeśli połowy ludzi nie znał i pewnie nigdy nie pozna, a skupi się na swoich znajomych.
Na Kooku, który nielegalnie wyrwie się na tą imprezę, tak by rodzice myśleli, iż w końcu ruszył dupę i uczy się na poprawy z fizyki.
Na Jinie, najbardziej aroganckiej kurwie w całej Korei, jak nie świecie, która mimo wszystko skradła jego serce. Te świecące oczka same go przyciągały, a słodkie pocałunki były lepsze, niż każdy drink, który umiał zrobić Min.
Bo to Yoongi zawsze proponował najbardziej szalone rzeczy. Nawet jeśli Namjoon przeczuwał, że nie skończy się to dobrze, i tak się zgadzał. W końcu ten uparty chuj, zwany jego przyjacielem, jest z nim od kołyski. To z nim spędził całe życie i mimo różnic, nadal traktował go jak brat.
Starszy chłopak był porywczy, czasami wręcz agresywny, cały wytatuowany. Uwielbiający ostre jedzenie, alkohol, szybki seks i wiśniowe papierosy.
Zupełne przeciwieństwo Namjoona, który jedyny tatuaż jaki miał to ten z Monte, z Czerwonym z Angry Birds. Kim wolał mieć wszystko pod kontrolom, stronił od przygodnego seksu, uwielbiając swoją królową i ich relacje. Wiśniowe papierosy uważał za babskie, więc jedyne jakie palił to mentolowe, ale cienkie.
Był opiekunem większego burdelu, niż ten dwie przecznice od ich szkoły.
Pilnowanie czterech zupełnie różnych charakterów było zdecydowanie trudniejsze, niż pilnowanie jakiś szmat dających dupy.
W końcu nadpobudliwy chuj, gówniarz niezdający z fizyki i diva to jedno.
A słodki aniołek, który siedział aktualnie u siebie w pokoju, to drugie.
Jimin był jego oczkiem w głowie, czasami wręcz wywołując zazdrość u Jina. Różowe włosy, pyzatą buźka, malutkie oczka, które znikały wraz z perlisty uśmiechem. Jego idealny brat, do złudzenia przypominającego anioła. Grzeczny, przestrzegający zasad, z najlepszą średnią w szkole i bojący się burzy chłopiec, którego musiał pilnować.
Zwłaszcza w takich momentach kiedy chciał się wyszaleć.
Początkowo plan był taki by poprosić grzecznie Jimina o pójście do Taehyunga - najlepszego przyjaciela, ale jak się okazało, Kim miał nocną zmianę i Jimin musiał zostać.
Zostać w domu z dużą ilością napalonych, pijanych ludzi.
Nic dziwnego, że Namjoon się o niego obawiał, ale zapewnienie aniołka, że będzie siedział w pokoju i się uczył, całkowicie go uspokoiło.
W końcu dlaczego Jimin chciałby w ogóle uczestniczyć w takim czymś?
Namjoon został wyrwany ze swoich myśli w momencie, kiedy czyjeś ręce owinęły się wokół jego brzuchu.
Uśmiechnął się lekko pod nosem, kiedy poczuł pulchne usta na swojej szyi, a znajomy zapach cytrusów dobiegł do jego nozdrzy.
— Kochanie, nie żeby przeszkadzała mi twoja obecność, ale nie opiekowałeś się dziećmi? — spytał, odwracając się do fioletowowłosego chłopaka, składając czuły pocałunek na jego czole.
— Niby tak, ale wiesz. Tak łatwo weszły do piekarnika, aż żal było nie włączyć — uśmiechnął się, obejmując kark Kima. Zaśmiał się widząc przerażony wzrok, młodszego o miesiąc, chłopaka — Oh już się tak nie denerwuj. Rodzice bachorów przyjechali szybciej, więc nawet nie zdążyłem o tym pomyśleć... chociaż nie. Zdążyłem. Nawę kilka razy.
— Jin...
— Już się tak o nie nie martw i skup się na mnie. Dzisiaj ci nie odpuszczę — chłopak zagryzł wargę, wplątując palce w ciemne włosy wyższego — Choć wątpię byś w ogóle chciał się opierać...
— Jestem cały do twojej dyspozycji, księżniczko — wymruczał wprost do ucha chłopaka, którego przeszedł dreszcz. Seokjin uśmiechnął się, słysząc swoje ulubione przezwisko. Musnął wargami te chłopaka, po czym z gracją stanął przy stole.
— Wygląda jakbyś otwierał cały monopolowy — stwierdził po analizie wszystkiego, co stało na drewnianym meblu — Oh słońce, pamietałeś! — starszy złapał opakowanie wiśniówki i zaraz schował szklaną butelkę pod koszulkę — To idę schować do cieb... twój pokój jest za daleko. Dziś pierdolimy się u twoich rodziców.
— Jin! — Namjoon krzyknął za chłopakiem, który z uśmiechem poleciał na piętro, by schować alkohol w pokoju. Brunet westchnął ciężko, wywracając oczami. Wrócił do rozpakowywania wszystkiego. Dom sam w sobie był przygotowany, bo to co cenne leżało u Jimina. Sypialnie były zarezerwowane dla niego i Jina, Yoongi miał spać w gościnnym, ewentualnie go wykorzystać. Najwyraźniej pokój Kima zostawał pusty, ale nikt nie musi o tym wiedzieć.
Została mu godzina, a tyle do zrobienia, choć prawda była taka, że nieważne co ludzie i tak będą mieli w dupie to przygotowanie. Liczyła się muzyka, alkohol, basen, zioło. Reszta była niepotrzebna. A mimo to Namjoon naprawdę się postarał. Rozstawił alkohole kolorystycznie, milion papierowych kubeczków, bo plastikowe szkodzą stworzeniom Morskim, specjalnie załatwiany na tą okazje DJ. No prawie stworzył w swoim domu klub.
— Ja pierdole Jin, znów zaparkowałeś swój samochód krzywo! — Yoongi wszedł do domu przyjaciela, trzymając kolejną zgrzewkę piwa. Skóra, luźna koszulka, łańcuch przy spodniach. Min i jego styl rządziły się swoimi planami.
— Weź spierdalaj, fiucie. Masz motor co się prujesz?
— Dobra, rozkurwię cię potem — prychnął witając się z Namjoonem. Wsunął zgrzewkę pod stół i westchnął — A ty robisz tanią imprezę czy popijawa z królową Anglii?
— Po prostu się zamknij.
🔆
— Taehyungie~ Naprawdę nie możesz przełożyć tej zmiany? — Jimin wydął dolną wargę, patrząc na telefon, gdzie wyświetlało się zdjęcie jego najlepszego przyjaciela — Potrzebuje cię.
— Wiesz, że bym chciał, w końcu proszę cię, darmowy alkohol. Ale , muszę pracować...
— Wiem, wiem. Nadal nie rozumiem, przecież ja mogę ci dać, kochanie.
— Buba, kocham cię całym sercem, ale pieniądze na mnie możesz wydawać tylko, gdy kupuje dla nas fajki albo idziemy do Maca.
— Oh, cicho bądź. To chociaż mi powiedz co mam ubrać.
— Zdecydowanie lepiej, zaczynasz wchodzić w moją częstotliwość — młodszy zaśmiał się dźwięcznie do telefonu — Powiedz mi jaki masz cel, a ja ci ładnie wybiorę szmaty.
— Ja ci dam szmaty, suko jedna — prychnął śmiechem — Poza tym co to za pytanie? Yoongi będzie tutaj. Bez opieki mojego braciszka.
— No tak, zapomniałem. Twoja dupa.
— Moja. Wystarczy podpisać.
— Znając ciebie nie będziesz owijał w bawełnę, więc... ta szafirowa, jedwabna koszula i białe spodnie z dziurami.
Jimin mruknął ciche potwierdzenie i wyciągnął ubrania z szafy. Położył je na łóżku i spojrzał zaciekawiony wzrokiem na komplet.
Góra idealnie podkreślałaby jego obojczyki, przez dekolt w serek, a spodnie podkreśliły by krągłe pośladki. Kim jest genialny.
Głośna muzyka już od godziny docierała do jego uszu. Nie mógł się doczekać, aż Namjoon zostanie porwany przez swojego chłopaka, a on będzie mógł się wyszaleć. W końcu jego brat nie musiał wiedzieć o jego życiu. O byciu demonem w ciele anioła. O fajkach za szkołą, winem u Taehyunga. Nawet o tym, że Jimin nie był już prawiczkiem, choć to stało się raczej spontanicznie i przez nocowanie u Tae.
W końcu obaj chcieli sprawdzić gdzie im lepiej, a kogo lepiej prosić o pomoc, jak nie przyjaciela, który najpierw zrobi z ciebie szmatę, a potem sam się nią przez ciebie stanie.
— Słuchaj, błyszczyk, choker i po sprawie. Yoongi sam będzie błagał o twoją uwagę.
— Obyś miał racje... myślisz, że jak się przebiorę to mogę już iść?
— Tak, na spokojnie! Ja będę leciał kochanie, napisz mi relacje później!
— Buziaki!
Jimin przygryzł dolną wargę i przechylił głowę w bok. Podziwiał swojego przyjaciela, który pamiętał jakie rzeczy ma w szafie. Choć trudno mu się dziwić, Taehyung od zawsze kochał modę. Od perłowych opasek po długie suknie, które podkradał matce za młodu. Malowanie paznokci, robienie makijażu - uwielbiał to. Park zawsze chętnie korzystał z porad przyjaciela. To on robił mu outfity, makijaże na imprezy, o których nie wiedział Namjoon. Razem wybierali koronkową bieliznę, chokery. Taehyung nawet miał swoje zabawki dobrane kolorystycznie do czarnych fig czy amarantowego szlafroka. W końcu kim on jest by sprawiać sobie przyjemność bez klasy?
Jimin nigdy nie zwracał uwagi na takie rzeczy i zapewne gdyby nie jego przyjaciel wyglądał by jak stereotypowy frajer. Choć Park zawsze podkreślał, że nawet jeśli nosi soczewki, okulary to jego miłość i wygląda w nich jak chłopiec wart milionów dolarów.
Różowowłosy pozbył się swojej obecnej odzieży, zostając nagim. Spojrzał na siebie w lustrze i uśmiechnął się pewnie. Krystaliczna, mleczna skóra bez skazy, lekki zarys mięśni, ogolony, gładki, z różowymi sutkami, w których widniały srebrne kuleczki. Bo kto mu zabroni?
Założył na siebie koszule, rozpinając kilka pierwszych guzików. Zastanawiał się przez chwile czy może obejdzie się bez bielizny, ale uznał, że krwista czerwień na jego krągłych pośladkach tylko bardziej spodoba się Yoongiemu.
Po naciągnięciu na tyłek białych rurek, sprawdził czy jego bielizna nie prześwituje i z radością stwierdził, że nic nie widać. Już po chwili na jego szyi widniał czarny pasek z ozdobnym kółeczkiem, a w dłoni dzierżył małą buteleczkę, pełną błyszczącego płynu. Z pomocą pędzelka, nałożył lekko różowy kosmetyk na swoje pulchne wargi i posłał sobie całusa w lustrze.
Był gotowy. Gotowy, napalony i świadomy czego chce.
Już nie mogąc się doczekać, wyszedł z pokoju byle tylko móc znaleźć swojego dużego, niegrzecznego, chłopca. Minął sypialnie rodziców, z których dobiegały jęki Jina.
— Teren czysty — mruknął zadowolony pod nosem i minął dębowe drzwi. Zszedł ze schodów i tyle wystarczyło by znajdował się między pijanymi, może i zjaranymi ludźmi.
Długo mu zajęło szukanie jego wybranka. Chłopak prawie stracił nadzieje na odnalezienie jego marzenia myśląc, iż ten zabawia się z kimś innym niż on. A w momencie gdy sięgał po kubeczek z wódką był pewien, że nie warto. Jednak szybko zmienił zdanie widząc Mina wychodzącego z ogrodu. Jimin mógł przysiąc, że zrobiło mu się gorąco na sam widok starszego.
Nastolatek na jednym wydechu wypił wódkę, skrzywił się przez jej cierpki smak i pognał bliżej swojego crusha.
Yoongi niczego nieświadomy skierował się do kuchni, gdzie o dziwo nie było nikogo. Blondyn szukał jego ukochanego piwa, które skończyło się na sali, a Namjoon powiedział, że specjalnie dla niego stoją gdzieś w kuchni. Problem był taki, że chłopak za chuj nie wiedział gdzie one są.
— Zgubiłeś coś hyung? — melodyjny głos dotarł do uszu starszego. Tak bardzo znany przez niego i uwielbiany głos, którego mógłby słuchać godzinami, gdyby tylko mógł.
Odwrócił się, chcąc spytać co dzieciak taki jak Jimin robi tutaj, a nie jest u siebie w pokoju. Jednak nie był w stanie powiedzieć ani słowa, widząc młodszego w zupełnie innym wydaniu.
Yoongi nigdy nie skarżył się na brata swojego przyjaciela, choć każdy inny, o podobnym stylu życia po prostu go irytował. Jimin, jak się okazało, z pozoru był grzeczny. Jego wyniki wykraczały podczas normy, tańczył, był zastępcą przewodniczącego w ich szkole. Zero używek, a tum bardziej seksu czy innych przyjemnych cielesności.
Więc chłopak, który stał przed nim był tak obcy. Roztrzepane włosy, świecące się wargi, odsłonięte obojczyki, smukłe nogi. Jimin ociekał seksem na kilometr, a Min poczuł się dziwnie zagrożony — Hyungie? Powiesz coś? — chichot młodszego wyrwał go z transu.
— Co ty tu robisz Jimin? — spytał, choć tak naprawdę go to nie obchodziło. Ma jednak na tyle szacunku do chłopaka by zadać głupie pytanie, zamiast powiedzieć jak bardzo chciałby zobaczyć go nagiego, skaczącego po jego kutasie.
— Pomyślałem, że też chce się zabawić — odparł podchodząc do blondyna, przygryzając dolną wargę — Wiesz, tacy chłopcy jak ja, bardzo lubią gdy ktoś daje im należytą uwagę — stwierdził, stając dosłownie kilka centymetrów od starszego — Czy takie imprezy to nie idealny moment by rzucić w kąt maskę i szaleć aż do rana?
— Nie poznaje cię — wychrypiał, oblizując kącik ust, powodując u Jimina stan przed zawałowy — Gdzie jest ta mała kruszyna, która bała się ciemności?
— Uznała, że skoro jej brat pieprzy się tak głośno jak nigdy, on sam weźmie z niego przykład. W końcu... — Park złapał podbródek Yoongiego — Skakanie na dildo mi się znudziło Min.
Blondyn w tamtym momencie nie wyrabiał, czując jak bardzo źle skończy się ta cała rozmowa. Nie wspominając już o pobudzony penisie w spodniach, chłopak po prostu nie powinien dotykać brata Namjoona. Obiecał mu, tak?
Tak?
W teorii? Oczywiście, że mu obiecał i dobrze, że tak zrobił, bo Yoongi celował raczej w nocne przygody. Nie wiedział jakby potraktował niewinnego chłopca. Ale za to wiedział jakby potraktował tą sukę, która stała teraz przed nim i bezczelnie go kusiła.
— Jimin, nie... — Yoongi złapał za nadgarstki chłopaka, który śmiało sunął dłońmi po jego torsie — Nie powinniśmy... nie możemy. Namjoon...
— Oh, Yoongi — Jimin uśmiechnął się lekko — Ten grzeczny braciszek Namjoona zniknął. Więc... nie zajmiesz się biedną dziewicą, tylko spragnioną twego dotyku kurwą, rozumiesz? — różowowłosy objął kark Mina i tylko się uśmiechnął kiedy Yoongi przycisnął jego ciało do blatu kuchennego, a żylaste dłonie, ozdobione pierścieniami wyładowały na jego biodrach — A teraz udowodnij mi, że warto było czekać.
To było ostatnie zdanie, które Jimin wypowiedział. Yoongi, z warknięciem, przycisnął wargi do tych młodszego, a w kuchni już po chwili było słuchać głośne mlaskanie i szybkie oddechy.
Taehyung westchnął, kiedy jego rozmowa z Jiminem się zakończyła.
Czy chciał iść na imprezę? Oczywiście, że chciał, uwielbiał takie rzeczy, alkohol.
A jednak siedział w swojej garderobie, bliski płaczu. Odłożył telefon na blat toaletki i zaczął się szykować na swoje „show".
Ułożył włosy, pomalował się i założył jeden z jego strojów, który wyraźnie podkreślał wszystko co miał. Obojczyki wysmarowane rozświetlaczem, jego płaski brzuch, jędrne pośladki z napisem „slut", który znalazł się tam przypadkiem, gdy z Jiminem za bardzo się upił. I o ile Jimin miał tylko kolczyki w sutkach, to on, poza wyzywającym tatuażem, srebrne kuleczki miał w języki i w jego penisie, zdobiące jego główkę. Mógł przyznać sam przez sobą, że nie żałuje, bo te ozdoby tylko dodają mu uroku, jednak w takim miejscu wolał nie pokazywać takich rzeczy i całe szczęście szmaragdowy materiał wszystko zakrywał. No poza jego językiem, ale ten kolczyk z radością pokazuje wszystkim.
Wszystkim poza napalonym facetami na jego idealne ciało, traktując go jak pustą szmatę, która leci na pieniądze.
Najbardziej krzywdząca opinia z jaką się kiedykolwiek spotkał. Taehyung nigdy nie miał być dziwką. W umówię o prace nic takiego nie było napisane, jedynie o pokazach i kuszeniu mężczyzn by zostawili jak najwiecej pieniędzy.
Oczywiście były wyjątki. W końcu jego szef mógł robić z nim ci chce. Taehyung żałował, że nie wiedział o tym wcześniej. Potrzebował pieniędzy, a on mógł mu je zapewnić.
Problem w tym, że Kim, nawet jeśli nie był dziewicą, nie chciał zostać zgwałcony, bo inaczej tego nie da się nazwać. Nie chciał, ale nie mógł nic z tym zrobić, ani zgłosić. Ta praca odbierała mu chęci do życia.
Jednak jako najstarszy syn jego schorowanej matki dzielnie dawał sobie radę. Motywował się wszystkim, nawet w pewnym momencie zaczynając czerpać przyjemność z brutalnego seksu, który tak bardzo uwielbiał Hoseok. Czuł jak powoli staje się masochistą.
Mimo to na codzień Taehyung był aniołkiem. Przewodniczący szkoły, każdy dzień rozpoczynał z uśmiechem, nie raz poprawiając innym uczniom humor. Pupilek nauczycieli, drugi najlepszy w szkole, zaraz po Jiminie. Niesamowita pasja, którą wykorzystywał w kołku teatralnym szyjąc długie suknie i malując aktorów. Jego szkolne życie było piękne i za nic by go nie zamienił.
Po szkole leciał odebrać młodszego brata z przedszkola by móc podrzucić go kochającej babci, która stara się im pomoc jak tylko może. Nawet jeśli jej własny syn nie żyje, kobieta kochała jego dzieci jak swoje i nigdy nie odmówiłaby pomocy.
Staruszka nie narzekała na rodzeństwo, które pomagało jej w domu, wręcz u niej mieszkając.
W końcu ich własny dom został sprzedany by mogli opłacić długi i połowę leczenia ich matki.
Drugą połowę Taehyung musiał uzbierać sam. Nie chciał brać od babci, choć ona i tak co jakiś czas dorzucała mu pieniądze.
Jednak Kim i tak zaczął szukać pracy.
Problem w tym, że naprawdę nikt go nie chciał. Jego wiek był głównym powodem, co tylko bardziej go irytowało. Raz przyszło mu na myśl by sprzedać własną nerkę, ale szybko się opamiętał i stanął przed ostatnią deską ratunku.
Klub nocny.
Chłopak pamiętał bardzo dobrze jak popłakał się kiedy Hoseok powiedział, że go przyjmie. Jego wynagrodzenie było ogromne, warunki pracy na papierze były idealne.
I o ile pieniądze dostawał, czasami nawet więcej niż powinien to warunki były zdecydowanie gorsze.
Kim jednak on był, by narzekać?
Nikim, i dobrze o tym wiedział.
— Jak się ma moja perełka? — nieco zachrypnięty głos dotarł do uszu nastolatka, przez co przeszedł go dreszcz. Przygryzł wargę i odwrócił się przodem do starszego mężczyzny — Z tego co widzę lepiej niż zawsze.
— Czemu miało by tak być? — spytał wstając z krzesła i podchodząc do półki ze swoimi szpilkami.
— Wyglądasz seksowniej niż zawsze. Zielony to twój kolor.
— Nienawidzę zielonego.
— Pyskaty jak zawsze — zaśmiał się kpiąco — Słuchaj, postaraj się dzisiaj, bo przez Hyune spadły mi zyski z waszych napompowanych dup.
— Wypraszam sobie — prychnął mrużąc oczy — Poza tym Noona była w ciąży z jej klientem. Cudem jest to, że się nią zaopiekował i wziął odpowiedzialność za dziecko.
— Solidarność dziwek?
— Nie jestem dziwką.
— Ah no tak zapomniałem — Hoseok odepchnął się od ściany. Podszedł do nastolatka, owijając dłonie wokół jego talii — Jesteś moją kurwą.
— Nie dotykaj mnie...
— Bo co mi zrobisz? — zakpił, łapiąc jego szyje i zaciskając na niej dłoń — Zachowuj się, bo rzucę cię na orgie i skończy się luksus pana Kima. A teraz idź, zarób mi kilka tysięcy, szmato.
Taehyung szarpnął się, wydostając się z uścisku mężczyzny i od razu wybiegając z garderoby. Nie chciał na niego patrzeć i być w pobliżu niego. Hoseok niszczył pozytywną energię, z którą Tae przychodził do klubu by praca zrobiła się lżejsza.
Chłopak nawet nie zauważył kiedy jego nogi zaprowadziły go za kulisy sceny. Skinął w kierunku z jednego z mężczyzn, dzięki czemu już po chwili do uszu Taehyunga dotarła zdecydowanie bardziej zmysłowa muzyka.
— Dalej Tae... — szepnął sam do siebie, kiedy ktoś założył na niego satynowy szlafrok i popchnął delikatnie nastolatka na scenę — ...show czas zacząć — dodał ciszej.
Teraz był w innym świecie. Świecie gdzie wszyscy go uwielbiali, chwalili, komplementowali, dawali pieniądze za ładny uśmiech. Kim musiał przyznać, że stawanie na scenę przed mężczyznami było znośne. Nadal miał w głowie, że ludzie liczą się tylko z jego ciałem, a nie nim. Ale ich portfele pełne pieniędzy były tego warte.
Nie zwracał uwagi na krzyki, oklaski czy inne rzeczy. Chciał zatańczyć porządnie, szybko, by móc z gracją zejść ze sceny.
Zsunął z siebie szlafrok, odrzucając przy tym głowę w bok, wywołując kolejną deszczów u mężczyzn, którzy pożerali go wzrokiem. Jego dłonie złapały metalowy drążek i zanim nastolatek zaczął, oblizał wargi, skupiając swój wzrok na wielkich neonach przyczepionych przy ścianie.
Jego show się zaczęło.
Bawienie się w wyuzdaną dziwkę było proste, nudne i odrażające jednocześnie. Proste, bo nie widział trudności w jeżdżeniu dłońmi po swoim ciele czy uderzaniu się w pośladki. Nudne, bo mężczyźni ciągle chcieli tego samego, a on stawał się ich uzależnieniem za sprawą jednego spojrzenia. Odrażające... tu było wiele rzeczy.
Najbardziej bolało go sprzedawanie siebie, swojego ciała. Co prawda nie tak, jak jego współpracowniczki, ale nadal, w głębi serca czuł wstręt do siebie i pocieszanie się, że robi to dla matki wcale mu nie pomagała.
Raczej bardziej smuciło.
Co jego matka, najpiękniejsza kobieta jaką znał, powiedziała by, gdyby zobaczyła swojego syna na rurze, z wiankiem napalonych mężczyzn wokół? Jak bardzo zawiedziona by była? Jak bardzo by go znienawidziła?
Zresztą nie tylko ona.
Jimin. Co powiedział by Jimin? Jego drugi brat, którego kochał jak rodzine? Ten, który ufa mu bezgranicznie i niestety musi być okłamywany. To z Parkiem Taehyung spędził większość wspaniałych chwil w swoim życiu. Razem się uczyli, obgadywali chłopców, czy w przeszłości odkrywali swoje orientacje. Kim nigdy nie chciał go stracić, więc Jimin musiał mu wierzyć. Wierzyć, że Taehyung pracuje jako opiekun do dzieci lub jako barman. Raz był nawet kasjerem, a później wyprowadzał psy.
Taehyung zaczesał włosy do tyłu, by denerwujące go loczki znalazły się z dała od jego oczu.
Została mu minuta i będzie mógł zejść. Jeszcze krótka chwila.
Nastolatek uśmiechnął się, dumny z siebie, że ponownie dał radę zatańczyć bez oznak słabości. Spojrzał na widownię, która zachwycona jego pokazem prosiła o więcej. Taehyung zachichotał i puścił im oczko. Zdjął swoje szpilki, by móc złapać za obcasy, w drugiej dłoni trzymając swój szlafrok i garść banknotów, które były obok materiału. Ostatni raz spojrzał na widownię.
Zamarł.
Jego oczy stały się większe, a on sam uchylił malinowe wargi zdziwiony, nie czując jeszcze paniki i strachu, który miał ogarnąć jego ciało.
Jeon.
Jeon pieprzony Jungkook, chłopak, którego uczył fizyki, za symboliczną kwotę by ten mógł zdać bez problemu szkołę. Ten sam chłopak, patrzył na niego, w dłoni trzymając telefon, zapewne wszystko nagrywając. Wiśniowe włosy opadały mu na oczy, choć Tae i tak dobrze widział błysk, który zdecydowanie mu się nie spodobał.
Przełknął ślinę i jak najszybciej zniknął ze sceny.
Jungkook go widział. Przecież powinien być na imprezie u Namjoona, tak? Dlaczego akurat on musiał być w tym klubie, o tej godzinie?
Taehyung uderzył dłońmi o blat toaletki, czując napływające łzy.
Właśnie tak mil stać się nikim.
🔆
Taehyung nie spał całą noc. Płakał od momentu kiedy wyszedł z klubu, aż jego babcia o szóstej rano, zmartwiona, nie przyszła spytać co się stało. Nastolatek skłamał, że miał koszmar o swojej mamie, więc kobieta posiedziała z nim, dopóki chłopak nie zasnął.
Jednak to nie wystarczyło by szarowłosy się uspokoił. Nadal był przerażony i modlił się by Jungkook nikomu nic nie powiedział.
Tak bardzo zaczął się bać każdego drobnego powiadomienia. Nawet nie chciał patrzeć na wiadomości, po prostu to nie było na jego nerwy.
— Taehyung... do cholery weź się w garść! — powiedział do lustra w łazience, uderzając się mocno w policzki — Pójdziesz do niego, pobij... poprosisz go o dyskrecje!
— Taehyung kochanie, coś się stało? — babcia nastolatka zapukała do drzwi — Śniadanko na stole, choć bo wystygnie.
— Ah, już idę! — odparł, szybko ubierając przygotowane ubrania i idąc do kuchni. Zjadł słodkie naleśniki i wrócił do swojego małego pokoiku, który dzielił z bratem, a który obecnie był u cioci. Złapał za swoje kosmetyki i zaczął działać.
Nawet jeśli idzie tylko załatwić sprawę, która może być już nieaktualna, musiał wyglądać pięknie. Piękniej niż w klubie. Bo teraz był piękny dla siebie.
Oczy, usta, rozświetlacz. Plus ubrania, które sam sobie uszył. Wyglądał tak jak chciał, co dało mu dodatkową odwagę kiedy stanął przed mieszkaniem chłopaka i zapukał w ciemne drzwi.
— Otwieraj dupku, bo ci jeb... Oh... J-Jungkook? — Taehyung spojrzał zdziwiony na chłopaka, który stał w progu bez koszulki w samych bokserkach. Całkowicie zapomniał co miał zrobić.
— Jestem ciekaw co cię do mnie sprowadza panie przewodniczący - mruknął chłopak, oblizując swoje kolczyki w wargach — Fizykę robimy jutro. Byłem przecież grzeczny... choć tego samego o tobie już nie można powiedzieć.
— T-To nie tak! Wcale nie tak! Nie rozumiesz! — odparł zarumieniony, kiwając głową na boki — Nie było cię tam! Nie mogło cię tam być!
— Nie? Może mam ci pokazać jak pięknie wczoraj ocierałeś się o rurę? Albo jak zadowolony sprzedałeś sobie klapsa? W szkole też będzie takie show? — zakpił, zaciekawiony reakcją chłopaka.
— Zamknij się! — krzyknął, wpychając chłopaka do środka jego własnego domu, by żaden sąsiad nie wiedział o czym rozmawiają — Masz to usunąć i o tym zapomnieć!
— Kiedy ja nie chce Taehyung — odparł z zwycięskim uśmiechem, unosząc podbródek młodszego — Podobało mi się. Nie sądziłem, że masz takie ociekające seksem ciało - odparł, przegryzając wargę i patrząc w przerażone oczy chłopaka.
— ...błagam — szepnął cicho, odwracając wzrok — Błagam, nie mów nikomu... proszę cię — nastolatek był na skraju płaczu. Nie tak sobie to wyobrażał, ale cóż. Jeon miał go w garści.
— O co mnie błagasz księżniczko? Powtórz to.
— Zrobię wszystko tylko błagam, nie mów nikomu, że mnie widziałeś.
— Wszystko? — uniósł brew zaciekawiony — Interesy z tobą są szybkie i przyjemne kochanie.
A Taehyung przełknął głośno ślinę, kiedy został pchnięty na ścianę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro