86
⬇Notka⬇
NIA
- Chodźcie, bo się spóźnimy i pojadą nie żegnając się z nami! - krzyknęłam na co dziewczyny już po chwili stały obok mnie. Wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy dość szybkim tempem do domu chłopaków.
Szłyśmy w ciszy. Każda z nas jest smutna że wyjeżdżają, ale trzeba też myśleć że nie za aż tak długo wracają. Ta trasa ma trwać trzy miesiące czyli do początku grudnia. Normalnie trwają jakieś siedem albo osiem miesięcy. Teraz jest zaplanowana krótsza.
Gdy byłyśmy już na miejscu od razu poszłyśmy do wejścia i zadzwoniłyśmy dzwonkiem. Drzwi otwożyła nam starsza kobieta o ciemnych włosach. To była mama Caluma.
- Witam! Wy jesteście pewnie Julie, Nia i Justyna, tak? - skinęłyśmy twierdząco głowami a na twarzy kobiety zagościł uśmiech - Wchodźcie dziewczyny - powiedziała robiąc miejsce w drzwiach i zapraszając gestem ręki.
Weszłyśmy do środka i to co pierwsze zobaczyłyśmy korytarz zastawiony walizkami. Poszlysmy do salonu i gdy weszłyśmy do pomieszczenia zdziwiłyśmy się. Byli tam rodzice i rodzeństwo chłopaków. To był piękny widok.
- Ni! - krzyknął Mike na co się uśmiechnęłam a on podszedł do mnie i przytulił. - Chodź - pociągnął mnie za rękę i poszliśmy w stronę.... jego rodziców. Chyba zaczynam się stresować. - Mamo, tato, to Nia - powiedział z wielkim uśmiechem.
- Mikey nie mówiłeś że jest taka ładna! - powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy. - Witaj kochanie! Mów mi Karen - przytuliła mnie.
- Kochanie udusisz ją - zaśmiał ojciec Michaela. Kobieta oderwała się ode mnie i ustąpiła miejsca swojemu mężowi. - Jestem Daryl. Miło Cię wreszcie poznać po tych wszystkich opowieściach Michaela - uśmiechnął się i również mnie przytulił tylko krócej niż jego żona. Usiadłam między Michaelem i jego rodzicami a Karen od razu zaczęła ze mną rozmawiać.
Z tego co widziałam to Ash i Cal też przedstawili dziewczyny rodzicą i rodzeństwu bo Julie bawiła się z Harrym i Lauren a Justyna rozmawiała z Mali. Sophie przyszła trochę później ale tak jak mówił Luke to jego przyjaciółka chodź i tak się świetnie dogadywala z Liz. Ojca Lukea nie było bo podobno mu coś ważnego wypadło a jego bracia rozmawiali z każdym się udało zamienić zdanie i z Jack'iem, i z Ben'em.
Nagle rozmowy przerwał nam Ashton.
- Chłopaki, trzeba się zbierać - powiedział blondyn podnosząc się z miejsca. Wszyscy automatycznie również wstali na równe nogi. Karen i Daryl od razu podeszli do Mikea żeby się pożegnać tak jak każdy członek ich rodzin. Z dziewczynami stanęłyśmy na boku żeby im nie przeszkadzać. Każdej z nas zaczęły się zbierać łzy w oczach. Trudno się rozstać na te kilka miesięcy. Gdy już każdy z chłopaków pożegnał się z rodzicami to spojzeli na nas. Nie mogłam już dłużej wytrzymać i pobiegłem do Michaela rzucając się mu na szyję. Nie mogłam powstrzymać się od łez.
- Hej. Spokojnie księżniczko. Wrócę niedługo. Będę pisać i dzwonić - przytulił mnie mocno całując w czubek głowy.
- Będę tęsknić Mikey - powiedziałam a on złączył nasze usta. Oderwałam się od niego i wydarłam łzy z policzków.
Chłopaki zabrali swoje walizki i wyszli z domu a my z ich rodzinami za nimi. Spakowali walizki do bagażnika i wsiedli do samochodu a my jedynie mogliśmy im pomaga na pożegnanie.
***
Więc jestem naprawdę zaskoczona i za razem szczęśliwa tym ile osób jest chetnych by dostać ode mnie kartki świąteczne. 😊
Te osoby które chcą dostać te kartki to możecie napisać mi na priv razem z adresem żebym mogła się w miarę przygotować 😃
A za rozdział możecie dziękować temu panu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro