73
*Tak znowu nie sprawdzony
- Chodź tam! - Mike pociągnął mnie w stronę pomostu. Biegliśmy w wzdłuż jeziora, Michael trzymał w jednej ręce moją dłoń a w drugiej koszyk piknikowy. Ja jedynie trzymałam koc.
Gdy dobiegliśmy na miejsce rozłożyliśmy koc i usiedliśmy obok siebie patrząc na taflę jeziora. Jego ręką owinęła moją talię a moja głowa ułożyła się na jego ramieniu.
Po dość długiej ciszy zaczęłam się śmiać. Przez co zostałam obdarzona pytającym wzrokiem Michaela.
- Nie sądzisz że to zabawne? Napisałam do Ciebie dosłownie kilka tweetów a teraz jesteśmy razem? I to już prawie rok? - zaśmiałam się.
- A ja się cieszę że postawnoiłem wtedy przeglądać tweety i zobaczyłem nazwę i na ikonce ten goły tyłek Lukea - zaśmiał się.
- Oj tak, to była piękna ikonka - przytuliłam się do niego owijając ręce wokół jego brzucha. - Ale ty jesteś moim misiem, kochanym zielonym misiem.
- Już jutro wyjeżdżamy - powiedział wyjmując chrupki z koszyka. - A później jedziemy w trasę - westchnął i wziął jedną chrupkę do buzi.
- Mikey, damy radę. Kilka miesięcy przerzyjemy - uśmiechnęła się i również wzięłam chrupkę z opakowania.
- Można dołączyć? - usłyszeliśmy głosy za sobą. Odwrociliśmy się i zobaczyliśmy naszych przyjaciół oraz Jessice, Sophie i Drew. Skinęliśmy głowami i odwrociliśmy się w ich stronę. Wszyscy usiedli na pomoście. Zaczęliśmy rozmawiać i opowiadać dowcipy lub różne śmieszne historyjki z naszego życia.
- A gdzie Ben i Eleanor? - zapytał Calum.
- Uznali że chcą się wyspać przed jutrzejszym powrotem - uśmiechnęła się Sophie.
- Też jutro wracacie? - zapytała Justyna na co oni przytaknęli. - Gdzie mieszkacie?
- Na obrzeżach Sydney - odpowiedział Drew.
- My też mieszkamy w Sydney - powiedział Luke. Wszyscy zaczęliśmy rozmawiać o tym żeby się kiedyś spotkać ale to było z wyprzedzeniem kilku miesięcy, gdy się skończy trasa i przed świętami.
- Chodź się przejść. Muszę z tobą pogadać - wyszeptał Mike do mojego ucha a ja położyłam swoją dłoń na jego i skinęłam głową na 'tak'. Wstaliśmy i poszliśmy wzdłuż brzegu jeziora. Usiedliśmy na trawie w dość sporej odległości od przyjaciół.
- Więc o co chodzi? Chcesz ze mną zerwać? - zapytałam z lekkim smutkiem. Przybiła mnie myśl że on chce ze mną zerwać.
- Nie! Nigdy! Kocham Cię! - zaczął zaprzeczać przez co odetchnęłam z ulgą. - Tylko mnie nie zabij czy coś jak ci to powiem - powiedział patrząc na mnie swoimi błyszczącymi zielonymi oczami.
- Spróbuję - uśmiechnęłam się.
- No bo wrócimy do Sydney około piętnastej i godzinę po powrocie idziemy oglądać nasz dom - dwa ostatnie słowa powiedział ciszej. Trochę mnie zamurowało przyznam. On naprawdę chce zamieszkać ze mną?
- Ty tak naprawdę? - zapytałam zdziwiona. On niepewnie pokiwał twierdząco głową. - Michael, ja nie wiem co powiedzieć - wyjąkałam.
- Wystarczy że zgodzisz się ze mną zamieszkać. - powiedział z nadzieją łapiąc moją dłoń.
- Ja-ja... Mikey oczywiście że tak! - powiedziałam i go przytuliłam.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! - wstał więc ja też się podniosłam z miękkiej trawy. Po chwili już nie czułam gruntu pod nogami. Mike podniósł mnie w stylu panny młodej i zaczął obracać wokół własnej osi.
W tym momencie chyba nie mogę być bardziej szczęśliwa.
***
Hihihi
Wiecie co?
Każde ff się kiedyś kończy.
To też się kiedyś skończy.
Chyba jak skończę pisać wszystkie prace to kończę z pisaniem na wattpadzie.
Ale oprócz tych mam jeszcze chyba 18 w wersjach roboczych.
Luzik.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro